Agnieszka Osiecka. Lubię farbować wróble

Ocena: 5 (2 głosów)

Agnieszka Osiecka - królowa ozdabiania codzienności słowami. Mówiła: Nie otwieraj ust, jeśli nie masz puenty. Cytaty z jej tekstów na stałe weszły do języka potocznego. 
Lektura udzielonych przez nią wywiadów okazuje się równie inspirująca. Celne podsumowania, poetyckie widzenie świata i ciekawe przemyślenia. Każde słowo wiernie spisane z rozmowy, bez przeinaczeń i nadinterpretacji.
Wszystko ubrane przez Violettę Ozminkowski w formę współczesnego wywiadu, tak by słowa zyskały autentyzm i spójność.
To nie jest rozmowa o tym, kto kogo znał albo kto kogo kochał, a kto kochać nie chciał. To nie jest rozmowa o tym, kto z kim przeciwko komu. To nie jest rozmowa o tym, jak żyć i czego nie jeść. 
To jest rozmowa o tym, że życia nie da się ułożyć w chronologiczną całość, bo czas wcale nie pędzi do przodu. Dlatego jedne okruchy codzienności zapadają nam w pamięci na zawsze, a inne giną bezpowrotnie. To jest rozmowa o tym, że być może czas jest podobny do wiatru. To jest rozmowa o tym, że życie jest czymś innym, niż myśleliśmy, że jest.

Informacje dodatkowe o Agnieszka Osiecka. Lubię farbować wróble:

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2016-10-11
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN: 9788380694620
Liczba stron: 208

więcej

Kup książkę Agnieszka Osiecka. Lubię farbować wróble

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Agnieszka Osiecka. Lubię farbować wróble - opinie o książce

Avatar użytkownika -

Przeczytane:2016-10-12,
Są ludzie, którzy znakomicie posługują się słowem. Niczym bronią, uderzają w najczulsze punkty, trafiają prosto w sedno i pozostawiają innych w stanie skupienia. I właśnie te zdania inspirują kolejne pokolenia, gdy są nucone pod nosem… Agnieszka Osiecka pozostawiła po sobie mnóstwo piosenek, wierszy, opowiadań. Lektura jej wywiadów jest równie interesująca, gdyż przedstawiała w nich wiele swoich twarzy. Kobiety po przejściach, artystki, matki. Violetta Ozminkowski, dziennikarka, postanowiła zebrać w jedno strzępki rozmów. Tym sposobem miłośnicy twórczości Osieckiej mogą lepiej poznać ją samą — poprzez dowcipne anegdoty i wzruszające wspomnienia. W kwestii Agnieszki Osieckiej jestem osobą pokonaną. Uwielbiam tę postać, dużo mnie w życiu nauczyła i zawsze czekam niecierpliwie na jakiekolwiek nowe wydania jej poświęcone. Nieważne, że wiele z nich znałam wcześniej. Zawsze warto sobie przypomnieć, bo można tym sposobem wyłuskać coś, czego wcześniej się nie zauważyło. Tak właśnie podeszłam do tej pozycji. Violettę Ozminkowski kojarzyłam jako współautorkę biografii Marka Edelmana, więc zaufałam, iż podoła zadaniu i nie rozczaruje czytelnika. Pokładana nadzieja mnie nie zawiodła, spędziłam kilka sympatycznych godzin skupiając na przekazie Agnieszki. Świetnie mieć taką książkę w kolekcji, móc do niej wracać. Rekomenduję przygotowanie karteczek samoprzylepnych lub ołówka. Znajdziemy tyle złotych myśli, że wielką stratą byłoby je przeoczyć. A potrafią doprowadzić do paru łez — łez radości i smutku. Parę dni temu Osiecka obchodziłaby urodziny. Szkoda, że jej tu nie ma. Jesień za oknem, pogoda troszkę depresyjna. To idealny moment, aby sięgnąć po książkę w tym stylu. „Lubię farbować wróble” ujmuje wdziękiem Osieckiej, jej charakterystycznym sposobem wypowiedzi. Prostym we własnej poezji. Trudno mi znaleźć drugą autorkę, która umiałaby tak dobrze określać otaczającą rzeczywistość. Często trudną, wymagającą podnoszenia z kolan, ale też piękną w przebłyskach radości. Tkwi prawdziwy sens w słowach Agnieszki, często mających kilkadziesiąt lat. Pewne rzeczy nie ulegają zmianie z wiekiem, stąd aktualność i świeżość w spojrzeniu. Oj, chciałoby się zawsze czytać w gazetach takie wywiady, pozbawione przesady i lukrowania. Szczere, po prostu. Ozminkowski postawiła przed sobą ciężki w realizacji cel. Posklejanie pokruszonych kawałków. I to w taki sposób, aby brzmiało logicznie. Polecam skupienie się nad wstępem, gdzie Violetta krótko opisała spotkanie z bohaterką swej książki, przy okazji wyjaśniając podejście do tematu. W trakcie czytania odnosiłam wrażenie, że to po prostu rozmowa z przyjaciółką. Bardzo inteligentną, doświadczoną, mogącą czegoś nauczyć. Popijałam herbatę, zatapiałam w historiach — fantastyczne uczucie. Mimo tego, ciągle przeze mnie powtarzanego, żalu za fizycznym brakiem Agnieszki Osieckiej. Bo jestem pewna, iż dzisiaj przekazywałaby jeszcze więcej piękna. „Lubię farbować wróble” posiada odrobinę ponad dwieście stron. Książkę podzielono na kilkanaście rozdziałów, co ułatwia odnalezienie odpowiednich fragmentów i dokładniejsze ich przeanalizowanie. Na uwagę zasługuje fakt, że zamieszczono obszerną bibliografię. Jeśli mamy ochotę na dodatkową lekturę, to wystarczy poszperać w starych wydaniach gazet, archiwach, Internecie. Wstęp do przygody, prawda? Violetta Ozminkowski czysto przepisała każdy wyraz powiedziany przez „Agusię”, jak pieszczotliwie nazywali ją przyjaciele i rodzina. Bez nadinterpretacji i podkoloryzowania. Znowu zaapeluję o zaopatrzenie się w coś do zaznaczania. Tak na wszelki wypadek, dla siebie. Myślę, że dużo osób będzie jeszcze kilkukrotnie sięgało po tę pozycję. Ja jutro znowu zacznę lekturę. Polecam przede wszystkim ludziom zakochanym w twórczości Osieckiej. Jednak czytelnicy chcący dopiero się z nią zapoznać również nie będą zawiedzeni. Można uznać, że „Lubię farbować wróble” są świetnym początkiem znajomości z ulubienicą mnóstwa Polaków. Zadziorną i romantyczną autorką piosenek głośno śpiewanych przez tyle lat. _______________ www.majuskula.blogspot.com
Link do opinii

Nie jest łatwo stworzyć wywiad z osobą, która przecież zmarła już dawno temu. Poskładać wszystko w logiczną całość z licznych wypowiedzi, wcześniejszych rozmów i dołożyć pytania, które stworzą wrażenie rozmowy na żywo. Poruszyć wszystkie tematy, które charakteryzują człowieka, które pokażą Agnieszkę taką, jaka była - z jej słabościami, poglądami i twórczością.


Z Osiecką wiąże mnie dość nieoczywista relacja, w której twórczość koi mnie i moją duszę. Nie tylko koi, ale też na swój sposób charakteryzuje i opisuje. Dorzucając do tego fakt, że Osieckiej nie śpiewał byle kto, to robi się z tej naszej znajomości (poniekąd wyłącznie umownej) kawał wspaniałej, wieloletniej przygody. Tyle wzruszeń i poruszeń nie dostarczył mi żaden tekściarz ani poeta, koncert "Zielono mi" z Opola, z 1997 roku, to moje najukochańsze wydarzenie, a "Oceany" siedzą w głośnikach zbyt często. Taka prawda! 

 

'Wtedy zrozumiałam, że mam w sercu taką prywatną Polskę, która nie pozwala mi na emigrację. Jest nią język. Kocham imiesłowy, giętkie czasowniki, zawijasy składni. W jakim języku mogłabym powiedzieć: "Kto czeka na ciebie, łzą się bławacąc?".

Agnieszka bawiła się słowem, rymem i składnią. Już w swoich pierwszych dziennikach pisała pięknie, poetycko i z patosem. Wiadomo, że przez lata jej styl się zmieniał, dojrzewał, tak jak i Osiecka, i jej twórczość, ale zawsze była wyczuwalna ta Osiecka w Osieckiej.

''Stoczmy się dzisiaj, stoczmy ciut
zwitkaczmy odrobinkę,
Jak długo można w świecie złym
kretyńskim być motylkiem'?

To jest naprawdę dobra rozmowa, która dostarcza  licznych informacji o poetce, jej życiu, mężczyznach i kochliwości.


Zabrakło mi tematów dotyczących twórczości. Były, ale niewiele. Ot przewinęli się "Okularnicy", współpraca z Marylą Rodowicz, padło pytanie o sztuki, o "Białą bluzkę". Jednak to tylko ułamek tego, co o pisaniu, inspiracjach, emocjach w trakcie, chciałabym przeczytać.


Za to doceniam przygotowanie tego wywiadu pod kątem życia prywatnego. Zbiór szczerych i bezpośrednich opowieści o wielkich miłościach i niewielkich filtrach, o tym, jaką rolę odegrał Hłasko, a jaką Przybora. Temat rodziców, których relacja była skomplikowana, o jeszcze bardziej skormplikowanej roli jaką odegrali w jej życiu. Edukacja, studia, początkowa działalność w STS, próby reżyserowania i współpraca z reżyserami - o tym się czyta wyśmienicie, Osiecka naprawdę wspaniale opowiada.


Zastanawiam się, dlaczego ta jedna książka tak bardzo nie pasuje okładką do reszty. Biała owca w czarnym stadzie? Szkoda! Poza tym nie mam zastrzeżeń, bardzo przyjemna pozycja, którą pochłania się w jeden wieczór. Warto się skusić, żeby lepiej poznać Agnieszkę i czasy, w których dorastała i w których przyszło jej tworzyć. Polecam! 

Link do opinii
Avatar użytkownika - GosiaCh
GosiaCh
Przeczytane:2017-09-01, Ocena: 5, Przeczytałem,
Inne książki autora
Michalina Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki
Violetta Ozminkowski0
Okładka ksiązki - Michalina Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki

Opowieść o pierwszej damie polskiej seksuologii. Była kobietą silną i odważną, czy może pozbawioną zahamowań skandalistką? Odnalezione dzienniki odsłaniają...

Maria Czubaszek. W coś trzeba nie wierzyć
Violetta Ozminkowski0
Okładka ksiązki - Maria Czubaszek. W coś trzeba nie wierzyć

Jej ciętych ripost bali się rozmówcy. Ona bała się tylko myszy. Maria Czubaszek, postać wyjątkowa, dla wielu kontrowersyjna, mistrzyni ostrych...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy