Podeszła do niego i spytała:
– Jak się podoba wystawa, profesorze?
– O, wspaniała! Doprawdy brak mi słów, ma pani niezwykły talent!
– Ach dziękuję. Czy myśli pan, profesorze, że na deptaku w Ciechocinku by się podobały? - powiedziała i nie czekając na odpowiedź, zostawiając zdumionego mężczyznę samego.
Mecenas poczerwieniał na twarzy i z irytacją w głosie odpowiedział:
– Czy pan w ogóle wie, co to jest RODO?
– Oczywiście, że wiem: Rodzinne Ogrody Działkowe Okołomiejskie, ale co to ma wspólnego z naszym Łukaszem?
To, co było kiedyś między nimi, i to, co się później stało, oddzielało ich od siebie niczym mur.
Pamiętaj jednak, że łatwa droga nie zawsze jest właściwa i można całe życie żałować, że się jednak nie zaryzykowało.
Prawdziwe Uroczysko, chociaż zadupie – pomyślała. Przepiękne jezioro otoczone z dwóch stron sosnowym lasem. Kilkanaście drewnianych domków tonących w kwiatach. I ośrodek, po którym jeszcze było widać, że przeszedł niedawno remont.
Zwariowali chyba, co to za zadupie... – pomyślała, widząc znikającą za tyłem samochodu asfaltową drogę. Teraz jednak, gdy tak stała przed domkiem nad brzegiem jeziora i podziwiała zachód słońca, stwierdziła, że mama miała rację. Miejsce było urocze.
– W pani pracach brak emocji, są takie beznamiętne, pospolite. To nie jest prawdziwa sztuka, ale niech się pani nie martwi, na deptaku w Ciechocinku na pewno będą się podobały – stwierdził szacowny siwy profesor, przewodniczący komisji egzaminacyjnej, śmiejąc się z własnego niestosownego żartu.
Budziło się we mnie poczucie, jakbyśmy faktycznie podążali w stronę końca. W stronę diabelskich wrót, które za chwilę się przed nami otworzą. Buchną żywym ogniem i pochłoną nas bezpowrotnie, w nicość, w stronę której biegliśmy.
Przecież ją zamknęli, by pokazać, że mogą z kobietami zrobić, co tylko im się żywnie podoba. Kiedyś palono je na stosie, dziś zamyka się w areszcie i wrabia w zabójstwa, by nie doprowadzić do utraty władzy.
Aresztując kandydatkę tuż przed wyborami, w momencie piku jej popularności, prokurator generalny skreślił ją z listy kandydatów.
Tłum był naprawdę imponujący, co wcale jednak nie napawało optymizmem. Znaczyło bowiem tylko tyle, że kraj popada w ruinę.
Konstytucja traciła dobre imię. Na drugie dostała bowiem Tradycja.
Jeżeli teraz odpuści, w kraju nie wydarzy się nic, co dałoby jakąkolwiek nadzieję na lepsze jutro.
Nie nadawała się do tego, by reprezentować kraj. Kolejna wariatka, której się wydaje, że może zadzierać ze świętą tradycją i wiarą w zbiór baśni oraz zabobonów.
Podeszła do niego i spytała:
– Jak się podoba wystawa, profesorze?
– O, wspaniała! Doprawdy brak mi słów, ma pani niezwykły talent!
– Ach dziękuję. Czy myśli pan, profesorze, że na deptaku w Ciechocinku by się podobały? - powiedziała i nie czekając na odpowiedź, zostawiając zdumionego mężczyznę samego.
Książka: Żyje się tu i teraz