Nadchodzi epickie zakończenie podróży Beniamina Ashwooda i jego drużyny.
Walka nieuchronnie zbliża się do ostatecznego rozstrzygnięcia. Wraz z kolejnymi sukcesami na barki Beniamina spada coraz większa odpowiedzialność.
Armia ochotników czeka na sygnał, by ruszyć do walki z niedobitkami demonów pod Północną Bramą. Wcześniej jednak tych ludzi trzeba wyżywić, wyposażyć a przede wszystkim - pokazać, że mają godnego przywódcę.
Bratobójcza wojna między królestwami wybuchnie lada moment i jeśli ma zostać powstrzymana, każdy dzień jest na wagę złota.
Zakulisowe rozgrywki Sanktuarium zaciskają śmiertelną pętlę na gardłach Beniamina i jego przyjaciół.
Zdecydowanie, los rzucił Beniaminowi wyzwanie, któremu sprostać jest niemal niemożliwością. Ale wszak dobrzy przywódcy się nie rodzą. Dobrym przywódcą się zostaje.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2023-04-05
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 0
Nie wierzę, że to już koniec przygód Beniamina Ashwooda i jego kompanii! Po skończeniu lektury, co jakiś czas przyłapywałem się na myśleniu o bohaterach serii A.C Cobble'a, po czym musiałem uświadomić sobie, że już zakończyłem cykl.
Według mnie "Ciężar korony" to świetne zwieńczenie całego cyklu o Benku i patrząc z perspektywy czasu to aż ciężko uwierzyć w to, jak ewoluował warsztat pisarski autora przez te sześć powieści. Można powiedzieć, że styl A.C. Cobble'a rozwijał się wraz z Beniaminem, który z prostego piwowara stał się jedną z najważniejszych person na kontynencie, jednocześnie wciąż pozostając sobą.
"Ciężar korony" to powieść, przy której ciężko się nudzić. Tak samo jak i w poprzednich częściach, dzieje się dużo, dlatego często nie sposób oderwać się od książki, co było dla mnie problematyczne, przy braku czasu na czytanie 😄 Fabuła podobała mi się praktycznie do samego zakończenia, do którego również nie mogę się przyczepić.
Muszę także wspomnieć o finałowej walce, choć bez spoilerów. Bardzo spodobało mi się zachowanie Beniamina podczas tego starcia, ponieważ myślę, że wielu autorów nie zdecydowałoby się na taki krok.
Bohaterowie znów nie zawiedli, choć szkoda, że wątki niektórych nie zostały dopięte, przynajmniej dla mnie. Bardzo chętnie sięgnąłbym po jakąś odrębną powieść o Rhysie, gdyż ten szelma jest chyba moją ulubioną postacią.
Nie mogę nie polecić całej serii o Beniaminie Ashwoodzie. To bardzo przyjemny i lekki cykl przygodowy, który jednak zawiera w sobie wiele mądrości.
Więcej moich recenzji znajdziecie na Instagramie @chomiczkowe.recenzje, gdzie serdecznie zapraszam
Nie spodziewałam się, że aż tak przywiążę się do Benka. Czytając ostatni tom, czyli "Ciężar korony", mimowolnie czułam wzruszenie, że ta fantastyczna, pełna niespodziewanych zwrotów akcji i charakternych bohaterów przygoda dobiega końca. Niestety, jak to w życiu bywa, wszystko, co dobre, szybko się kończy. :)
W tej części Beniamin Ashwood stawia czoła groźniejszym przeciwnikom niż demony. Musi zmierzyć się z ludźmi, czego świadomość bywa przytłaczająca. Ben prowadzi armię, którą przecież należy wyposażyć i wyżywić, a także próbuje opanować konflikt między Przymierzem a Koalicją. Problemy się nawarstwiają, szczególnie jeśli stanie się oko w oko z niebezpieczną czarodziejką, byłą Protektorką.
Na szczęście wszystkie bitwy toczy ramię w ramię z przyjaciółmi: Amelią, Rhysem, Towaal i Prem, a także wieloma potężnymi sojusznikami. A gdyby okazało się, że starzy przyjaciele staną się wrogami? Jaką wówczas decyzję podejmie Ben: walczyć czy się poddać?
"Ciężar korony" to idealnie zwieńczenie cyklu. Epicka przygoda nie pozwoli oderwać się od książki choćby na minutę, a czytelnicy będą pochłaniać kolejne strony, jakby od tego zależało ich życie. To mogę zagwarantować. :)
Książka, jak i cały cykl, to typowa fantastyka drogi, w której bohaterowie pokonują kolejne mile, przeżywają zazwyczaj niebezpieczne przygody i przez to w większym bądź mniejszym stopniu zmieniają się. Największą zmianę można, oczywiście, dostrzec w Beniaminie. Mam wrażenie, że ten z pierwszej części, a ten z ostatniej to dwie zupełnie różne osoby. Ben stał się dojrzałym, logicznie myślącym mężczyzną, odważnym i szlachetnym przywódcą, a także oddanym i wspaniałym przyjacielem. Dorósł do roli przywódcy, co udowadnia niemal na każdym kroku.
W "Ciężarze korony" A. C. Cobble domyka wszystkie otwarte do tej pory wątki, więc czytelnik nie zostaje sam z niedopowiedzeniami, co moim zdaniem jest ogromnym plusem. W książce pojawia się dużo fragmentów walki, które zwiększają dynamizm fabuły, a niespodziewane skrzyżowanie stali między przyjaciółmi to istny smaczek nad smaczkami.
"Ciężar korony", jak i cały cykl, polecam osobom dopiero zaczynającym przygodę z gatunkiem, ale też fantastycznym wyjadaczom. Autor zaprasza czytelnika w sam środek historii o bohaterstwie, przyjaźni w klimacie fantasy miecza, w świat magii, walk i demonów. Po sześciu tomach nazwałabym Beniamina Ashwooda wspaniałym druhem, a same książki typowymi"comfort books". I wiem, że wkrótce do nich wrócę, co z pewnością jest najlepszą rekomendacją z możliwych. :)
26 marca 2021 roku był pięknym dniem, gdyż oto dostaliśmy wówczas w swoje ręce pierwszy tom znakomitego, powieściowego cyklu fantasy „Beniamin Ashwood”. Cyklu, który oczarował nas swoim klasycznym spojrzeniem na ten literacki gatunek, znakomitym połączeniem przygody z komedią, romansem i horrorem w spójną całość, jak i wreszcie postacią głównego bohatera - zwykłego chłopca, który dojrzewał na naszych oczach, uczył się życia i stawał wyjątkowym człowiekiem. I oto dziś, po poznaniu kolejnych czterech części tej relacji i upłynięciu dwóch burzliwych dookoła nas lat, mamy przyjemność poznać ostatnią odsłonę tej pięknej historii - powieść „Ciężar korony”.
Beniamin, Amelia, Rhys, Prem i lady Towaal pokonali demony, uwalniając świat od ich potworności. Jednakże teraz przyszedł czas na konfrontację z nie mniej trudnym przeciwnikiem - armiami Przymierza i Kolacji, które zmierzają ku wojnie. Zanim jednak naszym bohaterom przyjdzie zmierzyć się z tą kwestią, najpierw będą zmuszeni stawić czoła potędze Sanktuarium - tak tej obecnej, jak i tej sprzed wielu lat. Tak też nadchodzi chwila próby w postaci dwóch wielkich bitew, które rozstrzygną nie tylko o przyszłości znanego świata, ale i o życiu naszych dzielnych bohaterów...
Niniejsze dzieło A. C. Cobble wieńczy sobą ten cały barwny cykl, zamykając wszelkie rozpoczęte wcześniej wątki, doprowadzając do nieuniknionych konfrontacji oraz udzielając wyczekiwanych odpowiedzi na najważniejsze pytania. I jest to z pewnością finał niezwykle intrygujący, spełniający pokładane w nim oczekiwania, jak i wreszcie godny tej znakomitej serii. Otóż na stronach tej książki znajdziemy oczywiście wartką akcję, wielką przygodę i mocne emocje..., ale znajdziemy tu także życiową mądrość, która w piękny sposób odpowiada na pytanie o to, czym naprawdę jest bohaterstwo.
Fabułę powieści znaczy relacja o kolejnych losach Beniamina i jego towarzyszy, którzy muszą pozostawić zgromadzoną armię i udać się jak najszybciej ku poszukiwaniom dawnego druha - Saali, co wydaje się dawać największą szansę na powstrzymanie wojny. Po drodze przyjdzie przeżyć im wiele niezwykłych przygód, doznać chwil triumfu i upokorzeń, jak i wreszcie stanąć do walki z przeciwnikami, którzy wydają się być nie do pokonania. A dalej..., ale dalej jest jeszcze ciekawiej, gdy oto szczęk miecza, moc magii i potęga dobrego serca zadecydują o tym, kto przeżyje i zatriumfuje, a kto zginie i odejdzie w niepamięć. To efektowna, nieustannie zaskakująca i misternie poprowadzona relacja.
Wraz z lekturą tych wszystkich tomów towarzyszyliśmy bohaterom tej opowieści, z których to każdy, w mniejszym lub większym stopniu, zmieniał się na naszych oczach. Tu trzeba wspomnieć przede wszystkim o Benie, który stał się odważnym, rozsądnym i potrafiącym pociągnąć za sobą tłumy przywódcą, ale to samo możemy powiedzieć o Amelii, która z naiwnej nastolatki przeobraziła się w pewną siebie czarodziejkę i władczynię, czy też nawet o Rhysie, który co prawda wciąż przedkłada dobry napitek i towarzystwo pięknych kobiet nade obowiązki, ale przynajmniej już nie zawsze i nie wszędzie. To barwne, budzące wielkie emocje i bardzo nam już bliskie, postacie.
Kolejny też raz - jakby nie patrzeć, ostatni..., oczarowuje nas obraz tego fascynującego świata magii, brudnej polityki, ludzkich namiętności i trudów życia w quasi średniowiecznej codzienności. Tym razem jest to również świat wojny, który tak naprawdę nie różni się wcale aż tak bardzo od naszej rzeczywistości, gdzie inne są okoliczności, nazwy krain oraz stopnie technologicznego postępu, ale niezmienną jest głupota pchająca do niesienia śmierci w imię chorych pragnień władców. I chyba możne też powiedzieć, iż nawet mimo faktu braku obecności w nim demonów, wydaje się być on znacznie mroczniejszym, aniżeli miało to miejsce w przypadku poprzednich tomów.
Jeśli miałabym odpowiedzieć na pytanie, co takiego czyni ten cykl tak intrygującym i wyjątkowym..., to odpowiedziałabym, że niezwykły urok zetknięcia się młodego, poczciwego i tak naprawdę podobnego do nas samych człowieka ze światem magii, wojny i poświęcenia dla dobra innych. Każdy z nas odnajdzie w Benie Ashwoodzie coś z siebie samego, zrozumie jego obawy, nadzieje i marzenia, jak i wreszcie poniesie wraz z nim ciężar podjętej misji, której stawka jest wszakże tak wysoka.
Lektura finalnego tomu ulubionego cyklu jest bardzo specyficzną, gdy oto z jednej strony cieszymy się znakomitą rozrywką, emocjonujemy losami bohaterów i czerpiemy wielką przyjemność z tego czytelniczego spotkania..., zaś z drugiej siłą rzeczy smucimy tym, że za chwilę pożegnamy ten świat i jego mieszkańców. I tak też ma się rzecz z tą opowieścią, która zachwyca nas swoim tempem relacji, zaskakuje obrotem zdarzeń i obdarza niezwykłymi przeżyciami aż do ostatniej strony, po której niejednemu z nas przyjdzie uronić łzę. Jak zawsze muszę docenić także znakomity przekład Dominiki Repeczko, która wykonała tu znakomitą pracę.
Pożegnanie z Beniaminem Ashwoodem i jego kompanami uważam za udane, niezwykle efektowne i dokładnie takie, jakim w mej ocenie być powinno. Oczywiście wciąż pozostaje ono pożegnaniem, czyli rzeczą z założenia smutną…, ale taka już jest kolej rzeczy, którą musimy zaakceptować. Dlatego też cieszmy się lekturą tego ostatniego tomu, przywołujmy wspomnienia z poprzednich części i co jakiś czas sięgajmy ponownie po ten cykl, który przyniósł na przez te dwa lata tak wiele dobra.
Niektóre zdarzenia są tak wielkie, że ich echa nie cichną przez tysiąclecia Niedokończona walka z Eldred kieruje Bena i jego drużynę z powrotem pod bramy...
Po bitwie pod Arratem czarodziejki nie spoczną, dopóki nie dopadną Bena i jego towarzyszy. To, co przyjaciele wiedzą o magii i polityce Sanktuarium jest...