Obecnie żyjemy w takich czasach, gdzie coraz więcej ludzi pragnie przestać udawać kogoś, kim tak właściwie nie są. Tym samym zdobywają się na odwagę i przedstawiają światu swoje prawdziwe uczucia, czując wreszcie upragnioną ulgę spowodowaną możliwością bycia sobą. Szkoda tylko, że społeczeństwo nie zawsze jest w stanie zaakceptować tak drastyczne dla siebie zmiany. Nadal można spotkać na swojej drodze tych, którzy nie uznają odmiennej orientacji. Nie mieści im się w głowach to, że mężczyzna może szczerze pokochać innego mężczyznę lub kobieta inną kobietę i jeszcze chcieć stworzyć stały związek. I to nie dotyczy jedynie osób starszych. Również ich rówieśnicy dają po sobie poznać, że związki homoseksualne są dla nich czymś obrzydliwym. Czymś, co powinno się kategorycznie zakazać. Wydawnictwo We Need YA powiedziało donośne NIE! wszelkim uprzedzeniom, wypuszczając na rynek czytelniczy książkę, w której nastoletni Griffin musi nauczyć się funkcjonować w świecie pozbawionym jego przyjaciela, a zarazem ukochanego, Theo. A to nie lada wyzwanie, kiedy łączące ich uczucie było doprawdy silne...
W SIECI ZAGMATWANYCH UCZUĆ
Niekiedy wydaje nam się, że mamy dostatecznie sporo czasu na to, aby móc przedkładać przeróżne, aktualnie obciążające nasze głowy sprawy nad spotkania z tymi, którzy są bliscy naszemu sercu. Że los będzie nam sprzyjać i w niedalekiej przyszłości zdołamy bez trudu nadrobić stracone dotąd chwile, przemykające między palcami niczym wiatr: niezauważenie lub wymuszenie ignorowane.
Griffin również myślał, iż zdąży na nowo połączyć się z Theo, dzięki czemu podzielą losy bohaterów historii, które uwielbiał tworzyć jego najbliższy przyjaciel. Pragnął, aby ta kilkumiesięczna rozłąka, pełna wzlotów i upadków, pozostała jedynie wspomnieniem, by mogli na nowo cieszyć się sobą. Jego misterne plany zagrania na nosie aktualnemu partnerowi przyjaciela zniweczyła niespodziewana śmierć chłopaka, która powaliła go na łopatki i sprawiła, że przyszłość straciła wszystkie swoje barwy. Z bólem serca przyszło mi się zmierzyć z cierpieniem nastolatka, gdzie każda doba pozbawiona ukochanego próbowała doprowadzić go do nieuniknionego popadnięcia w obłęd. Obserwowałam, jak Griffin dobrowolnie wyciąga dłoń ku pustce, która próbowała pochłonąć całkowicie jego ciało i nie pozwolić na to, by kiedykolwiek ujrzał coś pozytywnego w swoim istnieniu. Również dokładnie widziałam, jak jego rękę niedbale pochwyciły wspomnienia, gdzie te również odegrały sporą rolę w historii, poniekąd stanowiąc przerywnik złej, duszącej serce atmosfery. Chłopak, poprzez nie, starał się pobudzić do życia Theo, a tym samym przypomnieć wszystkie te momenty, do których pragnąłby powrócić. To dzięki ujawnieniu ich wspólnej przeszłości jesteśmy w stanie zrozumieć miłość, jaką siebie darzyli. Stajemy się świadkami przeradzającego się w coś znacznie poważniejszego związku. Wyznanie uczuć, pierwsza randka, pierwszy pocałunek, pierwsze uciechy cielesne – choć wyciskają z niego łzy, przepędzają choćby na sekundę zgromadzone nad nim ciemne chmury.
Niestety przyszedł moment, kiedy ta smutno przygrywająca fabularna pozytywna się zacięła, wydając fałszywy dźwięk. Atmosfera, gdzie smutek i pochłaniająca rozpacz po utracie bardzo bliskiej sercu osoby przywdziała pelerynę chaosu. Wprost nie dowierzałam temu, co tutaj właściwie się wyrabiało. I mówiąc krótko – część tych niekontrolowanych zdarzeń niespecjalnie mnie do siebie przekonało. Nie przypadły mi one do gustu, jednak doskonale wiem, jak to jest, gdy pod wpływem silnych emocji nie jesteśmy w stanie racjonalnie myśleć, przez co popełniamy łańcuszek błędów. Może nie aż takich jak Griffin, jednak doskonale wiem, jak to jest żałować pewnych czynów i wypominać je sobie na każdym możliwym kroku, choć inni zdają się już o tym nie pamiętać... Także poniektóre wątki wydawały mi się nad wyraz naciągane. Miałam po prostu nieodparte wrażenie, jakby niekiedy autorowi brakowało pomysłów na daną postać, dlatego kreował ją tak, a nie inaczej, co wywoływało u mnie mieszane uczucia. Nie umiem uwierzyć w to, że na nasza para nie spotkała swojej drodze takich ludzi, dla których związek homoseksualny stanowi coś zakazanego. Coś, co powinno zostać wytępione. Dobrze, może coś takiego przewinęło się przez powieść, ale to o wiele za mało, by móc to przyjąć z otwartymi ramionami. Nie zrozumcie mnie źle – jestem osobą tolerancyjną, ale doskonale zdaję sobie sprawę, jak funkcjonuje nasz świat i takich właśnie sytuacji nie da się uniknąć. Tym samym uznaję to za drobny minus.
„CZAS LECZY RANY”, CZYLI JAK BEZ ŻALU WYŚMIAĆ TO STWIERDZENIE
Griffinowi strasznie trudno nie wyróżniać się na tle swoich rówieśników. Cierpiący od lat na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, objawia wyraźną chęć otaczania się jedynie parzystymi liczbami oraz niemal machinalnie zajmuje miejsce po lewej stronie. I choć wiedzieli o tym jedynie nieliczni (gdyż starał się jakoś panować nad nimi), to poniekąd wstydził się tej przypadłości. Utrata kogoś, kto je całkowicie akceptował i – co więcej – uważał je za rozczulające, sprawiła, iż się nasilały. A w połączeniu z uczuciem pustki niemal stanowiły mieszankę wybuchową. Griffinowi nie pozostało nic innego, jak zacząć walczyć o siebie, chociaż stanowiło to dla niego nie lada wyzwanie, skoro co rusz popadał ze skrajności w skrajność. Już samo zaprzyjaźnienie się z Jacksonem, nowym partnerem swojej ówczesnej sympatii nie wróżyło niczego dobrego, a co dopiero kolejne poczynania. Autentycznie bałam się, że główny bohater w końcu zaprowadzi się w kozi róg i jego obłęd doprowadzi do czegoś złego. A najgorsze było to, iż co rusz odrzucał pomocną dłoń rodziców czy Wade'a, od których prawie że się odizolował... Zachłysnął się znajomością z Jacksonem, by wspólnie pogrążać się we wspomnieniach, ale czy to mu wyszło na dobre?
Nowy partner Theo w oczach Griffina przypominał największego potwora. Przeklętego złodzieja, który wykorzystał okazję i skradł mu ukochanego sprzed nosa. Jednak ja od początku wiedziałam, że ta wizualizacja Jacksona to tylko bujdy na potrzeby możliwości znienawidzenia go, byle... nie znienawidzić samego siebie. Starał się wykreować go na potwora, chociaż ten okazał się pełnym empatii i ciepła chłopakiem, którego świat również stracił swoje barwy. Inaczej było z Wade'm, który poprzez sarkazm i ostre docinki starał się ukrywać swoje prawdziwe uczucia, gdzie te niejednokrotnie go dusiły. To właśnie on starał się uświadomić Griffina w tym, jak samolubny się stał, że nie dostrzega tego, iż inni mogą cierpieć równie mocno, co on sam... Współczułam mu. Współczułam przeogromnie, bo najgorszą rzeczą, jaką można zrobić w chwili żałoby, to odepchnąć tych, z którymi dzieli się wspólne wspomnienia o kimś, kto już nie będzie miał możliwości siedzenia między nimi...
JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE DOPIERO TERAZ POZNAŁAM JEGO TWÓRCZOŚĆ?
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Adama Silvery i zaczynam żałować, że... trwało to aż tak długo. Autor doskonale gra na emocjach czytelników, niejednokrotnie chcąc wycisnąć z ich oczu łzy, by za chwilę próbować poprawić humor jedną z wielu przygód bohaterów. Także rozczulił mnie zabieg, jaki został wykorzystany podczas narracji pierwszoosobowej. Nasz zagubiony Griffin przemawia... do samego Theo. To nieco przerażające, jednak to pokazuje, jak bardzo był do niego przywiązany i nawet po jego utracie ważnym było dla niego, aby opowiedzieć mu, jak się czuje. Także warto wspomnieć, że Adam Silvera daje nam cenną lekcję, jaką jest nieodkładanie pewnych spraw na później. Zanim zakrzykniemy: „Zaraz!”, „Za moment...”, „Zrobię to jutro, obiecuję”, zastanowimy się dwa razy czy jednak nie warto zawziąć się w sobie i dokonać czegoś, czym pragnęliśmy zapchać przyszłość. Bo los bywa naprawdę niesprawiedliwy...
Podsumowując, „Zostawiłeś mi tylko przeszłość”, niczym ognista strzała, przebija nasze serca i wypala zmysły, pozostawiając nas w nostalgicznym nastroju. Pełna uczuć, ujawniająca, jak niesprawiedliwy bywa los historia zrozpaczonego Griffina pozwala nam wreszcie otworzyć oczy i zrozumieć, że zostawianie wszystkiego na ostatnią chwilę nie zawsze miewa szczęśliwe zakończenie. Szkoda tylko, że nie wszyscy wielbiciele książek zdołają docenić magię uczuć, jaką przedstawił Adam Silvera, bo właśnie tutaj autor udowadnia, że kochanie kogoś tej samej płci to nie jest grzech. Takie uczucia są równie piękne, jak te spopularyzowane i objawiane jako te właściwe...
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2018-09-05
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 420
Tytuł oryginału: History Is All You Left Me
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski
Dodał/a opinię:
Aleksandra Bienio
Emil i Brighton dorastali w Nowym Jorku i zawsze podziwiali Iskry – grupę strażników, która poprzysięgła uwolnić świat od niebezpiecznych...
Bestsellerowy autor "Raczej szczęśliwego niż nie" i "Zostawiłeś mi tylko przeszłość" zachwyca nową poruszającą powieścią. Piątego września, krótko...