Książka Anny Szepielak Znów nadejdzie świt zaskakuje już po pierwszych stronach. Jest bowiem powieścią dziewiętnastowieczną. I nie chodzi tu o czas akcji, ale sposób pisania, kreowania bohaterów i prowadzenia narracji. Czytelnik wchodzi w świat przedstawiony i zupełnie zapomina o świecie zewnętrznym.
Ciemne chmury na horyzoncie zwiastowały zbliżającą się nawałnicę - pierwsze zdanie niczym z powieści sióstr Bronte. Zaraz zacznie się dramatyczna akcja. Napięcie rośnie. Na polnej drodze pojawia się przemoknięta panienka i jej bona. Panienka Helena szaleje z miłości, podczas gdy jej opiekunka próbuje przywołać do porządku krnąbrną dziedziczkę. To, co stanie się za chwilę, odciśnie piętno na... kilkuletniej dziewczynce, która straci na zawsze matkę, potem ojca i stanie się pomocą kuchenną, choć powinna być kimś zupełnie innym. Jeden wypadek zmienia diametralnie jej przeznaczenie.
Dorosła już Karolina zakłada rodzinę. Jako jedyna w wiosce potrafi czytać i pisać, tego uczy też swoje córki i syna. Potem - już jako babcia - stanie się nestorką rodu, wielokrotnie przywoływaną przez potomków jako wzór do naśladowania.
Nie sposób streścić tej bogatej w wydarzenia powieści, jej temat oraz sposób opowiadania przywodzą na myśl skojarzenia z prozą Reymonta czy Orzeszkowej. Jest tu silnie obecny patriotyzm, jest chłopska religijność i kult polskości, obecny na każdym etapie życia bohaterów, a pamiętać trzeba, że akcja obejmuje blisko sto lat losów rodziny. Od chłopskiego życia pod zaborami w końcu XIX wieku po życie w wiejskim gospodarstwie (nadal tym samym) już pod koniec XX wieku. Choć czasy się zmieniają, to ludzie i problemy pozostają te same. I nadal to kobiety wiodą w rodzinie prym, decydując o wszystkim i dbając o przetrwanie rodu. Ale Znów nadejdzie świt to także powieść o odpowiedzialności za rodzinę, bliskich, o poświęceniu dla nich i granicach tego poświęcenia.
Powieść podzielono na cztery części, których tytuły odwołują się do nazw pór roku, co również przywodzi najoczywistsze skojarzenia z Chłopami Reymonta. Wszystkie etapy ludzkiego życia podporządkowane są zmieniającym się cyklicznie porom, które powracają co roku, każąc bohaterom mierzyć się wciąż z tymi samymi problemami. Cała sztuka polegać ma na wyciąganiu właściwych wniosków z decyzji podejmowanych przez przodków.
Opowieść ma tak zwany "głęboki oddech". Mimo sporej ilości postaci, każda z nich jest godna zapamiętania, każda jest charakterystyczna i wiarygodna. Szczególnie dotyczy to części jesiennej i zimowej, rozgrywającej się w XIX stuleciu. Autorka zadbała o język bohaterów, o wierne oddanie realiów życia w tamtych czasach. Dzięki czemu łatwiej utożsamiamy się z postaciami i ich problemami. Trudno powiedzieć, by czytało się tę powieść jednym tchem. To niemożliwe. Ale faktem jest, że powieść pochłania, nie pozwalając o sobie zapomnieć.
Z całej rodziny Natejków jedynie Agnieszka nigdy nie miała dość słuchania opowieści przybranej prababci Krysi. Fascynowały ją legendy o rodowych skarbach...
Julianna przez wiele lat starała się z godnością i oddaniem wypełniać obowiązki pani domu. Nie umiała jednak nazwać domem zimnej rezydencji w odległym...