Praga to spokojne miasto w sercu Europy
Po tę książkę nie ma sensu sięgać, jeśli nie czytało się tomu pierwszego. Jest to bowiem klasyczna kontynuacja tomiszcza znanego pod jakże intrygującym tytułem "Wylęgarnia. Śmierć zrodzona w Pradze". Czy coś się znacząco zmieniło w tomie drugim? Bohaterowie? - zasadniczo nie. Wartka akcja? - nie. Styl w ogólnych zarysach pozostał taki sam, choć nie jest to dokładna kopia tego, co spotkaliśmy w części pierwszej. Bohaterowie, choć pozostają w większości ci sami, zmieniają się, przepoczwarzają jak te gąsieniczki na wiosnę. Choć styl jest nadal rozrywkowy, to humoru tu jakby mniej, za to więcej krwawych potyczek, przemocy i mrocznych, pogmatwanych jak grupa Laokona teorii fizycznych. Odezwały się w autorze lata spędzone nad grubaśnymi podręcznikami i choć nie jest to typowa ścisłość nad ścisłościami, to wielu serce się będzie ściskać na widok opisów teorii M-pola.
Praga to podobno stare, piękne i spokojne miasto w sercu Europy. Kto by pomyślał?! Może i spokojne, ale tylko do czasu, kiedy na jego ulicach pojawia się Marika Zahaňská i towarzysząca jej grupa zawodowych opryszków, różnorakie dziwne typy z lubością sięgające po broń, ludzie-nieludzie, których wysłać na tamten świat jest nadzwyczaj trudno. Historyczne miasto znajduje się nagle w centrum wydarzeń, które przeczą zdrowemu rozsądkowi, mędrca szkiełku i oku, sprawdzonej w boju klasycznej teorii Newtona. Bliżej im bowiem do fantastyki niż do science-fiction - choć "science" zdaje się tu występować w ilościach wcale nie śladowych. Czytelnika porywa wir wydarzeń i zawrotnej akcji, ciekawych wytworów niezwykłej wyobraźni autora powieści. I wirujemy tak sobie nieźle przez ponad czterysta stron.
Ten tom zawiera odpowiedzi na większość pytań, które zadawaliśmy sobie po lekturze "Śmierci zrodzonej w Pradze". Inna sprawa, czy wszystkich one w pełni zadowolą. Dawka krwawych jatek jest tu - jak pisałem - znacznie większa, humor i lekkość w większości wyparowały jak woda w stu stopniach Celsjusza. Fragmenty okołonaukowych rozważań, jak na absolwenta fizyki przystało, są dość trudne do zrozumienia. Dziwny jest bowiem ten język, połamane zdania pełne niejasnych słów-wytrychów do struktury nowej rzeczywistości. Teorie brzmiące naukowo spotykają się ze znowu dzisiaj modnymi mitami, kwestiami religii i problemami wiary. Mieszanka ta w wykonaniu Zambocha jest na szczęście dosyć spójna i strawna, nie wywołuje szybkich efektów przedawkowania, choć trzeci tom to byłby już chyba o „jeden most za daleko”.
Zmiana klimatu powieści nie przypadła mi w pełni do gustu, ale nie jest też szczególnie irytująca. Tempo przyspieszyło i trudno tu już mówić o spokojnym walczyku. Wydaje się, że na koniec historii oczekuje nie tylko czytelnik, ale i sam autor, zaciekawiony, co mu w końcu z tego wszystkiego wyszło. Napięcie narasta, od pewnego momentu nawet lawinowo. Ciekawość, jak to się wszystko zakończy, zżera nas od wewnątrz. Końcówka to groteska wymieszana z grozą i przerażeniem wziętym z obrazów Hieronima Boscha. Efekt zależy od wrażliwości czytającego.
Kilka pomysłów wykorzystanych przez autora jest całkiem niezłych - jak ten o źródłach pojawiania się demonów w zwykłej rzeczywistości. Autor wyróżnia się dobrym warsztatem, sprawnym operowaniem symbolami popkultury, wybuchową mieszanką czarnego humoru i „krwawości stosowanej”. Stwarza galerię wyrazistych, pełnokrwistych postaci. Potrafi zaintrygować i skutecznie przykuć uwagę przy wcale nie tak znowu cienkich powieściach.
To moje pierwsze spotkanie z pisarzem zza miedzy. Jestem mile zaskoczony jego umiejętnościami. Czyta się te książki, poza nielicznymi fragmentami, szybko i bez bólu. Jest to solidna literatura popularna, której twórca nie musi się wstydzić, a czytelnik nie ma potrzeby odkładać z niesmakiem na właśnie co przetartą mokrą szmatką półkę.
„Bestia, która pożera własny ogon, musi źle skończyć.”
Kim ty w ogóle jesteś? Pieprzony Bond w spódnicy? Marika Zahanska to młoda, wysportowana i niezwykle seksowna kobieta. Pracuje jako asystentka w wyższej...
Ojciec Lancelota zginął 15 lat tamu. Był genialnym magiem-teoretykiem. Być może dlatego właśnie poszukiwał go kontrwywiad królowej... Na syna spadła domniemana...