Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2016-04-13
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 384
Oprócz sięgania po książki znanych i cenionych przeze mnie autorów, staram się pd czasu do czasu, przeczytać coś innego. Zapoznać z twórczością nieznanego mi autora. Tym razem wybrałam Grimm City Wilk, autorstwa Jakuba Ćwieka. Autor zafundował nam kryminał w klimacie noir oparty na baśniach. Opis z okładki zabrzmiał intrygująco. Jeśli jesteście ciekawi czy książka mi się spodobała, zapraszam do przeczytania dalszej części opinii.
Okładka książki oddaje klimat powieści. Dominują na niej ciemne kolory, a tylko taksówka i płaszcz kobiety zostają wyróżnione na kolorowo. Widać także, cień wilka. Ponadto do treści są dołączone są rysunki, których kolorystyka również jest ciemna. Dzięki nim, moja wyobraźnia została pobudzona. Mogłam sobie wyobrazić świat przedstawiony w powieści, który jest ponury, brzydki, niebezpieczny. Autor w świetny sposób zaprezentował miasto Grimm City.
Głównym bohaterem jest Alfie Moore - muzyk, który pewnego razu wsiadł w taksówkę współlokatora i ten dzień zapoczątkował dla niego trudny czas w życiu. Oprócz Alfiego, wśród społeczności Grimm city szczególną rolę odegrali agent McShana, Inspektor Evans, dziennikarka lokalnej gazety, jeden z bogatych mieszkańców i jego kamerdyner. Narracja jest prowadzona z perspektywy kliku bohaterów, ale niewątpliwie pierwsze skrzypce gra tu Alfie Moore. Dzięki takiemu zabiegowi, opowieść poznajemy z kilku punktów widzenia.
Początek zapowiadał się bardzo obiecująco. Od pierwszej strony autor opisywał ciężki los taksówkarzy - wypadki, śmierć. Co prawda, przez długie opisy, czułam znudzona. Mimo wszystko, brnęłam dalej, ciekawa jak to wszystko się skończy. Samo śledztwo nie dostarczyło zbyt wielu emocji i napięcia. Toczyło się wolno. Aczkolwiek im bliżej końca, tym co raz bardziej wciągałam się w treść. Aż ujrzałam, zakończenie, które zaskoczyło. Nie tego się spodziewałam. Niektóre wątki pozostały otwarte. Więc, pewnie sięgnę po kolejną część.
Styl autora nie należy do najłatwiejszych. Dominują długie opisy, występują wulgaryzmy. Czytając, tę książkę, trzeba się skupić, aby wszystko dobrze zrozumieć. Przeczytanie całości zajęło mi kilka tygodni. Dawkowałam ją sobie, maksymalnie czytałam jeden rozdział w ciągu dnia.
Podsumowując, opisy świata przedstawionego są trafnie nakreślone. A w pakiecie wraz z okładką i rysunkami tworzą mroczną, tajemniczą atmosferę. Grimm City to miasto, w którym nie chciałabym się znaleźć. Jest to miejsce, gdzie świat przestępczy króluje. Jakub Ćwiek stworzył niekonwencjonalny noir kryminał, oparty na baśniach.
Polecam!
Witaj w Grimm City. Odważysz się zostać na dłużej?
Tajemnicze morderstwa taksówkarzy sprawiają, że mieszkańcy posępnego miasteczka zaczynają wpadać w panikę. Kto dopuszcza się okrutnych zbrodni? Grimm City słynie z machlojek i miejscowych gangów, jednak dopiero ten akt przemocy wywołuje paniczny strach. Kto będzie następną ofiarą? Dodatkowo zostaje zamordowany jeden z miejscowych policjantów. Czy dwie sprawy łączą się ze sobą? Policja podejmuje stosowne kroki, by znaleźć mordercę taksówkarzy i osobę odpowiadającą za śmierci kolegi. W Grimm City rozpoczyna się śledztwo...
Jakub Ćwiek stworzył kryminał noir, w którym czuje się atmosferę brudnego, posępnego miasteczka, gdzie bezprawie gra pierwsze skrzypce. Tytuł może być mylący - z bajkami czytającymi nam w dzieciństwie nie ma za wiele wspólnego. Wzmianki baśniowe są jedynie podawane mimochodem, bardziej sprawdzające wiedzę czytelnika z popkultury. No i gangsterski świat - strona za stroną pochłaniałam ten wątek (tak, tak z tyłu głowy wciąż migały mi kadry z "Ojca Chrzestnego").
Co do bohaterów. Alfie to taki nieudacznik życiowy, który z jednej strony chciałby być kimś lepszym,
a z drugiej, jak to typowa gapa, ciągle wpada w kłopoty. Ciężko go nie lubić, a im dalej poznaje się jego perypetie, tym mocniej się mu kibicuje. To on wiezie taksówką kobietę w czerwonym płaszczu, która... No właśnie? Kim jest Czerwony Kapturek i jaką rolę odegrała w niewytłumaczalnym chaosie, który opanował miasto? O tym dowiecie się, sięgając po książkę Grimm City. Wilk!.
Przyznam, że minusem była pewna przewidywalność, gdy dotarłam mniej więcej do połowy książki. Akcja zaczęła być bardziej żwawa, a i finał był tuż za rogiem, jednak i pewne schematy zaczęły być za bardzo dostrzegalne. Autor nie rzuca mięsem na prawo i lewo, ale może to i dobrze. Wiele jest takich książek na polskim rynku, lubię je czytać, jednak warto czasem sięgnąć po coś innego.
Wyjść poza utarty schemat.
Niewątpliwych plusem są grafiki zamieszczone w książce. Pasują idealnie do mrocznego, zatęchłego klimatu miasta Grimm City jak lód do whiskey, wyprzedaż w dniu wypłaty albo ciepły posiłek po ciężkim dniu. Okładka również przyciąga wzrok - zachwyca dozą tajemniczości, tajemniczą kobietą
w czerwieni i hasłem: "Przyznaj - spodziewasz się baśni".
Z przyjemnością po raz kolejny wybiorę się do Grimm City, w jej pesymistyczne uliczki, wieczny smog i knajpy pełne gwaru i dobrej muzyki. Ciekawe czy i tym razem wyjdę z niego zadowolona.
ZA SIEDMIOMA GÓRAMI…
…za siedmioma lasami było sobie miasto Grimm City. Rządził nim stary, mądry król, zamieszkiwali go ludzie miłujący pokój i zajęci swoja ciężka pracą. Miasto było piękne, król sprawiedliwy, a ludzie szczęśliwi. Stop! Jeszcze raz… Za siedmioma górami, za siedmioma lasami było sobie miasto Grimm City. Zbudowano je na ciele olbrzyma, więc nie jest zielone, ale czarne; czarne, jak jego złe serce. W Grimm City prawie ciągle leje, a deszcz nie przypomina czystych kropli, ale tłuste, brudne zacieki. Grimm City jest czarne, brudne, zapylone gorzej niż Kraków w „smogowy dzień” i ponure jak twarz trolla spod mostu. Rządzi nim… a diabli wiedzą, kto nim rządzi. Burmistrz, który pokłócił się z głównym kościołem? Policja, w większości skorumpowana, a ogólnie źle opłacana? Dwie mafijne rodziny, do spółki z właścicielem spółki węglowej (wszak to węglem i ropą Grimm City stoi)? A może ktoś jeszcze inny, albo oni wszyscy do spółki? Ludzie wcale nie są szczęśliwi, bo jak mogą być- wiecznie w ciemności, węglowym pyle, brudzie, ściśnięci w zatłoczonych autobusach, wtłoczeni w kartonowe kołnierzyki… Jakby tego było mało, w Grimm City nagle zaczyna grasować zabójca. Zabójca dość szczególny, bo upatrzył sobie taksówkarzy (należy dodać, że taksówkarzy, wraz z zawartością taksówki- czyli mówiąc prościej: pasażerami). Na mieszczuchów pada blady strach, wszak taksówka wygodniejsza niż ten przeklęty, brudny i zapchany autobus. A tu co- morderca jakiś! Jakby tego było mało, nosił Wilk razy kilka, ponieśli i Wilka. A właściwie Wolfa, Raymonda Wolfa, inspektora policji. Wolf nie żyje. Ktoś go zamordował. Fakt, święty to on nie był, ale w końcu glina, a kiedy ginie glina, policja rusza do boju…
Taki jest punkt wyjścia nowej serii Jakuba Ćwieka- serii o czarnym, paskudnym mieście, które z bajkami ma wspólną tylko nazwę- „Grimm City” (i nie, nazwa miasta nie pochodzi od nazwiska niemieckich bajarzy, ale od… A nie- nie powiem). Ci, którzy książki Ćwieka znają, wiedzą, czego mogą się spodziewać. Ci, którzy nie znają- cóż, niech się przygotują na twardą, męska prozę, z całkiem sporą ilością słów na litery –ch.., -k.. i –p… (koniecznie z wykropkowanym ciągiem dalszym słowa). Przywołując słowa Lecha Janerki- „ta zabawa nie jest dla dziewczynek”. Jest męsko, twardo, brutalnie, ale i zabawnie (przyłapałam się na parskaniu śmiechem co kilka kartek, a mnie książki rzadko śmieszą). Jakub Ćwiek stworzył sobie nowe uniwersum (nowe, bo przecież ma już cykl o motocyklowym gangu i cykl „mitologiczny”), z wyrazistymi bohaterami i nie mniej wyrazistą scenerią. Kiedy czytałam „Grimm City. Wilk” nieodparcie nasuwała mi się myśl- oto hybryda kina i klasyki kryminału. Tytułowe miasto w mojej wyobraźni połączyło się w coś, co wygląda jak scenografia do „Blade Runnera” , zestawiona z czarnym kryminałem Raymonda Chandlera albo Dashiela Hammetta. I to porównanie nijak się nie chce odczepić! Mamy wszak miasto- ciemne, bure i zadymione, którego odmęty przecinają światła taksówek; mamy detektywów, zmęczonych życiem, raczej brzydkich niż ładnych, raczej złych niż dobrych, ale za to z zasadami. Jakimiś zasadami, jak by nie patrzeć… A wszystko to okraszone jest cytatami z bajek. A tak. Wszak nazwa zobowiązuje. Jest więc Greta i Hans; jest ulica Jorindy i ulica Joringela; jest nawet Dom Trzech Świnek i czerwony kapturek. Ale uchowajcie nas, wszyscy bogowie, przed takimi bajkami…
Jakiś czas temu napisałam, że zapoznam się bliżej z twórczością Ćwieka Jakuba. Jak powiedziała, tak zrobiła. I nie żałuje. Coś wam zdradzę- nie lubię tych wszystkich cukierkowych, słodkich historii dla kobiet; tych romansów z happy endem. Lubię książki mocne, charakterne, z wyrazistym bohaterem, niewybrednym językiem i z kiepskim zakończeniem (albo chociaż nie do końca happy…). „Grimm City” to miejsce stworzone dla takich, jak ja- miłośników czerni, kryminału, zagadek i gier na skojarzenia. Pozostaje się tylko cieszyć, że Ćwiek na „Wilku” nie poprzestał, a ja koniecznie muszę przeczytać „Bestie”- następny tom serii o najbrudniejszym z brudnych, najczarniejszym z czarnych i najplugawszym z plugawych miast.
P.S. Recenzję tę oto popełniłam przy „ingerencji narracyjnego absolutu” (że pozwolę sobie na końcowy cytat)…
Jakub Ćwiek to autor, o którym wiele słyszałam, lecz nigdy wcześniej nie miałam okazji sięgnąć po jego książki. Zachęcona świetnymi opiniami i recenzjami, mój wybór padł na nową serię fantastyczną, w której autor postawił na stworzenie czarnego kryminał noir w świecie zaczerpniętym z bajek braci Grimm.
Czym jest Grimm City?
Tytułowe miasto nijak nie daje zakuć się w ramy. Grimm City zbudowane na zwłokach olbrzyma i napędzane jego krwią zdecydowanie nie jest miejscem dla słabych graczy. Pod smolistym niebem swój raj znajdują gangsterzy, skorumpowani policjanci, leniwi politycy i wszelakie nieciekawe persony. To legendarna, ponura metropolia, spowita obłokami tłustej czerni gdzie o sprawiedliwość równie trudno, co o bezchmurne niebo. Żółte taksówki przemierzają wąskie ulice, a gdzieś za każdym rogiem czai się coś co może przynieść śmierć. W tym mieście nie wybacza się żadnych błędów.
”Grimm City to miasto od wewnątrz przegniłe korupcja, brudnymi interesami, a z drugiej strony przesycone szarością dniówki lub gdzieniegdzie czarną rozpaczą.” [Grimm City Wilk! str. 15]
Moje zdanie:
I to właśnie TO miasto jest puntem centralnym każdej z opowieści, jej głównym bohaterem. Myślę, że można zaryzykować stwierdzeniem, że same postacie i wydarzenia grają drugoplanowe role, i są tłem dla żyjącej własnym życiem metropolii. Dodają smaczku, i urzeczywistniają ten wspaniale wykreowany świat.
“Grimm City” jest przede wszystkim pełnokrwistym kryminałem z galerią intrygujących postaci. Słychać w nim echa z klasycznych retro powieści z lat 20 i 30.
Bohaterowie książki są skrojeni na miarę, realistyczni, z przywarami, które obserwujemy u siebie lub swoich znajomych. Nikt tutaj nie jest czarno-biały. Nie ma osób tylko dobrych, tak jak i nie ma tylko tych złych. Każda z opisanych postaci ma swój cel w książce, nikt nie pojawia się przypadkowo. A pomiędzy nimi toczone są świetne dialogi, lekko wulgarne, lecz nie pozbawione ironicznego humoru.
Akcja książki ma swoje tempo - szybkie, brutalne, które momentami zwalnia, aby dać czytelnikowi chwilę do namysłu. Intrygi i spiski wypełniają całą powieść i nie pozwalając się nudzić ani przez chwilę.
W całej powieści znajdziemy mnóstwo nawiązań do świata baśni braci Grimm. Olbrzymią radość daje odkrywanie strona po stronie kolejnych odniesień do znanych baśni. Dosłownie potykamy się o nie na każdym kroku.
Kończąc na treści, pozwolę sobie dodać kilka słów o samym wydaniu. Okładka jest na prawdę klimatyczna, i idealnie oddaje tematykę książki. Czarna, ponura i tak samo intrygująca jak całe Grimm City. Wewnątrz możemy znaleźć piękne ilustracje.
Podsumowując Seria Grimm City to perełka na tle innych kryminalnych książek. Coś nowego, coś orzeźwiającego na rynku wydawniczym.
Polecam wszystkim tym, którzy tak samo jak ja, nie mieli jeszcze okazji spotkać się z twórczością Jakuba Ćwieka.
Ocena:8/10
Z twórczością Jakuba Ćwieka spotkałam się już wcześniej w cyklu kłamca jak i znam wiele (samych) pozytywnych opinii na temat innego jego cyklu czyli chłopców. Może znając same pozytywne opinie na temat autora miałam ogromne oczekiwania wobec jego nowej książki otwierającej cykl grimm city? Może spodziewałam się całkowicie czegoś innego i moje oczekiwania musiała sprostować rzeczywistość? Wszystko pięknie fajnie, ale dlaczego mnie ta książka męczyła i dlaczego nie chcę jej za bardzo skrytykować? Tak więc zapraszam Was do dalszej lektury. Książka Grimm City: Wilk, jest napisana z perspektywy wielu bohaterów dzięki czemu mamy zobaczyć wszystkie wątki całej sprawy i mieć pełny obraz tego co się dzieje w tym mrocznym mieście. Jednak wątek Alfiego mnie maksymalnie nudził... przysypiałam nawet na nim i właśnie ten bohater doprowadził do tego, że ta pozycja w mojej głowie została zarchiwizowana jako "nie wiem co o niej myśleć". Zabierałam się jednak do tej recenzji bardzo długo, ponieważ na prawdę nie chcę jej krytykować! Postanowiłam więc podzielić tą recenzję na plusy i minusy książki, a sami ocenicie czy książka jest w Waszych gustach czy nie. No w moim raczej nie... Sama fabuła opiera się na morderstwach, mamy tutaj seryjnego morderce dzięki któremu spokojny zawód taksówkarza przestał być taki bezpieczny, jednak na nieszczęście pozostałych (jeszcze żywych) panów prowadzących taksówki zamordowany zostaje komisarz Wolf. W tym momencie całe zaangażowanie mediów i policji skupia się tylko na tej sprawie.... a taksówkarze niech sobie radzą sami. Tyle z tego co mi się nie podobało, ale jako że na razie tylko krytykuję. Napisze więc na miłe zakończenie to co mi się bardzo spodobało w tej książce, a raczej fakty jakie w niej zauważyłam. Świat! Paskudny, ale zbudowany w taki sposób, że wiemy o nim wszystko. Co się dzieje, dlaczego, dlaczego taka nazwa miasta (ale o tym później) i dlaczego jest tam tak ponuro i przez co dziewczynka w czerwonym płaszczyku rzucała się w oczy. Poznajemy ludzi jacy w nim rządzą, gdzie można, a gdzie lepiej się nie zbliżać. Nazwa miasta: Grimm, jak można się domyślać od słynnych braci którym zawdzięczamy nasze dzieciństwo, a gdy dorastamy dowiadujemy się, że nasze ukochane bajki w oryginale były straszne i brutalne! A do tego słowo "grim" z angielskiego znaczy tyle co ponury po polsku więc tutaj dodatkowy plus dla autora. Inspiracja baśniami w sposób taki, że nasze ulubione postacie zyskują tutaj mroczne role, olbrzym na którym zbudowano świat, Wolf (wilk) zamordowany, a w okolicy widziany był Czerwony Kapturek (spokojnie to nie jest duży spoiler bo dowiemy się o tym na pierwszych kartkach książki). Tak więc moim zdaniem w tym tomie Jakub Ćwiek mógł za bardzo skupić się na budowaniu świata oraz rozwiązaniu zagadki morderstwa Wolfa tak, że miałam takie "to po co byli mordowani Ci wszyscy taksówkarze"? Autor w książce już zapowiada kolejny tom historii i baśniowym mieście, jednak uprzedza nas już w wilku abyśmy nie spodziewali się baśni. Książki ani nie polecam, ani nie odradzam. Recenzja troszkę zamieszana tak samo jak moje odczucia wobec tej książki.....
Zaczytywaliście się jako dzieci w baśniach? Na sto procent odpowiedź brzmi tak. Jeśli nie Andersena to Grimmów. I właśnie o tych drugich nam dzisiaj po części chodzi. Jak wiecie mam ogromną słabość do bajek. Wszyscy moi znajomi się ze mnie śmieją, że jestem dużym dzieckiem, a ja nie miałabym nic przeciwko, żeby z niektórymi pociechami tych znajomych przejść się na dobrą animację. No co? Można być i nianią i coś dla siebie uszczknąć z całej tej imprezy Ale Jakub Ćwiek chce nam zaoferować coś zgoła innego. Bajka dla dorosłych to nieodpowiednie porównanie. Raczej gładko nawiązująca do twórczości znanych braci powieść kryminalna. A na takowe ostrzę sobie pazurki. No dobrze, jesteście ciekawi, w którym teamie zasiądę – Wilk czy Czerwony Kapturek? Zapraszam
.
Przyznaj, spodziewasz się baśni. Miasto Grimm – ponura, spowita obłokami tłustej czerni metropolia to miejsce, gdzie o sprawiedliwość równie trudno, co o bezchmurne niebo. Zbudowane na ciele olbrzyma, napędzane jego smolistą krwią i odłamkami węglowego serca trwało w dawno ustalonym porządku. Do teraz. Na przestępczą scenę wkracza właśnie bezkompromisowo Nowy Gracz, a oficer policji Wolf zostaje brutalnie zamordowany we własnym domu. Czy te fakty się łączą? I czy czerwony płaszcz z kapturem zaobserwowany u głównej podejrzanej w sprawie zabójstwa czyni ze sprawy zbrodnię na tle religijnym? Jakub Ćwiek tym razem funduje nam gorzki, brutalny kryminał noir w niezwykłym świecie inspirowanym amerykańskim podziemiem przestępczym lat dwudziestych i trzydziestych. W mieście, w którym rządzi strach i… opowieść. W tym mieście nie wybacza się żadnych błędów!
Jakub Ćwiek – jest bestsellerowym pisarzem młodego pokolenia. Znany z zamiłowania do klasycznego rocka oraz popkultury, ponadto jest znawcą i popularyzatorem komiksów na polskim rynku. Żyje w Drodze – spędza w podróży ponad dwie trzecie roku. Wymyślił oraz zrealizował Rock&Read Festival, największą w kraju trasę promującą czytelnictwo. Podczas pracy nad powieścią „Ciemność płonie” przez pół roku mieszkał na katowickim dworcu. Teksty Jakuba Ćwieka doczekały się adaptacji teatralnych, LARP-owych, teledysków, słuchowisk, komiksu, gry karcianej, dwóch filmów krótkometrażowych oraz serii koszulek. Jest autorem siedemnastu książek, licznych opowiadań i artykułów publicystycznych, scenariuszy i słuchowisk. Najbardziej znany ze stworzenia uniwersum Kłamcy, rozwija też światy, w których prym wiodą Chłopcy i Dreszcz, oraz wypuszcza się na zupełnie inne rejony. Dziesięciokrotnie nominowany do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla, otrzymał ją w 2012 roku za opowiadanie „Bajka o trybach i powrotach”. W tym samym roku oraz ponownie dwa lata później został nominowany do Śląkfy w kategorii Twórca Roku. Rok 2015 jest dla niego dziesięcioleciem rozpoczęcia pracy twórczej.
No i kurde felek, Ćwiek poszedł po bandzie. Mam ogromną słabość do jego twórczości. Po dobrym „Kłamcy” i genialnych „Chłopcach”, z ekscytacją przyjęłam wiadomość o nowym uniwersum stworzonym przez autora. Czy Grimm City mnie oczarowało? Nie do końca, porównałabym to raczej z efektem podduszenia. Mało tu odniesień jako takich do baśni, oprócz czerwonego kaptura pewnej kobiety i policjanta nazwiskiem Wolf, pozostaje nam szukać małych aluzji jak Bar Trzech Świnek. I naprawdę mocno się zastanawiam, czy to dobry zabieg. Z jednej strony fajnie, że wszystko nie jest takie oczywiste, podane na tacy i musimy doszukiwać się smaczków. Jednak kiedy widzę tytuł powieści „Grimm City”, oczekiwałabym mimo wszystko nieco więcej. Tak nieco zbaczając z tematu samej książki – rozmawiałam z P. o fabule i przebąkiwał mi, że wydaje mu się mocno inspirowana grą Wolf Among Us. Poczytałam, popatrzyłam i rzeczywiście, coś jest na rzeczy. Wydaje mi się, że trudno być oryginalnym, kiedy robi się którąś z kolei wariacje na ten sam temat. Ciężko wycisnąć więcej niż się da. Wracając już do fabuły, rozczarował mnie nie tyle sam klimat, co konstrukcja. Nie jest brutalnie [choć Ćwiek potrafi dołożyć w tej kwestii do pieca], mało w tym noir, jedynie kryminał jest mocno wyczuwalny. Intryga rzeczywiście zakręcona jak słoik po ogórkach. Duże nagromadzenie postaci czasami wywoływało u mnie zawroty głowy. Nie mówię, że jest to zła książka, bo historia ma coś w sobie. Nie jest to jednak to, czego oczekiwałam. To chyba głównie moja wina, ponieważ za bardzo się nastawiałam i za dużo naczytałam makabrycznych historii. Brakowało mi tutaj iście ćwiekowego humoru. Szału nie ma, staniki nie lecą na scenę, jednak to ciekawa propozycja na wieczorne zaczytanie. „Grimm City. Wilk!” na pewno znajdzie wygodne miejsce na mojej półce i będę do niego wracać, żeby znaleźć kolejne subtelne nawiązania do znanych baśni. Plus za świetne ilustracje i projekt okładki, które wyszły spod ręki Piotra Sokołowskiego.
Polecam tym, którzy chcieliby poczytać Ćwieka w mniej śmieszkowym klimacie, jednak nie oczekują ciężkiego kryminału.
.
” – No i jednak muszę, cholera. Się nie obejdzie. Myśli sobie człowiek, że ma uprawnienia na całe Królestwo, odpowiednie glejty i wielką instytucję za sobą, ale jak przychodzi co do czego, nadal trzeba starymi kanałami, bo całe to pieprzone NS nic nie może. Nic zupeł… No cześć, Evans. Tu Mc… Poznałeś? Dobrze. Zejdź tu do mnie z łaski swo… Ej, co?! Sam się pierdol! Prowadzisz sprawę Wolfa, a ja jako agent NS domagam się…
Kolejny raz przerwał i tym razem spojrzał z niedowierzaniem na Alfiego, a następnie cisnął słuchawką. Nie trafił na widełki, ale najwyraźniej miał to gdzieś, bo zamiast poprawić, złapał za gumową główkę lalki i rzucił nią w tablicę.
- Chodź – powiedział, łapiąc z zawieszoną na krześle marynarkę. – Przejdziemy się do tego kutasa i wyjaśnię mu, co znaczy się rozłączać w rozmowie ze mną!”
Ponura metropolia spowita obłokami czarnej tłustej mgły, zbudowana na ciele olbrzyma napędzana jego smolistą krwią i odłamkami węglowego serca. Miasto przeżarte korupcją
i układami, gdzie ręka rękę myję, gdzie mafia macza swoje paluchy we wszystkich interesach tych legalnych i tych nie do końca. W takim miejscu Jakub Ćwiek osadza swoją najnowszą powieść.
Tytułowe Grimm City to miasto, które wg mitologii powieści wzniosło się na cielsku siejącego spustoszenie olbrzyma, strąconego z chmur przez niejakich „braci Grimm”. Według podań i Świętej Księgi Bajarza, olbrzym nie tylko nie został zamordowany, ale musiał ponieść większą karę za wszelkie nieszczęścia, jakie spowodował. Tak powstało miasto Grimm, metropolia-moloch, dla której paliwem jest czarna niby smoła krew z wciąż kołaczącego serca giganta. Górnicy z narażeniem życia i zdrowia, wydobywają z czeluści ów surowiec, dzięki czemu samochody i elektrownie mogą funkcjonować, a mieszkańcy mogą się cieszyć względnym bezpieczeństwem ekonomicznym. Jednak to tylko pozory.
Miasto kontrolowane jest przez Rodzinę Reginy Räu (Złej Królowej) oraz Francisca Thorniniego i jego ludzi. Ten w miarę uporządkowany światek zostaje zaburzony przez bezkompromisowe działania Nowego Gracza. W jego imieniu trup ścieli się gęsto, niezależnie czy ma powiązania z rodziną Räu czy Thorniniego, czy też jest zwykłym wzdychaczem czarnego pyłu, zaczynają ginąć m.in. taksówkarze, do tej pory nie niepokojona zbytnio przez nikogo grupa społeczna.
Kim jest Nowy Gracz i jakie ma cele? I jak w jego cele wpisuje się zabójstwo policjanta Wolfa?
I czy zabójstwo Wolfa ma cokolwiek wspólnego z Nowym Graczem?
Jednego z głównych bohaterów Alfiego Moore’a, spłukanego muzyka, marzącego o wielkiej karierze, poznajemy rankiem, po kolejnym zabójstwie taksiarza. Mikrus, taksówkarz i współlokator Alfiego, prosi go przysługę i wzięcie za niego zmiany. Dzień, jak co dzień, dla Alfiego żadna nowość. Alfi nie przypuszcza, w jakie kłopoty wpakuje siebie i Mikrusa wykonując kurs z niezwykle atrakcyjną dziewczyną ubraną w czerwony płaszczyk, przywodzący na myśli Czerwonego Kapturka, proszącą o kurs najpierw do dzielnicy klasy średniej a następnie Za Most – zapomnianej przez boga i ludzi dzielnicy biedoty.
Jak na Ćwieka przystało, nic nie jest takie jak się wydaje na pierwszy rzut oka, drugi i trzeci też nie wystarcza. W nowym uniwersum bogiem jest Wielki Bajarz. A przypowieściami są znane nam z dzieciństwa baśnie Braci Grimm.
Ćwiek, oczywiście, nie byłby sobą, gdyby nie złamał konwencji i nie wymieszał styli.
Grimm City to nie jest typowa powieść kryminalna sensu stricto. Jest to powieść kryminalna z wątkami popkultury, tak uwielbianej przez Autora, i jako taka spełnia swoje zamierzenia – utrzymuje czytelnika w napięciu, sprawiając, że czytelnik chce razem z głównymi bohaterami rozwiązać zagadkę morderstwa Wolfa z tych okruchów faktów, jakie Wielki Narrator oszczędnie ujawnia.
Bohaterowie są dobrze zarysowani, nie są czarno-biali, sprawiają, że historia toczy się wartko i często zmienia swój bieg. Po krótce, przedstawiony już główny bohater, Alfie Moore. Drugim nie do końca łatwym do określenia bohaterem jest McShane, policjant Szlachetnej Posługi, idealista, gotowy złamać zasady wtedy, gdy to wygodne bądź konieczne. Ostatnim głównym bohaterem jest Evans, gliniarz, który za maską cynizmu skrywa swoje prawdziwe oblicze, były partner McShane’a. Przyznam, że czekam na rozwinięcie wątku historii McShane-Evens w następnych tomach, bo to, że będą, to pewne. Pozostali bohaterowie Greta Lindtberg powiązana z zabitym Wolfem, kapłan Perro z sekty Epizodystów, majordomus bogacza o różnej reputacji Dragosavalija - Mortimer Shreck czy dziennikarka, Palla di Neve odgrywają zarówno w śledztwie i powieści niebagatelną rolę – raz ją prostując a raz jeszcze bardziej gmatwając. Bo jak to mają w motcie epizodyście – „czas na puentę, czas na zwrot”.
Po skończeniu pierwszego tomu wyczekuję niecierpliwie kolejnego, bo chociaż wiem, kto i dlaczego zabił historia nie jest skończona, i znowu oddając głos epizodystom zabrakło jej domknięcia, a żadna historia nie jest pełna i nie można rozpocząć kolejnej bez zamknięcia poprzedniej.
Przyznaj, spodziewasz się baśni – porzuć oczekiwania - to dobrze napisany kryminał noir.
Marek Drelich to zawodowy złodziej, doskonały w swoim fachu. Zawsze skupiony, opanowany, a gdy trzeba - bezwzględny i bezlitosny. Sprawia wrażenie człowieka...
Jeśli myślisz, że uśmiechnęło się do ciebie szczęście, to znaczy, że wzięli cię na cel. W zakładzie opiekuńczym umiera jeden z przywódców legendarnej...