Zaklęta w Łabędzia” to opowieść o młodym malarzu Forsterze Sylvanie, który podczas tajemniczego balu zakochuje się w Odettcie Lakely organizatorce wydarzenia i ocalałej z katastrofy Titanica. Kobieta skrywa mroczny sekret klątwę, która pozwala jej istnieć w ludzkiej formie jedynie zimą, gdy pada śnieg. Zafascynowany Odettą, Forster rokrocznie powraca, porzucając wszystko inne, by uganiać się za miłością, która coraz bardziej go wyniszcza.
„Zaklęta w Łabędzia” zaczyna się jak baśń: tajemniczy bal w rezydencji na Wichrowych Klifach, enigmatyczna kobieta i klimat lat 20. XX wieku. Malarz Forster Sylvan zostaje zauroczony Odettą Lakely kobietą, która z powodu klątwy może ukazywać się w ludzkiej postaci tylko zimą, gdy ziemię pokrywa śnieg. Początkowo ich relacja wydaje się romantyczna i pełna magii, jednak szybko przekształca się w coś dużo bardziej mrocznego.
Z roku na rok Forster coraz bardziej zatraca się w obsesji na punkcie Odette, poświęcając jej całe swoje życie, przyjaciół i sztukę. Odette, choć jest fascynującą postacią z tragiczną przeszłością, pozostaje odległa i nieosiągalna, a ich relacja zamienia się w destrukcyjne współuzależnienie. Zamiast być inspiracją, ich znajomość staje się toksycznym przykładem miłości pozbawionej granic i wzajemności.
Zamiast fascynującej historii o magii i odkupieniu, książka przedstawia niepokojący obraz obsesji, która prowadzi do tragedii. Zakończenie jest gorzkie i pozbawione nadziei, a opowieść nie wnosi nic nowego do dobrze znanych schematów. „Zaklęta w Łabędzia” mogła być unikalną baśnią, ale tonie w powtarzalności i braku głębi.
Więc niestety ale mnie nie zachwyciła.