Klimontów to miejsce, w którym echo wojny nigdy nie ustanie i nie da o sobie zapomnieć.
Arczewski próbuje przedstawić kilka wspomnień i obrazów ze świata, który naznaczony został wojenną przeszłością. Przeszłością, której nie można zignorować, zapomnieć, zepchnąć na dalszy plan. Niełatwo przejść nad nią do porządku dziennego, bowiem wydarzenia, mimo upływającego czasu, wciąż pozostają żywe w umysłach mieszkańców miasta. Niczym ciernie ranią ich serca, niczym upiory z dzieciństwa zalegają w umysłach.
Okrutne sceny wydostają się tutaj z każdego kąta. Wychodzą na wierzch skrywane skrzętnie tajemnice. Nie dają spokoju, burzą utarty rytm życia, niepokoją, skłócają, irytują.
Ta książka to zbiór fragmentów ułożonych niebanalnie. To układanka, w której brakuje elementów. Zestaw puzzli, spośród których pojedyncze pogubiły się, zniszczyły, w dziwny sposób przestały pasować do całości. Nie ma powodów, by doszukiwać się tu pełnego wyjaśnienia faktów, bowiem wydarzeń, które zdeterminowały życie mieszkańców Klimontowa, nie można w żaden sensowny sposób usprawiedliwić czy wyjaśnić.
Arczewski cierpliwie próbuje uporządkować uzyskaną wiedzę, zabierając czytelników w podróż do świata wypełnionego smutkiem, melancholią, zbrodnią. Rozpytuje mieszkańców Klimontowa, z premedytacją docierając do zakamarków dusz i głębin umysłów. Choć może wcale nie trzeba szukać tak daleko? Niektórzy nie chcą z nim rozmawiać, wolą dusić w sobie żale, poczucie niesprawiedliwości, wyrządzone krzywdy. Inni chętnie dzielą się wspomnieniami, opowiadając zasłyszane historie czy mówiąc o wydarzeniach, których świadkami się stali. I nie, nie muszą wcale szukać w pamięci. Mimo upływu lat wszystko jest żywe i rozpalone, przypomina niezagojone rany i blizny wypalone na skórze ludzkim okrucieństwem.
W Klimontowie ciągle mówią o dawnych sąsiadach, ale jakby wstydliwie, na ucho, w zaufaniu.
Nie czyta się tej książki łatwo. Nie czyta się jej szybko. Ta lektura boli, wywiera presję, zmusza do refleksji i obcowania z faktami. Nie pozwala pozostać obojętnym. Nie umożliwia zrozumienia. Wwierca się w psychikę, napiera na nas przeszłością i zmienia teraźniejszość. Prawda nie wyzwala. Realizm nie oczyszcza. A spowiedź nie przynosi odpuszczenia win.
To w dużej mierze opowieść o nas, Polakach. O tym, jacy potrafimy i możemy być. O lojalności, przyjaźni, wrażliwości na okrucieństwo i chęci niesienia pomocy. Nie znaczy to jednak, że brakuje w niej mroku, zawiści, zdrady, krzywdy. Można by spróbować je wytłumaczyć. Zastanawiać się, skąd tyle nienawiści i agresji. Ale nie można zrozumieć tego, czego nie przeżyło się na własnej skórze.
Tej książki nie można jednoznacznie ocenić, podobnie jak nie można osądzić wydarzeń, które naznaczyły przeszłość. To piękne, choć smutne świadectwo wiecznie żywej historii. Dobrze się jednak stało, że Arczewski podjął próbę wyciągnięcia na światło dzienne drzemiących w mieszkańcach upiorów i że pokazał, iż po wielu latach ludzie wciąż pamiętają. Nie cofniemy czasu, nie zadośćuczynimy nikomu. Możemy tylko pamiętać i przekazywać te historie dalej. I wracać do zdjęć, pamiętać o uwiecznionych na fotografiach ludziach.
Książka podejmuje problem ludzi, których biografie wraz z pojawieniem się nowej sytuacji politycznej i społecznej są niejednoznaczne, tragiczne...
Dr Jekyll i Mr Hyde polskiej konspiracji ,,Reder" Jest bohaterem konspiracji, żołnierzem Armii Krajowej. Dowodzi kompanią, plutonem żandarmerii, następnie...