Annie nic nie dolega, a mimo to żyje tak, jakby była obłożnie chora. W wieku trzynastu lat ma już za sobą niejedną operację. Wielokrotnie oddawała też krew, żeby utrzymać przy życiu swoją starszą siostrę Kate, która we wczesnym dzieciństwie zapadła na białaczkę.
Annie została poczęta w sztuczny sposób, tak aby jej tkanki wykazywały pełną zgodność z tkankami siostry. Choć przez całe życie postrzegano ją wyłącznie przez pryzmat siostry i tego, co dla niej robi, aż do tej pory Annie akceptowała tę swoją życiową rolę. Teraz jednak, wzorem większości nastolatków, zadaje sobie pytania dotyczące tego, kim jest naprawdę. Wreszcie Annie dojrzewa do podjęcia decyzji, która dla wielu osób byłaby nie do pomyślenia, decyzji, która podzieli jej rodzinę, a dla ukochanej siostry będzie wyrokiem śmierci.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2015-07-29
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 528
Tytuł oryginału: My Sister
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Michał Juszkiewicz
Dziś proponuję Wam książkę dość starą i pokaźnych rozmiarów, ale wciągającą i wzruszającą, którą naprawdę warto poczytać. Pierwsze moje spotkanie z tą lekturą miało miejsce ładnych kilka lat temu, a ściślej mówiąc była to jej ekranizacja pod tym samym tytułem. Film był bardzo wzruszający, przy którym nie sposób nie uronić łzy. Krótko mówiąc to klasyczny wyciskacz łez, który zostaje w pamięci na dłużej. Całkiem niedawno przypadkowo na FB trafiłam na recenzję książki ,,Bez mojej zgody". Ani przez chwilę nie zastanawiałam się i pożyczyłam ją z biblioteki. O czym jest moja kolejna lektura? To historia o trudnych wyborach. Tak naprawdę moi bohaterowie muszą wybrać mniejsze zło, a to nigdy nie jest prosty wybór.
Poznajmy rodzinę Fitzgerald. Sara jest prawnikiem, a Brian strażakiem, którzy kochają się jak mało kto. Wkrótce na świat przychodzą ich dzieci, synek Jesse i troszkę młodsza córeczka Kate. Tworzą cudowny obrazek kochającej się i szczęśliwej rodziny. Pewnego dnia Sara zauważa dziwne sińce na plecach córeczki. Udaje się z nią do lekarza. Szczęście rodzinne przerywa bezwzględna diagnoza. U dwuletniej Kate wykryto ostrą białaczkę. Rozpoczyna się walka o życie dziecka. Lekarze twierdzą, że najlepszym dawcą dla tak ciężko chorej osoby jest zgodny dawca z rodziny. Niestety okazuje się, że Jesse nie może być dawcą dla Kate. Dlatego też lekarz naprowadza Fitzgeraldów na to, żeby Sara urodziła jeszcze jedno dziecko, które mogłoby być dawcą szpiku i krwi dla Kate.
Na świat przychodzi Anna, która od małego przedłuża życie siostrze wielokrotnie oddając jej swoją krew i szpik kostny. Oczywiście Anna pomaga siostrze nieświadomie, gdyż jest zbyt mała by zrozumieć co się z nią dzieje.
Po czternastu latach leczenia, narządy Kate zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Pierwsze przestają pracować nerki. Jedynie przeszczep może uratować życie Kate. Anna jako trzynastolatka odmawia uczestniczenia w tej skomplikowanej operacji. Podaje rodziców do sądu, by wywalczyć usamowolnienie w sprawach medycznych. Wynajmuje adwokata i pozywa własnych rodziców do sądu.
Książka napisana jest w pierwszej osobie, tak że każdy z bohaterów jest narratorem. Dzięki temu poznajemy zdanie i punkt widzenia każdego z nich. Akcja książki biegnie leniwie, właściwie tu nic się nie dzieje. Fabuła jest opisem walki dziecka z chorobą, matki o dziecko, pokazane jest ich cierpienie, ale także ból i bezsilność pozostałych członków rodziny. Autorka pokazuje jak z tą trudną sytuacją radzi sobie każdy jej członek.
Zakończenie książki jest dla mnie zaskoczeniem. Nie tak go sobie wyobrażałam. Jest tragiczne i pokazuje jak bezwzględne jest przeznaczenie każdego człowieka.
Oczywiście muszę odnieść się tu do ekranizacji, która jest zupełnie odmienna niż pierwowzór. Kiedy oglądałam film, byłam nim zachwycona. W bardzo wzruszający sposób przedstawiono cały obraz walki Kate z białaczką, walki matki o dziecko i jak również walki Anny o swoje ciało. Chyba mogę to tak napisać, bo Anna walczyła o prawo do decydowania o swoim ciele. Miała dość bólu jaki zadawali jej lekarze, żeby ratować jej siostrę. Ale czy o to jej do końca chodziło? Moją uwagę przyciąga jednak zakończenie, które jest totalnie różne, ale nie mogę Wam nic więcej o nim zdradzić, żeby nie zepsuć lektury.
Jak wyżej wspomniałam to historia o trudnych wyborach, bo czy dla Sary i Briana nie był trudny wybór kiedy na świat przyszła Anna. Oni musieli podjąć tą decyzję, i tak naprawdę od samego początku wiedzieli po co sprowadzili Annę na ten świat. Ona miała być lekiem, ratunkiem dla Kate. Od małego dziecka poddawano ją bolesnym zabiegom, żeby tylko Kate mogła pokonać chorobę, choć na kilka lat.
Głównym tematem tej historii był sprzeciw Anny. Ona też dokonała trudnego wyboru, a przecież, także bardzo kocha Kate. Postanowiła powiedzieć ,,nie" rodzicom, kiedy chcieli pobrać jej nerkę dla chorej córki. To jest jej ukochana siostrzyczka, również chciała ją ratować przed śmiercią, ale czy takim kosztem?
Rodzice musieli wybrać mniejsze zło skazując swoją drugą, zdrową córkę na te wszystkie zabiegi, pobierania krwi itp. Bo dla nich najważniejsze było to, by chora Kate żyła jak najdłużej. Ale czy dobrze to wszystko rozegrali? Tego nikt nie potrafi stwierdzić, bo każdy rodzic będzie robił wszystko by uratować swoje chore dziecko. Pytanie tylko czy każdy rodzic poświęciłby aż tyle.
Kończąc chcę Was zachęcić do zapoznania się z tą historią. To smutna, wręcz tragiczna historia od początku do samego końca. To historia o trudnych wyborach i bezwzględnym przeznaczeniu, przed którym nikt nie ucieknie.
BEZ ZNIECZULENIA
Zaczynając pisanie tej recenzji, jestem dokładnie 4 minuty po przeczytaniu książki. W zasięgu ręki ciągle mam chusteczkę, w głowie bezradny mętlik, a kącik lewego oka - choć wycierałam je już milion razy - nie przestaje być mokry. Siedzę z otwartym sercem i wilgotnymi oczami. Przez łzy wszystko widać wyraźniej. Może tak powinno się pisać recenzje. A może tak powinno się żyć.
Poznajemy rodzinę pięcioosobową. Chyba. Bo tak naprawdę wszystko kręci się wokół jednej, czasem dwóch. Kate ma białaczkę. Anna ma pełną zgodność genetyczną. Wszystko więc wydaje się proste. Anna jest dawcą. Jednak po trzynastu latach życia na zawołanie sprzeciwia się i idzie ze swoim problemem do sądu. Reakcje są różne, a rodzina jedna. Wychodzą na jaw wszystkie zaniedbania. Pojawiają się pytania o to, co zostało zrobione nie tak. Czy można kochać wszystkie dzieci tak samo? Jasne, że nie, ale czy można nie kochać ich wcale? Gdzie jest granica pomiędzy tym, co wolno zrobić dla uratowania życia, a igraniem ze śmiercią? Orfeusz przecież wyrwał śmierci ukochaną, ale czy jego historia nie uczy nas, że umierania nie wolno przerywać?
To druga książka Picoult, którą przeczytałam. Nie ostatnia. Że powieść jest genialna, poznałam bardzo szybko. Czytałam ją w błyskawicznym tempie i nie mogłam uwolnić się od niej nawet wtedy, kiedy bezwzględnie musiałam iść do łazienki. Jednak na 10 stron przed metą już wiedziałam, jaki będzie koniec. Uśmiechałam się, bo lubię happy endy... A później przekręciłam stronę. Mój Boże. Wszystko na odwrót, wszystko, czego się spodziewałam, legło w gruzach. I w zdziwionych łzach, których żadną miarą nie mogłam powstrzymać.
Chyba wiem, jak wyglądała ta książka przed wydrukowaniem. Leżała w pudełku i składała się z różnych karteluszków. Gęsto zapisane kartki zeszytowe, serwetki, paragony, bilety, kartki z kalendarza, pocztówki, zgniecione pudełka papierowe, wyrwane strony z gazet. Wszystko, na czym dało się pisać. Bo nie wierzę, że Jodi usiadła przy biurku i napisała sobie taką książkę jednym długopisem czy w czasie jednego wieczoru. Nie. To książka pisana łzami, splot wspomnień, skojarzeń, których autorka wcale nie planowała. To zapis nagłych olśnień, które pozwalają wstrząsnąć czytelnikiem, kiedy czyta on o wspólnym rozwiązywaniu krzyżówki czy zerknięciu w lusterko samochodowe. Tego nie można było napisać ot tak. To książka, która żyje swoim życiem, bo Picoult szuka słów razem z czytelnikiem, przy nim skreśla wyrazy i na jego oczach poprawia szyk zdań. A wszystko, wszystko, co robi jest absolutnie konieczne.
Dla mnie ta książka nie ma wad. Ma same zalety. Na przykład przedstawia obraz mężczyzny idealnego, którym jest Brian. Ostatnio stwierdziłam, że to właśnie miłość ojcowska jest dla mnie bardziej niezgłębiona od miłości matki. Tu mamy tatę doskonałego, ale i wolnego od wad męża. Czasem łapałam się na tym, że wypatruję wzmianek o Brianie, choć przecież nie on jest główną postacią. O ile w ogóle ktoś jest. Bo w książce mamy siedmiu narratorów, a więc i siedmiu głównych bohaterów. Każdy jednakowo ważny dla czytelnika i każdy niedoceniany przez resztę.
Picoult ma to do siebie, że stawia pytania. Czasem wręcz rozpaczliwie chodzi po powieści i zastanawia się, które pytanie gdzie postawić. Czy zgra się z tłem? Może trochę w prawo, a może na sąsiedniej stronie? Później idzie czytelnik. Chodzi po śladach autorki i zbiera te wszystkie chorągiewki z trzepoczącymi znakami zapytania. Zmierza do mety, uważnie się rozgląda, żeby nie pominąć nic, co zostawiła przewodniczka. Stąpa ostrożnie, waży kroki i słowa. Myśli, że kiedy zbierze wszystkie chorągiewki, na mecie dostanie w nagrodę odpowiedzi na wszystkie płaczące pytania. A kiedy dochodzi do mety, okazuje się, że został na lodzie z całą kolekcją różnych kolorów dociekań, na które nie potrafi znaleźć odpowiedzi ani w książce, ani w życiu. Bo przyglądając się każdemu z nich, widzi, że po obu stronach pytania jest miłość. I że każda odpowiedź zrani przynajmniej jedno serce.
Książki Jodi są lekkie. I nie są. Czyta się je, a w zasadzie chłonie w jednej chwili. Jedna chwila już jednak nie wystarczy, żeby o powieści zapomnieć. Z czytaniem jej książek jest trochę jak z jazdą samochodem. Zaczynasz lekturę, później kończysz, i niby jedziesz tym samym samochodem, niby w tym samym kierunku, niby z tymi samymi ludźmi, ale już zupełnie inną drogą. Picoult to autorka dla odważnych, dlatego tylko takim osobom mogę polecić tę książkę - tym, które nie boją się stwierdzić: muszę żyć inaczej, bo żyje się tylko raz. I raz się umiera.
http://z-ksiazka-w-reku.blogspot.com/2017/10/bez-mojej-zgody-jodi-picoult.html
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Jodi Picoult. Od dawna planowałam przeczytać jakąś książkę tej autorki szczególnie dlatego, że w wielu recenzjach jej powieści są porównywane do pozycji Diane Chamberlain, które uwielbiam. Dlatego też gdy nadarzyła się okazja zakupu książki za sprawą kolekcji w kioskach, bez zastanowienia kupiłam tę, a z czasem sześć kolejnych części tejże kolekcji, (tak! kupiłam tyle książek w ciemno!) mając ogromną nadzieję, że polubię się z tą autorką. Czy tak też się stało?
Kate, córka Briana i Sary, jako malutkie dziecko zachorowała na ostry przypadek białaczki. Niestety, przeszczep od niespokrewnionego dawny byłby bardzo ryzykowny dlatego też na świecie pojawiła się Anna - sztucznie poczęta siostra Kate, która miała być idealnie pasującym dawcą dla chorej dziewczynki. Jej ,,pomoc" miała być jednorazowa, jednak gdy poznajemy Annę w wieku trzynastu lat, ma ona już za sobą niejedną operację, która uratowała siostrze życie i wielokrotne oddawanie krwi. Dziewczynka do tej pory akceptowała swoją ,,misję". Teraz, będąc u progu dorosłości, zastanawia się nad tym kim tak naprawdę jest. W końcu dojrzewa do podjęcia decyzji, która dla wielu osób byłaby nie do pomyślenia, decyzji, która poróżni jej rodzinę, a dla ukochanej siostry jest wyrokiem śmierci.
Jodi Picoult porusza niezwykle trudny i kontrowersyjny temat. W swojej książce przedstawia rodzinę, której życie toczy się tylko wokół choroby najstarszej córki. Wszystko jest planowane pod kolejne nawroty choroby. Autorka pokazuje emocje z punktu widzenia różnych bohaterów. Przede wszystkim rodziców: ojciec, chce jak najlepiej dla obu córek, nie może się zdecydować, po której stronie stanąć. Matka - za wszelką cenę chcę utrzymać przy życiu Kate, wykorzystując do tego celu Annę. Jesse - brat dziewczyn, całkowicie ignorowany i niezauważalny przez rodzinę. Robi co chce - pije, pali, łamie prawo. Robi wszystko, aby zwrócić na siebie choć najmniejszą uwagę rodziców. Anna - gdy dorasta, zdaje sobie sprawę z tego, że nie wie kim jest, a całe jej życie jest podporządkowane Kate. Czuję, że wszyscy postrzegają ją właśnie przez pryzmat siostry. No i Kate - chora na ostry przypadek białaczki. Żyję tylko za sprawą swojej siostry. Moim zdaniem tej bohaterki jest za mało w książce. Nie znamy jej uczuć, emocji ani planów - a szkoda.
Autorka w książce ,,Bez mojej zgody" porusza temat nie tylko trudnego macierzyństwa i starania się kochać wszystkie dzieci tak samo i wszystkim poświęcać tyle samo czasu, ale także temat in vitro i moralności. Fabuła książki jest prowadzona z punktu widzenia wielu bohaterów - Sary, Briana i ich dzieci, a także z punktu widzenia pobocznych bohaterów takich jak adwokat czy kurator sądowy. Swoją drogą historia tych ostatnich jest idealną odskocznią od problemów głównych bohaterów i z zaciekawieniem śledziłam ich losy.
,,Bez mojej zgody" to bomba emocjonalna. Totalne rozwali Was na kawałki. Porusza tak ciężki temat, przedstawia tak trudną do podjęcia decyzję, że na próżno możemy gdybać, co byśmy zrobili na miejscu głównych bohaterów. W książce tej nic nie jest czarne ani białe. Każda decyzja podjęta przez bohaterów nie jest ani zła ani dobra. Wszystko to zależy, z kogo punktu widzenia oceniamy sytuację. Dodatkowo, powieść jest napisana lekkim językiem, co w połączeniu z oryginalnym pomysłem na fabułę sprawiło, że od książki trudno się było oderwać. Oczywiście z pewnymi wyjątkami. Mam na myśli to, że moim zdaniem pozycja wydaje się być bardzo chaotyczna. Jest ona podzielona tak jakby na przeszłość i teraźniejszość. Jednak w tej drugiej części pojawiają się również dialogi, przemyślenia i wydarzenia z przeszłości, co sprawiło, że zaczęłam się gubić, musiałam czytać dane fragmenty po dwa razy, żeby upewnić się, w której części jestem. Skutkowało to tym, że miejscami męczyłam się przy tej książce. Na szczęście w połowie powieści autorka coraz rzadziej korzystała z takiego ,,zabiegu" dzięki czemu mogłam w pełni cieszyć się lekturą, a raczej cierpieć razem z bohaterami. Mało autentyczna wydaje się również drobiazgowość autorki, kiedy podawała, że Kate wymiotowała trzydzieści dwa razy, a Anna miała siedemdziesiąt kilka szwów. Nie wydaje mi się, że kiedy ktoś czuwa przy umierającym dziecku liczy, ile razy ono wymiotowało.
Podsumowując, ,,Bez mojej zgody" to książka z oryginalną fabułą, która Was wzruszy i sprawi, że będziecie potrzebować kilka paczek chusteczek. Pomimo kilku rzeczy, które nie przypadły mi do gustu i tego, iż spodziewałam się po niej jeszcze czegoś więcej, zaliczam spotkanie z Jodi Picoult do udanych mając nadzieję, że kolejne będą jeszcze lepsze. A książce oczywiście polecam.
To historia bezsilności, miłości i choroby, ale przede wszystkim trudnych wyborów. Kate jest chora, ale cierpią na tym wszyscy. A najbardziej Anna... No bo jak odpowiedzieć na pytanie czy to ona zachowuje się źle, bo tym procesem skazuje siostrę na śmierć, czy może zachowuje się "humanitarnie",bo nie zamierza przedłużać jej cierpienia i chce wreszcie żyć normalnie? A matka dziewczyn-Sara, czy ona jest symbolem matczynej miłości, kobiety, która zrobi wszystko, by uratować życie swojego dziecka czy może kobietą faworyzującą swoje dziecko, rodzącą drugą córkę tylko z jednego powodu, aby ocalić życie pierwszej? Pojemnik na cztery litery- Anna. Podczas czytania narastała we mnie złość na ich matkę,jak ona mogła tak się zachować, nie myśleć właściwie o Annie jako człowieku, tylko właściwie jak o leku. Potem wielka rozpacz i wgl, ale czy tak właściwie ta kobieta nie czuła ulgi,że to jednak nie na Kate padło? A Jesse? Z całej książki najbardziej polubiłam jego i Julię. Syn strażaka, piroman, ćpun. Ale przecież taki się nie urodził. Mieszkał właściwie oddzielnie, gdy chciał wyjść z ojcem na deskę Kate zaczęła krwawić, właściwie tylko zwracali na niego uwagę, gdy coś zrobił. Jego kartoteka była "gruba jak Biblia". Sympatyczny chłopak. A to wszystko przecież tylko próby zwrócenia na siebie uwagi...
Autorka zadaje trudne pytania: Czym jest moralność i czy ma jakieś granice?
Książka jest pełna uczuć i emocji.
Śmierć jest tutaj widoczna na każdej stronie - czuć ją i niepewną atmosferę oczekiwania, kiedy w końcu nadejdzie. Bo rak przybiera postać jeszcze jednej osoby. Staje się kolejnym członkiem rodziny, czymś straszliwym, co pojawiło się i zostaje. Jeśli chcesz coś zrobić, gdzieś wyjść, musisz dostać jego pozwolenie. To przerażające, to jak pożar, który niszczy wszystko, co znajdzie się na swojej drodze.
Książka na plus, i jeszcze to zakończenie- spektakularnie, zaskakujące i nieprzewidywalne. I pokazuje, że kiedy w końcu dostaniemy to do czego tak dążyliśmy to i tak wszystko się popsuje, pojawią się nowe problemy, jeszcze poważniejsze, a w tym przypadku nie będzie już żadnych...
Zarówno książka jak i film zrobiły na mnie ogromne wrażenie, aczkolwiek papier to papier- tu wrażenia i emocje były większe i bardziej dotkliwe! Piękna i bolesna historia, polecam (moja opinia z LC Bez mojej zgody - Jodi Picoult - opinia o książce (53806) - Lubimyczytać.pl (lubimyczytac.pl))
„Bez mojej zgody” to opowieść o walce bez względu na koszty, o etyce, o trudnych decyzjach, których nikt nie chciałby podejmować, jednak przede wszystkim to opowieść o rodzinie oraz priorytetach. Gdy u czteroletniej Kate zostaje zdiagnozowana białaczka, Sara i Brian postanawiają zrobić wszystko, aby ją uratować. Za namową lekarza decydują się na kolejną córkę, która genetycznie będzie taka sama jak Kate. Anna od urodzenia zostaje poddana rozlicznym operacjom, aby móc oddawać starszej siostrze zdrowe tkanki. Życie całej, pięcioosobowej rodziny, wyznacza choroba Kate. Gdy Anna osiąga 13 lat i staje przed wizją kolejnej operacji, tym razem oddania nerki, postanawia walczyć. Jednakże sprzeciw Anny najprawdopodobniej będzie oznaczał śmierć Kate z czym nikt nie potrafi się pogodzić. Wzruszająca powieść poruszająca wiele trudnych tematów, dotyczących etyki, rodziny oraz pewnych granic, których nie należy przekraczać.
Jodi Picoult potrafi wzruszyć i wstrząsnąć czytelnikiem, o czym miałam okazję przekonać się nie raz. Mimo, iż o powieści „Bez mojej zgody” było głośno już dawno temu, poznałam tę historię dopiero teraz. Do niektórych książek trzeba po prostu dojrzeć…
Trzynastoletnia Anna Fitzgerald została powołana do życia aby być dawcą dla chorej na białaczkę siostry. Mimo tak młodego wieku przeszła już wiele zabiegów i operacji. Rodzice ciągnęli ją do szpitala za każdym razem, gdy Kate poczuła się gorzej.
Anna pogodziła się ze swoją rolą. Kocha siostrę i nie wyobraża sobie, aby miało jej kiedykolwiek zabraknąć. W pewnym momencie coś w niej jednak pęka. Zostaje zmuszona podjąć bardzo trudną decyzję, która zaważy na całym jej życiu. Wynajmuje adwokata i wytacza rodzicom proces, aby móc samodzielne decydować o swoim zdrowiu. Jest w pełni świadoma, że wygrywając rozprawę wyda wyrok śmierci na jedyną przyjaciółkę. Podejmuje jednak ryzyko i walczy o odzyskanie siebie.
Książkę czyta się w pełnym napięciu. Wielowątkowość, wartka akcja, świetnie wykreowani bohaterowie, bogate dialogi i zaskakujące zakończenie sprawiły, że nie sposób się było od niej oderwać, a emocje jakie wywołała towarzyszyły mi jeszcze kilka dni po przeczytaniu ostatniego zdania. Jestem pełna podziwu i szacunku dla talentu autorki.
Zycie Annie to ciagla walka o zycie ale nie swoje.Dziewczynka urodzila sie po to by pomoc starszej siostrze ktora jest ciezko chora.Od 13 lat Annie poddawana jest badaniom,oddaje krew i jest pod ciagla obserwacja lekarzy.W koncu dziewczynka ma dosyc takiego zycia.Z jednej strony chce by siostra zyla ale z drugiej jej zycie przypomnia zycie "myszy"stworzonej do eksperymentu.Czy i jak rodzina przyjmie jej decyzje o tym,ze sama chce decydowac o tym jak zyc.Swietna ksiazka .Pouczajaca i dajaca do myslenia.
Jack St. Bride, nauczyciel w prywatnej szkole dla dziewcząt, nie ma innego wyjścia - musi całkowicie zerwać ze swoim dawnym życiem, które legło gruzach...
Czy można kochać dziecko, nie radząc sobie z byciem matką? Garść wspomnień – tylko to pozostało dziewczynie imieniem Paige po matce, która opuściła...
Jednocześnie z niespotykaną wyrazistością dociera do mnie cichutkie westchnienie, które wyrywa się z piersi Anny, krótki krzyk pękającego serca. Ten dźwięk zna każdy, kto choć raz zobaczył tęczę, która przy drugim spojrzeniu okazała się grą świateł.
Więcej