To była najdłuższa noc w roku, kiedy wszystko może się zdarzyć. Trzy dziewczynki zaginęły. Jedna wróciła. Opowieść się rozpoczyna…
W ciemną noc w środku zimy w starej gospodzie nad Tamizą ma miejsce niezwykłe wydarzenie. Stali bywalcy właśnie zabijają czas opowieściami, kiedy w drzwiach pojawia się ciężko ranny nieznajomy. W ramionach trzyma martwą dziewczynkę. Kiedy godzinę później dziecko zaczyna oddychać, nikt nie może w to uwierzyć. Cud? Czy magiczna sztuczka? Może nauka będzie w stanie to rozstrzygnąć?
Mieszkańcy nabrzeży prześcigają się w pomysłach, by rozwiązać zagadkę dziewczynki, która umarła, a potem ożyła. Mijają jednak dni, a tajemnica wydaje się coraz bardziej nieprzenikniona. Dziewczynka okazuje się niema i nie może odpowiedzieć na pytania: kim jest, skąd pochodzi i co stało się z jej bliskimi. W tej sprawie pojawia się coraz więcej pytań i wątpliwości.
Tymczasem trzy rodziny wyrażają chęć, by wziąć dziecko pod opiekę. Zamożna młoda matka wierzy, że dziewczynka jest jej córką, która zaginęła dwa lata wcześniej. Rodzina farmerów, która wciąż przeżywa sekretny romans syna, szykuje się na przyjęcie wnuczki. Skromna i skryta gospodyni proboszcza widzi w małej niemowie swoją młodszą siostrę. Każda z tych osób ma własną opowieść, której granice między rzeczywistością a fantazją są ulotne i rozlewają się czasami jak niekontrolowane wody rzeki.
Urzekająca, wielowymiarowa, pełna zagadek powieść, przesycona folklorem, tajemniczością i romantyzmem. Ta powieść to misternie tkany gobelin, splatający folklor, naukę, magię i mit.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2020-03-11
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: Once upon a river
Tłumaczenie: Izabela Matuszewska
'' Niektóre rzeczy wydają się nie pojęte nocą, a stają się jasne, kiedy wzejdzie słońce ''
; Była sobie rzeka.;
Diane Setterfield.
Wydawnictwo: Albatros.
Literatura: Piękna.
W gospodzie Pod Łabędziem, znajdującym się w Rodcot, obok rzeki Tamizy, spotykali się zimą stali bywalcy, przeważali gawędziarze, opowiadający historie które były zamierzchłe, te niedalekie. Aż pewnego dnia, niespodziewanie do gospody wszedł ranny człowiek z dzieckiem na rękach. Kiedy większość sądziła że istota którą trzymał człowiek, to lalka, drudzy widzieli w niej martwe dziecko. Była nią prześliczna czteroletnia dziewczynka, o cerze białej jak śnieg, delikatnej posturze. Sprowadzona pielęgniarka, była niemal pewna jej śmierci, aż z niedowierzeniem uznała że wyczuła puls. Czy to był cud? Każdy z biesiadników, uznał za stosowne by wypowiedzieć się na temat tego, co zaszło, w ten sposób na ich oczach rodziła się historia, która miała być przekazywana z pokolenia na pokolenie. W powieści poznamy trzy rodziny dla których dziecko będzie stanowiło pragnienie jego posiadania. Dla Voughanów uprowadzenie dwu letniej córki, dało możliwość ujrzenia w odnalezionej dziewczynce ich Amelii, dla Armstrongów iściła się nadzieja że Alice odnajdzie dom po śmierci matki. Natomiast Lily uważała że odnaleziona dziewczynka to nikt inny jak jej mała siostrzyczka. Przy okazji dowiemy się, co stało się z zaginioną świnią Armstrongów, jakie inne tajemnice skrywa rzeka, kim jest Cichy?
Powieść jest tak przesiąknięta wilgocią zmulałej rzeki, utkaną misternie z gobelin, z poczuciem folkloru, ma się wrażenie że ta magia która okryta jest i mądrością i legendami, prowadzi przez labirynty ludzkich losów, bajań, gawęd, tworząc mit. W tym wszystkim zasnuta mgłą intryga, zagadki które skrywa rzeka, jej tajemnice które wypływają niosąc nurt zrozumienia, lub jej brak. Pięknie opisana przyroda która oddaje cały klimat zdarzeń, atmosfera którą buduje groza, cisza a jednocześnie niecierpliwa chęć, by poznać kto za tym wszystkim stoi. Zaskakująca, pełna napięcia, porywająca i urzekająca powieść, można się w niej zadłużyć, a nawet! uzależnić. Wiem jedno, że ta autorka wywróciła do góry nogami, całą mą wrażliwość na literaturę piękną. Polecam serdecznie.
W najdłuższą noc w roku, w gospodzie "Pod Łabędziem", dzieje się coś niespodziewanego. W czasie, gdy stali bywalcy tego miejsca raczyli się opowieściami, w drzwiach stanął ciężko ranny mężczyzna z martwą dziewczynką na rękach. Kiedy godzinę później dziecko zaczęło oddychać, nikt nie mógł w to uwierzyć.
Jak to się stało?
Tymczasem znajdują się ludzie, którzy twierdzą, że są spokrewnieni z czterolatką.
Małżeństwo, którym 2 lata temu zaginęła córka.
Młody wdowiec, który od roku nie widział swojego dziecka.
I kobieta, która uważa, że jest to jej mała siostrzyczka.
Ale kim naprawdę jest dziewczynka? I jak się tego dowiedzieć, skoro nie mówi?
Książka zapowiadała się naprawdę obiecująco. Bardzo podobało mi się wprowadzenie do tej historii oraz wątek tajemnicy. Powieść została napisana przepięknym językiem w fantastyczny, baśniowy sposób. Cała historia była snuta niczym opowieść, co dawało jej niezastąpiony klimat.
Niestety trochę inaczej wyobrażałam sobie fabułę tej książki, a dostałam tylko fragment tego, o czym myślałam. Oczywiście było jeszcze mnóstwo rzeczy i wątków, które nie przeszłyby mi przez myśl, ale chyba właśnie przez to, nie byłam za bardzo przekonana do tej historii, po przeczytaniu sporej ilości stron. Od pewnego momentu nie czułam się zaangażowana i nie czytałam bez przerwy, z zapartym tchem, wyczekując rozwiązania zagadki.
Które było... Eh.
Nie wiem czy to spoiler, więc ostrzegam!
W tej książce jest wątek fantastyczny i właśnie takie jest też zakończenie książki.
I z jednej strony okej, jest to coś ciekawego, patrząc na opowieść, którą opowiadają sobie bohaterowie i na formę napisania tej powieści. Ale szczerze, chciałam tutaj jakieś zakończenie, które wytłumaczy i połączy mi WSZYSTKO, a nie złączy kilku wątków pobocznych w całość.
Ocena: 6/10
Na takie książki czeka się latami. Takich opowieści się nie czyta, ale je dawkuje, żałując, że to już koniec. Nie sposób na początku wspomnieć o tłumaczeniu, które jest doskonałe. To książka o cudach, wydarzeniach niemożliwych, ale jakże pięknie napisana. Moja ukochana Anglia, rzeka Tamiza i postacie, którzy mimo, że fikcyjni, wydają się być namacalni i realni.
"Była sobie rzeka" to o wiele więcej niż opowieść. Autorka w swojej historii stawia pytania o tożsamość, o to kim jesteśmy, skąd przychodzimy i dokąd pożądamy. Trzy rodziny i każda uzurpuje sobie prawo do dziewczynki, twierdząc, że to własnie ich krewna. W tej książce jest tajemnica, jest szczypta magii oraz to, co uwielbiam. Piękny język, świetny warsztat i miejsce, w którym nie sposób się nie zakochać. Autorka napisała opowieść o ludziach, która głęboko zapada w pamięci. To baka o rzece, ludziach i tym co wokoło. Nieujarzmiona rzeka i ludzie, będący przedstawicielami rożnych gatunków społecznych.
"Była sobie rzeka" jest opowieścią dopracowaną w każdym szczególe, pełną zaskakujących wydarzeń. W trakcie lektury popłynąłem z opowieścią. Gdzieś z tyłu głowy słyszałem głos autorki, szpecącej mi wprost do ucha tę baśń, która baśnią być nie musi.
Zapraszam do przeczytania tej niezwykłej historii, która urzeka od początku do końca. W mojej ocenie jest to arcydzieło.
Lubicie opowieści? Jeśli tak, to usiądźcie wygodnie i posłuchajcie.
W noc zimowego przesilenia, najdłuższą noc w roku, może zdarzyć się wszystko. To w tym czasie rzeczywistość przeplata się z magią, a opowieści płynące z ust do ust zyskują coraz to nowe, nie zawsze zgodne z faktami szczegóły. W tym tkwi ich urok.
Tej nocy, na brzegu Tamizy, w karczmie „Pod Łabędziem”, słynącej z gawędziarskiej tradycji niespodziewanie pojawia się ciężko ranny mężczyzna z martwą dziewczynką na rękach. To tragiczne wydarzenie zmienia się w cud, gdy dziewczynka niespodziewanie wraca do życia. Jak do tego doszło i kim jest wyłowione z rzeki dziecko?
Zagadki nie sposób wyjaśnić, jednak pojawienie się dziewczynki wywiera olbrzymi wpływ na lokalną społeczność, wyciągając na światło dzienne sekrety i zbrodnie, które miały pozostać w ukryciu.
Zauroczyła mnie ta książka, nie tylko okładką, która niewątpliwie jest małym dziełem sztuki, ale przede wszystkim snutą dość leniwie, magiczną i tajemniczą opowieścią. Tak cudownie lekko płynęło się przez kolejne strony, że ani się nie spostrzegłam kiedy przewracałam ostatnią. I jak to bywa z opowieściami, nie możemy wierzyć we wszystko, co usłyszymy, czy przeczytamy. Ewoluują przekazywane z ust do ust, a każdy ma chęć je ubarwić, uatrakcyjnić, by wywrzeć na odbiorcy odpowiednie wrażenie. I tu nie wszystko zostaje dopowiedziane, ale pozostawia pole naszej wyobraźni.
Minął dopiero pierwszy kwartał, ale już wiem, że ta książka trafi do moich tegorocznych ulubionych powieści.
„Woda to ciekawa rzecz ...”
Spoglądam ukradkiem na okładkę książki Była sobie rzeka i nie mogę oderwać od niej wzroku. Bije od niej piękno i magnetyzm. Urocza w każdym calu, bogata i tajemnicza. Już nie mogę się doczekać co jest w środku. A tam czeka na nas mnóstwo niespodzianek. Czy was zaciekawiłam? Mam taką malutką nadzieję. Nie ociągajmy się, wyruszmy wspólnie na wycieczkę, wzdłuż niespokojnych brzegów Tamizy ...
Dzień jak co dzień. Bywalcy gospody snują opowieści, zabawiają się przy kuflu dobrego trunku. Niespodziewanie w karczmie pojawia ciężko ranny nieznajomy, który trzyma na rękach martwą dziewczynkę. Dzięki pomocy miejscowej pielęgniarki Rity, dziewczynka wraca do żywych. Cud? Może tajemne działanie niewiadomych sił? Pojawiają się spekulacje, jak to możliwe, że dziewczynka ożyła? Okazuje się, że jest niema. Ale kim ona jest? Skąd pochodzi? Gdy okazuje się, że nieznajomy nie jest jej ojcem, pytania się nawarstwiają.
W tych dziwnych okolicznościach pojawiają się trzy rodziny, które chcą się zaopiekować dzieckiem. Bogata rodzina twierdzi, że dziewczynka jest ich zaginioną dwa lata wcześniej, córką. Stary farmer twierdzi, że jest córką jego syna, który prowadzi bardzo hulaszczy tryb życia i przysparza rodzinie tylko kłopotów. Wiejska gospodyni rości sobie prawo do dziewczynki uważając ją za swoją młodszą siostrę. Każda z tych rodzin wiele czyni, aby jej uwierzono. Każdy snuje swoją opowieść z przeszłości, aby uwiarygodnić, że dziecko powinno do niego wrócić. Jak potoczą się losy tych rodzin i nieznajomej dziewczynki? Niespodziewanie i zaskakująco. Poznamy opowieści o losach każdej rodziny i można śmiało stwierdzić, że każda opowieść stanowi odrębną historię i byłaby ciekawym materiałem na książkę.
Była sobie rzeka to tajemnicza i wielowątkowa powieść. Okraszona została miejscowym folklorem i wiejskim klimatem. Takim, którego już dzisiaj nie uświadczymy, ale jakże pięknym i osnutym magnetyzmem. Bo tak naprawdę ta historia ma w sobie wiele z baśni. Przepełniona nieskończoną ilością zagadek i tajemniczych, niewytłumaczalnych sytuacji. Snute opowieści chłonie się z otwartymi ustami i trudnym do opisania wrażeniami.
„Miło pływać w pojedynkę. Można poczuć wolność. Człowiek nie jest ani tu, ani tam, ciągle w ruchu, zawsze między jednym a drugim. Przed wszystkim ucieka i do nikogo nie należy”.
Ta historia płynie zmiennym nurtem jak rzeka. Raz przyśpiesza, raz spowalnia, aby ominąć pojawiające się na jej szlaku przeciwności. Wije się mrocznym klimatem przesiąkniętym tajemniczością i intrygującymi wydarzeniami. Jest niebezpieczna i może skrzywdzić, więc warto zachować ostrożność i maksymalną uwagę i skupienie.
„To głupie bać się wody. Woda jest wszędzie. Tam gdzie ją widzisz, i tam gdzie jej nie widać. W miejscach, które znasz i o których nie masz pojęcia. Woda to ciekawa rzecz”.
Tak naprawdę w tej powieści nie ma jednego pierwszoplanowego bohatera. Wszyscy przewijający się w tych opowieściach są głównymi bohaterami, każdy wnosi swoją cząstkę i zostawia swój ślad. Nie ma tutaj zbędnych elementów ani niepotrzebnych sytuacji, całość pięknie współgra na różnych płaszczyznach i w wielu wymiarach. Wszystko jest precyzyjnie dopracowane przez autorkę, która może się poszczycić niebywałym talentem.
Dla mnie istnieje widoczna i wyraźna symetria między rzeką a życiem. Życie każdego z nas to rzeka, jedna krótsza, długa dłuższa. Jedna spokojna i cicha, inna rwąca i wzburzona. Kręta i z zakrętami, usłana przeszkodami czasami trudnymi do pokonania. Nie wiemy, kiedy dopłyniemy co końca, ale jedno jest pewne, kiedyś każdy z nas zakończy swój bieg ...
„I tak, drogi czytelniku, opowieść dobiegła końca. Czas, abyś po raz kolejny przekroczył most i powrócił do świata, z którego przyszedłeś. Ta rzeka, która jest i nie jest Tamizą, musi płynąć dalej bez ciebie. Nawiedzałeś jej brzegi wystarczająco długo, a przecież masz z pewnością własne rzeki, które na ciebie czekają”.
Drogi czytelniku, dostajesz do ręki piękną i intrygującą opowieść, która przeniesie cię kilkaset lat w przeszłość, gdzie poczujesz klimat tamtych czasów, wyzwolisz się na chwilę z teraźniejszych problemów, które będą się wydawać nieistotne i małej wagi. Przestanie się liczyć wszystko co tutaj obecne, a będziesz żyć w świecie wielce nieprawdopodobnym i tak bardzo nam odległym. Ale za takimi czasami tęsknimy, tylko nie mamy odwagi się do tego przyznać ...
Przyznam, że po lekturze tej powieści powrót do codziennej rzeczywistości jest bardzo trudny ...
„Była sobie rzeka” to powieść na wskroś magiczna, gdzie rzeczywistość splata się z legendami, wierzeniami. Taka, której granice między tym, co realne, a co zostało dodane, by ubarwić opowieść, są bardzo płynne. Otwierając ją, miałam wrażenie, że siadam z mieszkańcami Radcot w karczmie i słucham opowieści o losie niezwykłej dziewczynki, której pojawienie się w wiosce zmieniło tak wiele. Każdy z bohaterów jest jej częścią, a wszystkie tworzą całość, choć początkowo nie wygląda jakby miały ze sobą cokolwiek wspólnego. Jak w każdej baśni znajdziemy w niej ukryte pod warstwą wydarzeń emocje. Tu dominują ból spowodowany stratą, oddalenie, tęsknota, ale w końcu pojawia się mała iskierka radości, nadziei na zmiany, pogodzenie z losem.
„Była sobie rzeka” to powieść jak jej główna bohaterka — rzeka Tamiza, kiedy spojrzymy na nią na mapie, wydaje się spokojną, jednostajną linią, jednak kiedy przybliżymy obraz, zauważamy poszarpany gdzieniegdzie brzeg, z którego woda występuje, a nurt wcale nie jest prosty i pełno w nim niebezpiecznych zakoli. Na mapie płynie powoli, w rzeczywistości to od prądu zależy czy będziemy w stanie utrzymać się na powierzchni. Trochę jak z życiem każdego z nas, prawda? Bo ta baśń porównuje życie do rzeki, która bierze swój początek znikąd, płynie raz w jedną raz w drugą stronę, czasem zwalnia, czasem przyspiesza, pojawiają się odnogi, aż w końcu wpada do większego zbiornika. Jednak nigdy tak naprawdę się nie kończy.
Tajemnicza, dziwna, smutna, trudna, momentami okrutna... Czyli świetna!!! Nie mogłam oderwać się od tej książki! Ciągle myślałam "kim jest ta dziewczynka?". Polecam z całego serca!
Kolejna i chyba świadomie ostatnia w tym sezonie książka zimowa, którą przeczytałam, a właściwie, której słuchałam w pięknym wykonaniu Marii Seweryn. Już się namarzłam, w literaturze również, teraz czekam na wiosnę. Co do samej książki, pięknie jest napisana, przejmująca i dotykająca bardzo osobistych przeżyć. Ileż tam się wydarzyło tragedii, krzywd, ileż niepewności, ileż zła. A jednocześnie ileż miłości, pozorów, potrzeby bliskości. Rozbudowana historia, w której autorka pokazuje meandry człowieczeństwa, uczuć rodzicielskich, miłości, rozpaczy i smutku, opiera się na rzece. Historia płynie razem z rzeczną wodą. Raz spokojnie, raz się wylewa, skrywa swoje tajemnice, jest świadkiem zarówno dobrego jak i złego. Życie. To bardzo dobra, bogata proza, zdecydowanie warta uwagi.
Ta książka to trochę takie połączenie baśni z kryminałem. Cudowna narracja, precyzyjnie dobrane słowa, pięknie nakreślone postaci. I różne wątki splatające się przez całą książkę, by zgrabnie rozwiązać się na końcu. Tutaj każdy zasługuje na szczęśliwe zakończenie. Zaś złoczyńcy zostaną ukarani...
Ta powieść bardzo mi się podobała, a przyjemność z jej czytania potęgowała piękna oprawa. Uwielbiam serię butikową oraz to, że powieści zostały tak starannie w niej wybrane.
Ma swój klimat. Akcja toczy się nad Tamizą, która pełni kluczową rolę. Wszystko, co się dzieje, jest związane z rzeką.
Czytało mi się niespiesznie, ale historia dziewczynki b.yła wciągająca.
Opowieść mroczna, tajemnicza, chwilami magiczna, dająca też nadzieję, pocieszenie. Rzeka, niemy świadek, trochę się buntująca, karcąca, czasami dająca schronienie, chwilę wypoczynku.
Opowieść o dziewczynce, którą każdy chce się zaopiekować. Samotna kobieta, która myśli, że to jej mała siostrzyczka. Małżeństwo, które widzi w niej swoją utraconą córeczkę. Farmerzy, którzy mają nadzieję, że to ich wnuczka. A dziecko nic nie mówi, tylko kogoś wypatruje nad rzeką. Historie pełne bólu, straty. Intrygi, zło ukryte za zakrętem. Gorąco polecam.
Obie są samotne. Obie skrywają bolesną tajemnicę swoich narodzin. Obie zamknęły się w świecie książek. Margaret Lea - zwyczajna dziewczyna, córka antykwariusza...
Rozmiar zbrodni jest nieistotny,kiedy to los wymierza sprawiedliwość. Szczęście bywa kruche.Czasem nawet prosty błąd z dzieciństwa potrafi zadecydować...