Prowincja pełna marzeń


Tom 1 cyklu Prowincja
Ocena: 4.82 (17 głosów)

Najważniejsze to mieć w swoim życiu miejsce, w którym będzie robiło się rzeczy naprawdę potrzebne. Miejsce, które najpierw będzie marzeniem, utkanym z ulotnych myśli i nadziei, a potem, dzięki niewytłumaczalnym, a jakże potrzebnym splotom okoliczności, przemieni się w dotykalną rzeczywistość. Już niedługo usiądę we własnym domu, słuchając pękania drewnianych ścian. Będzie wiosna. Otworzę szeroko drzwi i wpuszczę trochę świata. Powietrze zagra szpakami, w górze odezwie się klangor żurawi. A potem przejdzie lato i złote nawłocie w ukłonie do ziemi obwieszczą jego koniec. I ja w tym wszystkim pogodzona z naturą, światem, przemijaniem. Pochłonięta codzienną magią tego świata. Marzenia naprawdę się spełniają. Pełna wdzięku i świeżości współczesna powieść, będąca hołdem dla uroków polskiej prowincji, w której splata się wątek Mazur dzisiejszych i przedwojennych, czyli byłych Prus Wschodnich. Główną bohaterką jest dziennikarka lokalnego czasopisma, której los stawia na drodze paskudnego szefa, a zaraz potem Niemca poszukującego rodzinnych korzeni. Przedwojenna historia, która zresztą wydarzyła się naprawdę, uruchamia lawinę wydarzeń współczesnych. Wśród przepięknego krajobrazu mazurskiego rozgrywają się wielkie i małe historie.

Informacje dodatkowe o Prowincja pełna marzeń:

Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2009-07-01
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 978-83-61297-25-3
Liczba stron: 368

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Prowincja pełna marzeń

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Prowincja pełna marzeń - opinie o książce

Avatar użytkownika - enigma1
enigma1
Przeczytane:2016-07-17, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2016,
Ludmiła Gold jest dziennikarką w swoim rodzinnym mieście, w Mrągowie. Jest samotna - jej rodzice dość wcześnie umarli, jej związek z Jackiem się rozpadł. Praca oraz grono przyjaciółek nadaje jej życiu sens. Kiedy wiosną zmienia się w gazecie szef - Ludmiła jeszcze nie wie, że i jej życie ulegnie zmianie. Podczas zbierania materiałów do jednego z artykułów, Ludka poznaje pewnego Niemca, fotoreportera, Martina Ritkowskiego. Niewiele później znów się natknie na przystojego Martina, i tak zacznie się ich znajomość (i wielkie uczucie). W tym czasie w redakcji, pod rządami nowego naczelnego źle się dzieje. Jedna z dziennikarek, Baśka, nie wytrzymuje zmian i składa wypowiedzenie. Ludmiła podziwia odwagę koleżanki - sama jednak jest w takiej sytuacji, że nie może (ale też i nie chce) zrezygnować z tej pracy. Zupełnie przypadkiem dowiaduje się, że naczelny chce ją wyrzucić z pracy i wtedy budzi się w spokojnej dziennikarce lwica. Zbiera dowody przeciwko naczelnemu i pokazuje je wydawcy - co i tak nic nie zmienia; Ludmiła nie chce pracować w takiej atmosferze i sama rezygnuje z pracy. Jakby tego było mało, okazuje się, że jej ukochany Martin "zapomniał" jej powiedzieć, że jest żonaty i Ludmiła ma wątpliwą przyjemność poznać panią Ritkowsky... Na szczęście jedna z przyjaciółek Ludmiły proponuje jej produkcję rękodzieła i jest to strzał w dziesiątkę. Sprzedaż rękodzieła idzie jej tak dobrze, że decyduje się na otwarcie swojego sklepu internetowego. Ludmiła wikła się z związek ze swoim kolega z redakcji, Piotrem. I ten wątek w ogóle nie przypadł mi do gustu - dlaczego Ludmiła jest taka bezwolna? Dlaczego taka nieasertywna? Dlaczego pozwala facetom robić to, co chcą? Wprowadzają się do jej mieszkania, niemalże nie pytając właścicielki mieszkania o zgodę. Ona ciągle się tłumaczy, ciągle kogoś przeprasza... Wszystkie wątki (no, może poza wątkiem Artura) kończą się happy endem. Ludmiła wreszcie nie jest samotna; odnalazła siostrę, o której istnieniu nie wiedziała, wytłumaczyła sobie wszystko z Martinem i oczekują na dziecko, zacieśniła też znajomość ze swoimi sąsiadkami. Mnie najbardziej ujęły opisy Mrągowa. Bo znam i lubię Mrągowo - to miasto o szczególnej magii. I czytając o Jeziorze Czos czy Jeziorku Magistrackim, o ulicy Królewieckiej, którą tyle razy jeździłam, o ratuszu i innych miejscach - ocierałam łezkę z oka, bo tęsknię za Mazurami, za Mrągowem. Są w tej książce takie zdania, które zrozumieją tylko Mazurzy (jak chociażby to, że dla Niemców Mazurzy byli Polakami, a dla Polaków - Niemcami). I chociaż Ludmiła nie przekonała mnie do siebie, to cała reszta książki - jak najbardziej.
Link do opinii
Avatar użytkownika - marta79
marta79
Przeczytane:2011-03-02, Ocena: 6, Przeczytałam,
Pierwsza część prowincjonalnego życia i według mnie najciekawsza i najlepsza pod każdym względem.Ciekawe opisane życie w prowincjonalnym miasteczku i perypetie młodej dziennikarki Ludmiły która straciła pracę i poznała miłość swego życia Martina,który ma polskie korzenie.Autorka nie tylko przedstawia historię bohaterki ale jednocześnie oprowadza nas po mazurach i części podlasia.
Link do opinii
Avatar użytkownika - basia02033
basia02033
Przeczytane:2014-07-17, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2014,
Mazurska prowincja- Ludka pracownik lokalnej gazety zakochuje się w przypadkowo spotkanym Niemcu,lecz to nie jest wszystko takie proste po drodze do happy endu spotyka ją wiele przygód.Książka napisana w klimacie Domu nad Rozlewiskiem.Polecam:)
Link do opinii
Avatar użytkownika - monalizka
monalizka
Przeczytane:2015-05-15, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki - 2015,
Główna bohaterka, Ludmiła, osierocona już jedynaczka pracuje w redakcji, ale jej pasja przez nowego (wymagającego i paskudnego) szefa powoli zamienia się w smutną konieczność. Nie brakuje w jej życiu trudnych chwil, ale też wiele jest pozytywnych: pojawia się miłość, przyjaźń z dziewczynami trwa już od wielu lat, sąsiadki z dobrym sercem. Pomaga Martinowi, niemieckiemu fotografowi, który szuka swoich korzeni. Szczególnie warta uwagi i wzruszająca jest historia z dzieciństwa jego ojca, o wypędzeniu z Polski i przetrwaniu. Ludmiła to kobieta, jakich wiele wśród nas. Poddaje się nastrojom, emocjom i szczypcie magii, cieszy się ,,szczęściem znienacka złapanym w dłonie". Nie każda jej decyzja budzi zrozumienie czy akceptację, ale równocześnie ukazuje, że człowiek jest kowalem własnego losu. Szczerość i rozmowy to podstawa związku, czasami euforia bycia razem może nie wystarczyć. Trzeba zaryzykować, mieć marzenia, ale trzeba też być gotowym na porażkę. Gdy bohaterka zawikłała się w sprawy uczuciowe, fabuła jest trochę monotematyczna. I jeszcze mam zastrzeżenia co do nawiązania pewnej relacji (z osobą na literę H)- szybko i bez żadnych wątpliwości i już dzieli się z tą osobą swoim życiem Ludmiła. Opis mazurskiej prowincji jakoś specjalnie mnie nie zachwycił, ale autorka pokusiła się o dużo szczegółów: opisu ,,szepczącej" kamienicy, mieszanej narodowości polsko- niemieckiej, która różni się, ale ma ze sobą też wiele wspólnego. Przeczy stereotypom, że Niemcy są zawsze źli, że chcą zagrabić polskie ziemie i majątki. Zdarzały się momenty przestoju, fragmenty o niczym, ale na szczęście nie było ich tak dużo. Komu polecam ,,Prowincję pełną marzeń"? Dla sympatyków obyczajówek, z wątkiem romansowym, codziennych perypetii bohaterki w średnim wieku, której los płata figle i komplikuje życie. Nie wie czy postępuje dobrze, ale chce by jej marzenia się spełniły. Może jakaś czytelniczka odnajdzie w Ludmile cząstkę siebie, kto wie? I doda jej otuchy pozytywne zakończenie? ,,I myślę sobie, że w zgiełku tego świata można jednak znaleźć to, co najprostsze. Najlepsze. Co zdaje egzamin."
Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2014-12-14,
Ludmiła Gold jest trzydziestokilkuletnią kobietą po uszy zakochaną w swojej prowincji na Mazurach. Jest dziennikarką, która z pasją oddaje się relacjonowaniu zdarzeń ze swojego ukochanego Mrągowa. Pewnego dnia poznaje Niemca, przystojnego Martina, który wraz ze swoim przybyciem wplątał Ludmiłę w historię sprzed lat, sięgającą pierwszych chwil II Wojny Światowej. Nikt nie spodziewał się, że ta niepozorna wizyta obróci życie młodej kobiety do góry nogami... Nie sięgam zbyt często po powieści obyczajowe, a kiedy takowa opisuje związek pomiędzy dwojgiem ludzi, tym bardziej nie mam ochoty na zapoznanie się z nią. Cóż ciekawego może znajdować się w takiej książce? Głupi, myślałem, że nic. Ale Katarzyna Enerlich utarła mi nosa i pokazała, że pozycja z tego gatunku wcale nie musi być nudna. Autorce oczywiście jestem niezmiernie wdzięczny, a Was postaram się zachęcić do przeczytania jej literackiego debiutu. Jak trafnie określiła to Małgorzata Kalicińska, "pachnie ta powieść ziołami, łąkami, potrawami". Nie mogę się nie zgodzić z tą pisarką, gdyż Prowincja pełna marzeń przesiąknięta jest intensywnym zapachem wcześniej wymienionych rzeczy. To wspaniałe uczucie, przenoszenia się w inne miejsce, o innej porze roku, towarzyszyło mi przez całą lekturą. Gdy tylko zamykam oczy, a moje myśli wędrują ku tej pozycji, w mojej głowie natychmiast pojawia się obraz mazurskich łąk kołyszących się na wietrze. Bardzo dziękuję autorce za tę przemiłą podróż. Kolejnym fascynującym przeżyciem, był sposób, w jaki autorka zatrzymywała dookoła czas. Czytelnik się stopniowo rozluźniał, bo pani Katarzyna opisywała krajobrazy Mrągowskie. Przydatnym materiałem, dzięki któremu o wiele łatwiej przychodziło mi wyobrażenie sobie przedstawionych miejsc, były widokówki zamieszczone przy każdym rozdziale. Ale, wracając do tego zatrzymującego się czasu. Wspaniałe uczucie. Chociaż nie wiadomo jak szybko byśmy czytali tę powieść, stajemy się rozluźnieni, a galopująca rzeczywistość opuszcza nas, byśmy się rozkoszowali chwilami spędzonymi na tytułowej prowincji. Za to uczucie również jestem autorce niezmiernie wdzięczny. Ludzie z jakimi spotykamy się na stronicach powieści, są przesympatyczni. Przynajmniej niektórzy, bo takowego Artura do postaci mile przeze mnie wspominanych, nie zaliczam. Ale kim jest ta osoba i w jaki sposób mi się naraziła, dowiecie się podczas czytania. Bohaterowie, których darzę sympatią, to naprawdę liczne grono i trochę zajęłoby opisanie ich wszystkich zalet. Te ich uśmiechy, przeżycia, a nawet sposób bycia, sprawiają, że i po mojej twarzy błąka się uśmiech. Nie często spotyka się bohaterów, tak bliskich naszemu sercu. Doszliśmy do tematu, na którego poruszeniu zależało mi najbardziej. Mowa tu o wątku miłosnym. Lubię, kiedy gdzieś w tle, podczas szybko biegnącej akcji, rozwijają się czyjeś uczucia względem siebie. Nie toleruję jednak, kiedy ta miłość wchodzi na pierwszy plan. Po prostu nudzą mnie takie powieści. A w przypadku Prowincji pełnej marzeń jestem mile zaskoczony, bo nie dość, że wątek miłosny wcale mi nie przeszkadzał, to naprawdę wczułem się w jego przebieg. Z całych sił kibicowałem w rozwijającym się uczuciu, chociaż nie było łatwo i razem z bohaterami przeżywałem trudne momenty. Warto przeczytać tę powieść. Naprawdę. Niesamowitym przeżyciem dla każdego czytelnika będzie znalezienie się na prowincji, podczas gdy dookoła świat budzi się do życia. Aż zapachniało wiosną, podczas tej pełnej przyjemnej atmosfery, lektury. Musicie uwierzyć mi na słowo i jak najszybciej wybrać się do biblioteki po tę właśnie książkę. Obiecuję, że się rozluźnicie, przeżyjecie niesamowite chwile i spędzicie mile czas. Gorąco polecam!
Link do opinii
Klimatyczna i "pachnąca", ale główna bohaterka nieco naiwna i chyba nie mogłaby zostać moją przyjaciółką ;)
Link do opinii
Avatar użytkownika - ksiazkowo_czyta
ksiazkowo_czyta
Przeczytane:2013-04-25, Ocena: 5, Przeczytałam, ♥♥♥, 2013, Mam,
Na wstępie pragnę podziękować autorce, Pani Kasi Enerlich oraz Wydawnictwu MG za udostępnienie egzemplarza do recenzji. Na tytułową Prowincję przeniosłam się już po raz drugi; tym razem mając dzięki temu okazję zapoznać się z początkowymi losami głównej bohaterki niniejszego cyklu, którą jest Ludmiła, dziennikarka lokalnego tygodnika... Kobieta jest trzydziestokilkulatką lubiącą swoją pracę dziennikarki oraz zauroczoną swoim rodzinnym miasteczkiem... Praca jednakże sprawia jej coraz mniej przyjemności i satysfakcji gdy redaktorem naczelnym redakcji zostaje apodyktyczny karierowicz i "fałszywiec" Artur... Jakby tego było mało pewnego dnia na naszą samotną bohaterkę spada jak grom z jasnego nieba ogromna fascynacja przypadkowo poznanym Niemcem o imieniu Martin, który wraz z delegacją przyjechał do Polski nie tylko ze względu na swoją pracę fotoreportera lecz także w poszukiwaniu swoich korzeni... Niesamowitym splotem wydarzeń między tymi dwojgiem choć znają się bardzo krótko wybucha płomienna i nieokiełznana miłość... (Na skutek pewnych wydarzeń, o których dowiecie się sami sięgając po tę książkę ;) ) zostaje ona jednak wystawiona na ciężką próbę... Wtedy także ujawnia się drzemiące od dłuższego czasu w Piotrze tj. redakcyjnym koledze uczucie do Ludmiły... Kobieta czując się dość mocno zagubiona w sytuacji, w jakiej się znalazła początkowo pozwala Piotrowi się do siebie zbliżyć, lecz czy stworzą trwały związek?? Odpowiedź znajdziecie w powieści... Dowiecie się również kim jest młoda kobieta, która na zawsze zupełnie odmieni życie bohaterki... Jest to opowieść o miłości, przyjaźni, patriotyzmie lokalnym, o tym że to, co wydaje się końcem tak naprawdę często staje się swego rodzaju nowym początkiem oraz o ogromnej sile marzeń, które mogą odmienić nasze jutro jeśli tylko odważymy się zamarzyć... Jeśli chcecie wraz z Ludmiłą odkrywać Mazury, koleje losu naszej bohaterki oraz wiele różnych tajemnic zapraszam Was do lektury "Prowincji pełnej marzeń"... Ja osobiście na pewno jeszcze wrócę na tę uroczą "Prowincję..." pełną uczuć, pozytywnych emocji i piękna rodzimego krajobrazu... Gorąco polecam! :)
Link do opinii
Avatar użytkownika - iwona-w
iwona-w
Przeczytane:2011-11-07, Ocena: 5, Przeczytałam, Książki na długi wieczór, Mam,
Książka - hołd dla uroków polskiej prowincji. Autorka umiejętnie splata opis teraźniejszości i przeszłości Mrągowa, kreśli ciekawe wizerunki bohaterów - zwyczajnych ludzi, których spotykają niezwykłe wydarzenia.
Link do opinii
Avatar użytkownika - kropka27
kropka27
Przeczytane:2011-07-11, Ocena: 3, Przeczytałam,
Jak ktoś pokochal "Dom nad rozlewiskiem" pokocha rowniez ta pozycje,gdyz jest napisana w podobnym klimacie. Dobra na urlop pod drzewkiem:)
Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2011-01-04,
Ociepliło mi się na sercu po tej lekturze, rozpromieniło w duszy... I zatęskniłam za tą mazurską prowincją...
Link do opinii

Prawie przeczytałam, gdyż jakieś dwie trzecie a resztę przekartkowałam. Powieść może i nie jest zła, ale jej bohaterka jak na 36 latkę irytująco rozedrgana jeżeli chodzi o związki z mężczyznami.
Po prostu to już nie moja tematyka. Dlatego odpuszczam resztę Prowincji które mam. Chociaż ich dużym walorem oczywiście są Mazury.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Poczytajka
Poczytajka
Przeczytane:2012-11-09, Ocena: 6, Przeczytałam,

„Prowincja pełna marzeń” to pierwsza część tryptyku „prowincjonalnego” Katarzyny Enerlich. Autorka przenosi nas do Mrągowa, gdzie w starej kamienicy, w której niejeden słyszał ponoć tajemnicze szepty przeszłości, mieszka główna bohaterka – Ludmiła Gold.
 
Losy tej trzydziestokilkuletniej kobiety są nierozerwalnie związane z Mazurami i z biegiem czasu Ludmiła coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że właśnie ten region to jej miejsce na ziemi. Poznajemy ją, gdy pracuje w miejscowym wydawnictwie, gdzie pisze artykuły do lokalnej gazety. Zdążyła już się też pozbierać po nieudanym związku i zamierza korzystać z życia i samotności. Jej rodzice zmarli, gdy była jeszcze młodą dwudziestojednolatką i poza ulubionym kotem Mietkiem i czterema przyjaciółkami z dzieciństwa nie ma nikogo. Ludmiła bardzo lubi swoją pracę, która pozwala jej na poznawanie nowych ludzi, ciekawych miejsc w okolicy i dopinguje do zagłębienia się w historię i tradycję Mazur.

Przypadkowe spotkanie z Martinem – fotografem z niemieckiej gazety, który przy okazji służbowego wyjazdu odwiedził Mrągowo w poszukiwaniu domu, gdzie urodził się i wychował jego ojciec Hans Ritkowski spowodowało, że życie Ludmiły uległo całkowitej zmianie. Mężczyzna ten bardzo jej się spodobał i przyciągał swoją wrażliwością i dążeniem do poznania kraju dzieciństwa jego ojca. Ludmiła znając nieźle język niemiecki chętnie pomagała mu w wyjaśnianiu zagadek z przeszłości, pokazywała niezwykłe piękno mazurskiego krajobrazu, opowiadała historie miejsc, które w dzieciństwie odwiedzał ojciec Martina.
Wspólnie udało im się odnaleźć mieszkanie, w którym mieszkał z rodzicami mały Hans Ritkowski. Znajdowało się ono na parterze tej samej kamienicy, gdzie mieszkała Ludmiła i jako jedyne w tym budynku posiadało zachowany mazurski piec z charakterystycznymi zdobionymi kaflami. To pod deską w podłodze tego mieszkania mały Hans ukrył swój dziecięcy skarb – puszkę z żołnierzykami. Zrobił to, gdy podczas II wojny wraz z matką i rodzeństwem musieli wyjechać do Niemiec, ufając, że dzięki temu jeszcze kiedyś wróci do swego rodzinnego domu…
Te wszystkie wydarzenia bardzo zbliżyły do siebie Ludmiłę i Martina, który przedłużył nawet swój pobyt w Polsce. Przed wyjazdem do Niemiec oświadczył się Ludmile i zapewnił,że wróci do niej, niebawem przeprowadzi się do Mrągowa, gdy tylko pozałatwia swoje sprawy w rodzinnym kraju.

Rzeczywistość okazała się jednak dużo bardziej skomplikowana, niż początkowo zakładali bohaterowie…

Po zmianie kierownictwa w redakcji Ludmiła miała coraz więcej kłopotów ze swoim nowym szefem, którego zachowanie w konsekwencji doprowadziło do jej odejścia z pracy. Do tego ukochany Martin ukrył przed nią istotne szczegóły ze swojego dotychczasowego życia i obdarował malutką istotką, która rozwijała się pod jej sercem. Dość niespodziewanie wokół Ludmiły pojawił się kolega z redakcji – Piotr i wyznał jej swoje uczucia do tej pory skrzętnie skrywane za ekranem monitora… Przeszłość także odcisnęła swoje piętno na życiu głównej bohaterki, która będąc dotąd sama na świecie, w dość zaskakujący sposób dowiedziała się, że posiada przyrodnie rodzeństwo.

Problemów pojawiało się wiele…, coraz więcej…

Ktoś się pogubił, ktoś nie wyjaśnił, urażona ambicja, zranione serce i w konsekwencji mnóstwo niedopowiedzeń, złe emocje, konflikty, którym można było zaradzić, zanim wybuchnęły…

Czy uda się jeszcze poskładać to co się rozsypało? Czy Ludmiła i Martin odnajdą się w nowej dla siebie rzeczywistości? Czy popełnione na początku błędy będą miały wpływ na dalsze życie bohaterów?

O tym wszystkim przeczytamy w powieści Katarzyny Enerlich, która w charakterystyczny dla siebie sposób łączy życie bohaterów z historią i tradycją Mazur, z dawną przeszłością, która powraca do nich w najmniej spodziewanym momencie. To ciekawa lektura na jesienne i zimowe wieczory, którą zdecydowanie można polecić miłośnikom Mazur i wszystkim ceniącym sobie powroty do korzeni, lubiącym historię i tradycję, na którą możemy spojrzeć przez pryzmat życia bohaterów w małej mazurskiej społeczności.

O małym Hansie Ritkowskim, który gubiąc się w tłumie uratował  życie sobie, swojej mamie i rodzeństwu autorka wspomina we wcześniejszej swojej powieści pt.:” Kwiat Diabelskiej Góry”.

Polecam.

Link do opinii
Avatar użytkownika - jolantasatko
jolantasatko
Przeczytane:2016-01-09, Ocena: 5, Przeczytałam, 2016,
Inne książki autora
Piękno z pól i łąk
Katarzyna Enerlich 0
Okładka ksiązki - Piękno z pól i łąk

Książka, którą trzymacie w rękach jest przesycona zapachem ziół, pasją ich zbierania i przetwarzania oraz praktyką uważności nad tygielkiem...

Wiatr od jezior
Katarzyna Enerlich0
Okładka ksiązki - Wiatr od jezior

Rok 1922. Większość mieszkańców Zełwąg w pobliżu Mikołajek, tworzących niezwykle zżytą społeczność, staje się mormonami. Rok 1998. W podmrągowskich...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy