Fascynująca opowieść o blaskach i cieniach życia, a także o zwycięstwie dobra i miłości. Mia Sheridan, autorka z listy bestsellerów ,,New York Timesa", przywraca wiarę w drzemiącą w miłości moc uratowania każdego człowieka.
Kobieta, którą skrzywdzono...
Osierocona przez matkę jako mała dziewczynka, egzystująca kątem u biologicznego ojca, zgwałcona przez jego kompana, Eloise wzrasta w poczuciu bezradności i osamotnienia wobec otaczającej ją rzeczywistości. Kończy szkołę średnią, ale zdana wyłącznie na siebie, pozbawiona jakiegokolwiek wsparcia, ostatecznie zatrudnia się w klubie, gdzie skąpo ubrana tańczy na rurze. Przybiera imię Crystal i jako bardzo urodziwa kobieta szybko zyskuje popularność. Wcale jej to nie cieszy, brzydzi się oglądającymi ją, często na wpół pijanymi oraz namolnymi mężczyznami, ale musi zarabiać na swoje utrzymanie. Z obojętności i nieufności wobec nich, a także wszystkich innych przedstawicieli tej płci czyni swoją zbroję - o wiele lepiej nie czuć zupełnie nic, niż dać się zranić. Pewnego wieczoru zauważa w klubie mężczyznę ewidentnie różniącego się wyglądem i sposobem zachowania od stałych bywalców. Po występie dowiaduje się, że poprosił szefa klubu, by mógł z nią porozmawiać.
Mężczyzna potrzebujący pomocy...
Gabriel Danton uważa, iż niemal do końca zrzucił z siebie ciężar, pod którym uginał się od czasu, gdy jako dziewięcioletni chłopiec został uprowadzony przez porywacza. W zawilgoconej, wyposażonej w małe zaciemnione okienko piwnicy spędził sześć długich i trudnych lat, a mimo to nie poddał się i czerpiąc ze wspomnień o szczęśliwym dzieciństwie, znalazł w sobie dość odwagi oraz siły, by uciec. Wymarzony powrót do rodzinnego domu przyniósł mu kolejną traumę - nie zastał w nim ukochanych rodziców, którzy w czasie jego nieobecności zginęli w wypadku samochodowym. Znalazł oparcie we wspólniku i zarazem przyjacielu ojca, młodszym o rok bracie, a także we własnej artystycznej twórczości. Potrzebował czasu i pracy nad sobą, aby nie zatracić się w goryczy i żalu, i uwierzyć we własną przyszłość. Do tego stopnia odzyskał samego siebie, że pomyślał, iż mógłby spróbować związać się z kobietą. Rzecz w tym, że wciąż bał się bliskości, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Przyszło mu do głowy, że mógłby zapłacić za pomoc w zwalczeniu tej obsesji, i wybrał się do klubu.
Występ Crystal robi na nim wrażenie nie tylko z powodu jej urody. Wydaje mu się, że ta piękna młoda kobieta o inteligentnym spojrzeniu zupełnie nie pasuje do miejsca, gdzie występuje. Postanawia z nią porozmawiać.
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: 2018-10-17
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Lubię prozę Sheridan, ale ta pozycjs jakoś mnie nużyła. Niby dobrze wykreowana rzeczywistość, znów trudny, nawet bardzo trudny temat. Ale coś mi w tej historii nie grało. Chyba czekałam na więcej dramaturgii że strony Eloise albo za mało mi było miłości w tym ich związku takiej z kłótniami itp, bo przecież tak wygląda budujące się uczucie, a nie na słodkościach. Pomimo wielu wad, które mnie męczyły, polecam tę książkę. Choćby dla samego tematu, z jakim zetknęła nas autorka.
Za każdym razem jak tylko pojawia się zapowiedź książki Mii Sheridan, czekam na nią niecierpliwie i chcę dostać w swoje ręce jak najszybciej. Nie inaczej było tym razem, mimo brzydkiej okładki, która by mnie do siebie zniechęciła, jakbym wcześniej nie znała nazwiska autorki. Po oczekiwaniu udało mi się czym prędzej za nią zabrać. Niestety nie była to książka na poziomie poprzednich.
Mam wrażenie, że każda kolejna powieść pisarki jest coraz bardziej naciągana (chociaż osobiście nie wiem w jakich odstępach pojawiały się w oryginale). Jednak polskie wydania, szczególnie te pierwsze były dużo lepsze. Z każdą kolejną książką coś jest nie tak. Może to autorka się wypaliła, a może to ja robię zbyt małe odstępy między jej powieściami. Chociaż z innymi autorami nie mam tego problemu.
"- Zawsze udawałam, że jestem z kamienia, ale prawdę mówiąc, mam wrażenie, że raczej ulepiono mnie z piasku, i mogę się w każdej chwili rozsypać."
Tym razem na tapecie została postawiona kobieta porzucona i zraniona w dzieciństwie, która dorabia jako striptizerka. Mimo to liczy grosz do grosza. Zmanipulowana jako dziecko, w dorosłym życiu odcina się od uczuć, nie umiejąca zaznać miłości. Nie będę ukrywać, że miałam problem z tą bohaterką. Z jednej strony bardzo jej współczułam, szczególnie kiedy musiała posklejać się na nowo i pokochać siebie. Z drugiej strony coś mi w niej nie grało. Może dlatego, że była zbyt łatwowierna? Chociaż zadaję sobie pytanie, czy ja sama nie byłabym taka w jej sytuacji. Mimo lekkiego zgrzytu, śmiało mogę powiedzieć, że zdobyła moją sympatię i jej kibicowałam w odnajdywaniu siebie.
Stworzony przez autorkę męski bohater mnie zaskoczył. Wyobrażacie sobie w podobnych książkach faceta, którego razi dotyk kobiet, zamkniętego na czułość i kompletnie niedoświadczonego? Cóż, ja byłam trochę zbita z tropu i obawiałam się czy odwrócenie ról się uda. Na szczęście się udało, ale z bohaterem nie poczułam szczególnej więzi. Jasne, również mu współczułam, w końcu przez 6 lat jako dziecko był więziony w piwnicy, a gdy zdołał się wydostać, spada na niego bomba emocjonalna. Jednak jeśli chodzi o zżycie się z nim, to nic takiego się nie pojawiło.
"Bez złudzeń" przepełniona jest wielkim cierpieniem bohaterów. W tym wszystkim jednak autorka na kartach powieści przedstawiła bezinteresowną przyjaźń i prawdziwą miłość. Bez obaw jednak, bo nie zostaniecie ani przygnieceni smutkiem i rozpaczą, ani nie zostaniecie zasypani słodyczą o wielkiej miłości. Nie. Akurat jeśli chodzi o Mię Sheridan, to ta kobieta potrafi wyważyć emocje. Po prostu potrafi pięknie pisać i to przyznać jej trzeba.
Niestety nie zostanie to moja ulubiona książka autorki, ale najgorsza też nie. Wpisuje się w ranking wysoko, ale nie najwyżej. Co mogę poradzić, historię tworzone przez Mię zawsze mnie rozczulają albo łamią mi serce. Tym razem byłam pełna współczucia i oczywiście czekam na kolejny tytuł z pod pióra pisarki.
Nie muszę chyba pisać, że polecam? Dla fanów szczególnie, ale też dla ludzi, którzy chcą poczytać o tym, że nawet po największej tragedii, można się podnieść, patrzeć w przyszłość i znaleźć miłość.
Ellie pracuje jako striptizerka w miejscu zwanym Platinum Pearl, posługując się tam scenicznym pseudonimem-Crystal. Dziewczyna przeszła w swoim życiu już całkiem sporo, przez co na co dzień zakłada maskę obojętności, a w pracy oddziela swoje myśli od bieżących wydarzeń. Woli nie doświadczać żadnych uczuć niż cierpieć, a mężczyznom nie ufa wcale.
Pewnego dnia w lokalu pojawia się tajemniczy mężczyzna, który na pierwszy rzut oka, nie pasuje do danego miejsca. Jak się okazuje Gabriel, wypatrzył Ellie na scenie i prosi ją o dość dziwną przysługę. Chce aby dziewczyna pomogła mu przełamać swój strach przed bliskością, który ciąży nad nim od chwili, gdy był jako dziecko porwany i przetrzymywany przez 6 lat w piwnicy. Tylko czy dziewczyna, będzie w stanie mu pomóc, jeśli sama przy jakimkolwiek kontakcie fizycznym, wyłącza się? Czy tych dwoje, mimo przeszłości, ma szanse na prawdziwe uczucie?
Jak można zauważyć na moim blogu, po romanse sięgam bardzo rzadko. Po pierwsze muszę mieć przeogromną chęć na taką historię, a po drugie męczą mnie schematy w tym gatunku. Jako, że dawno nie czytałam nic takiego typowego i nie miałam jeszcze do czynienia z tą autorką, postanowiłam zaryzykować i muszę przyznać, że się opłaciło. Losy Ellie i Gabriela wciągnęły mnie już od pierwszej strony. Może dlatego, że tym razem trafiłam na taką odwrotną parę, to ona pokazuje, że jest dość silną osobą i radzi sobie z przykrą codziennością, a on jest facetem, od którego bije czułość i empatia. Tym razem to on potrzebuje ukojenia, a nie ona.
Ellie poznajemy bliżej już w prologu, gdzie przytaczane są jej przykre losy z dzieciństwa, losy, które ukształtowały jej sposób postrzegania świata w późniejszych etapach rozwoju. W czasach bieżącej akcji, dziewczyna pracuje w miejscu, gdzie uważa, że się nadaje. Jest pewna swojego wyglądu i wie, że dzięki niemu jest w stanie zarobić na swoje utrzymanie. Oprócz tego dziewczyna jest sympatyczna, chętnie służy radą i dobrze się czuje w towarzystwie sobie równych osób.
Natomiast Gabriel, nie jest typowym mięśniakiem, jak to zazwyczaj wypada w tym gatunku. Owszem jest przystojny, ale autorka skupiła się głównie na przedstawieniu jego wnętrza. Czuły, opiekuńczy, chwilami nieśmiały i z problemem, z którym ciężko jest mu się odnaleźć w społeczeństwie. Pracuje w zakładzie kamieniarskim, gdzie zajmuje się rzeźbą, i to zajęcie było tak ciekawie opisane, że z przyjemnością wyobrażałam sobie, tego mężczyznę przy pracy.
Fabuła jest poprowadzona dobrze, za pomocą narracji pierwszoosobowej, ale podzielonej między głównych bohaterów, co dawało nam spojrzenie wydarzenia z dwóch perspektyw. Powolne przeplatanie się losów głównych bohaterów, daje nam możliwość bliższego zapoznania się z nimi , nie ma tu żadnego rzucania na głęboką wodę. Pojawiające się powoli uczucie nie wyskakuje nam z lodówki, ale mamy możliwość obserwowania jak się tworzy od podstaw. A trzeba zaznaczyć, że nie jest to łatwe uczucie, bowiem bohaterowie, a zwłaszcza Ellie jest bardzo wstrzemięźliwa w tej kwestii i boi się zaufać na nowo komukolwiek. Chwilami, czytając losy tej dwójki, łzy kręciły mi się w oczach, a momentami szczerzyłam się jak głupia. Język autorki, jest rzeczowy, ale i jednocześnie piękny z przyjemnością czytało się te książkę, a jedynym elementem, który mi chwilami przeszkadzał, to przydługie opisy na przykład wnętrza.
Urzekła mnie to historia, ze względu na to, że nie jest to typowy romans, ale historia o odkrywaniu siebie samego, o dostrzeżeniu w sobie też tych dobrych cech. A wszystko to zostało przemycone w miłej, ale nie przesłodzonej historii miłosnej dwójki ludzi, którzy doświadczyli już nie mało, a los ciągle wystawiał ich na nowe próby. Bohaterowie do polubienia, akcja wartka, język przejrzysty, chwilami za dużo opisów, ale da się do przeżyć. Jeśli lubicie takie historię, to gorąco polecam.
Zaczynając od okładki nie jest ona jakaś wyróżniająca się. Przypomina kolorystycznie poprzednią powieść autorki wydaną w wydawnictwie Edipresse Książki. Szarość, biel, czerń i kolorowy tytuł - tutaj jest nim pomarańczowy. Postacie widoczne na grafice nie są jakieś szczególnie zastanawiające. Oboje są uśmiechnięci, być może to nasi główni bohaterowie.
Lektura posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed urazami mechanicznymi. Czcionka jest duża, dzięki czemu czyta się szybko, a odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Błędów w tekście nie ma, więc wydana jest całkiem starannie.
Mamy tutaj podział narratorów - jak się domyślacie jest nim Crystal i Gabriel.Przechodząc do autorki... Zdecydowałam się po tę książkę ze względu na opis i nazwisko pisarki. Miałam okazje przeczytać jej trzy różne powieści, które spodobały mi się mniej lub bardziej, jednak byłam ciekawa, co tym razem wymyśliła Sheridan. Nie spodziewałam się tego, że coś mnie zaskoczy w tej lekturze. Szczerze wątpię, czy będzie jakakolwiek lepsza książka Sheridan niż Bez słów - która oczarowała mnie totalnie. Jednak przyznać się muszę, że musiałam zbierać szczękę z podłogi. Może nie ze względu na bohaterów, fabułę tylko ze względu na emocje, jakie przekazała nam pisarka. Naprawdę... Jest w potężnym szoku. Nie sądziłam, że naprawdę będę tak zadowolona, ale dokładniej o tym już za moment. Zaczynając tę powieść musicie mieć na uwadze, że będzie ciężko wam się od niej oderwać. Styl jakim posługuje się pisarka jest niezwykle wciągający, lekki i przyjemny. Sprawia, że wszystko, co jest wokół nas znika i pojawia się tylko to, co ważne jest dla bohaterów.
Jestem bardzo zadowolona z kolejnego spotkania z autorką i wiem, że jeszcze nie raz sięgnę po jej lektury. :)Gabriel to postać z mroczną przeszłością, jak wyczytaliście z opisu. Na samą myśl, co chłopak przeszedł, mam ciarki. Nie wyobrażam sobie, gdyby coś takiego miało spotkać mnie czy bliską mi osobę. Po prostu to... zbyt wiele. Okropieństwo jakich mało, ale trzeba przyznać, że takie rzeczy się zdarzają, w XXI wieku... Polubiłam tego bohatera, mimo porysowanej przeszłości, to lubiłam go. Może czasami wydawał mi się wycofany, jakiś zbyt cichy, ale to wiadome w jego sytuacji i nie miałam o to żalu.
Z kolei Crystal też nie miała świetlanej przeszłości i też ją w pewien sposób usprawiedliwiam. Wiem, że różnie bywa, ale podziwiam ją za wolę walki, za odwagę, jaką nie miałby każdy z nas. Może ktoś tak, ale nie wszyscy. Część z pewnością nie wytrzymałaby tego psychicznie.
Czy ją polubiłam, obdarzyłam sympatią? Myślę, że tak. W tej powieści ta dwójka głównych bohaterów wydała mi się nader ciekawie wykreowana, rzeczywista, sympatyczna mimo tego, co im się przytrafiło. Myślę, że i wy zapałacie do nich sympatią, jeśli tylko zaczniecie czytać Bez złudzeń.
Emocje, o których wspomniałam... Aż we mnie buzowały. Trudno mi było spokojnie czytać, gdy serce szalało, myśli były na tyle rozbiegane, że ledwo ogarniałam to, co się dzieje poza uczuciami. Sięgając po Bez złudzeń możecie oczekiwać wielu różnych emocji, które odczuwane sa przez postacie.
Akcja ma swoje tempo, nie jest powolna więc na pewno nie uśniecie czytając kolejne strony lektury. Niestety, powieść znika w oczach, że aż to boli, bo czytać by się mogło tą lekką pozycję przez bardzo długi czas.
Natomiast jest coś, co mnie gryzło. Trochę wiało schematami - przez które byłam w stanie przewidzieć ciąg dalszy. Może nie za każdym razem jesteśmy w stanie przewidzieć dalsze losy bohaterów, ale jednak... To jest taki istotny minus,na który przymknęłam oko tym razem. Starałam się chłonąc jak gąbka wszystko, co do przekazania mieli postacie, a tego trochę było...Nie bezpośrednio, ale między wierszami autorka upomina nas i chce byśmy przypomnieli sobie o wartościach, jakie są istotne. To, jak inni myślą o nas jest mało istotne, ale to jak my myślimy o samym sobie jest naprawdę bardzo ważne.
Wiele różnych myśli doczytacie się między wierszami i jest to temat cały czas aktualny, dlatego również dlatego warto poznać tę historię bliżej. Nie skreślać ją tylko dlatego, że Angelika z Tylko magia słowa napisała, że ma schematy, co oznacza, że jest do bólu przewidywalna. Nie! Nie jest do bólu przewidywalna. Jak dla mnie to lektura, która opiera się na schematach, ale ma swoje granice i swoją wartość. A odróżnia się emocjami, jakie są niemal na każdym kroku przekazywane nam - czytelnikom.
Reasumując uważam, że jest to lektura ciekawa, której warto poświęcić swój czas. Pióro, jakim posługuje się autorka jest lekkie i przyjemne i nie powinniście mieć jakichkolwiek blokad podczas czytania. Bohaterowie, do których ja zapałałam sympatią, mam nadzieję, że i wy również sprawią, że to dzięki nim lektura ta stanie się bardzo emocjonalną. Jedynie co nie pasowało mi to, że pojawiają się schematy, ale tak jak piszę, jesteśmy w stanie przymknąć na nie oko i cieszyć się z tego, co mamy. Jak dla mnie jest ona warta uwagi i naprawdę bardzo dobra. Emocje i wartości ukryte między wersami są czymś pożądanym w tego typu książkach. Ta je ma. Więc nic tylko czytać.
Jestem bardzo zadowolona i już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po następną powieść, która wyszła spod pióra pisarki.
O twórczości Mii Sheridan słyszałam wiele dobrego, ale jakoś nigdy nie było okazji, by przekonać się o tym na własnej skórze. Z tego co wiem, dotychczas historie tej autorki były wydawane przez Wydawnictwo Otwarte („Bez lęku”, „Bez słów”, „Bez winy” itd.) Tym razem jednak, tłumaczeniem kolejnej jej opowieści, zajęło się Wydawnictwo Edipresse. Zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami i zżerającą mnie od środka ciekawością, sięgnęłam po „Bez złudzeń”.
Czy autorka potrafiła skraść i moje serce?
Kobieta, którą skrzywdzono…
Crystal już dawno zrozumiała, że miłość przynosi tylko ból. O wiele lepiej jest nie czuć zupełnie nic, niż znów dać się zranić. Pod twardą skorupą skrywa złamane serce i głęboką nieufność wobec mężczyzn – wiecznych wyzyskiwaczy.
Mężczyzna potrzebujący pomocy…
W życiu Crystal nagle pojawia się Gabriel Dalton. Ma za sobą mroczną przeszłość, a mimo to widać w nim dobro. I choć Crystal zna ryzyko, coś ją do Gabriela ciągnie. Spokojna siła i łagodna czułość mężczyzny przezwyciężają opory dziewczyny, która zaczyna kwestionować wszystko, co zdawało jej się takie pewne.
Tylko miłość może uleczyć złamane serce…
Crystal i Gabriel nigdy nie wyobrażali sobie, że świat, który pozbawił ich nadziei, może im podarować tak głęboką miłość. Przeznaczenie przywiodło ich ku sobie, ale teraz wybór należy wyłącznie do nich. Czy od nowa opancerzą własne serca, czy może jednak znajdą odwagę, by wyzwolić się spod władzy bolesnej przeszłości?
Jako wielbicielka tego typu historii, często sięgam po różne romanse, czy erotyki. To z kolei uwarunkowało pewne cechy, które bardzo sobie cenię i dzięki którym potrafię jasno stwierdzić czy dana historia była dobra, czy też nie. Pomimo tego, że „Bez złudzeń” czyta się bardzo przyjemnie i potrafi ona wciągnąć czytelnika, to jednak ma kilka wad.
Pierwszą z nich jest zbyt mała ilość poświęconej uwagi przeszłości bohaterom. Nie zespojleruję Wam zbyt wiele, gdy zdradzę, że w przeszłości Gabriel, jako dwunastolatek został porwany. Dowiadujemy się tego w pierwszych rozdziałach, więc spokojnie – nie zdradziłam Wam całej fabuły. Przejdźmy jednak do rzeczy. Osobiście uważam, że wydarzenia z przeszłości kształtują naszą przyszłość i nas samych. Uwielbiam, gdy autorzy w swych historiach ukazują związek pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Nie mniej jednak w tym przypadku Mia Sheridan poległa, bo dla mnie sama informacja, że chłopak przeżył traumatyczne sześć lat w piwnicy to zdecydowanie za mało.
Skoro bierze się za poruszanie tak mocnego tematu, to trzeba to zrobić, tak jak Pan Bóg nakazuje – opisać co dokładnie przeżył, co czuł itp.
Co prawda autorka rzuca zdecydowanie więcej światła na przeszłość Crystal, ale to już nie jest tak samo ciekawy wątek jak z Gabrielem. Problemy z jakimi boryka się dziewczyna są dość klasyczne i często można je spotkać w tego typu książkach.
Kolejnym minusem jest jak dla mnie postać Gabriela. Autorka dała się ponieść wodzom fantazji i stworzyła… ideał. Być może są tacy ludzie, którzy zawsze potrafią wynieść z jakieś traumatycznej sytuacji jakiś pozytyw, jednak do mnie takie zachowanie nie przemawia. Odnosiłam wrażenie, że momentami Gabriel był wdzięczny za to, że został porwany. Pani Sheridan nie pokazała w tej książce żadnych jego wad, większych chwil słabości czy też załamania. Cała ta postać ocieka perfekcjonizmem. Aż mdło się człowiekowi robi.
Ogólnie rzecz biorąc, cała ta historia jest zbyt bajkowa. Moje serce zawsze kradną historie życiowe, które mogłyby przydarzyć się każdemu z nas, w dowolnej chwili naszego życia. A tutaj? Sam proces zakochania się Gabriela był jak błyskawica, przez co ich uczucie nie wydawało mi się autentyczne, prawdziwe.
Zakończenie też mnie z nóg nie zwaliło. Nic zaskakującego, co wbiłoby mnie w fotel. Żadnej kulminacyjnej dawki emocji, która starłaby moje serce w proch.
Jednym zdaniem – typowy, klasyczny finał, jaki można spotkać w co drugiej, tego typu książce.
Z moich narzekań, można by wywnioskować, że „Bez złudzeń” okazało się być totalną klapą. Nic jednak bardziej mylnego. Nie żałuję tego, że sięgnęłam po tą historię.
Spędziłam z nią kilka, naprawdę przyjemnych godzin. To co bardzo mi się spodobało, to umiejętność autorki przelania na papier ogromnej dawki emocji.
Myślę, że historie pani Sheridan spodobają się wielbicielom książek Colleen Hoover.
„Bez złudzeń” to piękna historia o zaakceptowaniu samego siebie, z zarówno wszystkimi zaletami jak i wadami. To opowieść mówiąca o tym, że czasem nawet najbardziej dramatyczne chwile naszego życia potrafią uczynić nas silniejszymi i wyjątkowymi.
Mimo iż nie zachwyciła mnie aż tak bardzo, jak się spodziewałam, to jednak zachęcam by w wolnej chwili się z nią zapoznać.
Moja ocena: 6/10
Kolejna chytwajaca za serce powieść. Nie jest to zwykła opowieść o miłości dwójki ludzi a przepełniona bólem i okropną przeszłością udręka. Ludzi którzy chcą kochać i być kochani ale przeszłość im na to nie pozwala. To co przeżyli odbiło piętno na ich dorosłym życiu i myślą że tak już musi byc. Że nie zasługują na więcej niż pogardą. Jednak w pewnym momencie się spotykają by stać się dla siebie całym światem. Jednak nie obejdzie się bez trudnych wyborów i złamanego serca.
Nie wiem co lepsze, mieć serce z kamienia i wyrzec się cierpienia, czy cierpieć i szlochać, ale umieć kochać
Powszechnie znane powiedzenie mówi, że ostatnie, co umiera w człowieku to nadzieja, bowiem bez względu na to, jak w naszym życiu bywa ciężko i źle, zawsze gdzieś choćby w najgłębszym zakamarku naszego serca tli się iskra nadziei, na to, że przecież jutro wstanie nowy dzień, który może zmienić nasze życie na lepsze. Ta wiara pozwala nam się nie poddać i walczyć o siebie mimo wszystko. Niestety są ludzie, którym życie tak mocno dało w kość, że nie chcą już karmić się złudzeniami, tylko po to, by być może za chwilę pozornego szczęścia zapłacić cierpieniem.
Dziś przychodzę do Was z recenzją najnowszej książki Mii Sheridan „Bez złudzeń”, której główni bohaterowie opancerzyli swoje serca, by nikt więcej ich nie skrzywdził.
Kiedy czytałam tę powieść, w myślach nieustannie krążył mi jeden bardzo krótki wierszyk, który jeszcze w szkole podstawowej napisała mi w pamiętniku przyjaciółka.
„Nie wiem co lepsze, mieć serce z kamienia i wyrzec się cierpienia, czy cierpieć i szlochać, ale umieć kochać?”.
Na to właśnie pytanie muszą znaleźć odpowiedź w swoich sercach Ellie i Gabriel. Niestety nie będzie to łatwe, ponieważ bolesna przeszłość, której brzemię ciąży na każdym z nich do dzisiaj złamała ich serca.
Obydwoje zostali skrzywdzeni w dzieciństwie przez dorosłych, którzy zamienili ich życie w najgorszy koszmar. Dziś, mimo że są już dorośli, nadal zmagają się z demonami, które trawią ich duszę.
Abyście mogli mocniej odczuć i zrozumieć rozmiar krzywdy, jaka dotknęła tę dwójkę, pozwólcie, że przybliżę Wam ich osoby oraz okoliczności, które ukształtowały ich takimi, jakimi my czytelnicy widzimy ich podczas lektury książki.
Ellie to samotna kobieta, która pracuje jako striptizerka w jednym z klubów. To osoba o dwóch twarzach. Na początku poznajemy ją, jako typową pustą laleczkę, która dla pieniędzy jest w stanie wiele znieść. Jednak pewnego dnia w klubie pojawia się Gabriel, mężczyzna, który ma za sobą wieloletnią traumę i zwraca się do dziewczyny z nietypową prośbą, aby ta nauczyła go dawać i odczuwać przyjemność z bliskości z drugim człowiekiem. W nim samym bowiem zbyt bliski, kontakt fizyczny z kimkolwiek wiążący się z poczuciem ograniczenia jego przestrzeni osobistej skutkuje poczuciem lęku, strachu oraz chęcią ucieczki. A wszystko przez blizny emocjonalne pozostałe po wieloletniej gehennie, której doświadczył będąc zaledwie kilkuletnim dzieckiem. Co prawda od tamtych zdarzeń minęło już wiele lat, jednak nasz bohater nadal potrzebuje pomocy. Ma nadzieję, że striptizerka zdoła mu pomóc. Ona natomiast od pierwszej chwili czuje, że ten przystojny tajemniczy gość klubu nie pasuje do takiego miejsca. To tak, jakby anioł zagościł w domu rozpusty. Dziewczyna nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, jak bardzo to niecodzienne zlecenie i ten niezwykły mężczyzna wpłyną na nią i jej życie. Choć oboje wiedzą, że to, co dzieje się w ich sercach niemalże od pierwszej chwili spotkania nie powinno nigdy się wydarzyć, to mimo wszystko los chce zupełnie czegoś innego. Daje im szansę na szczęście.
To właśnie za sprawą Gabriela mamy możliwość poznać prawdziwą, zagubioną Ellie, która straciła nie tylko nadzieję i wiarę w to, że ma prawo do szczęścia i miłości, ale przede wszystkim została pozbawiona poczucia własnej wartości i godności. Tylko on, jako jedyny nie patrzy na nią przez pryzmat tego, czym się zajmuje, lecz chce odkryć jej prawdziwe wnętrze.
To, co ono skrywa, utwierdza go w przekonaniu, że wszystko, co widzą oczy, jest tylko fałszywą maską, podobnie jak nieprawdziwe imię, kobiety, którym posługuje się w pracy, a to, co piękne i prawdziwe jest niewidoczne dla oczu.
Na pewno jesteście ciekawi, czy Eliie i Gabriel będą potrafili zaufać sobie nawzajem. Czy mężczyźnie uda się przekonać naszą bohaterkę, że ona również nie pasuje do miejsca, do którego popchnął ją okrutny los, a przede wszystkim, czy oboje otworzą swoje serca na miłość?
Jeśli tak, to nie zwlekajcie dłużej i zabierajcie się do czytania książki.
Naprawdę szczerze Wam ją polecam, ponieważ jest to bardzo poruszająca i emocjonalna książka o poczuciu krzywdy, straty, cierpieniu i lęku przed najdotkliwszą krzywdą, którą zadaje człowiek człowiekowi. To historia dwójki emocjonalnych rozbitków, których los bardzo mocno doświadczył i którzy, choć boją się przyznać do tego wprost pragną kochać i być kochanymi. Jednak tylko od nich zależy jaki cel i kierunek obierze ich tratwa zwana życiem.
Pomimo niełatwej tematycznie historii, którą skrywają karty powieści, dzięki lekkiemu stylowi pisania, którym posługuje się autorka oraz niezwykłej umiejętności skupienia uwagi czytelnika książka wciąga już od pierwszych stron, co sprawia, że czyta się ją bardzo szybko i niezwykle przyjemnie.
Przeczytajcie, a na pewno nie będziecie żałować. To naprawdę bardzo dobra książka, ale książce „Bez słów”, niestety nie dorównała. Obawiam się, że już żadnej książce tej autorki się to nie uda.
Oczywiście, jak to ja, na zakończenie chcę prosić Was, abyście w komentarzach na blogu napisali, co Waszym zdaniem jest lepszym wyjściem:
Mieć serce z kamienia i wyrzec się cierpienia, czy cierpieć i szlochać, ale umieć kochać?
Recenzja powstała we współpracy z portalem Papierowe Motyle, za co bardzo dziękuję.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2018/12/nie-wiem-co-lepsze-miec-serce-z.html
Dzieciństwo jest kluczowym okresem w życiu każdego człowieka. To zdecydowanie ono kształtuje młody charakter, system wartości, a także poczucie wartości. Właśnie dlatego pokiereszowanie emocjonalne w tak wczesnym wieku często staje się prawdziwym piętnem, którego nie sposób się pozbyć przez wiele lat. Głęboko zakorzenione, rośnie z każdą kolejną porażką i utwierdza w przekonaniu, że szczęście już zawsze będzie nieosiągalne. Jak na każdej drodze, pojawiają się dwa wyjścia, dwie skrajności, przesiąknięte odrębną lawiną emocji - albo pogodzić się i walczyć, albo poddać się i brnąć w ślepą uliczkę, tam, dokąd poniesie nas ironiczny los. Podobno miłość jest lekarstwem na wszelkie dolegliwości, czy jednak jest w stanie wykurować poturbowane serce...
Crystal to młoda kobieta, która nie wie, czym jest prawdziwa miłość. Nawet zwykłej troski czy bezpieczeństwa nie doznała od lat. Śmierć matki, wychowanie przez obcego, lekceważącego mężczyznę i brutalne złamanie serca, to wszystko zmiażdżyło emocjonalnie niewinne dziecko, które obecnie ukrywa się pod szczelną maską, chroniącą przed uczuciami. Może liczyć jedynie na siebie, dlatego zmuszona jest pracować jako striptizerka. Zdaje się być osobą oschłą i obojętną, a jednak to tylko zasłona, jaka ma chronić przez kolejnym rozczarowaniem czy zranieniem. Po co czuć cokolwiek, jeśli to zawsze kończy się nieopisanym bólem?
"Powiedziałam mojemu sercu, żeby przestało bić.
Powiedziałam, żeby przestało mnie boleć.
Powiedziałam sercu, że nie pozwolę, by mnie jeszcze kiedyś tak bolało.
Już nigdy."
Gabriel wyróżnia się swą dobrocią, a jednak gdzieś w środku jest poturbowany równie mocno jak Crystal. Porwanie, jakiego był ofiarą wiele lat temu, nadal go prześladuje, blokuje normalne funkcjonowanie. Gdy pojawia się okazja zbliżenia się do pewnej sympatycznej studentki, postanawia postawić wszystko na jedną kartę i znaleźć kobietę, która nauczy go, jak czuć przyjemność ze zwykłej ludzkiej zażyłości, przed którą panicznie ucieka. Jego wybranką zostaje Crystal, która już na pierwszy rzut oka nie pasuje do tak wulgarnego miejsca, jakim jest odwiedzony klub ze striptizem.
"Czemu nie mogłem przestać o niej myśleć? Nie potrafiłem uwolnić się od niespokojnego wyrazu jej oczu. Już przez trzy noce z rzędu Crystal wkradała się w moje sny. Nie mogłem otrząsnąć się z wrażenia, że ona potrzebuje mnie bardziej niż ja jej."
Dziewczyna, jak łatwo się domyślić, nie ma zamiaru pracować jako osobista terapeutka, nie przekonują ją nawet wysokie zarobki. Niebawem jednak, przez nietypowe okoliczności, los tej dwójki połączy się na dobre. Czy będzie im pisane wspólne życie? Czy pokonają brutalne demony przeszłości i odważą się zacząć wszystko od nowa? A może dotychczasowe traumatyczne doświadczenia nie pozwolą już nigdy żadnemu z nich odblokować się na szczęście?
"Z czasem nauczyłam się chronić pod pozornie twardą skorupą, żeby nikt nie mógł mnie zranić, tak jak kiedyś moja matka. Mimo moich starań skorupa była jednak za cienka i łatwa do rozkruszenia."
To moje pierwsze spotkanie z autorką, o której słyszałam naprawdę wiele dobrego. Nie wątpiłam nawet przez chwilę, że najnowsza powieść M. Scheridan okaże się wspaniałą lekturą, lecz nie sądziłam, że aż tak mocno rozkocha mnie w sobie. Nie boję się nawet stwierdzić, że to najpiękniejsza i najbardziej przekonująca historia o miłości, jaką miałam okazję dotąd przeczytać. I choć przyznaję, że moje serduszko w trakcie lektury krwawiło wielokrotnie, to "Bez złudzeń" zajmować będzie w nim szczególne miejsce już zawsze.
Striptizerka i facet, który boi się dotyku drugiej osoby, ile może wyniknąć z tak nietypowej relacji? Wydaje się wam, że niewiele? A teraz spróbujcie zapomnieć kim są, lecz zajrzyjcie głębiej, tak jak potrafił to uczynić sam Gabriel. Myślę, że jego anielskie imię wcale nie jest przypadkiem. To zdecydowanie zamierzony zabieg autorki, bo właśnie takim boskim stróżem zdaje się być ów życzliwy mężczyzna. Mimo doświadczonego bólu, jak mało kto potrafi patrzeć na innych sercem, nie ocenia po pozorach. Chyba tylko ktoś tak wspaniały może nauczyć zdruzgotaną, pozbawioną nadziei Cristal, na czym polega prawdziwa miłość, przed którą nie ochronią żadne błędy czy różnice.
"Ellie jest moja. Należy do mnie nie po to, bym ją posiadł, ale żebym ją kochał."
Uczucie, nakreślone przez autorkę jest niezwykle skomplikowane, ale i wyjątkowo piękne. To miłość w czystej postaci, taka o jakiej marzy chyba każdy, nieoceniająca, pozbawiona negatywnych emocji, nieskazitelna i krzepiąca. Czy jednak będzie na tyle silna, by zwrócić pokrzywdzonej Cristal poczucie wartości? Czy ktoś, kto żyje w przekonaniu, że nie zasługuje na szczęście i miłość jest w stanie zbudować z drugą osobą normalną, szczerą relację?
"Czasem nosimy krzywdzące, ograniczające etykietki, nieważne, czy przypisali je nam inni, czy uczyniliśmy to sami. To prawda, czułem się wybrakowany i zrujnowany, ale to poczucie należy do przeszłości. Przetrwałem, nie jestem ofiarą, choć mogłem uznać, że dochodzenie do normalności jest w toku."
Mia Sheridan wyróżnia się niesłychanie przyjemnym, sugestywnym piórem, dlatego czytelnik chłonie nakreślone emocje całym sobą, wszystkimi zmysłami. Cierpienie, lęki i nadzieje bohaterów odbieramy niczym własne, obezwładniają nas, przenikają na wskroś. Ta powieść porusza zarówno serce, jak i duszę, przeszywa na wskroś, w czasie lektury zaznałam wielu nowych uczuć, o jakich istnieniu nawet dotąd nie byłam świadoma. Kibicowałam bohaterom i łączącej ich miłości ze wszystkich sił, płakałam, gdy pojawiały się przed nimi kolejne przeszkody, przecież ktoś, kto zaznał tak wiele cierpienia dawniej, zasługuje w końcu na szczęście. Tylko czy złamane serce potrafi jeszcze kochać tak mocno, by odgonić wszystkie demony przeszłości?
"Wygrywam za każdym razem, gdy odważam się kochać. Wygrywam setki, tysiące razy dziennie dzięki temu, że kocham wschód słońca, wiatr i dźwięk kropli deszczu uderzających w moje okno."
Autorka nakreśliła doskonałe, pełnokrwiste, nietuzinkowe postacie, które im bardziej poznajemy, tym stają się nam bliższe. Mamy okazję zagłębić się w ich psychice, odkryć najmroczniejsze doświadczenia, w pewnym stopniu zaznać ich bólu i strachu, dlatego rozumiemy ich wszelkie wybory, które niestety dla osób postronnych mogą się zdawać wręcz naganne. Crystal i Gabriel to ludzie zbudowani z cierpienia i strachu, łączy ich dużo, różni jeszcze więcej, gdyż traumatyczne przeżycia zupełnie inaczej ukształtowały ich światopogląd. Nie oznacza to jednak, że zaznany lęk nie odbił się równie mocno na obojgu. Czy mogą sobie wzajemnie pomóc? O tym już musicie przekonać się sami.
"Bez złudzeń" jest słodko - gorzką, miejscami brutalną, niezwykle sugestywnie opowiedzianą, wartościową historią o akceptacji samego siebie i miłości, której trzeba się nauczyć, o krzywdach, jakie potrafią zaniżyć na zawsze poczucie wartości i odebrać jakąkolwiek nadzieję na szczęście, jak i o głębokiej nieufności, obezwładniającej na tyle, by bać się sięgnąć po więcej, niż dotychczas raczył dać okrutny los. Piękna, poruszająca do granic powieść, która całkowicie pochłania czytelnika, pozbawiając go kontaktu z realnym światem. Przepadłam w niej bez reszty, rozkochała mnie w sobie już od pierwszych stron i na zawsze będzie dla mnie jedną z najdoskonalszych książek o skomplikowanej, lecz uzdrawiającej miłości. Polecam gorąco!
Moje podekscytowanie tą powieścią było dosyć spore, odkąd tylko przeczytałam opis fabuły i już od tego momentu wiedziałam, że będzie to kawał dobrej historii. W końcu Mia Sheridan, to jedna z moich ulubionych autorek, jeśli chodzi o tworzenie zaskakujących historii o miłości. I w tym przypadku mnie nie zawiodła. Stworzyła tak niepowtarzalną, a zarazem przepełnioną emocjami historię, że wsiąkłam w świat w bohaterów i ich problemy i za żadne skarby świata nie chciałam wracać do rzeczywistości. Ostatnie strony powieści czytałam ze łzami w oczach.
"Bez złudzeń" opowiada o Crystal - kobiecie, która w przeszłości została skrzywdzona przez niejedną osobę i zrozumiała, że miłość przynosi tylko ból. Dlatego wyłączyła swoje emocje, wiedziała, że lepiej jest nie czuć zupełnie nic, niż znów dać się zranić. Zajęła się najbardziej paskudnym zawodem, przez co brzydziła się samą sobą, ale potrzebowała pieniędzy i uznała, że tylko to potrafi robić. W życiu Crystal zabrakło osoby, która by jasno wyznaczyła jej wartości życia i postrzeganie siebie jako wartościowego i uczuciowego człowieka. Zatraciła samą siebie i nie potrafiła odnaleźć drogi powrotnej. Aż pewnego dnia do klubu, w którym pracuje wparował Gabriel z pewną propozycją, którą skierował konkretnie do Crystal. Mężczyzna także skrywa mroczną przeszłość, a mimo to bije od niego ogromne dobro, dlatego Crystal chce trzymać się daleko od takiego faceta, bowiem posiada on cechy, z którymi kobieta nie potrafi sobie poradzić. Tylko miłość może uleczyć ich złamane serca. Oboje to zrozumieją i otworzą swoje serca na drugiego człowieka, lecz czy znajdą odwagę, by wyzwolić się spod władzy bolesnej przeszłości?
W tej powieści Mia Sheridan połączyła ze sobą dwie osoby złamane przez życie. Dwójka głównych bohaterów w przeszłości spotkała się tylko z ogromnym cierpieniem i złymi doświadczeniami, dlatego w teraźniejszości nie potrafią poradzić sobie z uczuciami i chowają się w swoich skorupkach nie chcąc ujawniać światu swojej pokiereszowanej osobowości. Crystal boi się opuścić swoją strefę komfortu, dlatego nadal tańczy w klubie ze striptizem, do czasu, aż poznaje urokliwego Gabriela, który da jej nadzieję i pokaże, że życie jest piękne. Kobieta zacznie odczuwać przyjemność z samego patrzenia na wschód słońca, na nowo nauczy się doceniać małe przyjemności i odkryje, że jest wartościową osobą. Natomiast Gabriel zrozumie, że życie jest pełne niespodzianek. Odkryje przyjemność z obcowania z drugim człowiekiem i pokocha Crystal za to jaką jest osobą. Oboje wyciągną siebie z mrocznej otchłani, nie zdając sobie z tego sprawy.
Już dawno żadna lektura nie sprawiła mi tyle przyjemności, co ta historia. Mimo tego, że była przepełniona ogromnym cierpieniem bohaterów, to ja czerpałam wielką przyjemność w towarzyszeniu im w ich walce z demonami przeszłości. Na kartach tej powieści emocje wylewają się z każdej strony, sprawiając, że ciężko oderwać się od lektury. Mia Sheridan zdążyła mnie już przyzwyczaić do pięknych opisów miejsc, a przed wszystkim do tworzenia magii w każdym opisywanym przez nią miejscu, czy sytuacji. Tylko ta autorka potrafi połączyć wielką miłość z dramatycznymi wydarzeniami, z jakimi mierzymy się podczas czytania jej książek. Uwielbiam ją za to, dlatego, że serwuje nam tylko mdłej historii o miłości, gdzie na każdej stronie bohaterowie wyznają sobie miłość, tylko pokazuje prawdziwość. Przedstawia nam całe procesy tworzenia związków, ukazuje z iloma problemami muszą się zmierzyć ludzie, żeby odnaleźć spokój i miłość. Jest mistrzynią w tym co tworzy, naprawdę z czystym sumieniem mogę polecić wam tę autorkę.
Mogłabym tak długo rozpływać się nad tą książka, ponieważ naprawdę bardzo przypadła mi do gustu. "Bez złudzeń" to historia o dwójce ludzi, którzy mierzą się z bolesną przeszłością. Bohaterowie są zmuszeni stanąć do walki o własne szczęście. Autorka szczególny nacisk kładzie na przekazanie nam, poprzez tę historię, że najważniejsze jest, by znać swoją wartość, by pokochać siebie samego i dać sobie szansę na szczęście. Opowiada się po stronie skrzywdzonych ludzi, wielu z nas odnajdzie w tej książce prawdę, którą potem będzie mógł wykorzystać w życiu.
Nowa powieść autorki bestsellera „Bez słów” Kira nie ma grosza przy duszy, za to mnóstwo kłopotów. W przeszłości odebrano...
Byli braćmi - bliżniakami - i choć kochałam obu, to moje serce należało tylko do jednego z nich. Annalia Del Valle kochała Prestona Sawyera praktycznie...
Przeczytane:2019-05-17, Ocena: 4, Przeczytałam,
Można powiedzieć, że Crystal odnosi w pracy sukcesy. Jest podziwiana przez klientów, dobrze jej płacą i chociaż czasem robi się niebezpiecznie, zawód tancerki na rurze sprawia, że może się utrzymać i przynajmniej na kilka godzin zapomnieć o tym, co ją spotkało. Ci, którzy przychodzą do lokalu popatrzeć na jej występy, nie mają pojęcia, że tak naprawdę nazywa się Eloise.
Gabriel z kolei ma dość zdystansowanego, pozbawionego wszelkiej intymności życia. Po tym, jak udało mu się odzyskać wolność, wciąż nie do końca może zapomnieć o tych mrocznych dniach, kiedy nie było przy nim żadnej przyjaznej duszy. Zdecydowany, by ostatecznie zerwać z przeszłością i nauczyć się, jak zbudować relację, zwraca się do Crystal. Po pewnym czasie już właściwie nie wiadomo, które z nich bardziej potrzebuje pomocy.
O Mii Sheridan raczej nie sposób nie usłyszeć, szczególnie jeśli często sięga się po literaturę romantyczną czy obyczajową. Opinie, na jakie się natykałam, były bardzo pozytywne; czytelnicy zwykle chwalili autorkę za umiejętność doskonałego odwzorowania uczuć, za emocjonalność, za wzruszenia. „Bez złudzeń” było moim pierwszym spotkaniem z twórczością tej pisarki i... Chyba nie do końca rozumiem, w czym tkwi jej fenomen.
Główne problemy tej książki są dwa. Po pierwsze: sztampowość. Zapewne wielu z was już po niewielkim opisie fabuły, którym otworzyłam tę recenzję, domyślili się mniej więcej, jak przebiega ta historia i jaki może być finał. Prawdopodobne też, że dostrzegliście, jak ogromną schematycznością cechuje się sam pomysł na tę powieść. Postacie pierwszoplanowe – czyli Ellie i Gabriel – są chodzącymi kliszami, właściwie trudno o bardziej stereotypowych bohaterów w tym gatunku literackim. Eloise jest tancerką w nocnym klubie, rozbiera się na oczach mężczyzn, co oczywiście jest poniekąd spowodowane tym, że ma za sobą nieprzyjemne doświadczenia z dzieciństwa (nie chcę spoilerować jakie, choć bezproblemowo możecie odgadnąć). Gabe to zaś bogaty, przystojny facet, którego również życie ciężko doświadczyło, wobec czego nie potrafi normalnie funkcjonować. Tych dwoje spotyka się i zaczyna naprawiać siebie nawzajem, co oczywiście rodzi komplikacje i problemy. Musicie się ze mną zgodzić, że opieranie historii na takiej konstrukcji jest niezwykle banalne i przewidywalne. Od samego początku przecież wiadomo, w jakim kierunku się to potoczy.
Po drugie: brak realizmu. Mia Sheridan jakimś cudem naszpikowała książkę absurdalnymi rozwiązaniami fabularnymi – jakimś cudem, bo przecież przy tak prostej, wtórnej opowieści raczej nie powinno być trudno z prowadzeniem akcji. Tymczasem autorka buduje swoje postaci w nierzeczywisty sposób; trauma Gabe’a ani trochę mnie nie przekonuje, jego zamkniętość wydaje się uwypuklana na siłę, z kolei zachowanie Ellie sprawia wrażenie zupełnie nieprawdopodobnego. A już na pewno nie zachwyciło mnie słodkie zakończenie oraz niespodziewany punkt kulminacyjny w kryminalnym wątku, który cały czas towarzyszył bohaterom gdzieś tam w tle. Niestety w tym przypadku „niespodziewany” wcale nie oznacza, że byłam zaskoczona zwrotem wydarzeń. Nie, mnie po prostu nie chce się wierzyć, że to wszystko potoczyło się w taki sposób.
Nie zrozumcie mnie źle – książka nie jest beznadziejna i na pewno nie mogę powiedzieć, że nie czerpałam przyjemności z czytania. Pisarka bez wątpienia sprawnie posługuje się słowem; opisy przeżyć wewnętrznych są barwne i niejednego odbiorcę chwycą za serce, a jeśli macie w sobie choć odrobinę z romantyka, tak jak ja, to na pewno ulegniecie w kilku momentach i dacie się ponieść tej historii. Pod względem kompozycyjnym też jest dobrze – Sheridan stopniowo uchyla rąbka tajemnicy i nie pozwala nam od razu poznać wszystkich szczegółów z przeszłości bohaterów, dzięki czemu jakieś tam niespodzianki, nawet niewielkie, są.
Choć jestem zdania, że taka historia nie mogłaby mieć miejsca w prawdziwym życiu, pojawiają się naprawdę solidne fragmenty, ciekawe rozmowy, no i trzeba zaznaczyć, że między Gabrielem a Eloise jest niekwestionowana chemia. Wielbiciele kina miłosnego na pewno z radością oglądaliby taką parę na ekranie. Tło wydarzeń oczywiście wykracza poza sam romans – pojawia się chociażby wątek z bratem głównego bohatera czy też ze studentką, która postanowiła napisać pracę magisterską z wykorzystaniem historii Gabe’a, toteż ten udziela jej długich wywiadów. Bardzo przypadł mi do gustu również drobny, ale całkiem znaczący element: każdy rozdział otwierają oryginalnie podpisane cytaty. Początkowo sądziłam, że pochodzą z jakiegoś utworu, którego nie znam, tymczasem później sprawa się wyjaśnia i muszę powiedzieć, że był to jeden z tych motywów, które wzbudziły u mnie największe emocje.
„Bez złudzeń” Mii Sheridan z pewnością nada się na wolny wieczór, kiedy chcemy się rozluźnić i zatopić w innym świecie. Zdążyłam się już zorientować z pozostałych recenzji, że zdecydowanie nie jest to najlepsza powieść w dorobku tej autorki – i chociaż tutaj zostałam nieco odrzucona przez brak realistyczności i przewidywalność, to sądzę, że w przyszłości sięgnę po kolejny tytuł. Może wówczas zrozumiem, dlaczego ta pisarka jest tak uwielbiana przez wielu czytelników. Tym razem wypadło przeciętnie.