Listy pisane szeptem to opowieść o miłości. O miłości nieco zapomnianej, takiej, którą przez lata przykrył kurz niedopowiedzeń, smutki i milczenia. Aż trudno poznać, co pięknego kryje się pod nim...
Karolina i Sławek są ze sobą tak długo, że już nie pamiętają tego dnia, w którym po raz pierwszy na siebie spojrzeli. Nie pamiętają również uczucia, które ich wtedy łączyło. Zapomnieli nawet o tym, by ze sobą rozmawiać. Ich dzieci wyjechały na studia, a brak czasu dla siebie jest wyłącznie wymówką. Oboje pod byle pretekstem spędzają wieczory przed komputerem i zanurzają się w wirtualnym, pozornie lepszym świecie. To tam znajdują kogoś, kto ich zawsze wysłucha, kto ich zawsze zrozumie i wesprze dobrym słowem.
Piszą listy. W sekrecie. Listy pisane szeptem.
Magdalena Witkiewicz, którą pokochaliście, przedstawia słodko-gorzką opowieść o tym, że czasem nie wystarczy posłuchać, ale trzeba też powiedzieć, bo nikt nie umie czytać w myślach. I nie tylko słowa, ale też uczucia są ulotne jak dmuchawiec - wystarczy powiew, by je bezpowrotnie stracić...
Ta historia z pewnością będzie miała dobre zakończenie. Pytanie tylko, czy będzie ono dobre dla Karoliny czy dla Sławka, a może dla zupełnie kogoś innego?
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2022-07-13
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 424
Język oryginału: polski
„Myślę, że o miłości można mówić dopiero, gdy komuś pokażemy się bez tej maski. Bez maski, bez pudru, bez zbędnej charakteryzacji. Kiedy staniemy przed kimś, obnażając wszystkie słabości i wady, pokażemy prawdę”.
Miłość – temat rzeka, napisano już o niej wiele książek, poematów, piosenek, ale nadal nam mało. Czytamy o niej, przeżywamy ją i pragniemy jej więcej i więcej, bojąc się, że pewnego dnia odejdzie lub straci swoje pierwotne barwy. Mało kto potrafi tak pięknie pisać o miłości i życiowych perypetiach jak Magdalena Witkiewicz. Słynie z tego, że w sposób lekki potrafi pisać o emocjach i trudach życia codziennego. Jednak czy i tym razem stworzyła opowieść równie wciągającą jak Pierwsza na liście lub Czereśnie zawsze musza być dwie?
Listy pisane szeptem to opowieść o miłości nieco już zapomnianej i wyblakłej. Wspólnie spędzone lata sprawiły, że to początkowe uczucie nie jest już tak barwne i intensywne – zupełnie jakby pokrył je kurz, który przybiera formę niedomówień, sprzeczek, milczenia i rutyny. Magdalena Witkiewicz rozprawia się z upływem czasu i jego wpływem na związek dwojga ludzi. Bierze pod lupę miłość z długoletnim stażem i rozkłada ją na czynniki pierwsze, cofając się do początkowego zauroczenia i ekstazy. Przeprowadza wnikliwą analizę długoletniej miłości, zadaje niewygodne pytania i szuka odpowiedzi. Gdzie się podział romantyzm? Zrozumienie? Wspólne rozmowy? Czy to jeszcze miłość czy przywiązanie? Na zadane we wstępie pytanie: czy i tym razem Magdalena Witkiewicz stworzyła powieść równie wciągającą jak Pierwsza na liście lub Czereśnie zawsze musza być dwie? Odpowiedź brzmi – nie. Mam z tą książką lekki problem, bo o ile tematyka i jej przesłanie do mnie trafiają, o tyle forma już nie do końca. Zabrakło mi tutaj konkretnej historii, takiej która wgniecie mnie w fotel i będę kibicowała bohaterom z zapartym tchem do samego końca. W przypadku wspomnianych już powieści, pamiętam, że żyłam tamtymi historiami, nie mogłam się oderwać od fabuły i z chęcią zarywałam noce. Tym razem nie było tej chemii. Listy pisane szeptem przypominają mi raczej referat na temat miłości w długoletnim związku, niż powieść do jakich przyzwyczaiła nas autorka. Nie zmienia to faktu, że cała reszta jest jak najbardziej na plus i niektóre fragmenty dają do myślenia. Nadal jest lekko, ale bez lukru. Można spokojnie powiedzieć, że słodko-gorzko, ale życiowo ze szczyptą optymizmu i ciepła. Podsumowując: Listy pisane szeptem nie są najlepszą powieścią w dorobku autorki jaką miałam okazje czytać – bywają zdecydowanie lepsze i zapisujące się w pamięci niż ta. Ten tytuł mogę jednak polecić osobom, które są w długoletnim związku i szukają innego spojrzenia na miłość.
„Gdy jesteście już tyle lat ze sobą, jesteście zgrani. I dzięki temu wiecie, jak płynąć ku marzeniom, nawet gdy wiatr wieje w przeciwną stronę. Macie z pewnością narzędzia, dzięki którym dajecie radę. Pochowane gdzieś wiosła, które pomagają Wam osiągnąć cel. Czasem nie jest to łatwe, czasem jesteście wyczerpani, ale gdy dopłyniecie do brzegu czujecie ogromną satysfakcję. Na tym właśnie polega małżeństwo”.
Pani Magdalena znowu niezawodna. W powieści tej opowiada historię długoletniego małżeństwa widziane oczami trzech osób. Czy na pewno trzech to dopiero pokaże zakończenie. Dopóki w domu są dzieci, później nastolatki wszystko wygląda inaczej. Gdy latorośle opuszczają bezpieczne schronienie i wybywają z domu okazuje się często, że rodzice mają za dużo wolnego czasu ale brakuje im tematów do rozmów. Niby są razem ale jakby tylko obok siebie. Czy tak samo lub chociaż podobnie postrzegają swoje osoby, osoby sobie najbliższe czy może jest to całkowity rozłam? Czytajcie i sami sobie wyróbcie zdanie. Ciekawe zakończenie chociaż gdzieś tak od połowy książki podejrzewałam takie rozwiązanie. Bardzo dobra, obyczajowa książka.
,,Listy pisane szeptem" to specyficzna lektura. Spokojna, wyważona. Czytelnik zagłębia się w myśli głównych bohaterów : Karoliny i Sławka - małżeństwa z 25-letnim stażem. Nie ma tu akcji, są kontemplacje : nad sensem miłości, małżeństwa, relacji małżonków. Polecam
Biorąc do ręki tę lekturę, tak naprawdę nie wiedziałam czego się po niej spodziewać.
Poznałam już ,,pióro" autorki w wersji komediowej, poznałam w wersji dramatycznej, a nawet kryminalnej i horrorze, czy mogła mnie jeszcze czymś zaskoczyć?
Mogła. I zaskoczyła wersją głęboko psychologiczną.
Ta książka jest inna nie z powodu narracji czy poruszonego w niej tematu małżeństwa z długim stażem. Ona jest inna, bo czytając ją miałam wrażenie, że siedzę na kozetce w gabinecie psychoterapeuty i słucham zwierzeń, raz kobiety, a raz mężczyzny. Taka jest narracja książki w pierwszej osobie czasu przeszłego, gdzie narratorem jest raz ona, a raz on, małżonkowie z ponad dwudziestoletnim stażem, rodzice dwójki dorosłych już dzieci, spełniający się zawodowo prowadząc własne firmy.
Myślę, że wiele czytelniczek i czytelników odnajdzie w tej małżeńskiej historii cząstkę siebie, ja odnalazłam do tego stopnia, że w pewnym momencie pomyślałam: Kurczę, czy ona pisze o mnie? O moim związku?
Często z pozoru wydające się błahe sprawy dla jednej osoby mogą być szczytem problemów innej. Każdy z nas ma odrębne spojrzenie na różne przejawy życia, ale gdy jest się w związku, to powinno się o tym rozmawiać. Chociaż z doświadczenia wiem, że często rozmowa wygląda monologicznie, jedna osoba mówi, a druga tylko czeka na koniec tego monologu.
Dla mężczyzny coś może być albo białe, albo czarne, kiedy kobieta zauważy jeszcze wiele odcieni pomiędzy. Wiem, to jest podobno normalne, ale znam mężczyzn, którzy potrafią się dostosować do swoich partnerek, potrafią być romantyczni i uczynni, bez ciągłych próśb o pomoc, czy sugerowaniu: ,,mógłbyś, na przykład...".
Nie wiem od czego to zależy, od psychicznego lenistwa czy lekceważenia drugiej osoby. Myślę, że do każdego związku prędzej czy później wkrada się rutyna, miłość i namiętność zastępowana jest potrzebą ciała i przyzwyczajeniem do tej drugiej osoby. Ktoś ma w związku obowiązki takie, a ktoś inne, a czy nie byłoby łatwiej i lepiej, gdyby były one uzupełnieniem się, zamiast patrzeniem tylko w jedną stronę.
Autorka w dość ciekawy sposób pokazała tradycyjny model rodziny, w wielu domach funkcjonujący cały czas, gdzie on pracuje i zarabia, a ona bez względu na to, czy również spełnia się zawodowo, prowadzi dom i zajmuje się dziećmi. A potem padają pytania: jak ty ją/jego wychowałaś? A może zamiast bezpodstawnych pretensji, małżeńsko-rodzicielska współpraca?
Przyznam szczerze, że ta książka dała mi do myślenia. Wiem, że niczego już w moim małżeństwie nie zmienię, zbyt wiele lat pozwalałam na coś, czego zbieram teraz plony, ale mam nadzieję, że kiedy przeczytają ją młode kobiety, z krótkim stażem małżeńskim, to będą wiedziały, kiedy zacząć rozmowę uświadamiającą, że w związek wkradło się coś, co może ten związek zniszczyć.
Bohaterowie tej książki nie są ani wyidealizowani, ani krytykowani przez autorkę, są pokazani tak realnie, że z całą pewnością wielu odnajdzie w nich coś z siebie.
A przedstawione małżeństwo nie jest ani dobre, ani złe, bo w wielu związkach jest tak jak tutaj. Może zamiast iść do psychoterapeuty, kiedy dzieje się coś co może prowadzić do ruiny, zacząć pisać do siebie listy? Albo pisać je do kogoś wymyślonego i zostawiać w takich miejscach, żeby ten partner/partnerka je przeczytali?
Czasami przed kimś obcym czy anonimowym jesteśmy w stanie wyrzucić z siebie więcej niż przed najbliższą osobą.
Autorka poruszyła w książce bardzo ważny wątek, odnoszący się do tego jak dzieci odbierają każdą kłótnię, czy każdy konflikt rodziców, nawet ten, który kończy się ,,cichymi dniami".
Polecam tę książkę nie tylko paniom, a może powinnam napisać, że polecam ją zwłaszcza panom. Myślę, że jest to nie tyle nostalgiczna opowieść o miłości, przyjaźni zaufaniu czy jego braku, ale to z pewnością książka miłości nieco zapomnianej, takiej którą przykrył kurz niedopowiedzeń, smutku i milczenia.
Czym jest miłość?
Czy macie jakąś jej definicję?
Czy wogóle słowo miłość zawsze znaczy to samo?
Czy da się ją opisać w jednym zdaniu?
Czy miłość jest nam dana raz na zawsze?
Właśnie skończyłam czytać książkę Magdaleny Witkiewicz "Listy pisane szeptem". To książka o miłości.
To książka o postrzeganiu tej samej miłości przez dwie osoby.
I co się okazuje?
Że każdy miłość widzi inaczej.
Chciałam tę książkę przeczytać, nie dlatego, że widziałam wiele bardzo pozytywnych opinii o niej, ale dlatego, że to książka o małżeństwie z dwudziestopięcioletnim stażem. A że my z mężem też w tym roku obchodziliśmy ćwierćwiecze naszego małżeństwa, więc pomyślałam, że to książka o nas.
Już na początku jednak się przekonałam, że główni bohaterowie bardzo się od nas różnią, zarówno podejściem do życia jak i do siebie.
Zupełnie inaczej spędzili te 25 lat.
Małżeństwo Karoliny i Sławka miało problemy. Obserwując ich życie, ich zachowanie, ja mogłabym im dać tylko jedną radę.
POROZMAWIAJCIE ZE SOBĄ SZCZERZE.
Jednak to bardzo piękna książka. Napisana powoli, przemyślana, dająca wiele mądrych rad i podnosząca na duchu. Warto po nią sięgnąć i rozkoszować się czytaniem.
Zwolennicy polskiej literatury obyczajowej zapewne znają dobrze dorobek literacki Magdaleny Witkiewicz. Od lat wiele jej powieści znajduje się w czołówce różnorakich portali książkowych i dla mnie nie jest to zaskoczeniem. Autorka świetnie odnajduje się w duetach, niekiedy częstuje nas sarkastycznymi dialogami, niczym równie świetna Natasza Socha. Potrafi też doskonale zadziałać na naszą psychikę, zmusić nas do refleksji, wzruszyć. Tak właśnie dzieje się w przypadku jej najnowszej książki. ,,Listy pisane szeptem" to niezwykle prawdziwa, życiowa, dobitna historia, którą powinien przeczytać każdy. Jej interpretacja nie będzie stratą czasu. Wręcz przeciwnie- stworzona przez Magdalenę Witkiewicz historia jest doskonałą lekcją życia zarówno dla małżeństw w długim stażem, jak i dla par, które dopiero przysięgną sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Sama powieść tę przeczytałam bardzo szybko, nie męczyłam jej, wielokrotnie też popłynęła mi łza po policzku. Nie wstydzę się tego- wzruszam się podczas filmów, czytania książek czy nawet w trakcie wspomnień rodzinnych.
Karolina i Sławek są małżeństwem już od 25 lat. Mają dwójkę dorosłych dzieci, Julię i Kajetana. Zawsze chcieli oni być niezależni, dlatego każde z nich prowadzi swoją własną działalność, dzięki czemu odnoszą sukcesy, pieniędzy także im nie brakuje. Co z tego jednak, jeśli małżonkowie w ogóle nie mają dla siebie czasu, nie rozmawiają ze sobą, kłócą się niemal o wszystko, a prowadzenie domu jak zwykle ma spaść wyłącznie na płeć piękną? Czy będą oni potrafili poradzić sobie z brakiem wzajemnego zrozumienia? Czy rozwód to rzeczywiście dobre rozwiązanie? Czy czas, w którym dzieci wyfruwają z gniazda niczym ptaki, to czas dramatu, czy należytego relaksu, tak zwanej drugiej młodości? Sami to oceńcie, a przy tym porównajcie swoją sytuację w związku z relacją między Karoliną i Sławkiem. Jestem przekonana, że warto to zrobić i zrozumieć pewne niewygodne sprawy, które zamiatamy pod dywan.
Powieść ta jest bardzo sprawiedliwa, ponieważ Magdalena Witkiewicz opisuje wszystko zarówno z perspektywy Karoliny, jak i Sławka. Co więcej, czytanie tej książki powoduje, że czytelnik zadaje sobie mnóstwo pytań. W moim przypadku pierwsze brzmiało tak: dlaczego człowiek, niczym zwierzę, stroszy się, walczy o partnera, a potem przestaje mu zależeć? Czy przykrywka pod postacią chwilowej serdeczności i pięknego wyglądu zabija niemal każdy długi związek? Tak sobie myślę, że prawdziwa miłość powinna nas motywować do tego, by nieustannie się starać, częściej ze sobą rozmawiać, mówić o swoich potrzebach i marzeniach.
Współczesny świat to ciągła praca, pośpiech, istny wyścig szczurów. Nasze oczy skupione są tylko wokół ekranów laptopa czy telefonu. A co z relacją rodzinną? No właśnie... Coraz bardziej jest ona zaniedbywana- przestajemy się znać, nie wiemy, co kto lubi, czym się interesuje, jakie ma pragnienia. Warto nad tym pracować, bo zarobione uczciwie pieniądze są nam potrzebne, ale naprawdę nie stanowią epicentrum naszych potrzeb. Temat ten doskonale poprowadziła pisarka i za to należy jej się wyższa nota.
Tytułowe listy pisane szeptem to doskonały dodatek do tej powieści. Nie opiszę, jaki jest ich sens i co takiego pisarka dodała do swojego najnowszego tekstu, ale uważam, że był to świetny zabieg literacki. Może to głupie, ale poza listami mailowymi chciałabym jeszcze kiedyś zobaczyć w skrzynce niemal archaiczny list papierowy. To takie moje skromne marzenie.
Książka jest bardzo udana nie tylko pod względem fabuły, ale także szaty graficznej. Tytuły poszczególnych rozdziałów są ciekawe, magiczne ilustracje jeszcze bardziej przyciągają czytelnika. Wygodna czcionka pozwala na to, by powieść przeczytać szybko, bez męczenia oczu, a okładka doskonale nawiązuje do tematyki miłosnej, która potrafi być bardzo krucha i delikatna.
Czy polecam powieść? Tak, gdyż autorka pokazała, że nawet opis do bólu tradycyjnego i nieco nudnego małżeństwa może wciągnąć odbiorcę i pozwolić mu na indywidualne przemyślenia.
Urocza świąteczna opowieść, w której rozmowy są kontrolowane przez tabun ekscentrycznych staruszków! Wincentyna czeka na wiadomość od Mikołaja. Ukochany...
Silan prezentuje poruszające losy czterech Polek, których życie odmieniły Paryż, wielka miłość i niezwykłe sploty wydarzeń. To historie połączone uczuciem...
Ale chyba każdy związek ma w sobie na początku coś z teatru czy może raczej teatralnego przedstawienia. Patrzymy na siebie w blasku jupiterów, więc chcemy się zaprezentować w jak najlepszym świetle, dlatego cenzurujemy się, nieco krygujemy, gryziemy w język, dostosowujemy do roli. A z biegiem lat kurtyna wielkich wzlotów i upadków nieco opada, czujemy się w małżeństwie jak za kulisami dziejowych zawirowań i dlatego możemy odetchnąć, czuć się swobodnie, wyjść z roli i być po prostu sobą. Z jednej strony czasami może wtedy brakować aplauzu publiczności czy poczucia wyjątkowości, które może przysłaniać rutyna, z drugiej – ulatnia się gdzieś trema, w której miejsce stopniowo wkracza swojski spokój.
Więcej