Pierwsze szczyty zdobywała w chustce na głowie, w czasach, gdy kobiety w górach były traktowane przez wspinaczy jak dodatkowy plecak. To od niej zaczął się alpinizm kobiecy!
Uznanie zdobyła spektakularnie. Ten szczyt uchodził za przejście dla szaleńców. Zwłaszcza od czasu tragicznego wypadku z 1929 roku, utrwalonego przez Juliana Przybosia w wierszu Z Tatr. Siostry Skotnicówny wyszły ze swojego zakopiańskiego domu, by samodzielnie przejść Zamarłą Turnię. I nigdy nie wróciły do domu. Od tamtej pory żaden kobiecy zespół nie próbował pójść ich szlakiem, utrwalając fatalistyczny mit szczytu. Aż do lata 1960 roku, kiedy rankiem Halina Krüger-Syrokomska wyruszyła z Morskiego Oka, by niedługo być na ustach wszystkich i stać się środowiskową legendą. A potem się zaczęło...
Pierwsza Europejka na ośmiotysięczniku, polski rekord wysokości kobiet w Pamirze, wiele pierwszych kobiecych przejść w Tatrach, drogi w Alpach francuskich i szwajcarskich, zdobycie filaru Trollryggen w Norwegii. Należała do pierwszego pokolenia powojennych wspinaczy. Brała udział we wszystkich najważniejszych wyprawach swoich czasów, usilnie promując ideę wspinania się w kobiecych zespołach. Aż nagle odmówiono jej paszportu... Sukcesy Haliny przetarły drogę na najwyższe szlaki świata kolejnym himalaistkom, w tym Wandzie Rutkiewicz, która wielokrotnie towarzyszyła jej podczas wypraw. Te dwie czołowe polskie himalaistki różniło wiele. Nade wszystko: Krüger-Syrokomska nie chciała zginąć w górach... ,,Góry? To ważne jak cholera, ale oprócz tego jest też inne życie" -- mawiała.
Po olbrzymim sukcesie Simony... oraz Wandy... Anna Kamińska powraca w góry z fascynującą opowieścią o Halinie Krüger-Syrokomskiej -- kobiecie, niczym Simona Kossak, nieodkrytej, a zarazem himalaistce, bez której nie byłoby Wandy Rutkiewicz.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2019-06-05
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 440
Biografia giganta polskiego rocka! To on rozpalał na scenie muzyków Maanamu i kreował zespół legendę, mimo że pozostawał w cieniu. Bez Marka Jackowskiego...
Mówili o niej „Czarownica” — bo gadała ze zwierzętami oraz miała kruka terrorystę, który kradł złoto i atakował rowerzystów. Ponad trzydzieści...
Przeczytane:2019-07-14,
"A wspinacze to są w większości fantastyczni ludzie! Mają wspaniałe poczucie humoru, są wrażliwi, mądrzy i czują nie tylko zew gór, ale też w ogóle przygody. I ten ich nieodłączny bunt, wrodzona przekora, za którą często kryje się tak naprawdę dużo ciepła. Czy to nie jest świetne, taki szwung!? Lubię ludzi z nerwem, polotem i do tego błyskiem w oku."
W dużej mierze podzielam entuzjazm Anny Kamińskiej, dlatego po jej najnowszą książkę sięgnęłam, jak tylko zdążyła się ukazać. Tym bardziej, że opowiada ona o życiu chyba wciąż mało znanej, a wybitnej postaci polskiego himalaizmu - Halinie Krüger-Syrokomskiej.
Polski himalaizm ma wielu ojców, ale jeśli miał jakąś mentalną matkę-założycielkę i prowodyrkę, to była nią właśnie Halina Krüger. Zdobywczyni Zamarłej Turni południową ścianą, a następnie Trollryggenu i w końcu - Gaszerbruma II. Wiele się mówi o jej ekspresji oraz oryginalnym sposobie bycia. Tak, to prawda - była bezpośrednia, paliła fajkę i zawodowo przeklinała. Ale kiedy wracała z górskich szlaków, stawała się panią z redakcji. Zafascynowaną fotografią i filmem historyczką sztuki z pokaźną domową biblioteką. Niezależnie od okoliczności pozostawała barwną, silną osobowością. Rzadko zdarza się tak wdzięczny do opracowania życiorys.
Bardzo dobrze stało się też, że biografię alpinistki napisała autorka, która więcej wspólnego ma z knieją Białowieży niż z najwyższymi wierzchołkami. Kamińska podaje historię wypraw swojej bohaterki w sposób daleki od naiwności laika, ale jednocześnie dynamiczny i przystępny. Dzięki temu książka ma szansę zainteresować zarówno tych, którym górskie klimay nie są zupełnie obce, jak i każdego Kowalskiego. Udało się też uzyskać doskonałą proporcję między życiem osobistym a osiągnięciami sportowymi. Opisom obu tych sfer obca jest plotka, a granica prywatności została zarysowana chyba jeszcze mocniej niż w "Wandzie".
Trzeba oddać także Annie Kamińskiej co pisarskie. Podczas lektury Simony czy Wandy można było się natknąć na rzewne metafory rodem z prasy kobiecej. Tymczasem, Halina napisana jest naprawdę sprawnie, a radości z lektury i zgormadzonego materiału źródłowego nie psują żadne nierówności stylistyczne. No może raz żenometr podskoczył niebezpiecznie, kiedy przeczytałam o rodzicach-matematykach, że: Trudno z całą pewnością stwierdzić, czy zbliżyły ich do siebie ułamki, pierwiastki i całki, lecz wiadomo, że później w małżeństwie zawsze szukali wspólnego mianownika.
Nie lubię obowiązków jak mało kto, ale zaryzykowałabym stwierdznie, że wypada wiedzieć, kim Krüger-Syrokomska była. Jasne, warto jest też przyswoić, kto ma diamentowy przycisk od You Tube i przekroczył milion foloł na insta. Ale w natłoku tych cennych informacji dobrze byłoby odnotować, że to właśnie polska sportsmenka była pierwszą Europejką na ośmiotysięczniku. Co prawda na Gaszerbrum II weszła w analogowym realu, ale zawsze to coś.