W chwili gdy jedenastoletnia Jessica Creswell poznaje niewiele od niej starszego Callena Hayesa, wie, że jest on jej upragnionym, zranionym księciem. Niedługo potem zawiązuje się między nimi serdeczna przyjaźń, oboje stają się dla siebie wytchnieniem od trosk rodzinnych, a wagon kolejowy, w którym się spotykają – bezpiecznym, magicznym schronieniem, ucieczką od świata. Jest tak do dnia, w którym Callen ją całuje… a następnie znika bez słowa z jej życia.
Wiele lat później on zostaje sławnym kompozytorem, ona tłumaczką z języka starofrancuskiego. Będąc we Francji, niespodziewanie na siebie wpadają. Akurat wtedy, gdy Callen przeżywa kryzys twórczy. Nikt nie wie, że jego muzyka tkwi uwięziona głęboko w nim, strzeżona przez wewnętrzne demony. I że jest tylko jedna osoba, która może pomóc mu odnaleźć natchnienie i uporać się z upiorami z przeszłości – Jessica.
A jednak ich ścieżki na dobre się rozeszły. Dzieli ich zbyt wiele błędów, sekretów, kłamstw. I łączy tylko jedno instynktowne pragnienie – pożądanie, które niebezpiecznie zaczyna przekształcać się w miłość…
"Urzekająca. Wspaniały, pięknie napisany romans."
Samantha Young
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: 2019-03-13
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 352
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Grażyna Woźniak
Okładka utrzymana w stylu podobnym do poprzednich wydawanych w tym wydawnictwie oraz Otwartym. Podobają mi się, jednak ta jakoś nie do końca przypadła mi do gustu. Przeważają szarości, czerń biel oraz nuty zielone, które standardowo są tylko ze względu na tytuł. Taka wydaje się smutna. Ma skrzydełka, dzięki czemu ma ochronę dodatkową przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytamy kilka słów o autorce, a na drugim fragment książki.
Strony są kremowe, czcionka duża, dzięki czemu czyta się szybko. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Literówek brak.
Kolejne spotkanie z Mią Sheridan i po raz kolejny - nie zawiodła mnie. Czytało mi się bardzo szybko, książka uciekała mi przez palce. Autorka posługuje się lekkim, przystępnym i przyjemnym piórem, które dosłownie się połyka w jeden, dwa wieczory. Każda czytana powieść tej pisarka wprawia mnie w osłupienie i niemały szok i zaskoczenie. Ale tutaj, ta powieść, zaraz po rewelacyjnej "Bez słów" przebija całą resztę, jaką miałam okazję przeczytać. Naprawdę. Ta historia dwojga ludzi wywołała we mnie wstrząs, jakich mało, a co gorsza teraz, nie potrafię się wysłowić. Wszystko, co chciałam Wam powiedzieć ciągle mi umyka i aż jest mi wstyd, bo ta lektura naprawdę jest dobra i dała mi wszystko to, czego oczekiwałam od dobrej powieści.
Dała mi dobrych bohaterów, do których się przywiązałam. Zarówno Callena - który nie był ideałem, ale mimo wszystko polubiłam go za jego charakter. Przymykam oczy na to, jaki był, jak postępował, ale i tak go bardzo lubię i żałuję, że to koniec tej historii.
Ale tak samo Jessica. Widzimy ich z perspektywy kiedyś, gdy byli małymi dziećmi i teraz, kiedy są już dorośli. Kiedy się spotykają, wszystko powraca, czyżby ze zdwojoną siłą? Sami musicie to stwierdzić. To, co przeżyli będąc dziećmi to jedno, ale ich zachowanie, relacje to drugie i zarazem najpiękniejsze. Już wtedy wyrywało mi się do nich serce, a co było później... Są to postacie barwne, różnią się od siebie i spokojnie można by było ich spotkać w naszym świecie. Myślę, że ich polubicie, mimo wszystko... :)
Podarowała nam również emocje, które czuć. Jest to kolejna w ostatnim czasie książka, jaką miałam okazję przeczytać i znów coś poczułam. Więc wyjścia są dwa, albo w moim odczuciu książki są tak dobre, albo zrobiłam się jakaś miękka i na wszystko reaguje zbyt delikatnie. Ale jest to niewątpliwie plus, bo książka zapada w pamięć.
Może nie ma zbyt wielu wartości, jakich mogłaby nam przekazać, ale jest historią, która mogłaby się nam przydarzyć, bo i czemu nie? Nie chcę zdradzać zbyt wiele, żeby Wam nie streścić całej historii bo to nie o to chodzi.
Reasumując muszę stwierdzić, że książkę czyta się błyskawicznie, wszystko jest dopracowane i zapada w pamięć. Historia naszych bohaterów, we mnie osobiście wywołała mnóstwo różnych emocji, ale jak to będzie z wami - nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że tak jak i mnie się Wam spodoba. Akcja ma swoje odpowiednie tempo, n ie jest ono za szybkie ani za wolne. Jeśli czytacie powieści tej autorki, wiecie, że raczej nie można się na niej zawieźć. Nie ma tu przeładowania tekstem, wszystko jest wyważone. Tak jak zawsze z resztą. :)
Moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Sheridan, co prawda nie było złe, jednak pozostawiało wiele do życzenia. Po wielu zachwytach, pozytywnych rekomendacjach, spodziewałam się Bóg wie czego, a dostałam coś naprawdę przeciętnego. „Bez złudzeń” było pierwszą historią tej autorki, jaką miałam okazję poznać. Nie żałuję czasu jaki jej poświęciłam, nie mniej jednak z nóg mnie ona nie zwaliła. Rzadko kiedy jednak skreślam autorów po jednej książce, dlatego też gdy nadarzyła się okazja, sięgnęłam po jej kolejną powieść, pt. „Bez żalu”. Czy tym razem autorka mnie do siebie przekonała?
W chwili gdy jedenastoletnia Jessica Creswell poznaje niewiele od niej starszego Callena Hayesa, wie, że jest on jej upragnionym, zranionym księciem. Niedługo potem zawiązuje się między nimi serdeczna przyjaźń, oboje stają się dla siebie wytchnieniem od trosk rodzinnych, a wagon kolejowy, w którym się spotykają – bezpiecznym, magicznym schronieniem, ucieczką od świata. Jest tak do dnia, w którym Callen ją całuje… a następnie znika bez słowa z jej życia.
Wiele lat później on zostaje sławnym kompozytorem, ona tłumaczką z języka starofrancuskiego. Będąc we Francji, niespodziewanie na siebie wpadają. Akurat wtedy, gdy Callen przeżywa kryzys twórczy. Nikt nie wie, że jego muzyka tkwi uwięziona głęboko w nim, strzeżona przez wewnętrzne demony. I że jest tylko jedna osoba, która może pomóc mu odnaleźć natchnienie i uporać się z upiorami z przeszłości – Jessica.
A jednak ich ścieżki na dobre się rozeszły. Dzieli ich zbyt wiele błędów, sekretów, kłamstw. I łączy tylko jedno instynktowne pragnienie – pożądanie, które niebezpiecznie zaczyna przekształcać się w miłość…
„Bez żalu” to historia, która mnie całkowicie pochłonęła, w pewnym stopniu poruszyła moje serce i z pewnością pozostanie na dłużej w mej pamięci. Posiada dość duży bajkowy wydźwięk, jednak o dziwo w ogóle mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie – jestem zauroczona tą historią.
Pani Sheridan udało się w realny sposób przedstawić jedno z najbardziej popularnych europejskich państw, a mianowicie Francję, jednocześnie wprowadzając do opisów odrobinę magii, dzięki czemu czytelnik może poczuć się tak, jak gdyby towarzyszył głównym bohaterom w ich codzienności, a także mógł sam zakochać się w tym niezwykłym miejscu.
Ogromnie spodobał mi się pomysł z wpleceniem do fabuły wątku historycznego. Postać Joanny d’Arc jest mi dobrze znana już z czasów gimnazjum. Te drobne informacje o jej życiu, jakie dostarcza nam autorka, świetnie komponują się z fabułą i w dużym stopniu ją urozmaicają.
Bardzo polubiłam głównych bohaterów. Jessica zachwyciła mnie swoją prostotą, skromnością, miłością do bajek i wiarą w to, że w każdym tkwi namiastka dobra. Z kolei Callen, początkowo wydawał mi się dość przewidywalną i banalną postacią, nie mniej jednak z każdym kolejnym rozdziałem fascynował mnie coraz bardziej.
Dużym zaskoczeniem było dla mnie odkrycie głównego sekretu Callena. Nie spodziewałam się, że autorka posiada takiego asa w rękawie. Dzięki temu, ostatnie kilka rozdziałów wręcz pożarłam.
Mia Sheridan po raz kolejny zalewa czytelników dużą dawką emocji. Historia zawarta w „Bez żalu” opowiedziana została zarówno z perspektywy Jessicy jak i Callena. To powieść głównie o relacji „przyjaźń – miłość”, ale także wierze w samego siebie, spełnianiu swoich marzeń i zdobywaniu umiejętności wybaczenia – zarówno innym, jak i sobie samemu.
„Bez żalu” to przepiękna opowieść, pełna muzyki, jak i historycznych odkryć, które w znaczny sposób wpłyną na postrzeganie pewnych spraw przez bohaterów. „Bez złudzeń” mnie nie zachwyciło, ale „Bez żalu” przekonało mnie do twórczości tej autorki. Z pewnością, w przyszłości, nie raz sięgnę po kolejne historie pani Sheridan.
Moja ocena: 8/10
Leciutki romans z podłożem historycznym Francji. Trudne historie, dziecinstwa, demony prześladujące dorosłych ludzi i zrozumienie, że nic nie dzieje się tak po prostu. Wystarczy tylko zauważyć coś więcej niż wlasny ból.
Tej autorki nie trzeba przedstawiać fankom romantycznych opowieści. Mia Sheridan ma stałe grono odbiorców, a jej powieści przez wzgląd na emocje w nich zawarte cieszą się niesłabnącą popularnością nie tylko w Polsce. Z wielkim zdziwieniem zauważyłam, że w „Bez żalu” początkowo nie znalazłam tego, co urzekło mnie w „Bez słów".
Początek powieści uważam za bardzo udany. Jessica była słodkim dzieckiem, które uciekało w świat bajek i baśni od ciągłych awantur w domu. To właśnie tym zyskała przychylność Callena. Chłopiec nie ma bowiem łatwego życia, a jego nowa przyjaciółka okazała się kimś bardzo ważnym w jego życiu. Gdy spotykają się po latach, Callen jest zblazowanym gwiazdorem, którego życie kręci się wokół kobiet i alkoholu. To jednak nie odstrasza dziewczyny, która od lat potajemnie się w nim podkochuje.
Czyżby właśnie na tym polegała prawdziwa odwaga: działaniu pomimo strachu? Podążaniu za dogmatami swojej wiary i głosem serca prosto w wir walki, do której zostało się wezwanym?
Tę powieść śmiało można podzielić na trzy części, które cechują całkowicie różne emocje, towarzyszące mi podczas czytania. Mamy tu bardzo wzruszające momenty w towarzystwie dzieci, kiedy to Callen i Jessica się spotykają pierwszy raz. Ten wątek, jak już wspomniałam, śledziłam z wielkim zainteresowaniem. Późnej towarzyszymy bohaterom, gdy poznają się na nowo i tu byłam lekko znudzona, do momentu przełomowego. Ostatnia część powieści zdecydowanie różniła się od poprzednich. Akcja nabrała tempa, w niemal sielankowej relacji bohaterów wdarła się cała masa emocji, problemów i uczuć, z którymi nie potrafili sobie poradzić. Ta część powieści Mii Sheridan zdecydowanie ratuje całą książkę, bo gdyby nie pomysł autorki, który niespodziewanie postanowiła wcielić w życie, ta historia byłaby po prostu dość ciekawa, ale niezbyt porywająca.
Intelektualiści sądzący, że wszystkiego można się dowiedzieć, to najgorszy typ naukowców. Wbrew pozorom, niczego nowego się nie uczą.
W „Bez żalu”, za sprawą pracy naszej bohaterki, śledzimy również perypetie najbliższej przyjaciółki Joanny d'Arc. Ta tłumaczona przez Jessicę historia momentami była nawet bardziej interesująca niż współczesna akcja, co jest ogromnym plusem dla tej powieści.
„Bez żalu” jest książką z wieloma obliczami. Potrafi podnieść ciśnienie, ale i momentami lekko uśpić czujność czytelnika. W ostatecznym rozrachunku okazuje się jednak historią, którą warto poznać.
Jessica jako mała dziewczynka jest marzycielką. Uciekając przez rzeczywistością w domu, fantazjuje o światach z książek i tak właśnie trafia do opuszczonego wagonu, w którym natyka się na chłopca siedzącego w ciemnościach. Callen jest więźniem we własnym domu, dlatego ucieka do wagonu zaznać trochę spokoju. Od tego czasu dwójka dzieci regularnie się spotyka i zapomina o tym, do czego muszą wracać. Aż do pewnego dnia kilka lat późnej, kiedy to chłopiec całuję dziewczynę a następnie już nigdy nie pojawia się w ich miejscu.
Wydawać by się mogło, że to koniec ich historii, ale nic bardziej mylnego. Los ma dla nich inne plany, bo bohaterowie spotykają się ponownie we Francji. Jako dorośli ludzie - on sławny kompozytor, tworzący muzykę do światowych produkcji filmowych, ona jako.. kelnerka w restauracji. Ich spotkanie jednak jest krótkie i rozczarowujące, bo Callen nie poznaje swojej przyjaciółki z dawnych lat.
Jakiś czas później przeznaczenie znów stawia ich sobie na drodze, znów we Francji, w tym samym pałacu, w którym obecnie pomieszkują. Tym razem jednak Jessica robi to co kocha, mianowicie tłumaczy zapiski dotyczące Joanny d'Arc. Callum natomiast ma blokadę twórczą, chociaż termin przedstawienia tego co udało mu się skomponować zbliża się nieubłaganie.
Bohaterzy postanawiają odnowić przyjaźń na czas pobytu Calluma we Francji. Choć obojgu nie jest łatwo przyznać się, że czują coś więcej niż przyjaźń, to starają się nie przekraczać granic.
Historia przedstawiona w "Bez żalu" miała ogromny potencjał. Dla mnie już całkowicie, bo bardzo lubię motyw "przyjaciół z dzieciństwa". Coś jednak poszło mocno nie tak. Miałam wrażenie, że książka była pisana na kolanie, na szybko, byle tylko ją skończyć i oddać do druku. Zwykle w powieściach autorki bohaterzy są jak żywi, emocje wręcz się z nich wylewają dzięki czemu i czytelnik śledził każdy ich ruch z zapartym tchem. W tym przypadku jednak nic takiego nie było a ja nie poczułam nic. To jest chyba najbardziej przykre, bo uważam autorkę za jedną z moich ulubionych, a tu takie rozczarowanie :(.
Podobał mi się pomysł z Joanną d'Arc, francuską bohaterką narodową i świętą, dzięki której w jednej książce śledziłam tak naprawdę dwie osobne historie i czuję niedosyt, dlatego też koniecznie muszę się bardziej zagłębić w temat. Myśląc o tym teraz sądzę, że rzadko kiedy w romansach pojawia się tak dosadne odniesienie do historii, dlatego ogromny plus dla Pani Sheridan, że przybliżyła mi nieco ten obraz i zachęciła mnie do poznania większej ilości szczegółów na ten temat.
Nie żałuję przeczytania tej powieści, ale jak już pisałam czuję wielki niedosyt i jestem nieco zawiedziona, że nie dostałam tego, czego od autorki oczekiwałam. Przede wszystkim emocji i czegoś co wbije mnie w fotel (tak jak w przypadku większości jej poprzednich książek). Jednak to moja subiektywna opinia i polecam zapoznanie się z "Bez żalu", bo mimo wszystko jest to uroczy, czasami zabawny i wciągający romans.
Książki Sheridan to klasa sama w sobie. Zawsze można w nich znaleźć pewnego rodzaju przesłanie oraz czerpać inspirację, siłę i nadzieję. Cierpienie, miłość, nadzieja, szczęście i namiętność… Wszystko w książkach Sheridan jest idealnie wywarzone. Wszystko to znalazłam w jej najnowszej książce – „Bez żalu”.
Jessica Creswell poznaje Callena Hayesa w opuszczonym wagonie pociągu, kiedy ma jedenaście lat. Chłopiec jest zaledwie o rok starszy. Oboje zmagają się z rodziną, która ich krzywdzi. Chłopiec jest bity i poniżany przez ojca. Dziewczyna jest świadkiem licznych zdrad ojca oraz załamania matki. Oboje znajdują w sobie ukojnie. Uciekają do świata fantazji, czytają książki, rozmawiają. Jessica uczy Callena muzyki. Callen odkrywa w sobie pasję do jej tworzenia. Niestety przyjaźń dwojga młodych ludzi drastycznie zostaje przerwana, kiedy Callen z dnia na dzień znika. Mijają lata, kiedy ponownie dochodzi do ich spotkania. On stał się sławnym kompozytorem a ona zaczyna, jako tłumaczka z języka starofrancuskiego. Spotykają się we Francji i oboje uświadamiają sobie, że czują do siebie nie tylko przyjaźń. W Jessice zaczyna kiełkować miłość jednak Callen nie jest już niewinnym i bezbronnym chłopcem sprzed lat. Teraz jest dorosłym mężczyzną uzależnionym od kobiet i alkoholu. Do tego przeżywa kryzys twórczy. Czy niedoświadczona kobieta pozwoli zbliżyć się do siebie Callenowi? Czy Callen zmieni swój styl życia? Jedno jest pewne. Z tego związku narodzi się wiele cierpienia, ale i pięknej muzyki.
„Bez żalu” jest piękną książką. Czyta się ją płynnie i szybko, choć niektóre opisy troszkę przynudzają. Niemniej jednak fabuła jest jak zawsze oryginalna. Nie brakuje treści, która skłania do przemyśleń, ale również takiej, która przyprawia o rumieńce. Serdecznie polecam książkę i już życzę miłej lektury.
"Z moich doświadczeń wynikało, że miłość zwykle kończyła się łzami i samotnością, złamanym sercem i rozpaczą."
W chwili gdy jedenastoletnia Jessica Creswell poznaje niewiele od niej starszego Callena Hayesa, wie, że jest on jej upragnionym, zranionym księciem. Niedługo potem zawiązuje się między nimi serdeczna przyjaźń, oboje stają się dla siebie wytchnieniem od trosk rodzinnych, a wagon kolejowy, w którym się spotykają – bezpiecznym, magicznym schronieniem, ucieczką od świata. Jest tak do dnia, w którym Callen ją całuje… a następnie znika bez słowa z jej życia.
Wiele lat później on zostaje sławnym kompozytorem, ona tłumaczką z języka starofrancuskiego. Będąc we Francji, niespodziewanie na siebie wpadają. Akurat wtedy, gdy Callen przeżywa kryzys twórczy. Nikt nie wie, że jego muzyka tkwi uwięziona głęboko w nim, strzeżona przez wewnętrzne demony. I że jest tylko jedna osoba, która może pomóc mu odnaleźć natchnienie i uporać się z upiorami z przeszłości – Jessica.
A jednak ich ścieżki na dobre się rozeszły. Dzieli ich zbyt wiele błędów, sekretów, kłamstw. I łączy tylko jedno instynktowne pragnienie – pożądanie, które niebezpiecznie zaczyna przekształcać się w miłość…
"Dwukrotnie widziałam, w jaki sposób Callen traktował kobiety: przelotnie i bez szacunku. Gdybym się do niego zbliżyła, oznaczałoby to sercowe kłopoty."
To moje następne spotkanie z autorką i jak zawsze, jestem w pełni usatysfakcjonowana. Mia Sheridan po raz kolejny udowadnia, iż potrafi w niesamowity sposób pod postacią subtelnej opowieści przekazać przeszywający, potężny ładunek emocjonalny, który obezwładnia tak silnie, że niemal uzależniamy się od spotkań z nakreślonymi bohaterami. Czytelnik znów staje się świadkiem stopniowo rozwijającego się bezgranicznego uczucia, które niestety jest równie mocno skomplikowane. Jak ciężka droga czeka naszkicowane postacie w drodze ku spełnieniu? Czy ich relacja jest na tyle silna, by przezwyciężyć dawne demony przeszłości?
"Chciałem przeżyć więcej momentów - więcej dni - takich jak ten. Gdy nie czułem się pusty. Wyobcowany. Rozpaczliwie pragnąłem wszystkiego, co Jessie zgodzi mi się dać."
Nakreślone wielowymiarowe postacie bez wątpienia stanowią fundament tej wzruszającej opowieści. Jak to zwykle bywa w przypadku twórczości autorki, są to osoby o wyjątkowo ciężkim bagażu życiowym. Pewne niemiłe doświadczenia odcisnęły się piętnem na ich decyzjach, ukształtowały ich, wpłynęły na postrzeganie siebie samego, jak i innych osób. Jessica i Callen poznali się w dzieciństwie i bez wątpienia była to niezwykła znajomość, która niestety, tak jak zaczęła się nagle, tak samo niespodziewanie się zakończyła. Gdy spotykają się po latach są już zupełnie innymi ludźmi i zdają sobie sprawę, że ich relacja nie ma prawa istnieć, gdyż może przynieść jedynie żal i ból. Jak łatwo się domyślić, racjonalne myślenie ma niewielkie szanse przy sercu, które stopniowo przywraca dawne emocje, a nawet je potęguje. Czy dwójka przyjaciół odważy się wyznać przed sobą, co tak naprawdę czuje? Czy znany gwiazdor i kobieciarz zrozumie, co jest najważniejsze w jego życiu i ściągnie maskę, pod którą skrywa się od wielu lat? Czy zdecyduje się odsłonić przed ukochaną swoje największe demony?
"Dlaczego nie umiałeś mnie kochać? Zależało mi tylko na twojej miłości."
"Bez żalu" jest powieścią hipnotyzującą, przeszywającą na wskroś, którą przeżywa się całym sobą. Zafundowała mi całą paletę niepojętych emocji, począwszy od zauroczenia, poprzez nadzieję, aż po żal i gniew. Kibicowałam bohaterom całym sercem i czułam się, jakby to byli moi dobrzy znajomi, zapewne dlatego rozstanie z nimi tak bardzo bolało. Tak, to zdecydowanie jedna z tych pozycji, która pozostawia nas w wątpliwości, czy delektować się pomału i przeżywać tę piękną historię w przerwach między lekturą, czy jednak porzucić wszelkie obowiązki i przepaść w niej bez pamięci, z zapałem krocząc ku finałowi. Bez względu na to, jaką metodę wybierzecie, wasze serca zostaną rozszarpane na drobne kawałeczki i jeszcze długo po zakończeniu czytania nie będziecie mogli otrząsnąć się z tych uzależniających doznań.
"Niektóre bitwy trzeba stoczyć w samotności."
"Bez żalu" jest piękną, na wskroś poruszającą, głęboką powieścią o prawdziwej miłości i wierze w drugiego człowieka, która potrafi odpędzić najbardziej brutalne demony przeszłości. Romantyczna, a jednak brutalna przez swą autentyczność, bolesna, lecz zarazem napełniająca serce nadzieją, przyjemna, a przecież rozrywająca duszę na strzępy i fundująca potok intensywnych, obezwładniających emocji. Mia Sheridan po raz kolejny nie zawodzi i zapewnia swoim czytelnikom hipnotyzującą lekturę, którą z pewnością zapamiętają na bardzo długo. I choć życie w jej książkach nie przypomina kolorowej bajki, to jednak po raz kolejny udowadnia, że nawet gdy wszystko zdaje się być przeciwko, to zawsze warto walczyć o prawdziwe, choć niełatwe uczucie. Polecam gorąco!
Miłość odnajdzie cię nawet w najgłębszym mroku.Sport był dla Holdena Scotta całym światem. Odnosił wielkie sukcesy, kibice go podziwiali i nie było kobiety...
Czasem słowa nie są potrzebne, by wyrazić, co kryje się w sercu. Czy są takie rany, których miłość nie zdoła uleczyć? Archer, obarczony niewypowiedzianym...
Przeczytane:2020-03-30, Ocena: 4, Przeczytałam,
Jest to moje drugie spotkanie z autorką i mogę Wam napisać, że nie zawiodłam się na nim.
Jedenastoletnia Jessica poznaje niewiele starszego od siebie Callena. Ona pochodzi z zamożnej rodziny, on jest synem pijaka. Zawiązuje się między nimi przyjaźń, oboje dla siebie stają się kimś wyjątkowym. Spędzają wolne chwile w wagonie kolejowym, który traktują jako bezpieczne schronienie przed światem. Pewnego dnia Callen całuje dziewczynę, a później bez słowa znika. Jessica nie wie, dlaczego tak się zachował, nie potrafi tego zrozumieć.
Wiele lat później ona zostaje tłumaczką z języka starofrancuskiego, on sławnym kompozytorem. Los tak chciał, że będąc w Francji wpadają na siebie. Co wyniknie z ich spotkania ? Czy pamiętają siebie ? Może wyjaśnią wszystkie niedomówienia z przeszłości ? Dlaczego Collen tak nagle zniknął ?
Jest to piękna historia o miłości na całe życie, o stracie bliskiej osoby, przyjaźni, nadziei na lepsze jutro. Mia Sheridan w swoich książkach idealnie trafia w serce czytelnika. Przez jej książki się płynie. Książkę czytało się miło, przyjemnie, a kartki przewracałam z zawrotną prędkością. Jak najszybciej będę chciała sięgnąć po poprzednie książki autorki, aby nadrobić te cudowne historie.