Kwitnący krzew tamaryszku

Ocena: 4.42 (12 głosów)

Tytuł tej książki wziął się z ogrodu, w którym przed laty wyrósł krzew tamaryszku. Wyrósł piękny, o mocnych czterech gałęziach. Teraz, jesienią i zimą krzew dzielnie przyjmuje na siebie lodowate zawieruchy i ciężkie śniegi, lekko uginając gałęzie i wspierając jedne o drugie. Ale wiosną i latem, znów smukły i zielony, zakwita fioletowo, koronką drobnych kwiatów. Przyciąga motyle, mruczące trzmiele, osy, a mieszkające obok w budce sikorki składają mu przelotne wizyty.

Bohaterkami tej powieści są cztery przyjaciółki - takie od zawsze, od szkoły po ukończone różne studia. Dojrzałe, odważne, bliskie sobie i piękne. Podnoszą się wzajemnie, gdy życie da im popalić, lub gdy potykają się na nierównych ścieżkach losu, zawsze lojalne i niezawodne, zakwitają radością, spotykając szczęście lub dostrzegając je u innych. Są różne, jak różne jest ich miejsce w życiu i jak różne są ich zawody, ale zawsze wspierają się jak gałęzie krzewu tamaryszku i zawsze mogą wzajemnie na siebie liczyć...

Informacje dodatkowe o Kwitnący krzew tamaryszku:

Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2015-04-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788377589892
Liczba stron: 560

więcej

Kup książkę Kwitnący krzew tamaryszku

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Kwitnący krzew tamaryszku - opinie o książce

Sielsko, anielsko - nie do końca! Czasem nostalgicznie, a jednocześnie ciepło i pieknie. Mądra opowieść o ludziach, których drogi życiowe w ten czy inny sposób splotły się. Polecam nie tylko na długie wieczory.
Link do opinii
Avatar użytkownika - dayna15
dayna15
Przeczytane:2015-11-05, Ocena: 4, Przeczytałam, z_52 książki 2015 (181),
Czytam... Czytam... Czytam... A końca nie widać! Tak wyglądała moja przygoda z książką, która rzekomo miała być bestsellerem. Czułam się przez nią kompletnie zblokowana i zniechęcała mnie do czytania, mimo że zaczęła się ciekawie, to z każdym kolejnym fragmentem było coraz słabiej. Minusy: - brak wyraźnego podziału na rozdziały; - niezaznaczone przeskoki czasowe!!! Jestem na jednej stronie, żadnego odstępu, a na kolejnej akcja toczy się 12 lat później! Chaos, chaos i jeszcze raz chaos. - zapowiedź, że bohaterkami są 4 przyjaciółki, a skupienie się wyłącznie na nijakiej Myszce i Barbarze. Iwona pojawia się od czasu do czasu, a Jaśka poza kilkoma stronami, jest postacią-duchem. Gdyby całość wyglądała tak jak początek, gdzie każdy rozdział dotyczy innej przyjaciółki, z pewnością książka byłaby przyjemniejsza w odbiorze. - pewne opisy, które właściwie nic nie wnosiły, a były tylko zapychaczem miejsca i pełniły chyba funkcję usypiacza. Plusy: + znajda leśna Alfred! Rozkoszny pies, który udowadnia, że potrafi być najlepszym przyjacielem człowieka. Z nieograniczonym apetytem na jedzenie, wiernością i inteligencją jest niewątpliwie moją ulubioną postacią (mimo, że nie ludzką) w tej książce. Książka ciągnie się jak krówka i to wcale nie jest jej zaleta. Opowiada historię spotkania po latach i powrotu przyjaźni między dojrzałymi kobietami. Każda z nich swoje w życiu przeszła i wycierpiała. Teraz nadszedł czas podsumowań i zmian, które wstrząsną ich światem. Główna bohaterka rozstaje się z mężem, który wkrótce potem ginie w wypadku, przenosi się na wieś i wraca do malowania, zawiera nowe znajomości, adoptuje dziewczynkę i znajduje nową miłość. Takie trochę "i żyli długo i szczęśliwie" tyle, że po wielu dramatach. Liczyłam na coś w stylu "Seksu w wielkim mieście" lub "Przyjaciółek", ale to raczej nie ten poziom.
Link do opinii
Avatar użytkownika - awiola
awiola
Przeczytane:2015-11-05, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2015, Mam,
"Nigdy nie wiemy, ile w nas jest siły?". Po przeczytaniu ostatniej strony tej powieści w mojej głowie pojawiły się pewne słowa piosenki Maryli Rodowicz, a mianowicie "Ale to już było...". Czytając blurb oraz widząc dość sielankową okładkę, nie spodziewałam się niczego odkrywczego po tej lekturze, jednak nagromadzenie w fabule wszechobecnych porcji naiwności i braku realizmu, dosłownie mnie przygniotło. I niestety nie napiszę Wam, że polecam tę książkę, bowiem zwyczajnie mnie rozczarowała. Wanda Majer-Pietraszak to autorka słuchowisk radiowych, dwóch telewizyjnych scenariuszy muzycznych, a także tomików wierszy i opowiadań w pismach kobiecych. Współautorka scenariusza do serialu telewizyjnego pt. "Siedlisko", a także autorka książki pt. "Czy pani jest żoną tego aktora?". Wraz z mężem, znanym aktorem Leonem Pietraszakiem mieszka pod Warszawą. Cztery przyjaciółki, znające się od czasów szkolnych, wspierają się wzajemnie podczas zakrętów życiowych. Barbara jest pielęgniarką, Iwona aktorką, Jaśka mieszkającą w Szwecji panią inżynier architekt, a Maria, zwana Myszką, główna bohaterka powieści, malarką. Gdy od Myszki odchodzi mąż, dla którego zaprzestała malować, kobieta przeprowadza się do rodzinnej wsi, do starego domu ciotki. Tam, przy pomocy przyjaciółek, rozpoczyna swoją egzystencję na nowo. Gdyby nasze codzienne życie wyglądało tak, jak na kartach swojej powieści przedstawiła je autorka, jak proste byłoby pożegnanie się z przeszłością i rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Niestety życie to nie bajka, a książka Wandy Majer-Pietraszak dosłownie naładowana jest sztampowymi elementami, których mnogość mnie zwyczajnie drażniła. Przeprowadzka na wieś, odrodzenie w otoczeniu przyrody, klimat wsi nieco odbiegający od tego, jak wygląda w rzeczywistości, oraz cudowna sytuacja finansowa, pozwalająca na realizację pasji, bez umartwiania się o przeżycie kolejnego miesiąca - to motywy jakie znajdziecie w książce. I elementy te nie byłyby może aż tak irytujące, gdyby nie fakt, że fabuła pełna jest naiwności oraz co najgorsze - całkowicie nie przystających do rzeczywistości detali. Wyobraźcie sobie bowiem, że spotykacie na cmentarzu mężczyznę, który już za chwilę planuje wasze wspólne życie i wyznaje miłość aż do grobowej deski. Cóż, wątek uczucia pomiędzy Michałem i Myszą, jest dla mnie zwyczajnie nierealny. Wyobraźcie sobie, że w książce bardzo łatwo jest adoptować małą dziewczynkę, której zmarła babcia, a której ojciec mieszka gdzieś za granicą, nie interesując się córką. Wyobraźcie sobie w końcu, że przygarniacie człowieka, praktycznie z ulicy, który spędzi noc w waszym domu i będąc na zwykłej rencie, zostawiacie kopertę z dużą ilością pieniędzy w widocznym miejscu, nie interesując się jej losem. To przykłady najbardziej skrajnych elementów fabularnych, które mnie irytowały i wzbudzały dość ambiwalentne uczucia. Do tego wszystkiego liczne przeskoki czasowe, niczym nie oznaczone, powodowały chaos podczas czytania. "Kwitnący krzew tamaryszku" nie jest jednak powieścią, w której zauważyłam jedynie liczne mankamenty. To bowiem książka, w której autorka pod mocno przesłodzoną fabułą, stara się przemycić ważne wartości, takie jak siła przyjaźni, gest bezinteresowności, czy chociażby miłość do zwierząt. Gest Myszki, która przygarnia biednego psiaka, jakiego znalazła na poboczu drogi, oraz jej miłość do niego, niezwykle wzruszają. Poza tym wątek rozwijania własnych pasji, do którego autorka wielokrotnie nawiązuje, również wzbudził moje pozytywne odczucia. Marzenia to także widoczny element fabuły, który przykuwa uwagę. Wanda Majer-Pietraszak nie ucieka również od innych tematów społecznych, takich jak alkoholizm, homoseksualizm czy zwykła hipokryzja. Być może, gdyby była to jedna z pierwszych powieści obyczajowych dla kobiet z motywem ucieczki na wieś, jaką przeczytałam, nie byłabym tak zniechęcona. Być może wówczas ujęłoby mnie porównanie kobiecej przyjaźni do krzewu tamaryszku, którego zimą gałęzie się wzajemnie wspierają jedno o drugie, gdyż to według mnie metafora bardzo trafiona. Niestety, o ile nie mam żadnych zastrzeżeń do myśli przewodniej autorki i do jej lekkiego stylu pisania, dzięki któremu powieść czyta się bardzo szybko, o tyle rozwiązania fabularne, o jakie pokusiła się pisarka, zwyczajnie do mnie nie przemawiają. Zabrakło w nich bowiem realizmu, a bez tego nie mogłam wciągnąć się w historię Myszki i jej oddanych przyjaciółek.
Link do opinii
Avatar użytkownika - magdalenardo
magdalenardo
Przeczytane:2015-07-21, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki w 2015 roku, Mam,
Życie potrafi zaskoczyć nas w najmniej oczekiwanym momencie. Uwielbia niespodzianki... ale nie zawsze te przyjemne. Stare porzekadło mówi "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" i oby zawsze się sprawdzało w przypadku takich nieoczekiwanych zmian. Myszce się sprawdziło... Myszka, niespełniona artystka, oddana swemu mężowi żona, nagle przestaje być dla niego ciekawa, atrakcyjna i zabawna. Z dnia na dzień zostaje sama, ot tak, po prostu. Duma nie pozwala jej przyjąć pomocy finansowej od męża, więc postanawia zacząć żyć na własną rękę w odziedziczonym po ciotce małym domku w Garbatce Średniej pod Warszawą. Nowy dom od razu staje się jej azylem, to tutaj z pomocą przyjaciółek i znalezionego w lesie psa próbuje na nowo ułożyć sobie życie. Początkowo trudno było mi zainteresować się książką, choć to dokładnie "mój klimat". Miałam wrażenie, że kolejne wątki są mi już znane z innych powieści czy... seriali. Zjazd absolwentów, cztery przyjaciółki, znaleziony w lesie pies, domek na wsi, zdrada, nowe życie, a nawet nietypowe spotkanie na cmentarzu - to wszystko już było - pomyślałam i z dużą obawą spojrzałam na pozostałych 400 stron, ale... nagle zmieniłam zdanie! Najpierw niezwykle przyjemnie mi było czytać o spotkaniu z Romanem Raduńskim, to chyba wtedy całą sobą przeniosłam się do Garbatki i stałam się naocznym świadkiem toczących się wydarzeń. Potem ubawiona wizytą Piotra do końca książki miałam dobry nastrój. Nawet gdy nie wszystko układało się tak jak być powinno to ja cieszyłam się, że mogę w tym uczestniczyć, że mogę być przy Myszce, Barbarze, a nawet Iwonie (mimo, że strasznie drażniły mnie jej utarczki z Basią). Od tej chwili dosłownie chłonęłam każdą kolejną stronę z żalem, że książka kiedyś się skończy. Lusia, choć jej postać także skojarzyła mi się z inną książką, skradła moje serce. Najbardziej jednak pokochałam Fredka, który mnie oczarował - swoją drogą nie sądziłam, że można tak dobrze "zobrazować" psa. Tak więc książka mnie porwała! Z jednej strony nie mogłam się od niej oderwać, z drugiej, wiedziałam, że muszę ją sobie dawkować, by jak najwięcej czasu spędzić w Garbatce. Jakże mylne było moje pierwsze wrażenie! To książka bardzo przemyślana, pełna i domknięta. Piękna. Cieszę się, że miałam okazję ją poznać.Garbatka na stałe zagości (obok Bujan, Malowniczego, Pogodnej i Pasymia) na mojej mapie "dobrych, bezpiecznych miejsc". Chciałabym kiedyś zamieszkać w jednej z takich miejscowości (choć nie wszystkie one istnieją naprawdę) i poczuć tę atmosferę, którą czuły bohaterki. Poznać tych wszystkich życzliwych, pomocnych ludzi, upajać się naturą, uprawiać ogródek, robić przetwory i piec ciasta. Marzy mi się taka ucieczka z miasta, odkrycie siebie na nowo, poznanie swoich możliwości w sytuacjach trudnych i możliwość spojrzenia w głąb siebie. Maria (Myszka) miała tą możliwość i to chyba właśnie dzięki temu odkryła swoją wartość, uwierzyła w siebie i zmieniła swoje życie. Stała się dojrzałą, pewną siebie, twardo stąpającą po ziemi kobietą, która wie czego chce i do czego dąży. Oczywiście dużą zasługę w tym jej wewnętrznym rozwoju miały niezawodne przyjaciółki, które stanęły na wysokości zadania, wspierały Myszkę jak mogły. Autorka pokazała czytelnikom najpiękniejszy wymiar przyjaźni, uczucie bezwarunkowe, szczere i prawdziwe. Wspaniale oddana atmosfera miejsca, niezwykle barwni bohaterowie, tacy z "krwi i kości", pogmatwane losy, smutki i radości, codzienność - to wszystko złożone w całość tworzy piękną historię, którą warto poznać. Życzę wszystkim takiej głębokiej przyjaźni, dojrzałej miłości, obiektywnej samowiedzy i prawdziwego szczęścia na co dzień. Ja to szczęście mam, odnalazłam je już dawno i choć marzy mi się uroczy domek na wsi, z kawałkiem ziemi, hamakiem, książką i kubkiem herbaty to w pełni doceniam to co już mam, co osiągnęłam, tych, którzy mnie otaczają, to co robię i kim jestem. Jestem szczęśliwa!
Link do opinii
Avatar użytkownika - ejotek
ejotek
Przeczytane:2015-08-05, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2015, Mam,
Prawdziwi przyjaciele byli - i są nadal - w cenie. Przyjaciel doradzi, pomoże, wysłucha, pocieszy a czasem po prostu będzie obok, by trzymać za rękę, obetrzeć łzę czy pobyć w ciszy. I niczego nie oczekuje w zamian. "Kwitnący krzew tamaryszku" opowiada przede wszystkim o przyjaźni: damsko-męskiej, damsko-męskiej (wierzycie w taką? ja tak, choć czas i odległość ją pokonały) oraz męsko-męskiej. Ale nie tylko tego dotyczy ta powieść... Wielkimi krokami zbliża się spotkanie klasowe "po latach". Liceum ukończyli wiele lat temu, ale chcieliby znów razem się pośmiać, przypomnieć sobie wpadki, przezwiska i nauczycieli. Na to spotkanie wybierają się cztery przyjaciółki: Maria (zwana Myszką), Iwona, Baśka oraz Jaśka. Każda z nich jest na zupełnie innym etapie życia, każda może pochwalić się innymi sukcesami lub porażkami (tymi to już chyba niekoniecznie). Jaśka wyjechała do Skandynawii i tam rozkręciła biznes, wciąż jest panną. Baśka - obecnie wdowa - wyszła za mąż, urodziła syna a teraz jest babcią Bartka. Iwona wspólnie z koleżanką prowadzi sklep z ciuchami, jednocześnie dorabiając w branży, której zawsze chciała się poświęcić - aktorstwu (choć gra tylko w reklamach). Nadal nie znalazła tego jedynego. Zaś Myszka jest żoną. Tak, dokładnie. Po prostu żoną. Kiedyś miała zostać wielką malarką, ale pewien profesor Akademii Nauk, który został jej mężem, twierdził, że ma alergię na farby olejne i terpentynę. Dla Piotra Maria porzuciła swoje życie, marzenia, przestała malować i była żoną... Aż do dnia tego spotkania klasowego... Poranek, który nastąpił później, na długo pozostanie w pamięci kobiety... Wtedy to jej mąż oświadczył, że odchodzi, że się zakochał, że przeprasza, przykro mu, to jego ostatnia szansa na bycie szczęśliwym. I bycie ojcem (czym okrutnie rani żonę, która nie może mieć dzieci). Myszka uniosła się honorem i ze spokojem pozostawiła wątpliwej jakości mężowi wiele cennych rzeczy, odmówiła pieniędzy, zabrała tylko swoje osobiste i wyjechała do Garbatki Średniej. To kolejna książka, w której bohaterka ucieka na wieś, na koniec świata, w związku z problemami życiowymi. W Garbatce Myszka spędzała zawsze wakacje, weekendy, święta, tak bowiem było lepiej dla jej rodziców. Oni mieli inne priorytety i na rękę było im podrzucanie dziecka do cioci Teresy. Marysia też była z tego zadowolona. Wieś, dom i klimat tego miejsca nie jest jej zatem obcy. Kobieta podejmuje ważne decyzje dotyczące przyszłości: co z domem, niezadbanym otoczeniem, powrotem do malowania? Trzeba przecież jakoś zarabiać... We wsi Myszka napotyka na sympatię ludzi, może liczyć na ich pomoc w urządzaniu nowego życia. Znajduje psa przywiązanego do drzewa, któremu ratuje życie i zabiera ze sobą nadając imię Alfred (to przykład przyjaźni między człowiekiem a zwierzęciem). W jej domu znajduje się też miejsce dla odwiedzających ją na krócej lub dłużej przyjaciółek a nawet przypadkowych wędrowców (sytuacja z Romanem uczy ostrożności, zaufania ale i pokazuje, że z niczego może narodzić się przyjaźń i przywiązanie emocjonalne). Jednak najciekawszym spotkaniem mającym miejsce zaraz na początku pobytu w Garbatce było to na cmentarzu. Miałam co do niego duże oczekiwania i dzielnie kibicowałam Myszce i Michałowi. Michał pochodzi z tych stron, jednak w wyniku rodzinnej tragedii wyjechał do Stanów Zjednoczonych i tam obecnie prowadzi hotel. Od pierwszej chwili okazał się ciepłym, serdecznym i ciekawym a wręcz fascynującym mężczyzną co wyczuło serce Marii i zabiło mocniej. Jak zakończy się ta sympatia? Czy to z Michałem dane jej będzie się zestarzeć? Czy los będzie im sprzyjał? A może to jeszcze nie koniec zawirowań w życiu bohaterki? Mimo, że powieść początkowo po prostu się toczy, to trzeba dotrzeć do "swojego" momentu, który wciągnie na maksa i już będzie trzymał w napięciu i zainteresowaniu dalszymi losami przyjaciółek, psa i domku w małej wsi. Przygód bohaterowie mają wiele, pojawia się mnóstwo poważnych problemów: wojna, zdrada, alkoholizm, homoseksualizm, hazard, zazdrość, trudna miłość, niezbyt idealne relacje między członkami rodziny, śmierć bliskich osób, odrzucenie a także żądza pieniądza. Autorka pokazała jak ważne w życiu są sprawy codzienne, które niedokończone, niezałatwione mogą mieć poważne konsekwencje w przyszłości. Należy żyć w zgodzie ze sobą, nie czekać na "jutro", "za tydzień", "później" czy "kiedyś" (jak uwielbiają to czynić mężczyźni), ale być szczęśliwym teraz, dziś, w tej chwili. Pomagając innym, to dobro (podobno) do nas wraca z podwójną mocą. Myszka zupełnie bezinteresownie roztoczyła opiekę nad małą dziewczynką - Alicją, którą spotkała na swojej huśtawce z dzieciństwa. Oddała serce temu dziecku, osieroconemu przy porodzie przez matkę, odrzuconą przez ojca a wychowywaną przez staruszkę babcię. Lusia obdarzyła uczuciem Myszkę i przyszywane ciotki a losy dziewczynki oraz innych bohaterów autorka pozwoliła nam śledzić na przestrzeni kilkunastu lat. Wanda Majer-Pietraszak nie ustrzegła się błędów, które dla mnie są malutkimi minusami powieści. Lekko nużący początek oraz niedokończone czy niespójne wątki (ktoś z kimś gdzieś idzie, by po chwili odebrać telefon bez skrępowania a ta druga osoba jest w zupełnie innym miejscu). Zdarzały się następujące po sobie akapity, które dotyczyły wydarzeń w innym miejscu czy czasie niczym od siebie nie oddzielone a i chętnie podzieliłabym książkę na rozdziały. Znacznie ułatwia to czytanie bez gubienia się w treści, co w przypadku książek powyżej pięciuset stron jest możliwe. Mimo wspomnianych minusów książkę będę miło wspominała, ponieważ czytelnik otrzymuje całą gamę wydarzeń od wesołych i radosnych jak choinka z upominkami dla dzieci, poprzez pełne nietypowych emocji (wizyta Piotra w Garbatce i odwet Basi i Fredka) aż do smutnych - pożar domu babci Kmiecikowej (kto jest sprawcą?, komu na tym zależało?). Mamy też możliwość odwiedzenia galerii sztuki oraz Restauracji "Niebieski Pies" - jaką odegrają rolę w życiu bohaterów? Kolejnym argumentem, by przeczytać książkę jest to, że zawiera ważne treści, pokazuje różnorodność osób, które mogą się przyjaźnić mimo różnic, przeszłości, pochodzenia, odległości czy poglądów. Ogromnie zazdroszczę bohaterkom takiej prawdziwej, niezawodnej i niesamowitej przyjaźni. Losy każdej z nich potoczyły się inaczej, dla każdej coś innego było jej upragnionym szczęściem. Czy każdej było ono dane? Sprawdźcie!
Link do opinii
Avatar użytkownika - Ewfor
Ewfor
Przeczytane:2015-07-09, Ocena: 4, Przeczytałam, Wyzwanie czytelnicze 2015,
Wanda Majerówna, a obecnie Wanda Majer-Pietraszak urodziła się  roku 1932 w Łodzi. Jest aktorką teatrów warszawskich, grała między innymi w Młodej Warszawie (1956-58), Domu Wojska Polskiego (1958), czy Ateneum (1983-92). W 1963 roku otrzymała wyróżnienie za rolę Saszy w "Iwanowie" na Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Rosyjskich i Radzieckich w Katowicach. W 1988 roku otrzymała odznakę ,,Zasłużony Działacz Kultury". Od wielu lat związana jest węzłem małżeńskim z aktorem Leonardem Pietraszakiem. Aktorstwo widocznie pomalutku zmienia się w inną pasję i pani Wanda postanowiła sprawdzić się w roli pisarki. Pisać wszak każdy może, więc dlaczego nie... Kwitnący krzak tamaryszku to współczesna powieść obyczajowa, w której wątki humorystyczne przeplatają się z wątkami dramatycznymi, a fabuła dość intensywnie rozgrywa się w sielskiej miejscowości pod Warszawą. Bohaterkami powieści są cztery przyjaciółki, ale głównym wątkiem tej lektury jest życie jednej z nich - Marii, od dziecka zdrobniale nazywanej Myszką. Po dość niespodziewanym rozstaniu z mężem, z którym Myszka żyła na pozór szczęśliwie przez długie, spokojne lata, całkowicie rezygnując ze swoich pasji i marzeń, (na rzecz spokoju ducha Piotra) przeprowadza się do odziedziczonego po cioci i wujku domku we wsi Garbatka. Wieś działa na nią jednocześnie uspokajająco i pobudzająco do nowego życia. W jej nowym życiu uczestniczą zarówno przyjaciele jak i nowo poznani ludzie. W dość niespotykanych okolicznościach Maria poznaje Amerykanina polskiego pochodzenie, którego łączą z Polską jedynie groby rodziców. Czy znajomość ta rozwinie się w głębsze uczucie? Czy Myszka zazna szczęścia w swoim nowym/starym domu? Jak wiele pomogą jej w tym przyjaciółki, z którymi związana jest od szkolnych lat? I co wydarzy się w życiu tej niemłodej już przecież kobiety, czy zazna radości macierzyństwa? Tego nie zdradzę, ale przyznam, że dzieje się w tej powieści wiele, może nawet zbyt wiele. Radość przeplata się z dramatyzmem, strach z nadzieją a życie pozornie tylko spokojne jest, jak w wielu miastach i wsiach, chociaż... Książkę przeczytałam dość szybko, co świadczy o tym, że fabuła powieści bardzo mnie wciągnęła. Nie powiem, żebym przepadała za takimi sielskimi klimatami, ale ciekawość jednak wzięła górę. Autorka z pewnością może pochwalić się bardzo dużą wyobraźnią, myślę, że pomogła jej w tym aktorska przeszłość i wena pisarska. Główna bohaterka tej lektury również trochę jakby gra swoją życiową rolę, bo w potocznym życiu, nie układa się wszystko tak równo i prosto. Bardzo ciekawie przedstawione osobowości czterech przyjaciółek, gdzie każda z nich prezentuje całkowitą odmienność od pozostałych, jest chyba dużym atutem powieści. Poznajemy cztery kobiety i cztery różne charaktery, a jednak łączy ich jedno - szczera przyjaźń, która nie pozwala na samotność i pozostanie sam na sam z własnymi problemami. Autorka w cudowny sposób pokazała, że odnaleźć się można w każdej społeczności, że jak człowiek czegoś bardzo chce... to zrealizuje swoje marzenia. Z pewnością można tę powieść zaliczyć do ciepłych, lekkich lektur na leniwe spędzenie czasu. Myślę, że gdyby ktoś skusił się na nakręcenie filmu na podstawie tej książki, albo nawet serialu, to miałaby on sporą oglądalność, zwłaszcza wśród gospodyń domowych w średnim wieku. Takie ,,Rozlewisko", ,,Sosnówki", "Blondynki" czy "Ranczo Wilkowyje" mają przecież sporą grupę fanów i fanek a do takiej grupy mogę tę książkę zakwalifikować Chociaż czytało mi się bardzo szybko i tu chyba dużą rolę odegrała spora ilość dialogów, które jak wiadomo czyta się szybciej niż na przykład opisy przyrody, to nie ukrywam, że kilka rzeczy powodowało u mnie pewien dyskomfort czytelniczy. Z pewnością jest to styl, jakim treść jest przekazana. Bardziej przypomina to scenariusz filmowy niż powieść, co przypuszczam wyniosła autorka z obcowania z wieloma tego typu dokumentami. Niestety trochę rażące (przynajmniej dla mnie) było przeskakiwanie z czasu teraźniejszego do czasu przeszłego. Coś dzieje się tu i teraz, a za chwilę coś działo się, i to nie działo się w dalekiej przeszłości, ale dosłownie przed chwilą.Brakowało mi w tej powieści podziału na rozdziały, wątki następujące po sobie często przeskakujące o kilka lat, jakby zlewały się ze sobą oddzielone jedynie jednym dodatkowym enterem. Uderzyło mnie również, i to dotyczy samej fabuły, że w tej niby spokojnej, sielskiej powieści co chwilę ktoś umierał. Tych śmierci w tak cieplej atmosferze odnajdywania swojego szczęścia w nowym życiu było z pewnością za dużo. Wiem, że śmierć jest naturalną koleją życia ale po co jej aż tyle, w zbyt krótkim czasie i w takiej optymistycznej powieści? Przyznać jednak muszę i tu składam ukłon w stronę autorki, że poruszenie wielu problemów dotyczących ludzi zarówno w miastach jak na wsiach jest sporym wyzwaniem. Pisanie z taką łatwością o homoseksualizmie, alkoholizmie, biedzie i zaściankowości, czy okrucieństwie wobec zwierząt, przyjmując przy tym tak lekki styl, to wielka sztuka. Nie ma chyba tematu, który nie byłby poruszony w tej książce, chociaż... czasami jest to zrobione dość chaotycznie. Piękna, zmysłowa okładka zachęca do sięgnięcia po książkę, jednak jeżeli ktoś się spodziewa ciepłej sielanki to może trochę być zawiedziony. Jest to wprawdzie ciepła powieść obyczajowa, ale tylko z pozoru opisująca leniwie toczące się życie pewnej kobiety w średnim wieku. Tytułowy krzak tamaryszku jest metaforą odnoszącą się do ludzi, do przyjaźni i odpowiedzialności za innych. Tytuł tej książki wziął się z ogrodu, w którym przed laty wyrósł krzew tamaryszku. Wyrósł piękny o mocnych czterech gałęziach. Teraz, jesienią i zimą krzew dzielnie przyjmuje na siebie lodowate zawieruchy i ciężkie śniegi, lekko uginając gałęzie i wspierając jedne o drugie. Tak jak bohaterki tej powieści. I chociaż tak jak napisałam wcześniej, nie przepadam za tego typu powieściami, tę przeczytałam bardzo szybko. Polecam ją zawłaszcza osobom, które lubią spokojne powieści obyczajowe. Jeżeli ktoś zaczytuje się w książkach Małgorzaty Kalicińskiej, Katarzyny Grocholi, czy Marii Ulatowskiej to ta powieść jest właśnie dla niego. Niby nic się takiego nie dzieje, a dzieje się bardzo wiele.
Link do opinii
Avatar użytkownika - kawusiaaa
kawusiaaa
Przeczytane:2015-05-21, Ocena: 4, Przeczytałam, 100 książek na 2015 ,

Krzew tamaryszku - roślina ozdobna, dekoracyjna, odporna na skrajne warunki środowiskowe: wytrzymała na silne porywy wiatru, mroźne zawieruchy czy ciężkie śniegi, a na czas wiosenno-letniej aury, gotowa znów ozdabiać ogród fioletową barwą drobnych kwiatów, przyciągając przy tym okoliczne owady. To właśnie ten krzew stał się inspiracją do stworzenia historii o czterech różnych kobietach i łączącej ich niezwykłej przyjaźni, która niczym mocne gałęzie tamaryszku, przyjmuje dzielnie na siebie życiowe nawałnice i burze. Maria, zwana Myszką, niespełniona malarka, od lat żyjąca w cieniu wybitnego męża - profesora, która w trosce o własne małżeństwo, zmuszona jest porzucić artystyczną pasję. Barbara - pielęgniarka z powołania, dzielna i uśmiechnięta, stojąca na straży rodzinnego ogniska, zawsze gotowa zająć się nieokiełznanym wnukiem. Jaśka - zdystansowana pani inżynier, realizująca się zawodowo w dalekiej Szwecji. I w końcu Iwona - charyzmatyczna aktorka, dawna teatralna gwiazda, której blask zdążył już dawno przygasnąć. Cztery różne kobiety, cztery odmienne historie. Przyjaciółki od serca, z własnymi problemami i niespełnionymi marzeniami. Kobiety dojrzałe, często boleśnie doświadczane przez okrutny los, ale zawsze dzielne i uśmiechnięte, gotowe podnosić drugą przy bolesnym upadku. W końcu radosne, swojskie babki, które w obliczu życiowych niepowodzeń, z godną pozazdroszczenia pasją, potrafią cieszyć się życiem, ot tak, po prostu. ,,Kwitnący krzew tamaryszku" to klimatyczna powieść obyczajowa, w której autorka, na przykładzie czterech kobiet, podkreśla niezwykłą rolę przyjaźni w życiu każdego człowieka. To właśnie przyjaźń w tej historii stawiana jest na piedestale, to ona ma decydujący głos w całej opowieści, momentami przodując nawet nad niezwykłym przecież gorącym uczuciem miłości. Autorka przybliża nam sylwetki czterech kobiet, czterech odmiennych osobowości, które tak różne, idealnie się przecież uzupełniają. Na kartach powieści poznamy historię każdej z nich, choć główny głos autorka oddała Myszce i to jej losy czytelnik przede wszystkim będzie poznawał. Maria znajduje się na życiowym zakręcie. Zawsze w pełni oddana władzy męża, posłuszna jego apodyktycznym wyborom, w końcu zostaje porzucona. Bezdusznie zdradzona. Wymieniona na nowy, młodszy model. Kobieta decyduje się osiąść w majątku odziedziczonym po zmarłej ciotce, znajdującym się w małej urokliwej wiosce. To właśnie tu, w spokojnej Garbatce, w domu Myszki, stykają się losy wielu ludzi, którzy niczym pszczoły przyciągane przez tytułowy krzew tamaryszku, składają przelotne wizyty. Przy aromacie kawy i smacznym placku z wiśnią rozwiązywane są problemy, zawierane są nowe przyjaźnie, w końcu poruszane są zastygłe serca, oddające się ponownie miłosnym trelom. "Kwitnący krzew tamaryszku" to ciepła, podejmująca wiele ważnych społecznie tematów książka, w której przybliżona jest nie tylko sylwetka kobiety zdradzonej, gotowej do walki o własne szczęście, ale przedstawiony jest również rys psychologiczny osoby uzależnionej od alkoholu czy hazardu, a nawet podjęty jest temat sieroctwa i biedy. Książka utrzymana w rodzinnej, niemal sielankowej aurze, rozgrzewa serca, momentami zadziwiając czytelnika swoją bajkowością. Za dużo tu bowiem szczęśliwych zbiegów okoliczności czy przystojnych mężczyzn - kawalerów i wdowców, mężnie oczekujących na własne szczęście. Powieść, choć momentami nieco naiwna, czasem i trochę przesłodzona, dla mnie okazała się być dobrze napisaną, rozgrzewającą serca powieścią obyczajową, uprzyjemniającą leniwy weekend. I o to w literaturze tego typu przecież chodzi. Polecam!

Link do opinii

Tą książkę czytało się mi trochę  jak bajkę dla dzieci. Bajkę o czterech, a w sumie tak naprawdę o trzech kobietach, które  dzielnie zmagają się z przeciwnościami by zaznać szczęścia. Bajka momentami naiwna, momentami zanadto rozwleczona a często wzruszająca. Nie jest to ambitna proza, za to bardzo ciepła, otulajaca jak ciepły kocyk. Główną bohaterka jest Maria. Myszka - jak nazywają ją przyjaciele. Kobieta po przejściach. Kiedyś  zakochała się,  później mąż podciął jej skrzydła, unieszczęśliwił aż w końcu odszedł do innej, by niedługo później uczynić Marię wdową.  Ale to ostatnie o dziwo wzmocniło ją. Otoczona przyjaciółmi i życzliwymi ludźmi odnalazła się na nowo. 

Książkę,  mimo dużej objętości  szybko się czyta. Polecam na zimowe wieczory. 

Link do opinii

Kwitnący krzew tamaryszku autorstwa Wandy Majer-Pietraszak to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki. Zauroczona okładką książki postanowiłam zapoznać się z jej wnętrzem. Tajemniczy opis fabuły również przyciągnął moją uwagę.

 

Przyjaźń między Barbarą, Iwoną, Jaśką i Marią zrodziła się gdy były pilnymi uczennicami. Mimo upływu lat nic w tej kwestii nie uległo zmianie. W dalszym ciągu utrzymują ze sobą kontakt i mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. 

Kobiecego wsparcia z pewnością będzie potrzebowała Maria vel Myszka, którą los niemiło zaskoczył.

 

Biorąc do ręki książkę, tak naprawdę nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Tym bardziej, że blurb nie zdradzał zbyt dużo z fabuły. Byłam pewna jedynie tego, że kobiecych bohaterek raczej w niej nie zabraknie. Wanda Majer-Pietraszak na kartach swojej powieści przedstawiła losy czterech przyjaciółek. 

Jako pierwszą poznajemy Barbarę, kobietę, która mało brakowało, a zrezygnowałaby z udziału w spotkaniu klasowym. W dzisiejszych czasach instytucja babci jest cenniejsza niż złoto. Zrobią wszystko dla swoich wnuków i zawsze służą pomocą. Jednak przychodzą takie momenty, że babcia poczuje zmęczenie. Może mieć też swoje plany. Oczywiście druga strona powinna to zrozumieć, jednak syn Barbary miał z tym dość duży problem. 

Iwona z zawodu jest aktorką grającą w spotach reklamowych. Jeśli chodzi o sprawy sercowe ma no koncie jeden rozwód. Po cichu marzy o prawdziwej miłości do grobowej deski. Gdy po raz drugi zakochuje się i to z wzajemnością jest pewna, że to marzenie właśnie zostało spełnione.  

Jaśka na stałe mieszka i pracuje w Szwecji. Kilometry nie są dla niej żadną przeszkodą i gdy tylko obowiązki zawodowe jej na to pozwalają przylatuje do Polski żeby móc spotkać się ze swoimi przyjaciółkami. 

Maria pieszczotliwie zwana Myszką posiada artystyczną duszę. Jej ogromną pasją jest malowanie obrazów. Mogła zostać słynną malarką, ale dla ukochanego mężczyzny, musiała z tego zrezygnować. Stała się za to panią domu i strażniczką rodzinnego ogniska. Czy była szczęśliwa? Można powiedzieć, że tak. Do momentu w którym mąż postanowił ją o czymś poinformować. 

Na początku przeżyła szok. Na szczęście wsparcie przyjaciółek pomogło jej szybko się z niego otrząsnąć. Przeprowadzka na wieś też bardzo dobrze jej zrobiła. 

Cztery zupełnie inne kobiety, cztery charaktery i inne osobowości. Potrafią się dogadać i przyjaźnić mimo tych wszystkich różnic. Strasznie szkoda, że autorka skupiła najwięcej uwagi tylko na jednej z nich. Mowa tutaj oczywiście o Marii. To ona stała się główną bohaterką, a pozostała trójka została zepchnięta na drugi plan. Ich historii byłam również ciekawa, a otrzymałam bardzo skąpe informacje. Autorka w ten sposób wprowadziła w błąd swoich czytelników.  

Lubię gdy książka wciągnie mnie już od samego początku. Niestety w przypadku tej powieści trudno mi było się w nią wczuć. Momentami gubiłam się w jej treści co spowodowało, że czytałam ją znacznie dłużej niż inne tego typu historie. Nie było między nami wyjątkowej chemii, która nie pozwala oderwać się od lektury. 

Chyba po raz pierwszy tak bardzo drażniły mnie dialogi. Sposób w jaki zostały napisane był według mnie sztuczny i wymuszony. 

Oprócz kobiecej przyjaźni, w książce pojawiło się kilka innych wątków o których postanowiłam wspomnieć.

Pierwszym z nich jest adopcja małoletniej dziewczynki, która nie do końca została sama. Ma ojca, ale los córki zupełnie go nie interesuje. Internet podpowiedział mi, że procedury adopcyjne mogą trwać latami, a tu wszystko zostało załatwione nieprawdopodobnie szybko. 

Wyobraź sobie, że gościsz w swoim domu mężczyznę, którego praktycznie nie znasz. Nie zważając na nic spokojnie chowasz sobie kopertę z dość pokaźną kwotą pieniędzy w dostępnym dla wszystkich miejscu. Nie bądź jak Maria i używaj rozsądku. Całe szczęście, że ktoś inny za nią myśli.

Wątek miłosny z udziałem Marii też został przedstawiony w sposób mocno zaskakujący. Jednego adoratora odrzuciła. Zakochał się w niej błyskawicznie, i widać było, że między nimi zaczęło iskrzyć, ale podjęła taką a nie inną decyzję. Potem ni z gruszki, ni z pietruszki pojawił się inny kandydat do jej serca. Trochę to wszystko było pogmatwane i śmieszne zarazem. 

Gdzie w tym wszystkim podziała się chociaż odrobina realizmu? Jego brak to najpoważniejszy mankament. 

Szkoda też, że w książce nie znalazłam chociażby krótkiej wzmianki o tytułowym krzewie tamaryszku. 

Za to na plus oceniam przedstawiony przez autorkę obraz kobiecej przyjaźni. Cała czwórka zawsze mogła na siebie liczyć i to było w tym wszystkim najpiękniejsze. 

Uroku całej tej historii z pewnością dodaje klimat wsi. 

 

Podsumowując, między mną, a "Kwitnącym krzewem tamaryszku" wielkiej miłości nie będzie. Lubię literaturę obyczajową i właśnie po nią sięgam najczęściej, ale w przypadku tej książki jestem trochę rozczarowana. Nie polubiłyśmy się, a przyjemność z lektury ulatniała się z każdą kolejną stroną. Zero emocji, zwrotów akcji też zaważyło na mojej ocenie. 

Mam nadzieję, że was nie zraziłam i jednak zdecydujecie się na lekturę tej powieści. W końcu możecie ją odczuć inaczej niż ja, i otrzyma od was znacznie pozytywniejszą opinię. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - moniapili
moniapili
Przeczytane:2016-07-15, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - KKS
KKS
Przeczytane:2015-12-30, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 ksiązki 2015,
Avatar użytkownika - jolantasatko
jolantasatko
Przeczytane:2015-12-10, Ocena: 6, Przeczytałam, 2015,
Inne książki autora
Zamknięta w kalejdoskopie
Wanda Majer-Pietraszak0
Okładka ksiązki - Zamknięta w kalejdoskopie

Gdy osiądziesz na życiowej mieliźnie, złap wiatr nadziei w żagle i wypłyń ponownie na szerokie wody szczęśliwościJoanna doświadczyła zdrady małżeńskiej...

Cztery pory roku Heleny Horn
Wanda Majer-Pietraszak0
Okładka ksiązki - Cztery pory roku Heleny Horn

Dojrzała, wzięta aktorka Helena Horn po śmierci ukochanego męża odchodzi z teatru i wraz z przyjaciółką, zdziwaczałą starą suflerką, przenosi się...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy