Pod koniec tygodnia miałam dość wspólnych posiłków i jej uwag. Gdy podałam bigos z kiszonej kapusty, a ona zaczęła się krzywić i wybrzydzać, spokojnym głosem spytałam, czy chociaż raz mogę zjeść obiad w spokoju. Jeszcze nie skończyłam tego mówić, gdy matrona sięgnęła ręką do mojego talerza. Złapała garść gorącego bigosu i bigos wylądował na mojej bluzce. Tego było za już za wiele. Wstałam w krzesła i całą zawartość bluzki zrzuciłam w jej kierunku. Myślałam, że stara wiedźma, którą była w tym momencie w moich oczach, zrozumie, że to nie było miłe, i się uspokoi. Trafiłam jednak na niezłego diabełka. Seniorka, podobnie jak ja, chciała pokazać, kto tu rządzi. Ponownie sięgnęła ręką do mojego talerza. Odwróciłam się, by uniknąć ciosu bigosem. Poczułam, jak ciepła kapusta spływa mi po plecach. Zaczęłam się śmiać. W ogóle nie spodziewałam się drugiego ciosu. Zresztą tak samo jak i pierwszego. Stało się. Śmiejąc się, poszłam po schodach do mojego pokoju zmienić bluzkę. Szybko wróciłam, by posprzątać salon. Kapusta była rozrzucona po całym pokoju. Kawałki kiełbasy leżały na schodach. Staruszka pomogła mi zbierać. Nie mogła się nadziwić, że kapusta jest wszędzie. Była nie tylko na podłodze, ale także na suficie i ścianie. Kilka tygodni później resztki kapusty zauważył pracownik z Caritasu. Były zeschnięte i przyklejone do lampy. Ze spokojem odpowiedziałam, że Sofjencja rzucała kapustą. Krótkie „ha, ha” i nikt nie zadawał pytań. Znali podopieczną i wiedzieli, że jest trudna.

Reklamy