Jak żyć, to tylko w Ligurii
Każda przeprowadzka, szczególnie przeprowadzka do innego kraju, otwiera przed nami nieskończenie wiele możliwości zarówno w sferze zawodowej, jak i osobistej. Poznani ludzie, o odmiennych tradycjach, wychowani w innej kulturze, wnoszą w nasze życie nieocenioną mądrość, a także swoje opowieści.
To, co mam zamiar ci opowiedzieć, to nie tylko moja historia, ale historia wielu ludzi podobnych do mnie – mówi Armand, jeden z bohaterów niezwykłej książki Julii Blackburn Życie zaczyna się we Włoszech. Książka, opublikowana nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia, to również historia – tym razem samej autorki, która w 1999 roku przeniosła swoje życie do Ligurii, regionu usytuowanego na północy Włoch. Tę pozycję pokochają nie tylko wszyscy wielbiciele słonecznej Italii, ale też czytelnicy zafascynowani człowiekiem, jego radościami i smutkami, a także problemami, z jakimi każdy z nas musi się zmierzyć.
Córka znanego poety, Thomasa Blackburna i artystki Rosalie de Meric, autorka książek faktograficznych ze wspomnień mieszkańców wioski oraz własnych doświadczeń stworzyła barwny obraz włoskiej społeczności oraz życia pośród przyrody – życia prostego, pełnego trudów, ale wspaniałego dzięki innym ludziom, dzięki ich życzliwości oraz zaufaniu, bowiem mieszkańcy wioski odsłaniają przed Blackburn nie tylko swoją przeszłość, ale i swoje serca.
Podążając za miłością, czyli Hermanem, autorka trafia w liguryjskie góry, gdzie mężczyzna, rezygnując z mieszkania w Holandii, kupił starą, walącą się chatę. Julia przybywa do Ligurii z Anglii, bez znajomości języka, ale z determinacją, by właśnie tu odnaleźć swój dom. Aby dokładnie poznać społeczność wioski, zaczyna prowadzić dziennik, w którym zapisuje imiona spotkanych ludzi oraz ich krewnych, tworząc w ten sposób prawdziwe drzewo genealogiczne. Coraz bardziej też zapuszcza korzenie na tej ziemi, pachnącej cytrynami oraz oliwkami.
Nauka języka i wędrówki po okolicach sprawiają, że nasza bohaterka wraz z Hermanem staje się częścią wioski, „oswaja przestrzeń”, zapraszając do swojego otoczenia także nas, czytelników i snując wspaniałe opowieści. Czytamy zatem o rodzinie popielic mieszkających w szczelinie domu, o nietoperzach, owcach i kozach, czy też o jaskiniach, rozsianych w okolicy, w tym o Jamie Bertranda (Tana Bertrand). Przede wszystkim jednak książka Blackburn opowiada o ludziach i ich historiach, pieczołowicie spisywanych przez lata oraz o wspomnieniach kolekcjonowanych przez starszych.
Choroba Hermana – rak krtani – paradoksalnie zbliża parę do mieszkańców wioski, którzy oferują bezinteresowną pomoc oraz dzielą się swoimi przeżyciami. Szczególne wsparcie przychodzi ze strony starej Adriany, wyznającej zasadę, że żeby żyć, potrzeba nam cierpliwości. Rozmowy z nią stają się częścią procesu zdrowienia Hermana oraz wychodzenia z przygnębienia przez Julię. Od rozmów ze staruszką rozpoczęła się także fascynacja historią mieszkańców okolicy, zaś zapiski Adriany czy kartki pamiętnika Armanda stają się bodźcem do tego, by również ich opowieści znalazły się w książce. Czytamy zatem wstrząsające wspomnienia z czasów wojny, kiedy to na mocy rządowego dekretu cała miejscowa społeczność miała być ewakuowana do Mediolanu. Czytamy o biedzie i przejmującym głodzie mieszkańców. Kobiety i mężczyźni z którymi rozmawia autorka, to ludzie starsi, doświadczeni wiekiem i zahartowani bolesnymi przeżyciami oraz śmiercią najbliższych. Również Julia doświadcza straty. Umiera jej „prawie córka”, której prochy rozsypane są wśród drzew moreli, z których Julia przygotowuje latem dżem.
Lektura książki Życie zaczyna się we Włoszech Julii Blackburn przenosi nas w okolice, gdzie problemy rozwiązuje się w dyskusji z ludźmi, gdzie treścią życia są kontakty z bliskimi, nie zaś gonitwa za pieniędzmi. Niezwykła atmosfera, jaką udało się autorce zbudować za pomocą słów – atmosfera wzniosłości, ale i wyciszenia – sprzyja kontemplacji liguryjskiej rzeczywistości, budzi także tęsknotę za zmianą i za życiem prostym, gdzie godziny odmierza śpiew ptaków i pozycja słońca. Życiem może trudniejszym, biedniejszym, ale na pewno nie gorszym. Za życiem na północy Włoch.
W latach siedemdziesiątych Linda Kuehl, nadużywająca narkotyków pisarka i dziennikarka, rozpoczęła pracę nad książką o "Pierwszej Damie Jazzu"...