Stary chciał ją zamknąć w domu, zabrać telefon, odciąć od ludzi. Niedoczekanie.
Pogrzeb... To wspomnienie powracało do niej dzień w dzień. Pięć trumien obok siebie, w tym jedna wyraźnie mniejsza. Wiktorka...
Martyna niedawno skończyła osiemnaście lat i niemal od samego dnia urodzin przestała przestrzegać domowych zasad, które lata temu ustanowił jej ojciec, nie pytając nikogo o zdanie. Pan i władca domu.
Od dawna nie chodziło jej o jakąkolwiek misję czy karierę. Dochrapała się stopnia młodszej aspirant i to jej wystarczało. Służba dawała jej pieniądze niezbędne do przeżycia oraz powód do wstawania z łóżka. A także sens dalszego trwania - choćby to był tylko nikły cień sensu.
Westchnęła. Czy tego chciała, czy nie, musiała zmierzyć się z kolejnym dniem. Była pewna, że nie przyniesie on niczego miłego ani dobrego. Normalne w jej życiu, więc przywykła.
- Kawa bez mleka, bez cukru... bez sensu - uśmiechał się pod nosem, dodając do kubka wszelkie niezdrowe składniki, tak krytykowane przez eksperymentów żywieniowych. W sumie miał to gdzieś. Wrzątkiem też nie powinienem zalewać, bo niszczę wartości odżywcze, dodał w myślach, dochodząc do wniosku, że śmianie się z własnych żartów jest osobliwym nawykiem.
Sąsiedzi nie słyszeli o żadnych awanturach, nawet sprzeczkach czy problemach. Poza tym Bóg ich dziećmi szczodrze pobłogosławił, a oni co niedziela pod rękę chodzili na sumę, więc jak miało być między nimi źle? Po prostu nie ma takiej możliwości.
Najgorsze są koszmary, które okazują się rzeczywistością.
Stary chciał ją zamknąć w domu, zabrać telefon, odciąć od ludzi. Niedoczekanie.
Książka: Swąd
Tagi: rodzice, dzieci