A co do rdzewienia pierwszej miłości... może i nie rdzewieje, ale się rozsypuje. Wierz mi... nie rdzewieją tylko wspomnienia. Taką mam nadzieję.
- A byłaś zamężna?
- Owszem - przyznała Małgorzata. - Dawno temu. Od wielu lat mieszkam sama, co jednak nie znaczy, że jestem samotna - dodała od razu.
- Ale męża nie masz - skwitowała Karolina.
- Nie mam... ale miewam. Co prawda nie swojego, jednak zawsze szybko go oddaję. Zawsze zwracam pożyczone sprzęty - zripostowała rozbawiona. - Po co mi ten kłopot.
Głupota z reguły szybko wyparowuje i nikt nie zapisuje jej dla potomnych. Na szczęście.
Lucia... mężczyzna nie jest skomplikowany, to bardzo proste urządzenie i miewa dwie potrzeby. Albo ma ochotę na sex albo by coś zjadł.
Wszak nadzieja jest jak roślina, trudna do wyplewienia, jak chwast. Już ci się zdaje, że dałaś jej radę, że już wszystko skończone, a tu roślina wypuszcza nowe pędy. Nadziei nie da się wyplewić.
Dobra trzeba się naszukać i z trudem się je odnajduje, za to zło samo włazi pod nogi.
– Wiesz, czekolada to dobry wynalazek, lepszy nawet od faceta. Nawet jak nieco zmięknie, to cię zadowoli.
Na tej wsi nie uchowa się żadna tajemnica. Mam cichą nadzieję, że nie wszędzie tak jest. Przecież życie na wsi jest wciąż moim marzeniem.
Bo co jest ważniejszego od bycia razem z człowiekiem, który nie wyobraża sobie życia bez ciebie, który nie zapomina o rocznicach i gna pomimo kiepskich warunków na drogach, żeby ukochanej żonie ucałować dłonie.
Uczucia mają wielką moc. Mogą mrozić nienawiścią, uwierać obojętnością, czy też rozpalać miłością duszę i głowę.
Trzeba zwariować, żeby znormalnieć. Albo w obliczu choroby nabiera się takiego dystansu do życia, że zaczyna się zauważać i doceniać rzeczy wcześniej nieważne. Trzeba doznać nieszczęścia, żeby docenić nawet najmniejsze okruchy szczęścia.
Nie byłam wyjątkiem, na świecie jest masa nieszczęść opisanych w książkach. Mój los byłby tylko kolejną historią, która być może sprowokowałaby kilka łez. Tyle tylko, że ja ją przeżywałam, nie czytałam. Nie otarłam łez po zamknięciu książki, tylko płakałam jeszcze wiele lat. Nie zapomniałam treści wyczytanej na zużytych stronach, tylko przeżywałam ten dramat każdego dnia przez długie lata, wciąż od nowa. Może już czas na dobre zamknąć tę część życia i odstawić ją jak książkę... na półkę?
A co do rdzewienia pierwszej miłości... może i nie rdzewieje, ale się rozsypuje. Wierz mi... nie rdzewieją tylko wspomnienia. Taką mam nadzieję.
Książka: Kontrakt
Tagi: miłość, Pierwsza miłość, wspomnienia