Biała ropa
Nie heroina robi z ciebie zombie. Nie trawka wyluzowuje i sprawia, że masz przekrwione oczy. Kokaina to narkotyk performatywny, aktywnie oddziałujący na rzeczywistość. Dzięki kokainie możesz zrobić wszystko. Zanim rozsadzi ci serce, zanim rozmiękczy ci mózg na papkę, zanim sprawi, że fiut ci sflaczeje na zawsze, a z żołądka zostanie ropiejąca rana, będziesz więcej pracował, więcej się bawił, więcej bzykał. Kokaina to wyczerpująca odpowiedź na najbardziej naglącą potrzebę dzisiejszej epoki: brak ograniczeń. Z kokainą przeżyjesz więcej. (...) Kokaina to paliwo dla ciała. To życie podniesione do sześcianu. Zanim cię pożre, zanim cię zniszczy. Za życie na wyższych obrotach, które rzekomo ci podarowała, zapłacisz z lichwiarskim procentem. Może, później. Tylko że „później” w ogóle się nie liczy. Wszystko jest tu i teraz.
Kokaina jest tematem nowej książki Roberto Saviano Zero Zero Zero. Jak kokaina rządzi światem. Saviano, autora słynnej Gomorry. Kokaina i wszystko, co się z nią wiąże. Zaglądamy do „ogródków” producentów, do karteli zajmujących się dystrybucją narkotyku, na ulice i do knajp, gdzie krążą dilerzy. Do umysłów biorących biały proszek i do pokojów tych, którzy zarabiają na nim fortuny. Próbujemy wraz z Saviano ogarnąć cały ten świat, co tak naprawdę nie jest jednak możliwe. Bo to świat milionów osób, które swoje życie uzależniają od kokainy. Czy to poprzez hodowlę roślin, produkcję, dystrybucję, czy poprzez czerpanie ogromnych zysków, szukanie szybkich dochodów, chronienie podejrzanych biznesów, czy - w końcu - poprzez walkę z kartelami i mafijnymi organizacjami.
Książka nie jest łatwa w lekturze. To kwestia zarówno formy, jak i stylu autora. Nie jest to ułożony, wygładzony, dokładnie przemyślany tekst. Saviano ubiera fakty w formę literacką, która ma je wzmacniać. Czasami jednak w ten właśnie sposób zmniejsza siłę oddziaływania słów. Ich nadmiarem, patosem, przesadą, koloryzowaniem odbiera samowystarczalnym faktom ostrość i okrutną prostotę. Nie zmienia to jednak faktu, że wymowa książki jest porażająca, a obraz, który wyłania się na jej podstawie, powinien w normalnym człowieku budzić przerażenie.
Myśląc o liczbach, w których wyrażane są zyski handlarzy „białą śmiercią”, a które padają na stronach Zero Zero Zero. Jak kokaina rządzi światem, należy postawić sobie ważne pytanie: co się dzieje z tymi pieniędzmi, które można porównać do budżetów mniejszych państw? Te pieniądze wszak nie znikają, „wyprane” trafiają na legalny rynek. Są inwestowane, pomnażane. Trudno nie zakładać, że służą niektórym politykom czy szefom firm. Zmieniają bilans dochodów i wydatków. Należy również zadać sobie proste pytanie: czy ci, co „biorą”, to rzeczywiście tylko niewinne ofiary choroby, nałogu? Czy nie odpowiadają w jakimś stopniu za związane z narkotykowym biznesem morderstwa, przemoc, niszczenie gospodarek wielu krajów? Za finansowanie i dynamiczny rozwój struktur mafijnych, które jak macki ośmiornicy oplatają naszą globalną wioskę?
Saviano wprowadza nas w świat karteli narkotykowych, które przypominają wielkie, nowoczesne technologicznie korporacje, skoncentrowane na uzyskiwaniu szybkich zysków. Korporacje rządzone twardą ręką nie przez jakichś prymitywnych zbirów, lecz inteligentnych, zdeprawowanych i bezwzględnych ludzi interesu. Poznajemy postacie takie jak Felix Gallardo „El Padaino” - były policjant, Pablo Escobar „El Magico” czy Caro Quintero. Dowiadujemy się, jak robi się interesy w tym świecie, jakie w nim obowiązują zasady. Dowiadujemy się, skąd się biorą w kartelach doskonale wyszkoleni żołnierze mafii czyli byli komandosi, antyterroryści, policjanci. Odkrywamy, kto zreorganizował i przekształcił biznes narkotykowy w niezwykle prężnie działającą część nieoficjalnej gospodarki Meksyku. Poznajemy historie wielu bohaterów negatywnych i nielicznych pozytywnych, takich jak okrutnie zamęczony na śmierć agent DEA Kiki Camarena.
Zero Zero Zero. Jak kokaina rządzi światem to opowieść o powiązaniach między oficjalną polityką i nielegalnym biznesem, o sile pieniędzy, które zmieniają ludzi. O tym, co wprost ukazują i tak znacznie zaniżone policyjne statystyki, jak przemoc zawsze rodzi tylko większą przemoc. W ciągu pięciu lat poprzedzających objęcie w 2012 roku urzędu prezydenta Meksyku przez Enrique Pena Niebo zginęło w tym kraju ponad 50 tysięcy osób. Nierzadko zamordowanych z wyrafinowanym okrucieństwem, obdzieranych ze skóry, dekapitowanych, ćwiartowanych, grzebanych żywcem, topionych w ropie, dręczonych przez wiele godzin. Nie tylko zabijanych, ale w każdy możliwy sposób przy tym poniżanych. Celem sprawców owych mordów jest wywołanie strachu nie tylko u wrogów. Bać się mają, tak jak w przypadku terroryzmu, wszyscy. Bać się i nie przeszkadzać. Nie stawać na drodze, nie utrudniać, nie wściubiać nosa w nie swoje sprawy. Zaskakujące jest to, że owi bezwzględni mordercy często uważają siebie za lepszych od innych. Za ludzi honoru. Za tych, którzy mogą wszystko. Tworzą mętne pseudoreligijne doktryny, wygłaszają rewolucyjne hasła o sprawiedliwości społecznej, bezsilnym państwie, które muszą zastąpić, o tworzeniu wartościowego, bezpiecznego społeczeństwa, opartego o jasne, choć twarde zasady. Celem tak naprawdę są pieniądz i władza, jaką daje, władza bez ograniczeń.
Poznajemy sposoby działania różnych karteli, różnice między nimi, wojny, jakie prowadzą ze sobą o kawałki wyśmienitego tortu. Los Zetas, Rodzina Michoacańska, Los Caballeros Templarios (Rycerze Templariusze) i inni - zerkamy za kurtynę dotąd dla większości z nas zakrytą. Wszak Meksyk, Kolumbia, Boliwia, Ameryka Środkowa, to tak daleko od nas. Od naszego życia i zajmujących nas spraw.
Na świecie nie istnieje rynek, który przynosiłby większe zyski niż kokaina. Nie istnieje inwestycja finansowa bardziej korzystna niż inwestowanie w kokainę. (...) Gdybym zainwestował tysiąc euro w akcje Apple na początku 2012 roku, teraz miałbym tysiąc sześćset siedemdziesiąt (2013). Nieźle. Lecz gdybym zainwestował tysiąc euro w kokainę na początku 2012 roku, teraz miałbym sto osiemdziesiąt dwa tysiące, sto razy więcej niż inwestując w najlepsze papiery wartościowe na świecie w roku!
Dlaczego rynek narkotykowy, nie tylko zresztą kokainowy rośnie? Przede wszystkim dlatego, że jest coraz większy popyt na jego usługi, na środki psychoaktywne. Tak niesamowicie szczęśliwi ludzie Zachodu, którzy od lat nie odczuwali skutków wojny coraz częściej potrzebują chemicznych protez, które ich utwierdzą w tym, że są naprawdę szczęśliwi. Które zapewnią im to, że będą więcej pracować, zarabiać, częściej uprawiać seks. Nie chcą mieć żadnych ograniczeń. Narkotyki dają im takie chwilowe złudzenie. Za miraże wielu jest gotowych zapłacić własnym zmarnowanym życiem. Ich jednak interesuje tylko tu i teraz. Tak wynika z rozmów, które przeprowadza Saviano. A to, że ekscytujący początkowo seks kończy się nader szybko postępującą impotencją i związaną z tym depresją? Że mózg pracuje coraz gorzej, podobnie jak serce, mięśnie, wątroba? Po co myśleć o czymś, co będzie kiedyś, kiedy cały świat stoi dziś otworem.
Ciekawym spostrzeżeniem Saviano, pojawiającym się zresztą coraz częściej w krytycznym spojrzeniu na współczesną ekonomię, jest to, że w gospodarce najwięcej nie zarabia wcale producent, twórca, który wkłada najwięcej wysiłku w wytworzenie jakiegoś dobra. To nie on czerpie zyski, nie ten, który hoduje świnie czy krowy, uprawia zboże, konopie indyjskie czy mak. Nie ten, który produkuje samochody, czekolady, pisze piosenki. Zarabiają ci, którzy zajmują się handlem, sprzedażą, dystrybucją, którzy kontrolują ceny. W każdej sprzedanej rzeczy, w książce, płycie audio CD czy DVD część należna twórcom jest procentowo niewielka, 10, 15, 20 procent, wyjątkowo więcej. To wcale nie oni zarabiają, tylko ci, którzy sprzedają. Tak też jest w przypadku narkotyków. Producenci żyją w biedzie i nigdy nie będą żyć lepiej. Takie jest ogólne założenie. Główni dystrybutorzy czerpią największe zyski, pozwalając zbierać innym, np. dilerom, okruchy. Czasami owe resztki są pozornie ogromne, ale to tylko nikła część prawdziwych zysków.
Saviano słusznie uważa, że rynek narkotykowy wpływa niszcząco na gospodarkę nie tylko pojedynczych krajów, ale i świata. Zarówno poprzez wpychanie ogromnych pieniędzy pochodzących z nielegalnych źródeł, jak i poprzez negatywne skutki społeczne spowodowane przez przemoc, choroby, wypadki, funkcjonowanie pod wpływem używek. Walka ze strukturami mafijnymi kosztuje, ze skutkami uzależnień również.
Roberto Saviano stosuje zmienną optykę. Czasami cytuje rozmowy z konkretnymi ludźmi, np. z policjantem bądź dilerem. To znowu opisuje zjawiska ogólnie, bardziej analitycznie. Wydaje się, że największą siłą książki są właśnie owe słowa pojedynczych ludzi. Subiektywne, ale najlepiej pokazujące sedno sprawy.
Świat to okrągłe ciasto, które rośnie. Rośnie dzięki ropie naftowej. Rośnie dzięki koltanowi. Rośnie dzięki gazowi. Rośnie dzięki Internetowi. Jeżeli odjąć wszystkie te składniki, świat może opaść, zmniejszyć objętość. Istnieje jednak składnik, który jest szybszy od wszystkich i którego wszyscy pragną. A jest nim koka. (...) Koka jest tym składnikiem, bez którego żadne ciasto nie mogłoby istnieć. Tak samo jak mąka, którą we Włoszech i w Ameryce Południowej określa się za pomocą tym większej liczby zer, im wyższy jest stopień jej czystości. Zer, przez które można oglądać świat jak przez rany. Zer niczym otchłanie, w których można się pogrążyć.
Zero niczym soczewka lunety, przez którą można oglądać miraż białego złota, najlepszej koki: 000.
Osiem rozdziałów, osiem historii, unikalna kronika dzisiejszych Włoch stworzona przez autora międzynarodowego bestsellera Gomorra. Roberto Saviano...
Roberto Saviano po raz kolejny penetruje rzeczywistość, która od zawsze stanowi centrum jego zainteresowania, i umieszcza w niej swoich fikcyjnych bohaterów...