Nostalgia na Mazurach
Są takie magiczne momenty w życiu każdego z nas, kiedy uświadamiamy sobie, co to znaczy "szczęście", "spełnienie" i "miłość". Są też takie książki, których lektura czyni nas otwartymi, uwrażliwia na świat, pozwala odkryć lepszą cząstkę duszy. Książki takie nierzadko pachną lawendą z babcinej szafy, domowym sernikiem i konfiturami z wiśni, a atmosfera, jaka je otacza kojarzy się nieodmiennie z latami młodości.
Pędząc przed siebie w tych trudnych, komercyjnych czasach, potrzebujemy chwil wytchnienia, złapania oddechu. Chcemy się dać utulić, nacieszyć oczy prostotą i nabrać dystansu do świata. Mimo zaprzeczeń, nieustannie borykamy się z dylematem „mieć czy być”, a jeśli już wybieramy "mieć", to - za jaką cenę. Dlatego też w ostatnich miesiącach tak szybują rankingi sprzedaży książek przywodzących na myśl dzieciństwo, atmosferę sielskości i bezpieczeństwa.
Po triumfie Małgorzaty Kalicińskiej i jej „rozlewiskowej trylogii” trudno było stworzyć równie wspaniałe i wciągające powieści. Obstawałabym nawet za tym, iż jest to niemożliwe, gdybym nie przeniosła się nad jezioro Czos za sprawą Katarzyny Enerlich. Chciałabym uniknąć porównywania tych dwóch wspaniałych znawczyń ludzkich serc i potrzeb, bo każda z nich ma swój własny, niepowtarzalny styl. Jednak ten czytelnik, który zakochał się w spokoju i nostalgicznym wydźwięku „Domu nad rozlewiskiem”, tę samą miłość do natury, wielkość rzeczy małych i czułość odnajdzie także w „Prowincji pełnej marzeń” Katarzyny Enerlich.
Tytułowa prowincja to mazurskie krajobrazy i wplecione w nie losy Ludki, samotnej dziennikarki, mieszkanki „klimatycznej” kamienicy w Mrągowie i właścicielki przymilnego kocura Mietka. Tę sympatyczną i, można powiedzieć, „niedzisiejszą” kobietę spotykamy w trudnym dla niej momencie życia. Właśnie rozstała się z mechanikiem samochodowym Jackiem, w redakcji nastają rządy nowego szefa, na dodatek tęsknota za rodziną i świadomość bycia sierotą coraz bardziej smuci jej serce. Dobrze, że w pogotowiu czeka grono wspaniałych przyjaciółek (z rodzaju tych sprawdzonych nie tylko w dobrych, ale i złych czasach), a także… przystojny Niemiec Martin poznany na służbowej konferencji.
Jak to w życiu bywa, los potrafi płatać figle i czasami kpi sobie z nas w przedziwny sposób. Bo kto by pomyślał, że nowy szef Ludki to tchórzliwy oszczerca? Albo że Martin, którego ojciec mieszkał przed laty w Mrągowie, jest zainteresowany nie tylko architekturą miasta, ale i Ludką?
„Prowincja pełna marzeń” to nie tylko opowieść o zmianach, które są nieuchronną konsekwencją ludzkich działań i praw przyrody. To także książka pełna rad niczym z podręcznika babuni (w tym przepis na pierogi – palce lizać!), śmiechu, łez, radości, smutków oraz opowieści – jak ta o Prusach Wschodnich i wojennych dziejach ojca Martina. Przede wszystkim jednak Katarzyna Enerlich stworzyła piękne i pełne wdzięku postacie utkane z marzeń, bohaterów, którzy potrafią marzyć i marzenia mają odwagę spełniać. Świat, w którym się znaleźli bohaterowie książki, nie jest wyidealizowany, ale raczej brutalnie szczery i swojski, mimo to jednak zarówno Ludka, jak i bliskie jej sercu osoby znajdują w sobie siłę, by walczyć o swoje miejsce na ziemi i o tytułowe marzenia.
Zbiór opowiadań „Oplątani Mazurami” powstał z myślą o tych, którzy dali się uwieść tajemniczej Czarodziejce Jezior. Według pruskiej...
Katarzyna Enerlich prowadzi nas w swój świat prowincji, ale nie historią z powieści, a zbiorem opowieści. Takie właśnie opowieści przekazywali sobie...