Gdy zadzierasz z Karmą, licz się z tym, że oberwiesz!
Madison przyłapała chłopaka na zdradzie z najpopularniejszą dziewczyną w szkole. Każdą inną nastolatkę ten fakt by załamał. Jednak nie Madison. Ona, bowiem woli planować zemstę. I to nie tylko na frajerze, z którym jeszcze do niedawna była.
Równowaga musi zostać zachowana, a skoro wszechświat o to nie dba, zajmie się tym Klub Karmy.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2014-06-20
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 312
- Każdy z nas musi kroczyć własną ścieżką - powiedział. - I czasem ścieżka bywa kręta albo najeżona przeszkodami, jednak nie możemy blokować ścieżek, po których kroczą nasi sąsiedzi. To nie należy do nas. Możemy tylko polepszyć bądź naprawić naszą.
Każdy z nas miał chwile, w których cały nasz świat ogarniała czarna rozpacz. Obojętne czy było to bolesne zerwanie, utrata przyjaciela czy zaprzepaszczenie marzeń. W takich chwilach często myślimy o karmie – dlaczego nas to spotyka?! Niewielu z nas myśli o tym, aby wziąć sprawy we własne ręce w dosłownym wspomaganiu harmonii wszechświata, a dlaczego by nie? Może karma ma tyle na głowie, że warto jej troszkę pomóc, przecież to nic złego, prawda?
Karma, której koncepcja wiąże się z kulturą Wschodu, jest czymś znacznie bardziej zawiłym niż proste oko za oko, o czym chyba bohaterki „Klubu karmy” już nie pomyślały. Poznajemy trzy dziewczyny – Madison, Jade i Angie, które przyjaźnią się na dobre i na złe. Pech chciał, że w życiu każdej z nich wydarzyły się pewne sytuacje, których nie są w stanie wybaczyć losowi. To jednak Madison, po brutalnym zerwaniu ze swoim chłopakiem (kto z nas nie spotkał w swoim życiu osoby, która okazała się kimś zupełnie innym po pewnym czasie?), postanawia wziąć sprawy we własne ręce i odpłacić złym uczynkiem za zły uczynek. Czy jednak na pewno karma tak działa?
Dziewczyny cieszą się z rezultatów swojego tajemniczego „Klubu karmy”, jednak nie mogło być tak różowo, prawda? Świat nie jest tak banalnie skonstruowany, aby każdy z nas mógł dowolnie naprawiać swoją karmę – po coś ona sama zachowuje swoją równowagę. Ale kto by miał cierpliwość do czekania na jej osiągnięcia?! Zostałeś skrzywdzony – chcesz oddać tym samym. Szkoda, że tak rzadko myślimy o karmie, gdy zdarzają nam się dobre rzeczy i tym właśnie nie umiemy się dzielić.
Także nasze bohaterki będą musiały zweryfikować swoje poglądy na temat karmicznej równowagi – choć podmienienie kremu do twarzy na margarynę jest wyjątkowo udanym przekrętem, to jednak sama nawet empatia sprawia, że ogarnia nas chwila wątpliwości, czy aby na pewno jest to rozsądny pomysł. Przyznam, że koncepcje, z którymi wychodzą te nastolatki w celu osiągnięcia swojej „zemsty” są co najmniej intrygujące. Jednak nie zdają sobie one sprawy, dopóki nie jest za późno, że tak właściwie nie chodzi im o wyrównywanie karmy, tylko zwyczajną zemstę, która przecież bardzo słodko smakuje podawana na zimno.
Jessica Brody to przykład pisarki z „lekkim piórem”, która umie Czytelnika pochwycić od początku do końca. Choć „Klub karmy” to książka raczej dla młodzieży, czytało mi się ją świetnie i nawet przednio się ubawiłam! Dlaczego? Styl, w jakim napisana jest książka plus ogromna wyrazistość nastoletnich charakterów i duża dawka poczucia humoru, sprawiają, że czyta się ją jednym tchem i nawet nie zauważa się, gdy nagle zamiast szarej rzeczywistości, pojawia się zatłoczone liceum z całą gamą swoich problemów.
„Klub karmy” jest podzielony na krótkie rozdziały, ale główną bohaterką i narratorką niezmiennie pozostaje Madison (takie rozwiązanie jest w tym przypadku udane, bo perspektywa trzech bohaterek odpowiednio zwiększyłaby objętość książki, ale niekoniecznie jakościowo).
Jeśli chcecie się zrelaksować przy przyjemnej lekturze, chcecie poprawić sobie humor solidną dawką śmiechu i nie szufladkujecie powieści dla młodzieży jako niewartych uwagi, z pewnością zadowolicie się „Klubem karmy” Jessici Brody. Wcale nie dziwi mnie ilość bestsellerów na koncie autorki – z pewnością ma talent i chętnie sięgnę po jej książki dla ciut dojrzalszych osobników (Jessica pisze zarówno książki dla nastolatków, jak i kobiet oraz dla szerszej publiczności).
Jeżeli musiałabym wskazać książkę, którą w tym roku przeczytałam jednym tchem, to z pewnością podałabym tytuł Klub karmy. Jest to powieść, która mnie przede wszystkim pozytywnie zaskoczyła i bardzo miło spędziłam z nią czas. Historia skierowana niby do nastolatków, w której swój morał odnajdą również ci starsi czytelnicy.
Jessica Brody, autorka Klubu karmy postawiła na fabułę teoretycznie oklepaną. Nastolatka jest zdradzona przez swojego kochanego chłopaka i wsparcie odnajduje w przyjaciółkach. Znane, prawda? Jednak tym razem jest to nieco bardziej rozwinięta rozpacz, dziewczyna skupia się na karmie, na regulowaniu swojego cierpienia, cierpieniem osób, które ją skrzywdziły. Tak, Maddy, główna bohaterka powieści, której to oczami śledzimy całą akcję, pragnie zemsty. Zemsty, z którą nie będzie utożsamiana przez osoby trzecie. Zakłada wraz z Angie i Jade, najlepszymi przyjaciółkami, tajny klub karmy, aby zemścić się na byłych chłopakach, którzy potraktowali je bez taryfy ulgowej.
Powieść tę czyta się lekko i przyjemnie. Na samym początku minimalnie mnie denerwowała Maddy tym, że marzyła o byciu sławną dziewczyną w szkole, chciała upodobnić się do Heather Campbell. Jednak tę Heather w momencie znienawidziła, gdyż ta odbiła jej chłopaka, Masona i również stała się celem jej wyrównania karmy. Kiedy tylko Madison zmieniła swoje stanowisko i przestała się interesować byciem sławnym, zaczęłam dążyć ją cieplejszymi uczuciami, trochę jej współczułam, a także dopingowałam w jej knowaniach. Oczywiste jednak dla mnie było to, iż takie niecne plany zemsty nie mogły nigdy nie zostać odkryte, także czekałam na moment, aż w końcu dziewczyny zostaną przyłapane. Ale czy doczekałam się tego?
Język jest naprawdę przyjazny dla czytelnika, prosty i dostosowany do całej historii. Na szczęście dialogi nie były typowo młodzieżowe, bez wplątywanych na siłę słówek na czasie. Było lekko i przyjemnie, a ja nie raz i nie dwa śmiałam się w głos z tego, co autorka przygotowała swoim odbiorcom. Uważam, że wielkim plusem jest narracja, bo pierwszoosobowa, z punktu widzenia Maddy. Dzięki niej można było odczuć wszystko idealnie i wczuć się w cierpienie i wszystkie emocje jakie przezywała nastolatka. Jessica Brody niejednokrotnie zaskakuje w swojej powieści, przez co nie jest ona taka przewidywalna i głupiutka.
Zaskoczyło mnie to, iż ta powieść tak bardzo przypadła mi do gustu, że czytałam ją z wypiekami na policzkach (o to u mnie nie jest ciężko akurat, bo mam naturalne rumianki) i byłam ciekawa każdego kolejnego rozdziału. Jasne, nieraz jest to historia infantylna, ale nie aż tak, aby bardzo drażniła. Sama bardzo dobrze bawiłam się podczas lektury i mogę ją polecić nie tylko nastolatkom, ale też nieco starszym czytelniczkom.
Historia Kopciuszka opowiedziana od tyłu Zbliża się najszczęśliwszy moment w życiu Lex. W dniu swoich osiemnastych urodzin ma otrzymać od „kochającego...