Smukła, niepokojąco piękna kobieta w poczekalni biznesklasy na Heathrow odgarnia z twarzy długie rude włosy, zakłada nogę na nogę i powoli sączy martini. Ma na imię Lily, czyta Patricię Highsmith. To nieomylny znak nadciągających kłopotów, zwłaszcza dla Teda, bogatego biznesmena. W oczekiwaniu na spóźniony samolot - gdy kolejne drinki sprzyjają wylewności, podobnie jak przekonanie o jednorazowym charakterze spotkania - mężczyzna wyznaje nieznajomej, że przyłapał żonę na zdradzie i marzy o tym, by ją zabić. ,,No to zabij", mówi Lily. To proste zalecenie uruchamia serię nieprzewidywalnych wydarzeń, gdy Lily zgadza się pomóc Tedowi, nie uchylając rąbka własnych tajemnic, dzięki którym wiadomo, że świetnie się nadaje to tej akurat pomocy.
Dlaczego? Kim jest ta dwójka podróżnych? To żartownisie czy socjopaci? Szukają zemsty czy miłości? Wśród rozpędzonych wydarzeń ciężko nadążyć z oceną. Każdy zwrot akcji przyprawia o zawrót głowy.
Mistrzowski kryminał Petera Swansona nie daje ani chwili wytchnienia. To powieść zaskakująca i inna niż wszystkie.
Przeprawia o dreszcze, mrozi krew w żyłach i trzyma w napięciu - na pewno wejdzie do klasyki gatunku.
Lee Child
Gdyby Czasem warto zabić ukazało się sześćdziesiąt lat temu, Hitchcock zrobiłby z niej wybitny film.
,,Star-Telegram"
Peter Swanson jest autorem dwóch powieści, a jego wiersze, opowiadania i recenzje ukazywały się w najważniejszych gazetach i magazynach, otrzymał też kilka nagród literackich. Przygotowuje obecnie cykl sonetów o pięćdziesięciu trzech filmach Alfreda Hitchcocka. Mieszka z żoną i kotem w Somerville w Massachusetts.
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2016-04-27
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Książka "Czasem warto zabić" skusiła mnie tytułem. Bo czy warto?
Na lotnisku Heathrow dochodzi do spotkania dwóch osób, w wyniku którego zostało zaplanowane morderstwo żony Teda. Jednak to on zostaje zamordowany.
Mamy tu czterech narratorów, którzy opowiadają historię ze swojego punktu widzenia. Był to Ted, Lily, Miranda i detektyw prowadzący sprawę. W trakcie czytania miałam wrażenie, że cały czas toczy się wyścig o to, kto kogo szybciej zabije. I jak się okazało nie ma zwycięzcy. Trzeba przyznać, że autor zastosował ciekawą rzecz. Historia opowiadana jest z punktu widzenia osób planujących morderstwo. A detektyw też jest dziwny.
Czy mi się podobało? Ciężko powiedzieć. Fakt, że przykuło moją uwagę ale czuję jakiś niesmak. Ale zakończenie jest ciekawe. Nie spodziewałam się tego, co się wydarzyło.
Książkę polecono mi w grupie czytelniczej. Patrząc na zdjęcie z okładki lub na opis na niej zamieszczony pewnie sama bym po nią nie sięgnęła. Jakaż byłaby to strata!
Lektura wywarła na mnie spore wrażenie. Wszystko zaczyna się dokładnie tak, jak głosi opis: poczekalnia lotniskowa, dwoje nieznajomych. Piją razem drinka i zaczynają rozmawiać. Ona to Lili - rudowłosa piękność, on ma na imię Ted i jest obrzydliwie bogaty. Kilka drinków oraz fakt, że pewnie już nigdy się nie spotkają rozwiązuje im język. Zaczynają grać w grę, która polega na mówieniu sobie wyłącznie prawdy. Ted zwierza się wówczas nieznajomej, że podejrzewa żonę o zdradę. Miranda (żona) dużo czasu spędza na budowie ich domu - a w zasadzie nie domu lecz ogromnej posiadłości. Ted sądzi, że ma ona romans z budowlańcem. Dla żartu (a może wcale nie...?) mówi, że mógłby ją zabić. Lily nie jest tym pomysłem zszokowana. Rozmowa toczy się dalej...
Narracja prowadzona jest z perspektywy głównych bohaterów - jeden rozdział opowiada Lily, kolejny zaś Ted. Potem dołączają inni bohaterowie.
Akcja nie zwalnia ani na chwilę. Cały czas coś się dzieje. Nie mogłam się oderwać od tej książki. Kończyłam czytać opowieść Lili, która zatrzymywała się akurat w takim momencie, że najchętniej przeskoczyłabym rozdział Teda, żeby już poznać dalszy rozwój wypadków. Potem była opowieść Teda i znów wielkie oczekiwanie na następny rozdział.
Pomysł w sumie nie jest jakiś nowatorski - mam wrażenie, że ostatnio większość książek, które czytam ma taki układ. Są jakieś rozdziały "teraz" i "dawniej", są opowieści prowadzone z perspektywy różnych bohaterów - po to, by wszystko ostatecznie i tak zgrało się w jedną, spójną całość.
U Petera Swansona wszystko to jest spójne, napisane nieskomplikowanie, a do tego wciąga już od pierwszego rozdziału i (na szczęście!) tak jest do samego końca. Sami bohaterowie według mnie przedstawieni są prawdziwie, polubiłam ich i koniec końców ciężko było mi się z nimi rozstać.
Zakończenie nie było jakimś dużym zaskoczeniem - w sumie to na taki właśnie finał po cichu liczyłam.
Gorąco polecam - naprawdę warto.
Nie myślałam, że ktoś może mnie przekonać, że morderstwo może nie być złe. W tej książce jednak wraz z odkrywaniem kolejnych wydarzeń przestajemy oceniać morderstwo negatywnie. Zbrodnia jest tutaj na porządku dziennym i nie sposób nie traktować jej jako naturalny element świata przedstawionego. Co więcej wszystko do niej zmierza. Jedno jest pewne - jedna popełniona zbrodnia prowadzi do następnej a im jest doskonalsza tym mniejsze szanse jej wykrycia i tym większe popełnienia kolejnej.
Gdy George po raz pierwszy spotkał Lianę Decker, miała osiemnaście lat i była studentką pierwszego roku college’u w Sweetgum na Florydzie. Przez...
Piekielnie inteligentna opowieść o obsesji, zdradzie i morderstwie dokonanym z zimną krwią. Harry Ackerson od dawna podziwiał swoją nieziemsko piękną...