Szesnastoletnia Kaye jest współczesną koczowniczką. Uparta i niezależna, podróżuje z miasta do miasta z zespołem rockowym swojej matki, póki złowróżbne wydarzenie nie zmusi jej do powrotu w rodzinne strony. Tam, w przemysłowym krajobrazie New Jersey, Kaye odkrywa, że stała się pionkiem w odwiecznej walce o władzę między dwoma rywalizującymi królestwami skrzatów - walce, która może się skończyć jej śmiercią.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2006 (data przybliżona)
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 222
Tytuł oryginału: Modern Tale of Faerie: Tithe
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Michałowska Iwona
Odkąd po raz pierwszy poznałam się z piórem Holly Black, moje życie czytelnicze trochę się zmieniło. Od tamtej chwili wiedziałam już, że będę chciała poznać wszystkie historie, jakie tylko wyjdą spod pióra tej autorki. Jak na razie idzie mi całkiem nieźle i za mną kolejna świetna lektura – tym razem pierwszy tom nowej trylogii. Czy był to stracony czas, czy może odnalazłam nową miłość?
Kaye można śmiało nazwać określeniem koczowniczki. Jest uparta, niezależna i wraz z zespołem rockowym swojej matki podróżuje z miasta do miast. Wszystko to dzieje się, dopóki pewne wydarzenie nie ściąga jej do rodzinnego domu. W New Jersey dziewczyna odkrywa, że stała się pewnego rodzaju pionkiem w walce między dwoma królestwami elfów - walce, która może skończyć się tragicznie.
Największym plusem tej powieści jest zdecydowanie wykreowany przez autorkę świat. Jasne, osoby, które czytały już Okrutnego księcia czy Las na granicy światów, nie poczują się raczej niczym zaskoczone, ale mnie ten magiczny świat, pełen elfów, skrzydeł i innych czarów wydał się bardzo ciekawy i co więcej - spodobał mi się on bardziej, niż w wyżej wymienionych tytułach. Co się z tym wiąże? Oczywiście, styl pisania autorki, ale o tym, że Holly ma świetne pióro i potrafi oczarowywać swoich czytelników, nie muszę pisać chyba po raz kolejny.
Kolejną rzeczą, jaka bardzo przypadła mi do gustu przy tej historii, jest sama główna bohaterka. Z jednej strony jest to taka typowa buntowniczka, której nie obchodzi przestrzeganie zasad, a liczy się dobra zabawa. Przez to też na początku nie do końca ją polubiłam, ale im dalej czytałam, tym coraz bardziej Kaye zdobywała moją sympatię. Autorka wykreowała ją bardzo dobrze i wcale nie jestem tym faktem zdziwiona. Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów, to zabrakło mi trochę bliższego i szerszego przedstawienia Roibena, który jakby nie patrzeć również jest dość istotny dla fabuły. Jednak podejrzewam, że Holly Black bardziej przybliży jego postać swoim czytelnikom w kolejnej części.
Akcja, z którą czytelnik ma tutaj do czynienia, nie może zostać uznana za nudną. Tak naprawdę przez całą książkę coś się działo, więc autorka skutecznie podtrzymywała moją czytelniczą uwagę. Myślę również, że nie tylko ja miałam takie odczucia. No cóż, nie ma co tutaj dużo pisać - Zła królowa to po prostu dobra książka.
Nie mogłam doczekać się lektury tej pozycji i naprawdę cieszę się, że nareszcie mogłam poznać tę historię. Holly Black po raz kolejny pokazała, że potrafi pisać, że tworzone przez nią światy wciągają i nie pozwalają się oderwać, tak więc nie pozostaje mi już nic innego, jak pisać, że naprawdę polecam tę powieść - zwłaszcza miłośnikom lekkiej fantastyki młodzieżowej oraz wszelkiej magiczno-elfickiej tematyki.
Kiedyś czytałam fantastykę namiętnie. Przyznam, że zatęskniłam za czymś magicznym, baśniowym, tajemniczym i zakazanym. Dlatego bez wahania sięgnęłam po twórczość Holly Black. Bestsellerowa autorka kusiła mnie już jakiś czas, ale dopiero „Zła królowa” zawitała w mojej biblioteczce. Przyznam, że z książką spędziłam miło czas. Nie było efektu WOW, ale zdecydowanie dałam się oczarować.
Kaye ma szesnaście lat i jest współczesną koczowniczką. Podróżuje z miasta do miasta z zespołem rockowym swojej matki. Jest uparta i zbuntowana. Bystra, zadziorna i odważna. Może się wydawać, że Kaye jest zwykłą nastolatką. Nic bardziej mylnego. Kiedy dziewczyna wraca w rodzinne strony ujawnia pewne wyjątkowe zdolności i trafia w sam środek wojny między dwoma rywalizującymi królestwami skrzatów. W jej życiu pojawia się również tajemniczy Roiben. Elfi rycerz jest bezwzględny, surowy i zdystansowany. Prawdziwy z niego czarny charakter. I jak każdy skrywa swoje tajemnice. Co ich będzie łączyć a co dzielić? I czy wyjdą cało z wojny między królestwami? Tego już musicie dowiedzieć się sami…
„Zła królowa” to debiutancka książka Holly Black i to niestety widać. Fabuła książki jest ciekawa, ale momentami strasznie się plącze. Akcja wlecze się, aby po chwili pędzić na łeb na szyję. Bohaterowie wypadają dość skromnie. Autorka mogła poświęcić im więcej uwagi i szczegółowo ich dopracować. Czegoś mi w nich brakowało. Niczym nie intrygowali i nie zachwycali. Po prostu byli. Styl Holly (przynajmniej w tej książce) jest mocno przeciętny. Mimo, że „Zła królowa” nie wciągnęła mnie od pierwszych stron to z ciekawością sięgnę po inne książki autorki i przekonam się jak rozwinął się jej kunszt pisarski. W końcu Holly Black to bestsellerowa pisarka i myślę, że im więcej przeczytam jej książek tym bardziej zanurzę się w jej świecie i odkryje jego magię.
Recenzja „Zła królowa” Wyobrażacie sobie jak to jest żyć w świecie w którym istnieją elfy? Jak to jest kiedy nie dość że się je widzi to do tego wszystkiego staje się pionkiem w walce między ich dwoma królestwami ?
„Jesteś elfem prawda? –zapytała łagodnie, trzymając ręce tak, żeby przez cały czas je widział. Słyszała od Lutie-loo opowieści o elfowej szlachcie, ale nigdy dotąd nie widziała żadnego z wysoko urodzonych. Może właśnie miała okazję poznać jednego z nich.”
„Zła królowa” została wydana w 2020r. a jej autorką jest Holly Black. Urodziła się i studiowała w New Jersey. Pracowała jako redaktor w czasopiśmie medycznym, jak również w miesięczniku 8d, traktującym o grach fabularnych. W 2002r. wydała swoją pierwszą powieść, zaraz po niej powstały dwie kolejne książki osadzone w tym samym świecie. Wśród jej późniejszych dzieł są np. „Kroniki Spiderwick” czy „Las na granicy światów”. Ostatnio wydana została pierwsza powieść z trylogii „Elfy ziemi i powietrza” pt. „Zła królowa”.
Keye to szesnastoletnia dziewczyna której życie nigdy nie było spokojne i normalne. Wychowująca się z biegnącą za własnymi marzeniami matką, była zmuszona do przeprowadzek. Jednak nie to było najdziwniejsze w jej życiu. Już jak była mała i mieszkała w rodzinnym mieście, twierdziła że widzi elfy, teraz mając szesnaście lat nie przestała wierzyć że były one prawdziwe. Gdy pewnego dnia wraca z matką w rodzinne strony postanawia odnaleźć dawnych znajomych. Ku jej zdziwieniu nic nie wygląda jak kiedyś, a dziewczyna staje się pionkiem w walce między królestwami potężnych elfów. Jak skończy się ta walka? I czego dowie się Keye? „Zła królowa” to powieść jaką lubię. Zawsze kochałam fantastykę a ta książka dała mi wszystko co chciałam. Cudowny świat elfów, którzy potrafią być i cudowni i straszni daje masę skrajnych emocji. Książkę czyta się bardzo szybko i lekko i podejrzewam że wiele osób tak jak ja będzie żałowało że powieść się skończyła. Mam nadzieje że szybko sięgnę po kolejną część trylogii „Elfy ziemi i powietrza”.
Dziękuję wydawnictwu Jaguar za książkę!
Szesnastoletnia Kaye podróżuje z miasta do miasta wraz z zespołem rockowym swojej matki. Żyje rutyną do momentu, w którym nie zostaje zmuszona powrócić do rodzinnej miejscowości. Tam dowiaduje się, kim tak naprawdę jest i czego się od niej oczekuje. Kaye odkrywa, że stała się pionkiem w grze dwóch potężnych elfowych rodów, a walka ta może skończyć nawet jej śmiercią.
Z entuzjazmem podeszłam do „Złej królowej”, debiutanckiej powieści Holly Black, którą znam z trylogii „Okrutnego księcia”, która swoją drogą bardzo mi się podobała. Tym razem miałam okazję poznać podziemny świat z zupełnie innej strony, gdyż historia początek swój ma w świecie ludzi.
Książka zdecydowanie jest lekką młodzieżówką na jeden wieczór. Posiada parę niedociągnięć, luk oraz wkradający się miejscami bałagan. Niektóre zdania bądź sceny mogły być bardziej rozbudowane. Sama historia była mimo wszystko interesująca.
Przejdźmy zatem do Kaye, głównej bohaterki. Dziewczyna nie miała lekko w życiu, zmuszona podróżować z matką po miastach, nie zdążyła w pełni skorzystać z przywilejów nastolatki, wręcz przeciwnie musiała szybko dorosnąć i stać się samodzielna. Kaye ma trudny charakter, własny sposób postrzegania świata, nie jest rozsądna, a dodatkowo działa pod wpływem chwili i emocji. Dziewczyna wychowana przez imprezy, bary i mało opiekuńczą matkę, nie miała lekko. Kaye nie jest bohaterką, którą każdy z pewnością polubi, jednak mnie ona na swój sposób ujęła. Przede wszystkim autorka konsekwentnie kreowała ją od początku do końca.
Ci, co czytali „Okrutnego księcia” z pewnością będą kojarzyć Roibena. Bardzo się cieszę, że występuje on w tej historii, ponieważ dzięki temu mogłam lepiej go poznać. Elf owiany jest tajemnicą i nie pojawia się w książce zbyt wiele, co autorka zaprezentowała również w przypadku Cardana. Ma on potencjał i liczę na to, że w przyszłych częściach poznamy go lepiej!
W lekturze przewijają się na zamianę dwa światy, podziemny i ludzki. Mamy okazję poznać świat elfów z zupełnie innej perspektywy, przyjrzeć się mu dokładniej, zobaczyć go oczami Kaye. Jest kolorowo, niebezpiecznie, wesoło, tajemniczo i magicznie. Polityka, walka dobra ze złem, ale czy na pewno? Świat wykreowany w tej książce jest tak naprawdę dopiero zalążkiem tego, co możemy odkryć w późniejszych tomach.
Pomimo tego, że „Zła królowa” nie jest idealną książką, to dobrze mi się ją czytało i z pewną niecierpliwością będę wyczekiwać kontynuacji.
Bardzo spodobał mi się pomysł na fabułę i jego realizacja również. Akcja jest dynamiczna, czasem jednak biegnie tak szybko, że wkrada się gdzieniegdzie lekki chaos. Nie przeszkadza to jednak w czerpaniu przyjemności z lektury, która angażuje tak bardzo, że czyta się tę książkę bardzo szybko. I z wypiekami na twarzy. Kiedy dotarłam do końca, bardzo żałowałam, że to tak szybko poszło, bo na kolejną część trzeba jeszcze poczekać. Większość akcji rozgrywa się w świecie skrzatów i to zapisuję książce na plus. Świat stworzony przez Black jest oryginalny, rządzi się swoimi prawami. Został przedstawiony dość szczegółowo. Oczarowuje na każdym kroku. W każdym z Dworów panują inne zwyczaje, zamieszkują je też przeróżne, intrygujące istoty. Na początku wydaje się, że będziemy mieli do czynienia z typową walką między dobrem a złem, szybko okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Ciekawie został przedstawiony konflikt pomiędzy Dworami, walka o władzę i wszelkie polityczne potyczki. Bardzo interesujący jest wątek udziału Kaye w tym wszystkim.
Kreacja głównych bohaterów wzbudza wiele emocji. Roiben to ten zły, od którego lepiej trzymać się z daleka. Elfy od początku ostrzegają przed nim Kaye. Jak się później okazuje, nie taki diabeł straszny, jak go malują. Roiben służy wprawdzie królowej mrocznego Dworu Termitów i ma na sumieniu wiele istnień, jednak nie robił tego wszystkiego z własnej woli. Tak naprawdę to czarujący, pewny siebie młody człowiek z sercem na dłoni. Kaye jest taką postacią, która na samym początku nie wzbudza sympatii. Dziewczyna nie chodzi do szkoły, szwenda się, imprezuje, kradnie. W sumie nic dziwnego, że nastolatka tak się zachowuje, skoro od najmłodszych lat miała za wzór matkę imprezowiczkę, lubiącą zaglądać do kieliszka, którą musiała wyciągać z barów i nieustannie po niej sprzątać. I której jest obojętne, co dzieje się z jej córką. Kaye wraca do domu, kiedy chce, robi, co chce, pozostaje zupełnie bez jakiejkolwiek kontroli. Jednak podczas lektury dziewczyna zyskuje coraz bardziej. Jest inteligentna, obrotna, troskliwa i przyjacielska. Świetnie radzi sobie w każdej sytuacji. Nie straszne są jej nowe wyzwania i nowe znajomości. Doskonale odnajduje się w obu światach, w świecie ludzi, który zna od zawsze i w świecie elfów, w który wkracza z impetem. Kibicowałam Kaye od samego początku i bardzo ją polubiłam, mimo jej dyskusyjnego zachowania. Sporo jest w książce pobocznych postaci. Każda z nich została przedstawiona na tyle dobrze, że wywołuje jakieś emocje.
Zauroczył mnie klimat tej historii, rewelacyjnie opisany świat przedstawiony i wszechobecna magia. A także subtelny, nienachalny, uroczy wątek miłosny. Powieść jest tajemnicza i czasami mroczna. Autorka nie oszczędza swoich bohaterów, naraża ich na przeróżne niebezpieczeństwa, co dla wielu z nich nie kończy się szczęśliwie.
„Zła królowa” to świetny debiut Holly Black. Książka niesamowicie wciąga, pochłania się ją w niezwykle szybkim tempie. Jest magiczna i zaskakująca. Są pewne niedociągnięcia, ale fabuła tak skutecznie zajmuje uwagę, że praktycznie się tego nie zauważa. Ja jestem usatysfakcjonowana lekturą i dlatego bardzo Wam tę książkę polecam!
Children can have a cruel, absolute sense of justice. Children can kill a monster and feel quite proud of themselves. A girl can look at her brother and...
Krwawa zbrodnia na zawsze odmienia los trzech sióstr. Zostają porwane do świata elfów, mrocznego Elysium. Rozmiłowani w intrygach i władzy piękni...
Przeczytane:2020-12-27,
Po "Okrutnym księciu" Holly Black powrót do stworzonego przez nią świata elfów z każdym tomem przynosił mi coraz więcej radości. Te piękne, a zarazem śmiertelnie niebezpieczne istoty całkowicie mnie oczarowały. Jednak "Zła królowa", będąca debiutem autorki, pozostawiła mnie z zupełnie odmiennymi wrażeniami.
Nastoletnia Kaye często zmienia miejsce zamieszkania, podróżując z zespołem matki. Niespodziewanie sytuacja zmusza je jednak do powrotu w rodzinne strony. Pewnej nocy dziewczyna spotyka w lesie rannego elfa - rycerza Roibena z Dworu Termitów - i ratuje mu życie, w zamian otrzymując obietnicę udzielenia odpowiedzi na trzy pytania. Wkrótce kontaktują się z nią dawni przyjaciele i proszą o pomoc w związku ze zbliżającym się świętem Tith.
Nawet nie mając wiedzy o tym, że "Zła królowa" to debiut Holly Black, da się wyraźnie odczuć, że do poziomu znanego nam z trylogii Okrutnego księcia jeszcze wiele brakuje. Przez większą część książki miałam wrażenie, że autorka nie przemyślała dobrze jej treści, a to, co czytałam, mocno zniechęcało mnie do dalszej lektury.
Niektóre zachowania bohaterów były dla mnie dziwaczne i nielogiczne. Kaye boi się porozmawiać z przyjaciółką i wyjaśnić jej pewną sytuację, bo jest pewna, że ta jej nie uwierzy. Tymczasem wystarcza zdawkowa rozmowa telefoniczna, a Janet przyjmuje wszystko bez mrugnięcia okiem. Inna sytuacja. Koleś spotyka przyjaciółkę siostry. Skóra jej się łuszczy, schodzi praktycznie całymi płatami, pod spodem jest zielona, ma zupełnie inne oczy, a do tego wyrastają jej skrzydła. Co robi? Nie ucieka, nie krzyczy, nie boi się. Nawet się zbytnio nie zastanawia, co jej jest. Pożycza jej swoje ciuchy (nawet wycina w bluzie dziurę na skrzydła), a potem spokojnie idzie po napój.
Moim zdaniem w "Złej królowej" znalazło się też zbyt mało informacji na temat zwyczajów elfów i obowiązujących w ich świecie praw. Sporo pamiętam właśnie z "Okrutnego księcia" i kolejnych tomów tej trylogii, ale myślę, że bez tej wiedzy nie byłabym w stanie zrozumieć pewnych wydarzeń. Chociażby scena w barze, gdy wkurzona Kaye mówi do Roibena, żeby pocałował ją w... pewną część ciała, a on to właśnie robi. Owszem, było śmiesznie, ale chwilę mi zajęło skojarzenie, dlaczego tak właśnie musiał postąpić. Autorka mogłaby przy tej okazji wiele wyjaśnić, ale o tym, jak wielką władzę dawała znajomość pełnego imienia elfa, wspomina dużo później.
Poza tym bezustannie irytowała mnie naiwność głównej bohaterki i jej ślepa wiara w to, że przyjaciele z dzieciństwa nie pozwolą jej skrzywdzić, chociaż od lat się z nią nie kontaktowali. Do tego znali prawdę o jej pochodzeniu, ale przez cały czas ją przed nią ukrywali. Do samego planu złożenia jej w ofierze podchodziła tak beztrosko i bezrefleksyjnie, że aż ciężko mi było to czytać.
W zasadzie sytuacja uległa poprawie dopiero w ostatnich rozdziałach powieści. Akcja zdecydowanie przyspieszyła, a działania bohaterów stały się bardziej naturalne. Historia wreszcie nabrała sensu i stała się naprawdę wciągająca. W końcu mogłam cieszyć się lekturą, nie łapiąc się co chwilę za głowę.
Ze wszystkich przeczytanych przeze mnie jak dotąd książek Holly Black "Zła królowa" zrobiła na mnie najgorsze wrażenie. Większa część tej powieści była moim zdaniem po prostu słaba. Choć pomysł był ciekawy, powieść strasznie dużo traci na tym, że jest niedopracowana. Czasem brak w niej logiki, czasem informacji, które pomogłyby czytelnikowi lepiej zrozumieć zamysł autorki. Chociaż końcowe rozdziały robią całkiem dobrą robotę, ratując tę opowieść, to i tak trylogia Okrutnego księcia wypada przy niej o niebo lepiej.