Wydawnictwo: Promic
Data wydania: 2013-04-12
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 360
W cieniu kaplicy to kolejna z kronik życia spisywanych przez chirurga Hugha, który po zamieszkaniu w Bampton, w uznaniu zasług nie tylko na polu udzielania pomocy chorym, został przez lorda Gilberta mianowany zarządcą jego włości i zamieszkał w zamku. W tej kronice Hugh snuje opowieść o swoim codziennym życiu na zamku w czasie, gdy jego dobroczyńca, lord Gilbert, pilnował granicy ze Szkotami przebywając wraz z rodziną w innej swej posiadłości i o dwu przypadkach morderstw, których wyjaśnieniem musiał jako zarządca posiadłości lorda się zająć.
Gdy nieopodal kaplicy św. Andrzeja znaleziono zwłoki nadzorcy folwarcznego Alana na pierwszy rzut oka wydawało się, że został on zagryziony przez dzikie zwierzę. Jednak ewidentny brak jakichkolwiek śladów, mimo miękkiego otoczenia wokół zwłok, jak również krwi, która powinna wytryskać z rozerwanego gardła a także fakt, że Alan nie miał na stopach butów, jak również nie leżał koło niego jego kij, jakiego używał - w czasie wieczornego obchodu posiadłości lorda - dały Hughowi wiele do myślenia, ponieważ obalały podejrzenie, że to mógł być wilk - tym bardziej, że wilków w tej okolicy ostatnio nie widywano. W trakcie intensywnie prowadzonego dochodzenia, ze względu na to, że sprawa, jako zarządcy włości lorda spędzała mu sen z powiek, Hugh o mało dwukrotnie nie traci sam życia, ale gdy życie utraci z kolei podejrzany przez niego o zabójstwo nadzorcy Henry atte Bridge, na którego stopach zauważył buty zamordowanego, a których posiadania ten nie potrafił wiarygodnie wytłumaczyć sprawa się skomplikuje jeszcze bardziej. Hugh jednakże mając umysł otwarty i bystry inteligentnie wiążąc wszystkie okoliczności obu zabójstw ze swymi podejrzeniami popartymi wynikiem nocnych i dziennych obserwacji, dociekliwości i przemyśleń wykazuje jasno i dobitnie kto szantażuje niektórych spowiadających się u wikarego z kaplicy św. Andrzeja, i dlaczego również i Henry atte Bridge musiał zginąć.
W tej części swej kroniki Hugh sporo miejsca poświęca swoim marzeniom o żonie, które nabierają na sile szczególnie w zimne noce na zamku, gdy nie może się rozgrzać w łożu. Martwi się, że biorąc pod uwagę nieśmiałość, jaka mu jest przyrodzona a także brak umiejętności w postępowaniu z białogłowami będzie mu trudno znaleźć żonę odpowiadającą jego stanowi tym bardziej, że ostatnio swe uczucia ulokował za wysoko, bo aż w siostrze swego dobroczyńcy, pięknej lady Jane, która niestety już znalazła męża. Wydaje się jednak, że i tu dopisze mu szczęście, gdyż w czasie pobytów w Oksfordzie, do którego bywa wyjeżdża po pergamin do pisania kronik, odwiedza zawsze swego mistrza z czasów studiów, Johna Wycliffe'a, u którego zasięga rad w każdej trudnej - nie omijając również tematu małżeństwa - sprawie. Mistrz John, sam jako kawaler obcujący głównie z książkami, uczonymi i studentami nie wiele mu w tej materii może pomóc, ale proponując mu zmianę sklepu z pergaminem przyczynia się do poznania przez Hugha Kate, którą nie tylko zostaje zauroczony, ale która na dodatek zdaje się być idealną żoną dla kogoś takiego, jak on.
W cieniu kaplicy wciąga swą interesującą fabułą równie mocno, jak pierwszy tom czytanej przeze mnie serii, intrygując kolejnymi, różnorodnymi i pasjonującymi, a również tym razem niebezpiecznymi przygodami swego nietuzinkowego średniowiecznego bohatera, który równie umiejętnie przywraca zdrowie swym pacjentom co rozwiązuje ekscytujące zagadki.
Powieść kryminalna od wieków fascynuje miliony czytelników na całym świecie. Każdy z Nas bowiem, choćby przez ten krótki czas lektury, dostaje szansę wcielenia się w rolę stróża prawa, któremu przychodzi za zadanie rozwikłać zagadkę kryminalną i wytropić sprawcę zbrodni. Ta nutka ekscytacji, tajemnicy i satysfakcji z prawidłowej dedukcji.., któż z Nas choć raz nie poddał się owym emocjom? Za to kochamy i cenimy kryminały, a w szczególności te, które zapadają w Naszej pamięci na długo, po zakończeniu lektury. Taką powieścią był debiut literacki amerykańskiego pisarza Melvina R. Starra, zatytułowany "Niespokojne kości", który to zapoczątkował pięciotomowy cykl opowieści o XIV-wiecznym angielskim chirurgu - detektywie. Z tym większą niecierpliwością oczekiwałam premiery kolejnego tomu tego cyklu, który tym razem nosi tytuł "W cieniu kaplicy".
Melvin R. Starr jest amerykańskim pisarzem, z wykształcenia historykiem o specjalizacji średniowiecznej. Po ukończeniu studiów podjął pracę nauczyciela historii w jednej ze szkół średnich, którą to wykonywał przez blisko trzydzieści lat. Jego debiutem była wydana w 200 8 roku powieść "Niespokojne kości", rozpoczynająca cykl kryminału historycznego osadzonego w realiach średniowiecznej Anglii. Do tej pory ukazały się cztery powieści tego cyklu, z czego dwie zostały wydane w Polsce.
W drugiej części cyklu ponownie śledzimy niezwykłe losy mistrza Hugha z Singelton, młodego chirurga i zarządcy włościami Lorda Gilberta, który to mianował go na to zaszczytne stanowisko kilka lat wcześniej, w czasie, w którym toczyła się akcja poprzedniego tomu. Ponownie jak wówczas, i tym razem przyjdzie mistrzowi Hugh rozwikłać skomplikowaną zagadkę kryminalną. Otóż na terenie miasteczka Bampton, zostają odnalezione okaleczone zwłoki jednego z lokalnych nadzorców, którego to ciało pokrywają liczne rany szarpane, charakterystyczne dla ataku dzikiego zwierzęcia. Co dziwne, na miejscu odnalezienia zwłok znajduje się bardzo mało krwi, zaś buty nieboszczyka zostały zdjęte z jego nóg..Od tej chwili mistrz Hugh rozpoczyna szczegółowe śledztwo, którego rezultat będzie ogromnym zaskoczeniem dla jego samego, jak i wszystkich mieszkańców Bampton..
Powieść Melvina R. Starra jest świetnie skonstruowanym, trzymającym w napięciu i raczącym czytelnika wieloma zwrotami akcji, kryminałem. Choć akcja książki osadzona jest w schyłkowym etapie średniowiecznej Anglii, to język jakim posługuje się pisarz, jest jak najbardziej współczesny. Pomijając tytulaturę stanów społecznych, nieliczne wtrącenia odnoszące się do ówczesnej władzy, prawa i urzędów oraz pewną ilość zwrotów typowych dla ówczesnych mieszkańców zachodniej Anglii, bohaterowie powieści posługują się językiem zrozumiałem dla każdego czytelnika. Uważam to za doskonałe rozwiązanie, gdyż bardzo często wielce irytujące i zniechęcające są wszelkie próby archaizacji powieści historycznej, przez ich autorów, nadając im w ten sposób charakter dzieła bardziej naukowego, aniżeli typowo rozrywkowego.
"W cieniu kaplicy" to doskonała zabawa i uczta dla intelektu. Pomijając sam wątek kryminalny, który jest oczywiście kwintesencją niniejszej powieści, bardzo interesujące są wątki poboczne. Mam tu na myśli wszystkie te fragmenty, opisujące pracę mistrza Hugh, jako lekarza i chirurga. Owe opisy są niezwykle ciekawe i pouczające gdyż dostarczają wiele cennych informacji o poziomie ówczesnej medycyny jak i również relacjach pomiędzy pacjentem i lekarzem oraz samym stosunku zwykłych, biednych ludzi, do choroby i jej leczenia. Szokujące wydawać się mogą bowiem te fragmenty, gdy oto ciężko ranny w wypadku człowiek, wbrew wszelkim zaleceniom lekarza, powraca do ciężkiej pracy już kilka dni po skomplikowanych zabiegu lub operacji, po to tylko, by móc pracować i wyżywić rodzinę. Szczególną uwagę przykuwają również metody i środki, którymi to posługuje się główny bohater w procesie leczenia swych pacjentów. Są to głownie rośliny, zioła i..pomysłowość oraz inteligencja mistrza Hugh, który w wielu kwestiach postępuje inaczej, niż większość współczesnych mu lekarzy, co z kolei przekuwa się szybsze dochodzenia do zdrowia jego pacjentów.
Równie interesujące jest przedstawienie przez autora różnic stanowych, jakie występowały pomiędzy mieszkańcami ówczesnej Anglii. Wszechobecna bieda wśród chłopów, dla których posiłek składający się z mięsa lub nowe odzienie, istniały jedynie w sferze marzeń i pragnień, kontrastująca z bogactwem i przepychem, jaki towarzyszył wysoko urodzonym oraz piastującym zaszczytne stanowiska na dworze.
Wielkim atutem powieści są jej bohaterowie, ludzie z krwi i kości, a co za tym idzie wiarygodni. Zarówno główny bohater - mistrz Hugh, jak i drugoplanowe postacie, są naturalni w swym postępowaniu. Ich słowa i czyny wydają się Nam odpowiednimi, dla osób postawionych w ich sytuacji. Nie ma bowiem nic gorszego dla powieści, niż sztuczne i powierzchownie zarysowane postacie. Na szczęście w tym przypadku, autor stanął na wysokości zadania.
Mistrz Hugh to człowiek uczciwy, inteligentny i bez reszty oddany swej pracy. Wypełnia swoje powinności, zarówno te wynikające z funkcji chirurga jak i rządcy, z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem. Ulżenie cierpieniu człowieka jest dla niego najważniejsze, podobnie jak i zadośćuczynienie sprawiedliwości. Nie jest to jednak postać nieskazitelna, która mogłaby wydawać się czytelnikom nierealną, wręcz przerysowaną. Hugh jest po prostu uczciwym i dobrym człowiekiem, mającym swoje małe wady i przywary. Niewątpliwie mimo sukcesu zawodowego, nie do końca jest szczęśliwy, co wiąże się z poczuciem samotności i braku kochającej kobiety u swego boku. Choć i w tej kwestii pojawia się pewna nutka nadziei..
Hugh to człowiek głębokiej wiary w Boga, co nie przeszkadza mu jednocześnie wierzyć w siłę i potęgę nauki. Tam gdzie inni widzą wolę boską, Hugh widzi ułomności ludzkiego ciała i szansę na ich pokonanie lub chociażby załagodzenie. Nie sposób odnieść wrażenia, iż jest to pewnym sensie człowiek, bliższy Naszym czasom, któremu przyszło żyć w XIV-wiecznej Anglii.
Drugoplanowe postacie, zarówno pracownicy dworscy jak i miejscowi chłopi, to osoby żyjące w zgodzie z prawami ówczesnego świata. Swój czas dzielą na pracę, modlitwy w Kościele i nieliczne chwile odpoczynku. W większości pogodzeni ze swoją rolą i pozycją jaką spełniają w owym układzie społecznym. Być może nie do końca szczęśliwi, lecz zapewne także nie narzekający bez przerwy na swój los. Prości, zwyczajni, po prostu ludzcy.
Jako, że sercem każdego kryminału jest wątek dochodzeniowo - śledczy, tak i w tym przypadku stanowi on mocny akcent niniejszej powieści. Skrupulatne dochodzenie do prawdy, gromadzenie dowodów zbrodni, trafne wysnuwanie wniosków i hipotez, umiejętne kojarzenie faktów - wszystkie te elementy są udziałem głównego bohatera książki. Niemniej, wraz z ostatnią stroną lektury pojawia się lekki niedosyt, powodowany brakiem "tego czegoś", co chyba najtrafniej może określić mianem "zaskoczenia przez duże Z". Owszem rezultat śledztwa i motywy zbrodni są zaskakujące, lecz nie nieprzewidywalny. Wprawny czytelnik wraz z rozwojem akcji może bowiem trafnie zakładać swoje własne przypuszczenia i hipotezy, co do wytypowania zabójcy. Oczywiście nie można nazwać tego słabą stroną powieści, gdyż z doświadczenia wiem, iż bardzo wielu czytelników chwali sobie możliwość rozwiązania zagadki kryminalnej, własnymi siłami. Niemniej w porównaniu do pierwszej części cyklu, gdzie ów watek był niezwykle zaskakujący, w tym przypadku mamy do czynienia z interesującym, aczkolwiek nieco przewidywalnym wątkiem kryminalnym.
Słów kilka wypada również poświęcić temu, co w powieściach kryminalnych, a zwłaszcza tych o zabarwieniu historycznym, cenię najbardziej. Mam tu na myśli szczegóły, którymi raczy nas autor książki. Wystarczy bowiem wspomnieć chociażby o bardzo częstych fragmentach, opisujących skład ówczesnych posiłków. Począwszy od zwykłego świeżo upieczonego chleba i kufla kwaśnego piwa, poprzez smakowite polewki z drobiu, a skończywszy na wykwintnych dworskich daniach z pieczonym prosiętami i indykami w roli głównej, nie wspominając już o słodkich deserach. Tych kilka prostych zdań, wydawałoby się nie szczególnie istotnych dla fabuły, sprawiają, że czytelnik może poczuć atmosferę i realia tamtego świata. To właśnie takie szczegóły jak jadłospis, sposób ciosania drewna przeznaczonego pod budowę stajni, opis techniki wykonywania strzał i posługiwania się nimi przez wprawnego łucznika czy też przedstawiona przez autora metoda zapobiegania insektom, takim jak pchły i wszy, sprawiają że powieść ta jest autentyczna, interesująca i pobudzająca wyobraźnię czytelnika.
Melvin R. Starr posiada ten niezwykły i rzadki dar, który pozwala mu czynić swoje książki dziełami wciągającymi czytelnika w wykreowany w nich świat, bez reszty. Czytając jego powieść odczuwa się nie tylko przyjemność płynącą z lektury, ale również i niezwykłą ciekawość tego dawnego świata. Dla mnie jest to swoista podróż do tej zarazem pięknej i nieco przygnębiającej krainy, pełnej lasów, łąk, małych wsi i górującego gdzieś nad Nimi zamku. Krainy, w której niezłomny mistrz Hugh stawia kolejne kroki ku rozwikłaniu zagadki tajemniczego morderstwa. To także swoista podróż przez życie głównego bohatera, które obfituje w wiele niespodzianek, czasami pozytywnych, czasami tych mniej przyjemnych. Ponieważ trudno nie czuć sympatii do tej postaci, trudno także nie martwić się o jego dalsze losy. To także niewątpliwie wielka zaleta pisarza, który potrafił tak bardzo zyskać przychylność czytelników do owej postaci.
"W cieniu kaplicy" to doskonale napisana powieść, która łączy w sobie wątek kryminalny, historyczny a także obyczajowy. Z pewnością zadowoli ona gusta wszystkich miłośników każdego z tychże gatunków. To książka, która nie pozwala ani przez chwilę się nudzić, a jej niezwykły i niepowtarzalny klimat, każe z dużą niecierpliwością oczekiwać kolejnego tomu tego cyklu.
"W cieniu kaplicy" to druga część przygód Hugh z Singleton, średniowiecznego chirurga i lekarza dusz, który zajmuje się rozwiązywaniem zagadek kryminalnych.
Hugh z Singleton to czwarty i zarazem najmłodszy syn podrzędnego rycerza z Lancashire. Swego czasu poszedł do Oksfordu, by zostać duchownym. Jednak zmienił zdanie, co do swojej przyszłości i ostatecznie wybrał medycynę. Wkrótce okazało się także, że ma dar do rozwiązywania zagadek kryminalnych.
Tym razem ma do rozwiązania tajemnicę aż dwóch morderstw, które z pozoru bardzo się od siebie różnią, ale mają ze sobą wiele wspólnego. W dodatku, prowadząc śledztwo naraża swoje życie na niebezpieczeństwo i ledwo uchodzi z życiem. Czy mimo przeciwności losu uda mu się doprowadzić tę sprawę do końca? I czy znajdzie wreszcie miłość?
Spodobał mi się pomysł napisania kryminału dziejącego się w średniowieczu (a konkretnie w XIV-wiecznej Anglii). A nawet całego cyklu, bowiem autor napisał już 7 książek (jednak dopiero 3 z nich ukazały się w Polsce). Jest to przeciwwaga dla współczesnych kryminałów. Średniowieczny klimat czuje się od samego początku, za sprawą prostego języka, stylizowanego słownictwa oraz tła kulturowego. Wszystko to sprawia, że wydarzenia stają się bardziej realne.
Muszę przyznać, że Hugh z Singleton stał się jednym z moich ulubionych bohaterów powieści kryminalnych. Do mojej sympatii przyczyniła się w dużej mierze narracja pierwszoosobowa, prowadzona z jego perspektywy. Dzięki niej mogłam poznać go lepiej, wniknąć do jego myśli i emocji oraz zobaczyć świat jego oczami. Co ciekawe, mistrz Hugh snuje swą opowieść powoli, ale nie oznacza to, że nie ma zaskakujących zwrotów akcji. A zakończenie jest zaskakujące.
Nie ma natomiast zbyt wielu krwawych scen, chyba że dotyczą one dość prymitywnych operacji czy zabiegów przeprowadzanych przez mistrza Hugh. Dzięki takim dokładnym opisom możemy poznać stan ówczesnej medycyny oraz metody leczenia.
W książce nie brakuje zabawnych akcentów, dotyczących życia w średniowieczu. Jak choćby ten fragment: obiady w zamku w Bampton były dość skromne, gdy lord Gilbert w nim nie przebywał. Pod nieobecność gospodarza podawano tylko trzy rodzaje mięs (...) Jak widać lord Gilbert był bardziej oszczędny od większości wielmożów. Albo ten: To była moja pierwsza kąpiel od Środy Popielcowej, a zatem nie od tak znowuż dawna. Należę, czym się chlubię, do owych nielicznych szaleńców, którzy kąpią się zimą, ryzykując tym samym uszczerbek na zdrowiu.
Warto wspomnieć, że "W cieniu kaplicy" to druga część przygód Hugh z Singleton. Poprzednia to "Niespokojne kości". Obie książki polecam każdemu, bez wyjątku. Nawet, jeśli nie przepada za kryminałami, to jest duża szansa, że je polubi. Najlepiej jednak zachować chronologię czytania.
W cieniu kaplicy to kolejna z kronik życia spisywanych przez chirurga Hugha, który po zamieszkaniu w Bampton, w uznaniu zasług nie tylko na polu udzielania pomocy chorym, został przez lorda Gilberta mianowany zarządcą jego włości i zamieszkał w zamku. W tej kronice Hugh snuje opowieść o swoim codziennym życiu na zamku w czasie, gdy jego dobroczyńca, lord Gilbert, pilnował granicy ze Szkotami przebywając wraz z rodziną w innej swej posiadłości i o dwu przypadkach morderstw, których wyjaśnieniem musiał jako zarządca posiadłości lorda się zająć.
Gdy nieopodal kaplicy św. Andrzeja znaleziono zwłoki nadzorcy folwarcznego Alana na pierwszy rzut oka wydawało się, że został on zagryziony przez dzikie zwierzę. Jednak ewidentny brak jakichkolwiek śladów, mimo miękkiego otoczenia wokół zwłok, jak również krwi, która powinna wytryskać z rozerwanego gardła a także fakt, że Alan nie miał na stopach butów, jak również nie leżał koło niego jego kij, jakiego używał - w czasie wieczornego obchodu posiadłości lorda - dały Hughowi wiele do myślenia, ponieważ obalały podejrzenie, że to mógł być wilk - tym bardziej, że wilków w tej okolicy ostatnio nie widywano. W trakcie intensywnie prowadzonego dochodzenia, ze względu na to, że sprawa, jako zarządcy włości lorda spędzała mu sen z powiek, Hugh o mało dwukrotnie nie traci sam życia, ale gdy życie utraci z kolei podejrzany przez niego o zabójstwo nadzorcy Henry atte Bridge, na którego stopach zauważył buty zamordowanego, a których posiadania ten nie potrafił wiarygodnie wytłumaczyć sprawa się skomplikuje jeszcze bardziej. Hugh jednakże mając umysł otwarty i bystry inteligentnie wiążąc wszystkie okoliczności obu zabójstw ze swymi podejrzeniami popartymi wynikiem nocnych i dziennych obserwacji, dociekliwości i przemyśleń wykazuje jasno i dobitnie kto szantażuje niektórych spowiadających się u wikarego z kaplicy św. Andrzeja, i dlaczego również i Henry atte Bridge musiał zginąć.
W tej części swej kroniki Hugh sporo miejsca poświęca swoim marzeniom o żonie, które nabierają na sile szczególnie w zimne noce na zamku, gdy nie może się rozgrzać w łożu. Martwi się, że biorąc pod uwagę nieśmiałość, jaka mu jest przyrodzona a także brak umiejętności w postępowaniu z białogłowami będzie mu trudno znaleźć żonę odpowiadającą jego stanowi tym bardziej, że ostatnio swe uczucia ulokował za wysoko, bo aż w siostrze swego dobroczyńcy, pięknej lady Jane, która niestety już znalazła męża. Wydaje się jednak, że i tu dopisze mu szczęście, gdyż w czasie pobytów w Oksfordzie, do którego bywa wyjeżdża po pergamin do pisania kronik, odwiedza zawsze swego mistrza z czasów studiów, Johna Wycliffe'a, u którego zasięga rad w każdej trudnej - nie omijając również tematu małżeństwa - sprawie. Mistrz John, sam jako kawaler obcujący głównie z książkami, uczonymi i studentami nie wiele mu w tej materii może pomóc, ale proponując mu zmianę sklepu z pergaminem przyczynia się do poznania przez Hugha Kate, którą nie tylko zostaje zauroczony, ale która na dodatek zdaje się być idealną żoną dla kogoś takiego, jak on.
W cieniu kaplicy wciąga swą interesującą fabułą równie mocno, jak pierwszy tom czytanej przeze mnie serii, intrygując kolejnymi, różnorodnymi i pasjonującymi, a również tym razem niebezpiecznymi przygodami swego nietuzinkowego średniowiecznego bohatera, który równie umiejętnie przywraca zdrowie swym pacjentom co rozwiązuje ekscytujące zagadki.
Kolejne, trzecie już spotkanie ze średniowiecznym medykiem, Hugh z Singelton. John Wycliff, rektor Canterbury Hall, mistrz i przyjaciel Hugh, zostaje...
Hugh z Singleton, czwarty z synów ubogiego rycerza, nie mógł, czego był świadom, liczyć na schedę po ojcu, bo ta – choć skromna – i tak „miała...