Sławomir Koper tym razem wraca do opisu życia prywatnego elit II Rzeczpospolitej. Bestsellerowy autor opowiada o niezwykłych Polkach, które zrobiły wielką światową karierę w latach 20. i 30. Piękne, inteligentne, niezwykle uzdolnione i... bajecznie bogate, jak choćby Pola Negri, która miała u stóp całe Hollywood, z Charlie Chaplinem i Rudolfem Valentino, którzy byli jej kochankami.
Wydawnictwo: Czerwone i czarne
Data wydania: 2015-04-22
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 304
PRL to także wywiad i kontrwywiad, tajni agenci, piękne kobiety, szpiegostwo militarne i przemysłowe. Czym naprawdę zajmowali się Ryszard Kukliński, Marian...
To nietypowa książka, w której autor przedstawia wiele faktów pomijanych dotychczas w oficjalnych opracowaniach, naświetla wydarzenia polityczne...
Przeczytane:2021-12-28, Ocena: 4, Przeczytałem,
W głównych rolach „Królowych salonów II RP” Sławomira Kopra występują:
1. Apolonia Chałupiec vel Pola Negri,
2. Tamara Łempicka,
3. Lucyna Messal,
4. Olga Boznańska,
5. Kazimiera Iłłakowiczówna,
6. Halina Konopacka.
Dobrze, że nie muszę pań sytuować na podium, bo miałabym problem. Każda z gwiazd świeci bowiem własnym blaskiem, ma ogromne atuty i przede wszystkim reprezentuje inne dyscypliny. Pola Negri – światowa sława kina niemego. Tamara Łempicka – skandalistka, malarka. Lucyna Messal – kapryśna diwa operetki. Olga Boznańska – ekscentryczna malarka. O, akurat Łempicka i Boznańska mogłyby ze sobą porywalizować, ale już może nie fatygujmy pań. Kazimiera Iłłakowiczówna – kąśliwa pisarka i last but not least Halina Konopacka – mistrzyni olimpijska w rzucie dyskiem.
Sławomir Koper nie ukrywa swojej fascynacji okresem międzywojennym, to zresztą da się wyczuć czytając „Królowe salonów II RP”. Czasami nawet zastanawiałam się, co bardziej przebija spoza wersów? Jego historyczne zamiłowania czy może niemal ojcowska wyrozumiałość w stosunku do bohaterek, które przecież aniołami nie są i zdarza im się zaliczyć wpadkę albo nawet mocno przekroczyć akceptowalne normy, zwłaszcza towarzyskie. Tak czy inaczej, jego książka to czyste zaprzeczenie teorii, iż królowa jest tylko jedna. W tym przypadku przecież jest ich aż sześć! Jak je Koper przedstawia? Otóż różnie, od konkretów po możliwe hipotezy, od szczegółów do ogółów. Każdą z nich traktuje z należną jej rewerencją i poświęca swą uwagę. Ja wszakże nie ukrywam, że mimo iż będąc w otoczeniu tak znamienitych sław, to jednak czasami towarzyszył mi pewien niedosyt, ale mam wrażenie, że to zamierzony zabieg pisarski, ponieważ w zamyśle autora naszkicowane portrety mają być zaproszeniem, czymś w rodzaju biletu wstępu do następnego spotkania. Od nas samych już tylko zależy, czy na przyszłą schadzkę wybierzemy się kolejno z każdą z dam, czy tylko z niektórymi. Nie jest to w żadnym razie zarzut pod adresem Kopra, przeciwnie uznaję takie podejście autora za słuszne i jak najbardziej proczytelnicze. To jakby próbka przed poważniejszym występem. Mnie w każdym razie każda z kobiet na tyle zainteresowała, że z przyjemnością przyjrzę się im w przyszłości, bo biografie lubię i to nawet bardzo.
Ponadto Koper ma wypracowany styl i umiejętność selekcjonowania wiedzy. Obie te połączone zalety powodują, że „Królowe salonów II RP” naprawdę dobrze się czyta. Nie musimy przedzierać się przez skumulowany katalog dat, nawet bym podszepnęła autorowi, że z mojego punktu widzenia mogłoby ich być nieco więcej, ale to już każdy czytelnik oceni indywidualnie. Suche fakty ubiera w przyjazną formę, dosypując czasami kilka własnych dygresji. Gdy opisuje sferę prywatną, ma się wrażenie, że autor przedstawia bohaterki jak dobre znajome (lub jak wcześniej wspomniałam pobłażliwy tatko), dlatego zdradzając pozaprotokolarne szczegóły z ich życia, robi to z klasą, by ani one same, ani czytelnicy nie musieli się nadto czerwienić. Co dodatkowo może ująć odbiorcę, to częste odniesienia do współczesnych realiów, zwłaszcza porównania w zakresie wynagrodzeń, by uzmysłowić nam adekwatną miarę i rozmiar finansowego splendoru, jaki w związku z tym spływał na konta tychże znakomitości.
Podsumowując, „Królowe salonów II RP” Sławomira Kopra nie klasyfikuję do kategorii biografii sensu stricto, a raczej jako pewien zarys postaci, w tym epoki, w jakiej przyszło im żyć i tworzyć, pewien impuls do bliższej znajomości. Ten szkic jest na tyle kompletny, by móc zbudować sobie pewien obraz prezentowanych VIPów, a jednocześnie na tyle fragmentaryczny, by zaintrygować do poznawania dalszych szczegółów, które na tym etapie znajomości pozostają nieuchwytne.