Ten, kto czuje już lekki przesyt na rynku literatury paranormalnej, w której zadomowili się na stałe nieśmiertelni krwiopijcy i rozerotyzowane demony, może odsapnąć, gdyż w książce, którą proponuje nam Melissa de la Cruz, forpoczty nie stanowi wątek mocy nadprzyrodzonych, lecz dylematy, czasem zupełnie przyziemne, z jakimi zmagają się bohaterki. I choć dysponują one potężną magią, czytelnika czaruje przede wszystkim ich własny, prywatny świat, który - jak się okazuje - niejednokrotnie wywrócony zostaje do góry nogami przez takie, a nie inne okoliczności.
Joanna, Ingrid i Freya. Matka i dwie córki – mieszkanki małego amerykańskiego miasteczka North Hampton. Choć wszystkie trzy dysponują nadnaturalnymi umiejętnościami, to żadna z nich, wskutek odgórnej decyzji, nie może ich używać. Znając jednak schemat takich powieści, czytelnik z łatwością odgadnie, że zakaz ten prędzej czy później zostanie złamany, a to z pewnością stanie się zarzewiem wielu zaskakujących sytuacji. Podobnie ma się sprawa z sercowymi uwikłaniami bohaterek. Przykładem niech będzie nagłe, obsesyjne wręcz uczucie, którym zapałała Freya do Kiliana. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ów jest bratem jej narzeczonego.
Magia płata figle, zwłaszcza, kiedy figuruje jako owoc zakazany. Trzy protagonistki, choć próbują powściągnąć swe żądze, nie potrafią oprzeć się pokusie, by za sprawą swych mocy zmieniać naturalny bieg rzeczywistości. Jaka będzie cena tego wykroczenia? Z pewnością porządny galimatias wśród śmiertelników. Ale więcej - ani słowa.
Czy powieść wnosi coś nowego w kuluary literackiego świata fantasy? Tematyką bezsprzecznie tak. Nawet osoby, które nieszczególnie rozmiłowane są w owym gatunku, znajdą dla siebie miejsce wśród fabularnych zawirowań. Zapach spalonych kwiatów to bowiem na poły romans, na poły - proza obyczajowa, w której element fantastyczny pełni rolę raczej ornamentyki, niż wiodącego motywu. Pod względem językowym czeka nas, niestety, miejscami spore rozczarowanie. Słowni esteci wyłapią w powieści drobne lapsusy stylistyczne (za które odpowiadać może autorka bądź tłumacz), irytację u niejednego wzbudzi także schematyzm, w koleiny którego powieść co rusz wpada.
Trzy czarownice, trzy różne charaktery, trzy namiętności. W świat ich codziennych perypetii czytelnik daje łatwo się wciągnąć. Nic dodać, nic ująć – książka porywająca. A więc: miotła za pazuchę i lekturę czas zacząć!
Mara, Eliza i Jacqui zostają opiekunkami dzieci megabogatej rodziny z Nowego Jorku, w najmodniejszym, najbardziej ekskluzywnym wakacyjnym kurorcie. Eliza...
Minął rok od poprzednich wakacji. Trzy operki znowu są w odlotowym kurorcie. Eliza wraca do Hamptons z dumnie podniesioną głową - już nie musi być opiekunką...