Łosoś norwesko-chiński

Ocena: 5.2 (5 głosów)

„Łosoś norwesko-chiński” to przepis na komedię. Z tak specyficznymi bohaterami, nawet kliszowy motyw szpiegowski nabiera rumieńców i zaczyna pobudzać czytelniczy apetyt. Stron konfliktu jest tyle, że trudno mówić o metaforycznej szachownicy. To bardziej plansza do gry w „Chińczyka” – nieprzypadkowo zresztą, bowiem czujne chińskie oko także stanowi utajonego zawodnika w tej rozgrywce. Po jednej stronie Maciej Prus – do bólu egocentryczny i niedojrzały amant, a wręcz, niepoprawny, nachalny i nieznośny miłośnik kobiecych wzgórków miłości. Człowiek, który, co najważniejsze, w całym zamieszaniu politycznym nie ma żadnego interesu, prócz – paradoksalnie – interesu jego „interesu”. W jego hotelowym łożu z nagła pojawia się kobieta-cud i cud także zaczyna na nim odprawiać, po czym przerywa, zostawiając mężczyznę w stanie permanentnego pożądania, aby móc w spokoju kontynuować spektakularną ucieczkę. Prus decyduje się jej pomóc, ponieważ stara jak świat jest prawda, że libido ma większą siłę przebicia od instynktu samozachowawczego. Podstawowym graczem jest ta tajemnicza kobieta, która przedstawia się Maciejowi jako agentka Agata. Ma ona tę fenomenalną cechę, że w przeciwieństwie do jej nieporadnego i nieplanowanego towarzysza, ów instynkt samozachowawczy ma rozwinięty silniej, choć i swoim libido potrafi operować doskonale. W sytuacji, gdy jej misja nie wypaliła i jako uciekinierka z tajnymi dokumentami stała się obiektem pościgu kilku wywiadów, w tym rodzimego, kobieta robi co może, by ugrać swoje. I trudno w tym wszystkim stwierdzić czy Maciej jej w tym bardziej pomaga czy przeszkadza. Za Agatą podąża kapitan Lisiecki, jego wieczna złość i potrzeba przywalenia sekretarzowi-debilowi, kreski na uspokojenie oraz, niestety, ów sekretarz, Jakubiak, który to jest niewyczerpanym źródłem wspomnianej złości. Im towarzyszą także major wraz z naprawdę „specjalną” grupą uderzeniową. Gdzieś w tym wszystkim miejscowi chłopi tłuką się z rozjeżdżającymi wszystkich Niemcami i Norwegami, policja obrywa w sumie przypadkiem, a smok patroluje strefę powietrzną – od czasu do czasu i w razie wyraźnej potrzeby.

Informacje dodatkowe o Łosoś norwesko-chiński:

Wydawnictwo: Wydawnictwo Psychoskok
Data wydania: 2014-04-17
Kategoria: Rozrywka, humor
ISBN: 978-83-7900-174-3
Liczba stron: 162

więcej

Kup książkę Łosoś norwesko-chiński

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Łosoś norwesko-chiński - opinie o książce

Avatar użytkownika - asagao
asagao
Przeczytane:2015-03-04, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2015,
"Łosoś norwesko-chiński" to druga publikacja Michała Krupy, z którą dane mi było się zetknąć. Tym razem autor nie roztrząsa tragicznych skutków, jakie niesie ze sobą uzależnienie, lecz opowiada o pewnym niespełnionym pisarzu, który przez przypadek zostaje wplątany w międzynarodową aferę wywiadowczą. Maciej Prus (nie z tych Prusów) dobiega czterdziestki i ma wrażenie, że jego życie utknęło w martwym punkcie. Nic nie osiągnął, nic nie ma, nic go ciekawego nie czeka. Nawet słowa na książkę, którą pisze, jakoś nie chcą poskładać się w logiczną całość. Z pomocą w walce z twórczą niemocą przychodzi Maciejowi przyjaciel, który funduje mu tygodniowy wyjazd w zaciszne miejsce o swojskiej nazwie Ruchanko Dolne. Tam na pewno wena powróci i Maciej będzie mógł napisać książkę. Tyle tylko, że już pierwszego wieczoru w tym urokliwym miejscu myśli głównego bohatera zajmuje przede wszystkim seksowna Agata, za której sprawą niedoszły pisarz musi salwować się z hotelu ucieczką, by ocalić życie. Za Maciejem i Agatą rusza pościg. W sukurs przychodzą im lokalni patrioci, walczący z "najeźdźcami zza Odry" z Bogurodzicą na ustach oraz "Pioruny Zbawiciela". Choć Ci ostatni jakby mniej troszczą się o zdrowie i bezpieczeństwo ściganych, a bardziej o pewien niewielki przedmiot... "Potem poszło już z górki. Kazimierz odwrócił się w stronę Niemców, powoli zaczął śpiewać Bogurodzicę, a z każdym następnym śpiewanym słowem dołączali do niego inni. Gdy głosy były na tyle donośne, a śpiew rozbrzmiewał po całej okolicy, ruszyli w stronę najeźdźców zza Odry. (...) - Uciekajcie! Walczcie dalej w naszej sprawie! My się nimi zajmiemy, panienko.Niech Bóg Was prowadzi!" Michał Krupa w swojej książce zgrabnie i bez przesady, bo i tu można przesadzić, pokazuje w krzywym zwierciadle nas Polaków. Znajdziemy tu m.in. polskiego Rambo ukrytego w zaciszu biura szefa wywiadu, kapitana wywiadu, który dzięki piersiówce, kreskom kokainy i smokom wycisza się i jest w stanie tolerować swojego narwanego sekretarza, a także sprawnie kierować akcjami wywiadowczymi. Jest też sam Maciej, który mimo wiszącego nad nim zagrożenia, z trudem skupia myśli na ucieczce, bowiem każdą minutę jego życia wydają się wypełniać myśli o seksie. Postaci wykreowane przez autora są przerysowane, jedne mniej, drugie bardziej, i idealnie wpasowują się w pełną paradoksów historię, jaką serwuje czytelnikowi pisarz. Krupa sprawnie operuje słowem. Opisy w jego wykonaniu pełne są nieoczywistego dowcipu, a dialogi oraz monologi wewnętrzne bohaterów prawie zawsze wywoływały na mojej twarzy szeroki uśmiech. Z przyjemnością czytałam o polskiej jednostce wywiadowczej. Sceny z jej udziałem uważam za jedne z najlepszych w książce. Zresztą, w moim odczuciu, Jakubiak, kapitan Lisiewski, "Pioruny Zbawiciela" czy Mietek i Stasiek są dużo ciekawszymi postaciami niż tytułowa dwójka. O ile Maciej potrafi rozśmieszyć, a nawet wywołać u czytelnika chwilę zadumy, o tyle Agata jest jakaś taka nijaka. Ni to z niej femme fatale, ni to agentka z prawdziwego zdarzenia. Nie wzbudziła we mnie zainteresowania nawet jako człowiek. Ot, taka tam niezdecydowana kobietka, która sama nie wie, czego chce. Wiem, że z punktu widzenia fabuły jej rola jest istotna, inaczej seksoholik Prus nie ganiałby po lasach pod obstrzałem z broni maszynowej, ale jak dla mnie powód wmieszania w ten galimatias Macieja mógłby być zupełnie inny. Albo też kreacja Agaty bardziej wyrazista. "Nyska pracowała na najwyższych obrotach. Nigdy jeszcze w swoim długim życiu nie była zmuszona do tak szybkiej i męczącej jazdy. Podobało się jej to jednak i dlatego współpracowała z kierowca na tyle, ile mogła. I do tego prawie wyprzedziła mercedesa! Siłą woli utrzymywała wszystkie części i podzespoły na miejscu. Odczuwała druga młodość. "Oj, za młodu to się wyprawiało, będąc na służbie w milicji" - pomyślała. Pojawiający się stan melancholii sprawił, że przez chwilę, dosłownie ułamek sekundy, straciła samokontrolę. (...) - Co za cholera?! - Dwójka był zdenerwowany. Nigdy wcześniej nie siedział w Nysie rozpędzonej do takich prędkości. (...) Reszta siedziała w ciszy. Każdy wyczuwał napięcie i zdawał sobie sprawę, że jeden błąd kierowcy i wszyscy zginą. Dwójka po cichy mówił do Nysy. Wiedział, że trzeba to robić, trzeba ją uspokoić i dodać jej siły do jeszcze cięższej pracy." Czytając "Łosia norwesko-chińskiego" odnosiłam chwilami wrażenie, jakby niektóre fragmenty publikacji zostały dopisane przez kogoś innego albo na siłę przez samego autora. Ich język nie pasował mi do wcześniej widocznej w powieści lekkości słowa. Zdawały się jakby wyjęte z innej, nie pasującej do "Łososia norwesko-chińskiego", lecz zbieżnej tematycznie, książki. I jeszcze jedna rzecz, która lekko utrudniała mi cieszenie się lekturą - występujący w wielu miejscach jakikolwiek brak rozdzielenia w widoczny sposób nowych scen, które dzieją się w tym samym czasie, lecz w innych miejscach i dotyczą innych osób. I tak oto czytelnik czyta np. o kapitanie Lisiewskim i Karolu Nowaku, gdy nagle następna linijka tekstu traktuje o Macieju Prusie budzącym się w jakimś hotelu. Przydałby się choć dłuższy odstęp pomiędzy tymi wątkami. "Karol wyszedł i kapitan został sam. Był dumny z siebie, ze tak sprawnie pokierował podwładnymi i że sprawa niebawem się wyjaśni. (...) "No dobra" - pomyślał - "Trzeba trochę podzwonić". - Z premierem. to pilne, mówi kapitan Zbigniew Lisiewski.... Obudziłem się w łóżku sam. Teraz, gdy otworzyłem oczy i czułem ból mięśni, o których istnieniu nawet nie wiedziałem, tym bardziej byłem przekonany o zakończeniu owej znajomości." Powieść Michała Krupy jest przyjemna i lekka, pełna komizmu sytuacyjnego. I choć jest niewielka objętościowo, to autorowi udało się, dzięki zawrotnemu tempu akcji i nietuzinkowym bohaterom, przykuć moją uwagę. Zapewniam Was, że nie będziecie się nudzić, a Wasze spojrzenie na polskie służby wywiadowcze już nigdy nie będzie takie samo.
Link do opinii
Avatar użytkownika - kawusiaaa
kawusiaaa
Przeczytane:2015-03-15, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Twórczość Michała Krupy, którą miałam okazję poznać za sprawą autobiograficznej książki ,,Cześć, mam na imię Michał", z miejsca ujęła mnie lekkim, wyrobionym językiem oraz powagą poruszanego w niej tematu hazardu. Nic więc dziwnego, że sięgając po kolejną książkę autora, nastawiłam się na dopracowaną w każdym szczególe ciekawą historię. Jednak w przypadku tej powieści, autor udowodnił, że jest nie tylko doskonałym obserwatorem życia, który z niespotykaną śmiałością zarysowuje typowe przywary Polaków, ale przede wszystkim z niezwykłą ironią bawi się słowem. Recenzowany ,,Łosoś norwesko-chiński" okazał się bowiem specyficzną, zabawną w swym przekazie opowieścią, doprawioną typowo męskim śmiałym żartem. Ale zacznijmy od początku. Poznajcie Macieja Prusa - pozornie dojrzałego, doświadczonego w coraz to nowych podbojach miłosnych mężczyznę, który znudzony monotonią pracy w banku, pragnie rozliczyć się z własnego życia, w krótkiej książce pisanej... o samym sobie. Będzie to pikantna opowieść rasowego samca, który sam, ale nigdy nie samotnie, wędruje śmiało przez życie. Jak widać niebanalny pomysł na historię już jest, ale w procesie twórczym zatraciła się gdzieś niezbędna wena, która jest przecież buforem każdej nowej książki. Ale nasz nietuzinkowy bohater posiada wiernego przyjaciela od przysłowiowego kieliszka, który zawsze w zanadrzu ma ciekawy pomysł, gotowy zaprocentować w przyszłości. Tym razem Filip organizuje Maciejowi odpoczynek w zacisznej miejscowości o wdzięcznej nazwie Ruchanko Dolne, które to w zgodzie z własnym mieniem, staje się epicentrum przyspieszających bicie serca wydarzeń. Pobyt na wsi, w okazałym barokowym zameczku, zaowocuje bowiem nawiązaniem intrygującej znajomości z atrakcyjną agentką Agatą, która związana jest z międzynarodową aferą szpiegowską. Brzmi oryginalnie? To tylko początek porywającej akcji. Przygotujcie się na cały szereg zabawnych, często absurdalnych wydarzeń, które są zakrzywionym portretem naszych polskich realiów. Absurd to z pewnością zabieg, który autor w swojej książce opanował niemal do perfekcji. Cała historia (nie)dojrzałego Macieja to bowiem migawka przejaskrawionych scen, przedstawiających perypetie czterdziestoletniego mężczyzny, który mimo upływu lat, widocznych w pooranej zmarszczkami twarzy, bynajmniej nie grzeszy dojrzałością w swoim codziennym postępowaniu. Przyjemności doczesne, zabawa i kolejne flirty przodują na liście jego własnych życiowych idei. Czarę życiowej farsy przelewa znajomość z agentką Agatą, dzięki której na malowniczą scenę Ruchanka Dolnego wkraczają bezwzględne w swym postępowaniu tajne służby norweskie i niemieckie w opozycji do polskich chłopów, gotowych odważnie walczyć w imię narodowego patriotyzmu. Akcja narasta, pościgi przyspieszają, a alkohol i biały proszek przyćmiewają i tak już otumanione umysły bohaterów. Jestem pod szczerym wrażeniem, jak autor bawi się słowem, układając proste wyrazy w dłuższe zabawne zdania, zapewniające przednią rozrywkę na kilka godzin. Dowcip i humor sytuacyjny bezsprzecznie dominuje w powieści. Dzięki autorowi miałam też jedyną i niepowtarzalną okazję wtargnąć w umysł typowego samca, który zamiast kierować się rozsądkiem i trzeźwością umysłu, bez skrępowania podąża głosem popędu i własnych seksualnych potrzeb. Michał Krupa nie oszczędza swoich bohaterów w swojej książce, momentami wyolbrzymiając i przejaskrawiając ich przywary, często posiadające znamiona lubieżności i zwykłej...głupoty. Groteskowe zachowania jego postaci to oczywisty, prześmiewczy komentarz do absurdów kierujących naszą współczesnością, które pod maską powagi i rozsądku, względnie staramy się przecież ukryć. Stereotypy są obligatoryjną częścią naszego świata i już na stałe zadomowiły się w ludzkich umysłach, budując nie tylko nasz światopogląd, ale przede wszystkim nas jako ludzi. Dlatego jeśli szukacie lekkiej, prześmiewczej lektury, stanowiącej swoistą dygresję dla naszych narodowych przywar, przeczytajcie ,,Łososia norwesko - chińskiego" - humor autora stanowi najlepsze remedium na przedwiosenne smutki i smuteczki, które w marcu często niepostrzeżenie wkradają się do naszych umysłów.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Silviana
Silviana
Przeczytane:2014-10-01, Ocena: 5, Chcę przeczytać,
,,Łosoś norwesko-chiński". Frapujący tytuł? Z pewnością tak. Problemy, których dotyka autor w swojej książce mają podłoże ekonomiczne, które staje się przyczynkiem do pozostałych wydarzeń. Główną postacią, która całkiem przypadkowo zostaje wciągnięta w misję o randze międzynarodowej jest czterdziestoletni Maciej Prus. Z pozoru zwykły mężczyzna, który prowadząc swoje filozoficzne refleksje na temat własnego życia dochodzi do wniosku, iż chce pozostawić po sobie coś znaczącego, coś dzięki czemu ludzie o nim nie zapomną, a jego życie nabierze większego sensu. Postanawia zatem napisać książkę autobiograficzną. Dzięki uprzejmości swojego kolegi wyjeżdża do miejscowości Ruchanko Dolne. To tam w otoczeniu zieleni, spokoju ma tworzyć dzieło swego życia. Niestety nie wszystko idzie tak, jak zamierza. Przypadkowo poznaje piękną kobietę, z którą pierwsze spotkanie odbywa się w niecodziennej, groteskowej scenerii, a mianowicie w łóżku. Okazuje, się, iż ideał Macieja jest agentką na służbach polskich władz, której zadaniem jest strzeżenie tajnych informacji. Znajomość tych dwojga doprowadza do wielu niebezpiecznych zdarzeń, o których Maciej nigdy wcześniej nie śnił. Pościgi, strzelaniny, walka o własne życie - wszystko to, co widział na dobrych filmach sensacyjnych staje się teraz dla niego rzeczywistością, zaś tytułowy łosoś norwesko-chiński z pewnością nie okaże się wyszukaną potrawą, a skandalem na skalę światową. Marcin Krupa wprowadza w czytelnika w niecodzienny świat, który dostarcza wielu mocnych wrażeń i skrajnych emocji. Czytelnik wielokrotnie może doświadczyć ekscytacji, podziwu, a nawet lekkiego strachu, a wszystko to w otoczeniu lekkiej i przyjemnej narracji bohatera. Jest to pozycja godna polecenia, a w szczególności miłośnikom dobrych książek sensacyjnych. Ocena: 5/6
Link do opinii
Avatar użytkownika - nasturia
nasturia
Przeczytane:2014-08-26, Ocena: 6, Przeczytałam, Czytam regularnie w 2014 roku,
Maciej Prus, NIE z tych Prusów, czterdziestoletni bohater powieści, usiłuje napisać książkę o swoim życiu, swoich dokonaniach, osiągnięciach i upadkach. Przyjaciel opłaca mu pobyt w pięknym hotelu, aby w skupieniu mógł tworzyć dzieło życia. Dwie żony (obie byłe), niezliczone przygody miłosne, imprezy mocno zakrapiane alkoholem, to dotychczasowe zdobycze Macieja, więc być może czas na zmianę? Wyjeżdża do Ruchanka Dolnego (wiele mówiąca nazwa, prawda?) szukając tam natchnienia, spokoju, jednocześnie robiąc rachunek sumienia. Spotkanie z piękną Agatą zupełnie niszczy plany, które tak skrupulatnie chciał realizować. I tu zaczyna się cała seria prześmiewczych, mocno groteskowych sytuacji, przypominających niejednokrotnie słynny Latający cyrk Monty Pythona osadzony w polskich realiach i paradoksach. I tak już pierwszej nocy spędzonej w hotelu Maciej poznaje Agatę, która wprowadza go w niedostępny do tej pory dla przeciętnego obywatela świat służb wywiadowczych nie tylko polskich, ale również niemieckich i norweskich. Mamy szansę z bliska zobaczyć przerysowany obraz niektórych oficjeli tegoż wywiadu. I tak sekretarz Jakubiak pragnie stać się prawdziwym komandosem, asem wywiadu, koniecznie chce odejść na polu chwały i okryć się męstwem, za to kapitan Lisiecki funkcjonuje tylko dzięki swojej pełnej piersiówce i regularnym kreskom, dzięki czemu widzi smoki, a zarazem maleje w nim chęć zabicia sekretarza Jakubiaka. Sam Maciej wszystko kojarzy z seksem, a cudowna i sprytna Agata to porzuca go, to znów odnajduje i ratuje z opresji i znów porzuca bez skrupułów. Wreszcie ukazany jest obraz polskiego chłopa, miłującego ojczyznę i walczącego o nią do ostatniej kropli krwi, nie baczącego na konsekwencje i pijącego na umór bez zupełnej szkody dla zdrowia. Książka jest na wskroś przesycona nonsensami, zaczynając od tytułu, który ukazuje niedorzeczność, jaką jest proces odłowu i obróbki łososia norweskiego, a kończąc na prawdziwości całej historii. Łosoś zaczyna swą drogę w Norwegii, gdzie po odłowieniu przewożony jest do Chin celem obróbki i pakowania z powodu czysto ekonomicznego - jest to dużo tańsze rozwiązanie, niż ten sam proces przeprowadzony w Norwegii. Ale to nie wszystko, ponieważ Michał Krupa przedstawia grupę komandosów, których zachowania delikatnie mówiąc są rodem z amerykańskich komedii parodiujących filmy z Sylvestrem Stallone w roli głównej. Mamy tu do czynienia z grupami szturmowymi o wdzięcznych nazwach np. ,,Pioruny Zbawiciela" czy ,,Kat na Niewiernych", które usiłują przechwycić dokumenty, będące w posiadaniu przebiegłej i seksownej agentki Agaty. Doskonała groteskowa opowieść Michała Krupy, obrazuje absurdy nie tylko w ekonomicznym aspekcie jej tytułu. Krupa bez skrępowania obnaża ludzkie ułomności i słabości, wprowadzając ironiczny zapis dla wszystkich najbardziej pospolitych przywar. ,,Łosoś..." to historia pełna rewelacyjnego humoru sytuacyjnego, absurdu, parodii, ironii, do tego szalenie inteligentna i błyskotliwa. No i na koniec, ale zdecydowanie to nie ostatnia rzecz, o której warto wspomnieć. Dawno tak nie płakałam ze śmiechu! Nie byłam w stanie spokojnie czytać, i nie było to raz czy dwa, ja śmiałam się non stop. Czy polecam? Zdecydowanie! Tę książkę powinien przeczytać każdy, kto ceni sobie dobre pióro, inteligentny dowcip, nie ma oporów przed kąśliwymi spostrzeżeniami autora oraz lubi dobrą zabawę. http://ksiazkapolapkach.eu/losos-norwesko-chinski-michal-krupa/
Link do opinii
Avatar użytkownika - agnieszka3201
agnieszka3201
Przeczytane:2014-07-29, Ocena: 6, Przeczytałam,
Inne książki autora
Maślana. Czas pokoju
Michał Krupa0
Okładka ksiązki - Maślana. Czas pokoju

Bohater powieści „Maślana” jest profesjonalnym, płatnym zabójcą. Włada mieczem, nożami, nie pogardzi bronią palną. Jest w służbie pieniędzy...

Janek herbu pół krowy
Michał Krupa0
Okładka ksiązki -  Janek herbu pół krowy

Dalekie wyprawy, rozkazy do wypełnienia, księżniczki, węże, smoki – to codzienność rycerzy, którzy każdego dnia zmagali się z takimi zadaniami. W...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy