Czy wyobrażacie sobie miasto tak gęste od smogu, że nocą nie sposób dostrzec księżyca? Miasto, w którym deszcz nie tylko moczy ubranie, ale też brudzi wszystko czarną ropą? Nie wspominając o przestępczości. Tutaj czarne jest nie tylko powietrze, ale też serca wielu mieszkańców. Ale czy życie tutaj to męka, wyzwanie, czy może... fascynująca opowieść?
Zaczyna się kolejny, ponury dzień. Miasto huczy o serii podejrzanych morderstw. Tym bardziej bezsensownych, że ich ofiarami stali się przypadkowi taksówkarze. Strach niczym cień naznacza mieszkańców. Dzień jak co dzień... Kolega Alfiego jest taksówkarzem i pech chce, że akurat tego dnia ciężko choruje w ich wspólnej łazience. Nie ma innego wyjścia - prosi współlokatora o zastąpienie go w pracy, na co ten niechętnie się zgadza. Obiecuje sobie, że będzie ostrożny, podrzuci kilku spokojnych klientów i szybko wróci. Wszystko idzie jak po maśle. Prawie - bo gdy zadowolony z siebie wchodzi do mieszkania, okazuje się że jego kolega wcale nie jest wdzięczny. Może dlatego, że właśnie siedzi w kałuży własnej krwi, a z głowy zwisa jego skalp. I jest poważny. Śmiertelnie poważny...
Jakub Ćwiek lubi przekomarzać się z czytelnikami. Tym razem zatytułował swoją książkę Grimm City (nawiązując do baśni braci Grimm), a następnie zaczepnie dodał przyznaj, spodziewasz się baśni. Można by przypuszczać, że autor wskazuje w ten sposób, iż czytelnik winien spodziewać się czegoś innego niż w przypadku Kłamcy. Jednak im bardziej zagłębiamy się w opowieść o losach ponurego miasta i jego pokrętnych mieszkańców, tym lepiej rozumiemy prawdziwe znaczenie podtytułu. Powieść nie tylko nawiązuje do baśni. Ona na nich wyrasta, podnosząc je do rangi religii. Grimm city jednak daleko do bajkowego klimatu. W książce dominuje mroczna atmosfera, podobna jak w przypadku twórczości braci Grimm. Podtytuł ma być sygnałem, że w powieści ukryto kilka „smaczków” i ich należy podczas lektury poszukiwać.
Kto jest głównym bohaterem tej opowieści? Zdecydowanie - miasto! Opisane zostało szczegółowo, z pomysłem, a przede wszystkim - z rozmachem. Łatwo zapomnieć, że takie miejsce nie istnieje. Są nazwy dzielnic, lokali czy budynków, brakuje tylko nazw mijanych kamieni. Autor opowiada o Grimm City tak dokładnie, jakby się tam urodził. Poza samą topografią zachwyca rozmach, z jakim zaprezentowano relacje między przedstawicielami poszczególnych warstw społecznych. Polityka, religia, prawo - lub jego brak. W tej układance wszystko się zazębia, co rusz powodując zgrzyt. I niejeden wystrzał z pistoletu. W takim środowisku funkcjonować muszą tutejsi policjanci. Do serii morderstw przypadkowych cywilów i taksówkarzy dochodzi kolejne, które przelewa szalę goryczy. Ofiarą „nowego gracza” pada jeden z głównych funkcjonariuszy policji. Ceniony przez media, ale też... przestępców. Kto za tym stoi?
Tym razem Jakub Ćwiek proponuje więc czytlenikom mroczny kryminał, przypominający nieco atmosferą opowieści o amerykańskim półświatku przestępczym lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Wyraźnie widać zmęczenie niełatwą rzeczywistością czy rozczarowanie bezkarnością kryminalistów.
Liczne opisy, znakomicie przybliżające czytelnikom Grimm City i jego bohaterów, mają też jednak swoje wady. Spowalniają akcje, która w kryminałach powinna być wartka. W tym przypadku, niestety, napięcie miejscami opada i książkę czyta się dłużej, niż przeciętne powieści tej objętości. Niełatwo skupić uwagę na akcji, ponieważ bardzo rzeczowe opisy niosą za dużo informacji - w dodatku często zupełnie niepotrzebnych. Z jednej strony czytelnik dowiaduje się więc sporo o świecie powieściowym, z drugiej - często traci się zainteresowanie głównym wątkiem. Gdy po ponad trzystu stronach czytamy, że od początkowych wydarzeń minął mniej niż tydzień... po prostu trudno w to uwierzyć. Generalnie: za dużo tu faktów, za wiele informacji, za mało akcji...
Na tle ponurego miasta bardzo interesująco wypadają bohaterowie. Podobnie jak Grimm City, umorusani są mniejszymi lub większymi podłościami. Przeszłość ciągnie się za nimi, niejednokrotnie wychowąc na światło dzienne w najmniej oczekiwanym momencie. Jednak to niedoskonałość tych postaci nadaje im wyczekiwanej przez czytelnika wiarygodności. Z ich ust - i w ich myślach - padają też świetne komentarze. Finał powieści zamyka wiele wątków, jednak - oczywiście - nie wszystkie. Motyw kluczowy wciąż pozostaje otwarty, stanowiąc furtkę do drugiej części tej historii.
Miała być apokalipsa. I co? Wygląda na to, że ktoś zbyt poważnie potraktował dylemat wagonika, gdy przekierowywał rzeczywistość na nowe tory. Ale czy...
Po traumatycznych wydarzeniach z części trzeciej Cień i Piotruś wreszcie stawiają na swoim - oto w realnym świecie trwa wielka, nieprzerwana zabawa. Sporą...