Przyjaźń, miłość, walka o ludzkie życie. Poznaj kontynuację emocjonującej historii młodych lekarzy ze Szpitala Whitestone.
Studia medyczne były dla Sierry Harris niemałym wyzwaniem. Teraz jako rezydentka w Szpitalu Whitestone z determinacją chce udowodnić, że stać ją na więcej. Jest w pełni skoncentrowana na pracy i nie pozwala sobie na żadne rozproszenia. Wszystko byłoby proste, gdyby nie jej kolega Mitch Rivera. Arogancki, irytujący i - tak jak ona - pragnie być najlepszy.
Kiedy w Szpitalu Whitestone dochodzi do tragicznego wypadku, świat na chwilę staje w miejscu. Sierra jest jedną z pierwszych na miejscu zdarzenia, a fakt, że Mitch został ranny, sprawia, że ziemia osuwa jej się spod nóg. Sierra próbuje trzymać się od niego z daleka, nie może sobie pozwolić na to, by kierowały nią uczucia, jeśli chce być najlepszym kardiochirurgiem. Ale Mitch już dawno wkradł się do jej myśli... i serca.
Ta historia jest naprawę SWEET. Sugerowany wiek 16+.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2024-11-27
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 424
Tytuł oryginału: Drowning Souls. Whitestone Hospital 2
Po przeczytaniu ,,High Hopes" wręcz nie mogłam doczekać się kolejnego tomu serii ,,Szpital Whitestone" autorstwa Avy Reed. Czy druga część była równie emocjonującą lekturą, jak pierwsza? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Chociaż ,,Drowning Souls" jest bezpośrednią kontynuacją ,,High Hopes", tym razem śledzimy wydarzenia z perspektywy kolejnej dwójki lekarzy, którzy występowali w poprzednim tomie, jako postacie drugoplanowe. Sierra Harris i Mitch Rivera, bo o nich mowa, podobnie, jak Laura Collins, są rezydentami, którzy niedawno rozpoczęli pracę w Whitestone. Oboje są bardzo ambitni i pragną stać się najlepsi w swoim fachu. Do czego doprowadzi ich rywalizacja?
Jedno jest pewne, kiedy w szpitalu dojdzie do bardzo poważnego wypadku, ich świat na chwile stanie w miejscu. Czy w obliczu tragedii Sierra i Mitch zbliżą się do siebie? Tego dowiecie się, sięgając po książkę Avy Reed.
Muszę przyznać, że chociaż miałam pewne obawy co do tej kontynuacji historii w takiej formie, okazały się one bezpodstawne. Oczywiście, zanim zabrałam się za jej czytanie, zdawałam sobie sprawę z tego, że w tym tomie zmienią się główni bohaterowie, więc te obawy wynikały właściwie z tego, że nie byłam przekonana, jak autorka poradzi sobie z połączeniem fabuły obu części, ponieważ ,,High Hopes" zakończyło się w dość kulminacyjnym momencie. Jednakże szybko okazało się, że nie miała z tym najmniejszych problemów, a książka ,,Drowning Souls" - podobnie jak jej poprzedniczka, wciągnęła mnie już od pierwszej strony.
Bardzo podobał mi się ukazanie rozwoju relacji pomiędzy Sierrą i Mitchem. W mojej ocenie wyszło to nawet minimalnie lepiej niż w przypadku Laury i Nasha. Być może było to spowodowane tym, że są na tym samym szczeblu zawodowej drabiny albo po prostu bardzo przypominało mi związek podobnej pary z serialu ,,Grey's Anatomy", który swego czasu poznałam dzięki jednej z moich przyjaciółek.
Niezmiennie jestem również zachwycona tym, jak ogromny research zrobiła autorka, przygotowując się do napisania medycznej serii i mam nadzieję, że kolejne odsłony również będą trzymać poziom pod tym względem.
Zakończenie ,,Drowning Souls" także zostało urwane w połowie, więc wychodzi na to, że każdy tom będzie kończył się cliffhangerem i chociaż zazwyczaj bardzo mnie taki zabieg irytuje, w przypadku tej serii zupełnie mi to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie -- zachęca mnie do przeczytania kolejnej części. Dlatego mam nadzieję, że wydawnictwo nie każe nam zbyt długo czekać na kontynuację perypetii lekarzy ze szpitala Whitestone.
Ona, czyli June - pewna siebie i własnego uroku, śliczna, nieskazitelna, zawsze perfekcyjnie umalowana, bezczelna, zadziorna, chaotyczna. On, czyli Mason...
Aby ratować ludzkie życie, dają z siebie wszystko. Jednak czasami nawet to nie wystarcza... Laura Collins zawsze chciała pójść w ślady swoich rodziców...
Przeczytane:2024-12-08,
"(...) - Może nie boję się śmierci, ale tego, że nie żyłem wystarczająco dużo. Nie tak naprawdę, nie ze zdecydowaniem. To nie śmierć jest problemem, tylko to wszystko, czego się żałuje. To, czego nie można już zmienić."
🫁🫁🫁
Jeeej jak ja czekałam na tę powieść.
Oczywiście mowa tu o drugiej części serii "Szpital Whiteston" Avy Reed.
Za każdym razem autorka zachwyca mnie swoją wiedzą na temat medycyny i nie tylko.
Wprowadza w szpitalny świat pełen bólu i cierpienia.
Wprowadza w świat lekarzy i wyzwań z jakimi muszą mierzyć się na codzień.
Naprawdę lubię pióro autorki.
Jest lekkie i przyjemne, mimo iż tematy, jakie porusza, do takowych nie należą.
Szpital zdecydowanie jest miejscem, w którym chce się przebywać.
Kojarzy się ze smutkiem i niepewnością.
Z chorobami, a nawet śmiercią.
Z nieustanną walką nie tylko ze strony lekarzy, ale przede wszystkim ze strony pacjentów.
Z bezradnością, z trudnymi do podjęcia decyzjami, z ogromną odpowiedzialnością.
"Drowning Souls" to powieść, która wciąga od pierwszych stron.
Już od samego początku dzieje się tu naprawdę wiele.
Jest pożar.
Jest walka, łzy i niepewność o jutro.
Jest tragedia, w obliczu której liczą się sekundy.
Jest determinacja i trauma, która odciska swoje piętno.
Ale jest też wzajemne wsparcie, pocieszenie, otarcie łez.
Jest ogromna przyjaźń i rodząca się miłość.
Drugi tom serii należy do Sierry i Mitcha. I to właśnie z ich perspektywy napisane są rozdziały książki.
Ich relacja nie należy do najłatwiejszych.
Oboje bowiem wciąż przeżywają wydarzenie, jakie miało miejsce w szpitalu. Oboje dźwigają piętno i rany jakie po sobie pozostawiło. A mają te rany na ciele i duszy.
One wciąż o sobie przypominają.
Wszak oboje byli w niebezpieczeństwie, walczyli o przetrwanie. I udało im się. Z pożaru wyszli obronną ręką. Jednak traumatyczne przeżycia wciąż nie dają o sobie zapomnieć.
Mimo to muszą żyć dalej.
Muszą ratować ludzkie życie.
Muszą skupić się na pracy.
I chociaż Sierra jest odważną, niezależną kobietą, to zaczyna wpuszczać do swojego serca Mitcha. Nie wie jak i kiedy mężczyzna zdążył zaskarbić jej sympatię. I chociaż próbuje z tym walczyć, to nie potrafi ukryć swoich uczuć.
Relacja Sierry i Mitcha nie jest gwałtowna. Miłość nie rodzi się nagle.
Bohaterowie są ostrożni, więc na ich zbliżenie trzeba trochę poczekać. Uważam to za plus, bo uwielbiam slow burny.
Podoba mi się cała otoczka ich historii.
Podoba mi się, że autorka nie skupiła całej uwagi na rodzącym się między nimi uczuciu, ale pokazała, że życie toczy się dalej.
Do szpitala wciąż trafiają kolejni pacjenci, którzy wymagają uwagi i opieki.
Więc naprawdę cieszę się, że ta miłość nie zakłóciła całego wydźwięku powieści, ale nadała jej smaczku i oderwała od trudnych tematów.
"Drowning Souls" to powieść poruszająca najczulsze struny ludzkiej duszy, a przy tym jest niezwykle refleksyjna.
Z niecierpliwością czekam na kolejne części serii "Szpital Whiteston" 💚
(Oczywiście każdą z nich należy czytać po kolei 🙂)