Recenzja książki: Wyspa dusz

Recenzuje: Adrianna Michalewska

Wyspa dusz

Wspaniała okładka – po raz kolejny wielki ukłon w stronę Mariusza Banachowicza. Porośnięta lasem samotna wyspa, widziana jakby przez szybę albo przez obiektyw aparatu fotograficznego, pokrytego kroplami deszczu. Smutno, szaro, zimno i bardzo samotnie. Lepiej nie można ująć tego, o czym opowiada Wyspa dusz. Opierając się na prawdziwych wydarzeniach, Johanna Holmström zaprosiła czytelników do klaustrofobicznego świata fińskich kobiet, którym przydarzyło się w życiu szaleństwo. Albo które zwyczajnie nie sprostały wymogom społeczeństwa.

Pewnej zimnej nocy w 1891 roku Kristina topi w zimnej rzece swoje dzieci. Nie oszalała, nie wpadła w rozpacz. Po prostu chciała odpocząć. Od ciężkiej łodzi, którą musiała dwa razy dziennie podróżować z domu do pracy, od zimna, od samotności, gdy ojciec dzieci, poszukując lepszego życia dla rodziny, wypłynął w daleki rejs, od ludzkiej obojętności, bo dzieci były nieślubne i od pastora, który sam nie potrafił powstrzymać uczuć wobec dziewczyny, zatem nie udzielił jej sakramentu małżeństwa. Skazana na nieustanne zmęczenie, głód i zimno, kobieta zabija swoje dzieci i popada w rozpacz. A potem jest już tylko więzienie albo szpital dla obłąkanych.

Ile było w Szwecji i Finlandii takich kobiet? Ile Kristin zabiło tam dzieci, zamordowało rodziców, targnęło się na swoje życie? Nie wytrzymały trudów codzienności, a ucieczka od życia prowadziła tylko w jedną stronę.

Johanna Holmström stworzyła opowieść o tragedii trzech kobiet, uwikłanych w dramaty ponad ludzkie siły. Połączyła Kristinę z Elli, młodszą o dwa pokolenia, i spięła je postacią pielęgniarki Sigrid, która podczas wojny traci wszystko, ale zachowuje rozsądek, dzięki czemu przerywa potworny krąg, prowadzący kobiety od biedy do śmierci. Gdy do najmłodszej z nich przychodzi wyzwolenie, szczęście nie jest skutkiem wspólnych działań. Jest zbiegiem okoliczności, wyzwoleniem się ze świata mężczyzn, opresyjnego i zmuszającego do zła.

Utrzymana w surowej, bardzo oschłej tonacji Wyspa dusz rozczarowuje. Migawki z życia bohaterek nie pozwalają na dogłębne poznanie ich dramatu. Wydaje się, że cała historia szaleństwa została sprowadzona do opisu gestów i zachowań. Jakby zabrakło tu uczuć, jakby miały one same wypływać z nocnych zjaw, z przywidzeń, z samotności i pustego szpitalnego korytarza. Zimno i chłód łączą okładkę z treścią. A przecież pod powłoką tego zimna toczy się walka, potworny dramat samotności i niezrozumienia, odepchnięcia i cierpienia, którego nie sposób opisać. To dramat mijających w pustce lat, odchodzących ludzi, straconej nadziei. Bólu, który ma więcej odcieni niż skąpana w deszczu wyspa.

Nie poczułam połączenia Elli, Kristiny. Miałam wrażenie, że losy tej drugiej zostały zarzucone, że przestała interesować narratora w chwili, gdy zatrzasnęła się za nią szpitalna furtka. Jeszcze tylko jej matka zapytała pastora, dlaczego to zrobił, jeszcze tylko na chwilę Kristina wróciła do ludzi, a potem zniknęła, rozmyła się w fabule jak w zimnym fińskim deszczu, odchodząc na zawsze, wtapiając się w tło szarych ścian. Miłość, która ją stworzyła jako matkę, wygasła. Ukochany zniknął.

Elli odnalazła inną miłość, siostrzaną. Przeszła odwrotną wobec Kristiny drogę: od nienawiści do porozumienia. Jej ścieżka życia była odmienna, pełna wybojów, ale ten, który uczynił z niej odmieńca, stał się jednocześnie progiem do wyzwolenia. Odnajdując miłość, odnajduje wolność. Wolność opłaconą z pieniędzy mężczyzny, który odszedł w obronie świata, który zniewolił wszystkie bohaterki powieści.

Ich losy są opisane bardzo oszczędnie, bez końca – albo bez początku – jakby tak naprawdę nie istniały, jakby ich szaleństwo usuwało je z tego świata i nie warto było w całości poznawać ich życia. A było ono ciekawe i warte głębszego opisania. Tymczasem przyjęta konwencja zepchnęła je na margines świata, który przecież istniał naprawdę. Stały się niewidoczne do końca.

Kup książkę Wyspa dusz

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Wyspa dusz
Książka
Wyspa dusz
JOHANNA HOLMSTRÖM
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy