EMOCJONUJĄCE ZAKOŃCZENIE BESTSELLEROWEJ TRYLOGII
W niespełna rok Kelsea Glynn z niedoświadczonej nastolatki zmieniła się w potężną władczynię. Jako królowa Tearlingu zyskała uznanie, a dzięki uporowi, wizjonerstwu i zdolnościom przywódczym dokonała ważnych zmian w królestwie. Za cel obrała wyeliminowanie korupcji i przywrócenie rządów sprawiedliwości, przez co przysporzyła sobie wielu wrogów – jest wśród nich niegodziwa Szkarłatna Królowa, jej najbardziej zaciekła rywalka, która wprowadziła swoją armię do Tearlingu.
Kelsea postanowiła uchronić swój lud przed niszczycielskim najazdem i zrobiła coś niebywałego – oddała w ręce wroga i siebie, i swoje magiczne szafiry, a na regenta Tearlingu powołała Buławę, zaufanego przywódcę Straży Królowej. Ale Buława nie spocznie, dopóki wraz ze swoimi ludźmi nie uwolni władczyni, która została uwięziona w Mortmesne.
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 2017-04-12
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: The Fate of the Tearling
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Izabella Mazurek
Ilustracje:Stefan Łaskawiec
Co się stało, to się nie odstanie (...) człowiek niczego nie osiągnie, jeśli żyje przeszłością. Przyszłość, teraźniejszość... tylko one się liczą.
"Losy Tearlingu" to ostatnia część wciągającej trylogii Eriki Johansen. Powieści autorki zachwyciły mnie od pierwszych stron. Muszę przyznać, że takiego zakończenia się nie spodziewałam.
Kelsea z niedoświadczonej dziewczyny zmienia się w potężną władczynię. Los Tearlingu i jej poddanych jest dla niej najważniejszy. Jako królowa zyskała uznanie, a dzięki swojemu charakterowi dokonała ważnych zmian. Jej głównym celem było wyeliminowanie korupcji. Kelsea za wszelką cenę pragnie przede wszystkim chronić swój lud przed niszczycielskim najazdem. Robi coś niebywałego - oddaje w ręce Szkarłatnej Królowej i siebie i swoje drogocenne szafiry. Na regenta Tearlingu powołuje Buławę. Lazurus nie spocznie, dopóki nie uwolni władczyni z rąk wroga. W czasie trwania akcji powieści Kelsea nie raz jest pełna wątpliwości, co do powziętych decyzji, jednak nie daje nikomu sobą manipulować.
Książka jest pełna niespodziewanych zwrotów akcji. W tej części wreszcie dowiadujemy się, kto jest ojcem głównej bohaterki. Powieść jest przepełniona mnóstwem intryg i tajemnic.
Jestem zachwycona całą trylogią pomimo zakończenia owej części, które mnie nie nasyciło i z chęcią poznałabym dalsze losy głównej bohaterki. Tak samo jak w poprzednich częściach jestem przekonana, że powieść spodoba się każdemu fanowi książek fantastycznych.
„Nienawiść jest wygodna i przychodzi z łatwością. To miłość wymaga wysiłku, miłość, za którą każdy z nas musi zapłacić.”
Uwielbiam książki Eriki Johansen, jednak to co wydarzyło się w „Losach Tearlingu” było dla mnie jednym wielkim nieporozumieniem. Dawno nie czułam się tak rozgoryczona z powodu książki. Przeklinałam ją chyba przez dobre dwa tygodnie! Naprawdę! Zupełnie nie wyobrażałam sobie takiego zakończenia. Ciągle miałam wrażenie, że to jakiś żart. Autorka zrobiła tutaj obrót akcji o sto osiemdziesiąt stopni. Nagle te wszystkie wstawki z historii Tearlingu można było wyrzucić do kosza. Nie rozumiem do końca co tu się stało.
Sama książka nie jest zła. Ba! Jest nawet bardzo dobra. Johansen wyjaśnia w niej wszystkie nagromadzone wątki i tajemnice. Czyta się ją naprawdę szybko, bo wciąga już od pierwszej strony. Gdyby nie to zakończenie to poleciłabym tą trylogie wszystkim bez wyjątku. Chociaż nie. Zdecydowanie polecam „Królową Tearlingu”. Może akurat wam przypadnie do gustu to zakończenie. Naprawdę warto poznać tą historię.
Aleksandra
Ps. Wybaczcie mi, że dziś tak marudzę, ale naprawdę wstrząsnęło mną to zakończenie.
"Losy Tearlingu" to książka, która uczy, porusza, ale także wywołuje wiele sprzecznych emocji. Polecam wszystkim fanom fantastyki, a także każdemu, kto chciałby zacząć swoją przygodę z tym gatunkiem. Z całą pewnością przeżyjecie wiele fantastycznych przygód, których wciąż pozostaniecie głodni. Gwarantuję, że tej serii tak szybko nie wyprzecie z swojej pamięci, a kac książkowy potrzyma was przez kilka długich dni. Przez całą książkę miałam wrażenie, że akcja dzieje się tuż obok mnie, a ja wraz z bohaterami uczestniczę w dziejących się akacjach.
Więcej na: http://www.bookparadise.pl/2017/05/losy-tearlingu-erika-johansen.html
Rozwiązania, jakie zastosowała autorka można krytykować na wiele sposobów, ale mnie ostatecznie chyba przekonały. Faktem jest, że ciężko się było przebijać przez fabułę tak tchnącą beznadzieją, ale ogromnie cenię to, że Johanssen nie poszła na skróty i że mocno się skupiła na motywacji i przeszłości bohaterów, co sprawiło, że w tak irracjonalny świat dało się uwierzyć. Zakończenie pozostawia czytelnika w ogromnym szoku i mimo swojej dziwności naprawdę satysfakcjonuje. Podsumowując, cała seria jest dziwna, ale też wyjątkowa, nie da się obok niej przejść obojętnie. Ja ją polecam, a jak odbierzecie ją wy to już sprawdzicie sobie sami.
Skończyłam. I siedzę z rozdziawionymi ustami. Co tu się stało?? Takich zwrotów akcji, takiej nieoczekiwaności nie spotkałam chyba jeszcze nigdy w lekturze. Koniec trylogii mnie zaszokował, to na pewno nie było coś, czego czytelnik mógł się spodziewać. Taki sposób pożegnania się z historią był dobrym posunięciem, jednak jest mi bardzo przykro z powodu głównej postaci, nie wyobrażam sobie takiego wyobcowania, jakiego musiała doznać.
Muszę przyznać, że łatwo pogubić się w pewnym momencie w dziejach Tearlingu, ale zachęca to tylko do wnikliwego czytania - autorka niczego nie zostawiła bez sensu, często wraca do historii, by móc nas zadziwić kolejnym przypadkiem i złapałam samą siebie na tym, że coś mi umknęło i na pewno będę musiała jeszcze raz przeczytać całą trzytomówkę, by lepiej wgryźć się w smaczki, których wcześniej nie dostrzegałam.
Genialne książki!
Z każdym dniem Kelsea Glynn coraz bardziej oswaja się z rolą władczyni. Kładąc kres zsyłkom niewolników do sąsiedniego Mort, wchodzi w drogę czerpiącej...
Młoda księżniczka musi upomnieć się o tron i stoczyć bój z potężną czarownicą w decydującej rozgrywce między światłością a mrokiem. Kelsea dorastała...
Utopia to nie czysta karta (...), lecz ewolucja. Ludzkość musiałaby nad stworzeniem takiej społeczności pracować, i to ciężko, poświęcić się i nieustannie czuwać, by nie popełnić błędów przeszłości. Trwałoby to wiele pokoleń, może nawet wieczność, ale... Mogłoby nam się udać (...) Nawet jeśli nie, to powinniśmy do tego dążyć.
Więcej