To był dziwny sen. Dziwnie realny.
Przez te wszystkie lata walczyła z chandrą w ten sam sposób - napychając się słodyczami.
W oczach sąsiadów Kalinowscy uchodzili za wzorowe małżeństwo. Kazik w przypływie alkoholowej inwencji stworzył nawet wierszyk na ich cześć. Idealna rodzina: Julian i Krystyna. Prawie nikt nie znał prawdy.
- Życie pisze różne scenariusze - powiedziała na odczepnego.Nie wiedziała jeszcze, bo i skąd miała wiedzieć, że jej słowa okażą się prorocze.
Do Karoliny podszedł Szymon. Na jego widok Wacek Mucha zniknął tak szybko jak mysz, gdy zobaczy kota.
Zmierzch był porą, która sprzyja samosądom.
Wrzesień słynie z gwieździstego nieba, ale tamtej nocy niebo było czarne jak melasa.
Jej pierwszy szef z niewielkiego mazurskiego posterunku zawsze powtarzał: przestań się martwić rzeczami, na które nie masz wpływu. Starała się więc nie martwić.
Chociaż prokurator Wacek Mucha wyglądał w garniturze niczym w worku pokutnym, umiał robić wrażenie na kobietach.
To, w jaki sposób udało im się przeżyć kilka całkiem miłych lat, było dla niej zagadką godną Sfinksa. Mieszkali wtedy w Szczytnie, w poniemieckiej kamienicy nieopodal jeziora, i planowali wspólne życie. Wszystko zepsuła, jak to w życiu bywa, chorobliwa zazdrość.
- Fajnie. Dobrze mu patrzyło z oczu i mówił, że się dusi w tej prewencji...- Jak się dusi, to niech idzie do pulmonologa.
Byłem wrażliwy na kobiece wdzięki. W szkole średniej zakochiwałem się co drugi dzień w innej, aż matka zabroniła mi chodzić na imprezy.
Nigdy nie należałem do odludków, więc przymusowe odosobnienie nie służyło mi. Tęskniłem za obecnością innych ludzi, a długie samotne godziny doprowadzały mnie do szaleństwa.
To był dziwny sen. Dziwnie realny.
Książka: Młoda krew
Tagi: sen