W odległym, trochę już zużytym układzie współrzędnych, na płaszczyźnie astralnej, która nigdy nie była szczególnie płaska, skłębiona mgiełka gwiazd rozstępuje się z wolna... Pierwszy tom wieloksięgu, którego akcja rozgrywa się na płaskiej Ziemi...
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 1994-09-05
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 203
Tytuł oryginału: The Colour Of Magic
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Ojej. Mordęga. Chaos. Ale o szo chosziło? ,,Kolor magii" to pierwsza książka, która powstała w ramach Świata Dysku i wyraźnie to czuć. Zdecydowanie wolę późniejsze powieści, śmieszniejsze, luźniejsze, bardziej spójne. Przy tej niejednokrotnie czułam się zagubiona i znużona, nie miałam ochoty nawet kończyć.
Tom 10 niezwykle pogmatwany. Ciężko nadążyć za bohaterami, przygoda za przygodą. Mag, który robi wszystko by przeżyć, nie lubi ryzyka, działa zachowawczo i Dwukwiat- turysta, przeciwieństwo maga.
Postanowiłem zrobić sobie przerwę w intensywnym odkrywaniu współczesnej polskiej literatury i sięgnąłem po absolutną klasykę gatunku - Świat Dysku. Nie inaczej jak tylko od samego początku. Wrażenia mieszane. To co wyróżnia tą powieść to wyobraźnia autora przemierzająca nieprzetarte szlaki aż po eksplorację seksualnego życia bytów astronomicznych. Literacko mam wrażenie trochę się zestarzała, a troch po prostu ma braki. Przeczytałem z przyjemnością z wielkim plusem za poczucie humoru, ale nie wiem czy i kiedy sięgnę po następny tom.
Świat dysku to już klasyka. Każdy z tomów tego autora w pełni zasługuje na swój tytuł. Bezceremonialnie prześmiewcza dla całego gatunku fantasy, rozśmieszy do łez dosłownie każdego.
Zapadła noc przed Nocą Strzeżenia Wiedźm. I jest zbyt spokojnie. Jest też śnieg, latają rudziki i gile, stoją ubrane drzewka, ale daje się wyraźnie zauważyć...
Terry Pratchett trafił do serc czytelników na całym świecie dzięki swojemu bestsellerowemu cyklowi o Świecie Dysku. Jednak w ostatnich latach zyskał równie...
Przeczytane:2016-01-20, Ocena: 5, Przeczytałam,
Dziś na tablicę bierzemy, myślę że już zasłużoną klasykę fantastyki, choć tą przedstawiającą w sposób nietypowy, bo wyśmiewczy. Ja do fanów fantastyki się nie zaliczam, znam trochę przedstawicieli gatunku, jednak znawcą nazwać się nie mogę. Myślę jednak, że nie trzeba nim być, by zauważać schematy, jakie panują w stworzonych przez różnych autorów światach. Zlewają się w nich różne postaci, które już przeszły do kultury literackiej. Któż nie zna wampirów, elfów, wiedźm czy czarodziejów? Właśnie o tych ostatnich, jest książka "Kolor magii" Terry'ego Pratchetta, a raczej przygodach jednego z nich.
Jakie zaskoczenie na nas spada, gdy dowiadujemy się, że ktoś będący czarodziejem (a przecież mamy już o nich wyrobione zdanie) może być osobą tak bardzo przyciągającą do siebie kłopoty. Przecież znając zaklęcia, nie można mieć do nich aż takiego szczęścia. Co jednak, gdy czarów się nie zna?
Takiego właśnie czarodzieja wykreował nam Pratchett. Rincewind - bo tak nazywa się nieszczęśnik, jest - zdawać by się mogło - głównym bohaterem powieści. To jego znajomość języków rozpoczyna całą historię i jego brak typowych umiejętności ciągnie nas przez różne przygody w całej książce. Nie wiem jednak, czy można głównym bohaterem nazwać kogoś tak karykaturalnie zarysowanego. Postaci poboczne są, zdaje się, stworzone z większym kunsztem. Ale jako, że cykl, który rozpoczyna zabawę z całym Światem Dyksu jest nazwany cyklem o Rincewindzie uznajmy, że jest on bohaterem (prawie) tytułowym.
Z Rincewindem więc wkraczamy do nieznanego nam jeszcze świata. Poznajemy historię, część bohaterów i zasady panujące na dysku. I w tym być może leży główny problem. "Kolor magii" skupiony jest na pokazywaniu świata tak bardzo, że sama fabuła książki nam gdzieś umyka. Jest parę scen charakterystycznych, jednak czytając ma się wrażenie, że czyta się mały zbiór mądrości i zabawnych satyr odnośnie fantastyki. I teraz zależnie od tego, czego od książki się oczekuje - może nam się to spodobać, bądź nie. Spodoba nam się, jeśli oczekujemy lekkiego, zabawnego zbioru okraszonego delikatną fabułą, nie spodoba nam się jednak, jeśli mamy nadzieję na kolejną świetnie wykreowaną serię książek stricte fantastycznych.
"To właśnie jest głupie w tej całej magii. Przez dwadzieścia lat studiujesz czar, który sprowadza ci do sypialni nagie dziewice. Ale wtedy jesteś już tak zatruty oparami rtęci i półślepy od czytania starych ksiąg, że nie pamiętasz, co dalej robić."
Na koniec dodam, że jeśli chodzi o pratchettowskie mądrości, to jestem pełna nadziei, że w kolejnych częściach Świata Dysku będzie ich więcej. Są głównym powodem wysokiego poziomu powieści (poza zabawą językową i słowotwórczą, którą dane mi było poznać dzięki świetnej robocie tłumacza). Zagorzali fani serii twierdzą, że pierwszy tom jest jednym ze słabszych, więc zabieram się za czytanie kolejnych. "A potem zacznę żonglować śnieżkami w piekle."