Po raz kolejny książka oferuje więcej niż rzeczywistość. Uchyla drzwi świata, do którego wielu czytelnikom trudno byłoby – chociażby ze względu na sytuację rodzinną czy finansową – dotrzeć inną drogą. Świata odmiennej kultury, klimatu, wyobraźni.
Oto Japonia. Tak daleka i niezwykła, uporządkowana, a jednak tajemnicza, pełna barwnych kimon, ryżowych przysmaków i kwitnących wiśni. Ale to nie o nich opowiada ta historia, one stanowią jedynie intrygujące i egzotyczne tło. Najważniejsze są tu kobiety. O ich losach snuje swą opowieść Aly Cha, żyjąca w Nowym Jorku i Zurychu japońsko-koreańska pisarka.
Książka Zanim przekwitną wiśnie ma całkiem sporo bohaterek. Na początku pojawia się Miho, wciąż przygnieciona ciężarem przeszłości i nie potrafiąca rozpocząć nowego życia. Później czytelnicy trafiają do małej rybackiej chatki, w której mieszka Chiyo, pozbawiona należnego jej miejsca w sercu męża na rzecz własnej córki. Jest też Michiko, której dane było doświadczyć prawdziwej miłości, romantycznej i wręcz bajkowej, bo głębokim uczuciem obdarzył ją pewien książę. Nie można też przeoczyć skromnej, ciężko pracującej sprzedawczyni tofu, Asako, oraz wnoszącej do powieści powiew świeżości i dziecięcej beztroski sześcioletniej Yuki, której największym marzeniem jest latanie. Żyją one w różnych czasach, rozmaitych miastach, mają odmienne doświadczenia. Co je więc łączy?
Po pierwsze – więzy krwi. Wszystkie są ze sobą spokrewnione, reprezentując kolejne pokolenia tej samej rodziny. Po drugie – nadzieja i marzenia o miłości, rodzinie, szczęściu. Pragnienia, które spełniają się tylko po to, by wkrótce rzucić bohaterki w wir niepomyślnych zdarzeń i uświadomić im, jak wiele straciły. Te podobieństwa, powtarzające się koleje losu oraz często wspominana tu karma nasuwają przypuszczenie, że tym, co wiąże ze sobą Chiyo, Michiko, Asako, Miho i Yuki jest przede wszystkim ich przeznaczenie, z którym – niejako wbrew japońskiej mentalności – próbują walczyć. Czy w tym starciu mają jakiekolwiek szanse? A może rację miała Michiko, przekonująca swą córkę, że nie ma sensu walczyć o zmiany. Jeśli rzucisz wyzwanie swojemu losowi, możesz stracić nawet to, co masz? Rodzi się także pytanie, czy zła karma – jeśli to ona stanowi przyczynę – może zostać kiedykolwiek przełamana? Krótko mówiąc: czy mamy jakikolwiek wpływ na to, co nas w życiu spotyka?
Zasianie w umysłach czytelników wątpliwości to istotna zaleta książki. Sprawia ona, że można wybaczyć autorce liczne sentencjonalne, choć raczej dość banalne zdania (na przykład: najwspanialsze rzeczy zdarzają się wtedy, gdy się ich nie oczekuje). Ponadto na uwagę zasługuje ciekawa, trzyczęściowa konstrukcja oraz zmieniające się tło czasoprzestrzenne, choć realia historyczne – podobnie jak charaktery bohaterek – nie odgrywają tu kluczowej roli. Liczą się przede wszystkim dzieje ich życia oraz złożone relacje kolejnych generacji matek i córek. Właśnie dlatego powieść Zanim przekwitną wiśnie ma szansę przykuć uwagę przede wszystkim miłośników sag i rodzinnych opowieści, a zwłaszcza kobiet. Szczególnie tych, które pasjonuje kulturowa odmienność i egzotyka.