Riley Tanner ma najlepszego przyjaciela, takiego przyjaciela, o którym marzy każda dziewczyna. Jest wspierający, lojalny, uczciwy, godny zaufania, dobry i troskliwy. Jest również najlepszym sportowcem w szkole.
Ich relacja była zawsze nieskomplikowana i ciepła, ale po miesięcznych wakacjach Riley, sprawy się skomplikowały. Zaczęła patrzeć na niego w sposób wykraczający poza strefę przyjaźni. Do tego na drodze pojawia się zainteresowany nią rywal jej przyjaciela i sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli…
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2018-09-19
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 512
Tytuł oryginału: Always You
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Danuta Fryzowska
Długo czekałam na tą powieść. Odkąd przeczytałam opis, który bardzo przypominał mi moją historię z przyjacielem, chciałam tą książkę mieć u siebie i w końcu przeczytać. Nawet nie wiecie, ile ta historia wywołała u mnie emocji!
Emocji dużo, jednak nie tych dobrych! Okey, początek nie był zły. Zaczynając ją cały czas miałam uśmiech na twarzy, ponieważ przypominały mi się własne wspomnienia i dokładnie wiedziałam jak czuje się główna bohaterka i jak reagują ludzie na takie zachowanie. Jednak im dalej w las, tym było tylko gorzej...
Autorka chyba na siłę stwarzała bohaterom problemy, wymyślała niestworzone scenariusze i wplotła wszelkie możliwe schematy i mity do tej powieści. Normalnie od połowy to się zmuszałam, by ją kontynuować. Tylko że dalej nie było wcale lepiej, tak podczas lektury miałam odczucie, że mogła się już zakończyć, bo praktycznie wszystkie wątki zostały zamknięte, a tu nie trzeba dodać jeszcze dramatyzmu. Boże naprawdę, niektóre zachowania i wydarzenia były tak bezsensowe, że aż żal o tym pisać.
O bohaterach nawet ciężko mi opowiedzieć, ponieważ oni byli tak cukierkowi, że aż zęby mogły od boleć. Cały czas zwracali się do siebie tak słodko, po tygodniu związku, oni myśleli już o ślubie i dzieciach. W ogóle nagle miłość sprawia, ze wszystkie problemy znikają i wszyscy muszę wiedzieć, że oni są razem. Ja naprawdę rozumiem wszystko, euforia z powodu związku jest wielka, ale skoro i tak wszyscy w szkole myśleli że oni są parą, to po co dawać ludziom pokaz, że to prawda? Nie patrząc na to, to nasza główna bohaterka odkąd zaczęli interesować się nią chłopcy, to jej główny problem polegał na tym, że musi jak najszybciej stracić dziewictwo. To wygrało wszystko. Jak już jest z chłopakiem, to wręcz go namawia i błaga, by odebrał jej dziewictwo. To było tak złe, że żal o tym pisać. No i jeszcze oprócz głównych bohaterów jest Blake, który został tak źle przedstawiony, że aż było mi go żal, serio pomysł bym dobry na tą postać, ale bardzo źle wykorzystany...
Szczerze to nie wiem, czy chce dalej gnębić tą powieść, dlatego może na tym zakończę tą recenzję. Dla mnie to najgorsza książka tej autorki (a nie czytałam tylko jednej). Powielone wszystkie schematy jak friendzone, byli niedoszli, pijaństwo i robienie głupstw w Vegas. Naprawdę, tylko ze względu na styl autorki, dobry początek i zabawny epilog, ta książka nie dostała ode mnie jeszcze niższej oceny. To naprawdę gruba książka, a gdyby była o połowę krótsza, to byłaby o wiele lepsza, ale cóż. Ja osobiście nie polecam. Ale jeśli Wam się podobała to bardzo mnie to cieszy, że przynajmniej Was ta książka nie zawiodła :)
Zacznę od okładki, która przyznam szczerze - podoba mi się. Jakoś tak przyjemnie mi się na nią patrzy... Widzimy leżących na trawie młodych ludzi, kobietę i mężczyznę, którzy muszą być w bliskich stosunkach sądząc po tym jak niemal stykają się nosami i ustami. Bardzo zbliżona jest do poprzednich książek wydawanych przez HarperCollins. To znaczy, że wszystkie powieści Moseley mają ten sam styl, grzbiety również. Dlatego mogę śmiało położyć ją obok poprzednich lektur i z pewnością się wpasuje. Za to plus.
Kolejny plus za samo wydanie - duża czcionka dzięki której czyta się szybko, zachowane odstępy między wersami, marginesy. Brak literówek i innego rodzaju błędów.
Nie posiada skrzydełek - tak jak pozostałe książki wydawane przez to wydawnictwo. Jak dla mnie to wielka szkoda, ponieważ nie ma dodatkowego zabezpieczenia przed uszkodzeniami mechanicznymi.
Przechodząc powolutku do samej autorki... Tak bardzo czekałam na kolejną lekturę tej pisarki. Tęskniłam za jej wciągającym, lekkim i przyjemnym piórem, które się wręcz pożera w trybie zbyt szybkim. Czytając recenzowaną pozycję poczułam się tak, jakbym dostała obuchem w głowę. Albo największą, najcięższą książka na świecie. Do tej pory zastanawiam się, czy autorem tej powieści jest faktycznie Kirsty.
Oczywiście do pióra przyczepić się nie mogę, ale i tak czuję głębokie rozczarowanie. Czym? O tym już za moment.
Styl się nie zmienił, nadal szybko się czyta, lekko, przyjemnie, bez blokad. Przeszkodą tutaj jest inny wątek o którym zaraz napomknę słów kilka.
Jednak nie tego się spodziewałam. Oczekiwałam lektury, która zbije mnie z nóg. Która wywoła we mnie tryliard emocji, sprawi, że wszystko będę przezywać wraz z bohaterami. W tym przypadku nie mogę tego powiedzieć, niestety...
Niemniej pióro jest przystępne, więc jeśli nie zrazicie się tym, co mi nie pasowało, to jak najbardziej zachęcam po sięgnięcie tej lektury. Uwielbiam pióro jakim pisze Kirsty, ale uważam tę lekturę za... naprawdę kiepską. Ale i tak nadal kocham autorkę za jej powieści i mam nadzieję, że przy następnej zrewanżuje się tym... potknięciem.
Po pierwsze to główna bohaterka. Riley, to na swój sposób naprawdę inteligentna dziewczyna, ale niezmiernie... IRYTUJĄCA! NIEZDECYDOWANA!
Wybaczcie, ale wielokrotnie miałam ochotę ją zamordować. Ona była zwyczajnie głupia i nie wiedziała, czego chce. Skakała z kwiatka na kwiatek, mimo iż targały nią sprzeczne uczucia. Myślała jedno, drugie robiła, by za chwile ubolewać nad swoimi myślami i głupotą. LITOŚCI! Takiej bohaterki dawno nie spotkałam. Owszem, w ostatnim czasie było kilka takich, które miałam ochotę zamordować, ale Riley przebiła je wszystkie. Na samą myśl moje dłonie zaciskają się w pięści.
Z kolei Clay to chłopak, jakich mało w naszym codziennym życiu. W sumie gdyby było takowych zbyt dużo, świat byłby zbyt nudny, a związki wyglądałyby dziwnie mając u boku, takiego mega troskliwego faceta, przy którym idzie się... Po***gać tęczą. Zbyt słodko. Nie napiszę zbyt nieprawdziwie, bo być może są tacy faceci, ale nie jest ich dużo.
Pojawiają się również rodzice obojga, znajomi oraz pewien chłopak, który nieco namiesza swoim charakterem.
Reasumując przez bohaterów nie jest nudno, mamy niezłe urozmaicenie, ale przez większość czasu odczuwałam zbyt dużo lukru. Przeszkadzało mi to jak cholera. I w dodatku zachowanie naszych bohaterów... To było jeszcze gorsze. Bardziej opisałabym tę książkę, lub nadała jej tytuł friendzone? Może to byłoby właściwsze... Mimo ich różnorodnej charakterystyki, żadne z nich nie zyskało mojej sympatii, niestety. Chwilami zastanawiałam się, czy ci bohaterowie mają faktycznie siedemnaście, osiemnaście lat czy... dziesięć.
Emocje - jak widzicie irytacji, złości, agresji skierowanej przeważnie do głównej bohaterki mi nie brakowało. Ale to, co mogło zostać uchwycone, poszło na marne. Działo się w niej wiele i gdyby nie ten lukier, zbyt duża jego ilość, książka nabrałaby innego wyrazu i jestem pewna, że poczułabym znaczną większość emocji, jakie odczuwali bohaterowie. A tak... niestety i pod tym kątem jestem rozczarowana. Spodziewałam się, że będzie tutaj coś, co odwróci akcję do góry nogami. Dobra, było. Ale to i tak nie zmieniło nic. Nie poczułam dreszczy na skórze, nie poczułam szybszej akcji serca. Chce mi się płakać, że jestem tak zawiedziona i dlatego, że nie dostałam porządnie napisanej lektury, z dreszczykiem grozy, z przenikliwymi na wskroś emocjami... :(
Ale nie skreślam Kirsty, ABSOLUTNIE! Czekam na kolejne powieści i mam nadzieję, że będą o wiele lepsze niż ten egzemplarz, a szykuje się drugi tom, z tego, co widziałam na LubimyCzytać, więc zostaje mi się modlić lub prosić o coś znacznie pozbawionego lukru.
Mam wrażenie, że ta lektura jest jeszcze bardziej przesłodzona niż Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno. Strzelcie mi w łeb, bo uważam ją za najgorszą z dorobku pisarki. I ta też ląduje niżej, jako kiepska. Niestety, nie tego się spodziewałam...
Sam pomysł na książkę nie był zły, w sumie taki specyficzny dla tej pisarki. Ona lubi pisać o cudownych facetach, którzy lubią zaliczyć x lasek, za którymi każda laska się ugania. To trochę nudne, ale wiem, że pisarka potrafi ubarwić każdą historię, więc dotrwałam do samego końca oczekując przełomu. Niestety, nie doczekałam się. To strzała prosto w moje serce, które teraz wykrwawia się na śmierć. Jednak tak jak pisałam już bodaj dwukrotnie - daruję to autorce i czekam na coś, co faktycznie zbije mnie z nóg, a nie sprawi o przedawkowanie cukru.
Reasumując jestem lekturą rozczarowana, niemniej jednam mam nadzieję, że drugi tom okaże się inny, mniej cukierkowy, bo taki właśnie styl Kirsty kocham. Każdemu z autorów zdarzają się gorsze powieści - zdaje sobie z tego sprawę i nie każda będzie zdobywać złote laury. Sama jako początkowy pisarzyna wiem, że nie ma co się spodziewać na czerwone dywany, natychmiastową sprzedaż nakładu i same maksy w ocenach. Dlatego wybaczam i czekam.
Nie wiem, czy znacie pióro autorki i czy wiecie na co ją stać, ale uważam, że seria Nic do stracenia była chyba najlepszą ze wszystkich, jakie napisała. Dlatego jeśli nie mieliście okazji poznać jej pióra zachęcam do sięgnięcia po tamtą duologię. Ale nie zaczynajcie od tej. :)
Riley i Clay przyjaźnią się od dzieciństwa. Z czasem odkrywają, że łączy ich coś więcej. Na drodze do szczęścia może stanąć pewien psychopata.
Wyprawa do Las Vegas też może przynieść kłopoty.
Młodzieżówka na wieczorny relaks.
Mi się książka podobała. Idealna dla młodzieży. Clay i Riley to przyjaciele od dzieciństwa. Mieszkają obok siebie spędzają wspólnie wakacje są prawie nierozlaczni. Zachowują się jak zakochana para, jednak Riley traktuje Claya jako najlepszego przyjaciela. Kiedy zaczynają chodzić razem do szkoły Riley wzbudza duże zainteresowanie wśród chłopców A Clay zachowuje się jakoś inaczej. Bardziej zaborczo i zazdrośnie. Riley jednak nie zwraca na to uwagi. Wszystko się zmienia od zakładu na w-fie między nimi. Clay wygrał i Riley ma pocałować osobę którą on wybierze. Na wieczór kiedy spędzają czas razem Clay chce odebrać nagrodę. Riley jest w szoku że ma go pocałować. Jednak kiedy to robią chciała by więcej. Ale boi się że straci przyjaciela. Takich sytuacji było więcej i Clay w końcu wyznaje jej miłość. Riley jest przeszczęśliwa. Po kilkutygodniowym związku jadą z przyjaciółmi do Vegas i po pijaku biorą ślub. To wywołuje awanturę w domu nastolatków. Sa zmuszeni do opuszczenia domu i wynajęcia mieszkania. Jednak i tak są szczęśliwi. Jednak wszystko niszczy Blakechłopak który ma obsesję na punkcie Riley i porywa ją do swojego domu. Kiedy Clay odnajduje ją między chłopakami dochodzi do bójki A przy policji Blake rani nożem Claya. Wychodzi na to że Clay nie będzie mógł chodzić. Riley chce operacji jednak rodzice Claya nie wyrażają zgody. Kiedy Clay się budzi od razu chce operacji. Wszystko wychodzi dobrze. A po kilku dniach Clay ma czucie w nogach i po kilku miesiącach rehabilitacji Clay może chodzić. Przez cały czas Riley go wspierała i opiekowała się nim. Na zwieńczenie szczęścia wzięli prawdziwy ślub. Historia, którą kazda nastolatka chciała by przeżyć
Całkiem przyjemna historia. Bardzo cukierkowa i mało realna, ale czasami właśnie na takie książki mam ochotę. :)
Dwa złamane serca. Jedna umowa na udawane randki. Co może pójść nie tak? Lucie sądziła, że ma wszystko, czego pragnie - kochającego mężczyznę,...
Zagorzała singielka Amy Clarke jest dumna z trzech rzeczy w swoim życiu: różowych włosów, kolekcji conversów oraz zdolności do wypicia...
Przeczytane:2018-10-21, Ocena: 2, Przeczytałam, 52 książki 2018, Zmieniły właściciela,
Sporo czasu minęło od ostatniego mojego spotkania z Kirsty i muszę przyznać, że lekko mi się za nią stęskniło. Choć pisze książki stricte młodzieżowe, to mogłabym je polecić chyba każdej kobiecie, a nie tylko nastolatce. Moseley lubi wplatać w codzienne życie bohaterów jakieś ludzkie dramaty czy codzienne problemy. Z jednej strony to wszystko znam, a z drugiej lubię o tym czytać bez końca. Szczególnie w przypadku niektórych autorek, czyli np. Kirsty.
Riley Tanner jest zupełnie zwyczajną nastolatką, która niestety musi przenieść się do nowej szkoły. Zdecydowanie nie ma na to ochoty, ale jest jedna rzecz, a raczej osoba, która wszystko zmienia. Otóż będzie przy tam jej najlepszy przyjaciel Clay! A ona nie może sobie wyobrazić niczego lepszego. Chłopak od zawsze był lojalny i wspierał Riley we wszystkim, co robiła. Szczerego, uczciwego i godnego zaufania chłopaka pokochali nawet jej matka i ojczym. Niestety ich nieskomplikowana do tej pory relacja ulega zmianie. Dziewczyna spędziła miesiąc wakacji u ciotki i po tym czasie rozłąki dotarło do niej, że uczucia, którymi obdarza Claya, to nie jest przyjaźń, a coś, co wykracza poza jej granice.
Okazuje się, że nastolatka nie jest w tym osamotniona i jej przyjaciel czuje dokładnie to samo. Tyle że oboje nie wiedzą co z tym zrobić, a na ich drodze pojawia się ktoś trzeci. Zakochany w Riley młody mężczyzna, który przy okazji jest wrogiem Claya, nie poprzestanie na spławieniu go przez nastolatkę dla której zrobił by chyba wszystko...
Co ciekawe już od początku książka nie szła mi tak, jak się spodziewałam. Długo nie umiałam się w nią wczytać, a w głowie pojawiały się dwie myśli na zmianę. Albo wydoroślałam i już nie wszystkie młodzieżowe pozycje będę w stanie czytać, albo coś z tą powieścią jest bardzo nie tak. Po umęczeniu (tak po umęczeniu, a nie skończeniu!) obstawiam wersję drugą. Cukier to biała śmierć. Moseley w tej książce przedawkowała go kilkadziesiąt razy. Zabiła mnie wielokrotnie. Bohaterowie, którzy najpierw zachowują się jak dzieciaczki z podstawówki, a potem nagle w momencie stają się dorośli, to za dużo nawet na historię tej objętości. Ta pozycja poległa na całej długości. Słodkie romanse są fajne, ale nie w formie ulepu gdzie wręcz wszystko się do siebie od słodyczy lepi. Ja pasuję i nie wiem, czy jeszcze sięgnę po Kirsty. Do tej pory mnie nie zawiodła, więc myślę, że szansę jej dam. Tylko jak pomyślę, że do trzech razy sztuka i trzykrotnie zabije mnie śmiertelne stężenie węglowodanów, to robi mi się nieswojo...