Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2014-05-22
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 320
Współczesne realia coraz bardziej dają mi do myślenia, a także skłaniają do porównywania dawnych czasów z dzisiejszymi. Często zatracając się we współczesności zapominamy co wydarzyło się kiedyś, zapominamy o tych co walczyli o naszą wolność i w pewnym sensie o nasze życie, bo gdyby zginęli nasi dziadkowie, rodzice, to dziś by nas nie było. Zwracamy uwagę na to co mało ważne, zatracając się we własnym egoizmie, ale mało kto chce pamiętać przeszłości. Dla mnie osobiście to smutne, ale na szczęście powstają takie publikacje, jak powyższa. Książka jest zaskakująca, gdyż opowiada o realiach powstańczych, czy wojennych, ale z punktu widzenia uczestniczek powstania. Do tej pory w publikacjach stricte historycznych o rolach kobiet w działaniach wojennych było naprawdę niewiele, a przecież kobiety pełniły równie ważne funkcje co mężczyźni, najczęściej były łączniczkami, bądź ratowały życie, jako sanitariuszki.
"Dziewczyny z powstania" to zbiór jedenastu historii, które opowiedziane są przez kobiety - uczestniczki powstania. Każda z nich powraca do bolesnych, czasem już zatartych wspomnień. Sławka, Halinka, Rena, Zosia, Blizna, Anna, Marzenka, Jadwiga, Teresa, Dora, Irena, kobiety te wywodzą się z różnych grup społecznych, są w różnym wieku, ale łączy je jedno powstanie i data 01.08.1944. Każda z nich przedstawia ten dzień ze swojej perspektywy, dzięki czemu do czytelnika dociera różnorodny wachlarz emocji, ale też odbiorca bardziej staje się świadomy tego co się wydarzyło. Każda z nich też pełniła inną rolę w powstaniu, bowiem były łączniczkami, sanitariuszkami, żonami, czy świeżo upieczonymi matkami i troiły się, a by ich dziecko przeżyło. Wszystkie kobiety nie były przygotowane na 63 dni walki o przetrwanie, życie swoje i bliskich, strachu, na 63 dni widoku walczących, rannych, krwi, zabitych, jak i na 63 dni głodu, nędzy i modlitwy, aby ten koszmar się skończył. Mimo to, dziś bez wahania mówią, iż do powstania by poszły jeszcze raz. Taka postawa świadczy o tym, że kochają ojczyznę ponad wszystko, ale to także świadectwo poświęcenia, odwagi, waleczności, jednymi słowy wielkiego bohaterstwa.
"Do Powstania poszłabym raz jeszcze. Bez najmniejszego wahania. Nie zrozumie tego nikt, kto nie przeżył okupacji."
Publikacja "Dziewczyny z powstania" sprawia, iż czytelnik staje się świadkiem nalotów bomb, wybuchów granatów, porodów w prymitywnych warunkach, śmierci dzieci, codziennej walki o przetrwanie, walki z głodem, heroicznym wysiłkiem, a w końcu z brakiem sił, czy gasnącą nadzieją. Książka napisana jest przystępnym językiem, a jej szata graficzna została bardzo trafnie dobrana do tematyki. Ponadto uzupełnieniem przedstawionych historii są fotografie, które jeszcze bardziej uświadamiają nam, że to wydarzyło się naprawdę. "Dziewczyny z powstania" dostarczyły mi wielu emocji, wzruszeń, łez, ale także podziwu dla tych bohaterek i ich odwagi. Obserwując dzisiejsze czasy i pokolenie jestem przekona, że większość osób nie wytrzymałaby wojennej presji, a odwaga dawno by ich opuściła. Dlatego nauczmy się doceniać, to co zrobiono dla nas. A "Dziewczyny z powstania" polecam każdemu, nawet tym, którzy stronią od historii. Powyższa publikacja z pewnością zajmie honorowe miejsce w mojej biblioteczce i będę do niej powracać.
Wszystkie historie kobiet są przerażające. Nawet nie możemy sobie tego wyobrazić przez co przeszły kobiety w czasie powstania warszawskiego. One miały wielkie szczęście i cudem przeżyły a 200 tyś innych ludzi zginęło.... straszne czasy wojenne. Książkę jednak polecam przeczytać
Bardzo poruszająca i powalająca na kolana. Pełna emocji, nadziei i wiary w lepszą przyszłość. Czytając ją mma się świadomość, że to prawdziwe historie, prawdziwi ludzie i prawdziwe tragedie. Łzy pojawiają sie w oczach czytajac co przeżywały sanitariuszki łączniczki i dziewczyny w cywilu które uczestniczyły w bitwie o Warszawę. Ci ludzie pokazują ile znaczy dane słowo, wiara w drugiego człowieka i miłość do ojczyzny. Polecam I uważam, że każdy powinien ja przeczytać szczególnie, że ludzi, którzy pamietają tamten trudny czas jest coraz mniej.
'' Najlepsi nasi ludzie, najlepsi Polacy zginęli w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie ich zabrakło, a ich miejsce zajęły szumowiny, karierowicze. To już nie jest to samo państwo i to już nie jest ten sam naród '' Anna Branicka - Wolska
Powstanie Warszawskie, którego nawiasem mówiąc 75 rocznicę będziemy w tym roku obchodzić, co jakiś czas odbija się nam Polakom swoistą czkawką . Dzieje się tak za sprawą jakiegoś współcześnie nakręconego filmu na ten temat, lub napisania jakiejś kolejnej książki . Powracający ten motyw spotkać można w różnych dyskusjach na różnych internetowych stronach . Są to dyskusje które tak naprawdę niczego do tematu nowego nie wnoszą prócz coraz większego zacietrzewienia ich adwersarzy . Po 75 latach wciąż roztrząsany jest fakt, czy decyzja o wywołaniu Powstania była słuszna, czy też jak pisze Piotr Zychowicz w swojej książce był to li tylko '' prezent dla Stalina '' . Książka '' Dziewczyny z powstania '' jest spojrzeniem na to wydarzenie przez jedenaście kobiet, właściwie wtedy jeszcze młodziutkich dziewcząt, nastolatek, które były łączniczkami i sanitariuszkami . Pozycja jest pięknie wydana, twarda oprawa, lśniąca lakierowana okładka ze zdjęciem ślicznej blond aktoreczki . Dobry papier, niezły druk . Dziewczyny opowiadają straszne historie, niemniej przewija się w tych wspomnieniach żal że Powstanie, mimo wcześniejszych z wielką pompą przygotowań, nie było przygotowane niemal wcale . Jedna z bohaterek książki opowiada '' Panował ogólny zamęt i chaos. Ludzie biegali, wydawali sprzeczne rozkazy '' . Brak zorganizowania, brak broni, leków i opatrunków . Wrogość cywilnej ludność (której trudno się dziwić) . Jedyne co tam tak naprawdę było to chęć walki i gorące głowy młodych ludzi. Jakkolwiek by nie skończyły się dyskusje (jeśli w ogóle kiedykolwiek się zakończą) na temat zasadności wywołania tego wystąpienia zbrojnego jakim było Powstanie Warszawskie, nie wolno nam zapomnieć że pochłonęło od 150 tys. do 200 tys. cywilów i ok. 16 tys. zabitych i zaginionych, 20 tys. rannych i 15 tys.wziętych do niewoli powstańców . Liczby mówią same za siebie . Ale wracając jeszcze do książki, mam do niej dwa '' ale '' po pierwsze wolałabym na okładce zobaczyć jedno z autentycznych zdjęć, których całkiem sporo zostało w książce zamieszczonych, niż młodziutką aktorkę , która powstanie zna tylko z literatury (jeśli dobrze odrobiła lekcje do filmu) , po drugie odniosę się do cytatu którym zaczęłam moją opinię . Parę słów do pani '' hrabianki '' Branickiej . Pani Anno chyba sobie Pani trochę zbyt pofolgowała i nie utrzymała swojego hrabiowskiego języka na wodzy . Urodziłam się jak większość obecnych żyjących już po wojnie, ale nie czuję się ani szumowiną ani karierowiczką . Za to dobrze pamiętam opowiadania mojego już nieżyjącego dziadka o jego pobycie w obozie, gdzie zagęszczenie na metr kwadratowy ludzi w baraku było wprost niewyobrażalne (nie 16 osób w trzech pokojach) i praca ponad siły urągająca wszelkiemu człowieczeństwu (a nie spacerki wprawdzie z eskortą, ale za to w '' futrze na lisach i futrzanej czapie '') Z jednym się z Panią zgodzę , to już nie jest to samo państwo co przed wojną , gdzie jedni mieszkali w pałacach, a inni na nich pracowali .
Nowa książka Anny Herbich, autorki bestsellerów: Dziewczyny z Powstania i Dziewczyny z Syberii. Mówili im: amp;amp;quot;Kobiety, nie przeszkadzajcie...
Dzieci przetrwały rzeź. Teraz opowiadają historię zamordowanych rodziców i dziadków. Rozalia miała osiem lat, gdy schowana w piwnicy słyszała...
Przeczytane:2016-03-22, Ocena: 5, Przeczytałam, WYZWANIE 52 KSIAZKI 2016,