Jeśli w poprzednim tomiku Różewicza dominującym kolorem była szarość, to „Wyjście” rozświetlane jest raz po raz jarzeniową bielą. Jeśli w „Szarej strefie” panował nastrój przygnębienia i pesymizmu, to tomik z 2004 roku pełen jest humoru, dowcipu, ironii i gier językowych – wywołujących uśmiech i budzących nadzieję. „Wyjście” to poetycko ciekawy obraz naszych czasów. Przeszło 40 utworów stanowi swoisty rejestr „haseł dnia”, problematyki codzienności. To zestawienie tematów niepoetyckich, chropowatych, niezasługujących czasem na pomnik z wiersza. Ale jest to również dialog z kulturą. Mnóstwo aluzji filozoficznych, religijnych czy literackich. Różewicz jak zwykle konstruuje wiersze techniką kolażową. Dlatego „Wyjście” to tomik pełen kontrastów. Podróże w przeszłość w wypadku Różewicza oznaczają między innymi wspomnienia lat wojny i okołowojennych („w roku 1945 / w październiku / wyszedłem z podziemia”). Ocena minionych czasów łączy się z komentarzem, wzbogaconym o doświadczenia ostatnich lat („produkuje się znakomite komedie / o Oświęcimiu Majdanku Sobiborze / pasja i holokaust zaczynają / przynosić coraz większe zyski / czterysta milionów dolarów to jest kasa / nie jakieś tam trzydzieści srebrników”). Ten obraz przeżyć okupacyjnych, przefiltrowany przez dążenia przemysłu rozrywkowego, skonfrontowany dodatkowo ze skojarzeniami kulturowymi, pozwala na reinterpretacyjne odczytywanie grozy wojny. Zresztą często stosuje Różewicz ten chwyt, zderzanie ze sobą pamięci przeszłości i ikon kultury masowej („widzę pierś Emilii Plater / i Zofii Loren co ona u nas / robi? Reklamuje kluski”). Wykazuje, jak łatwo zagłuszyć resztki martyrologicznych wspomnień przez zalew komercji. Na polu wierszy Różewicza toczą ze sobą walkę krzykliwa współczesność i coraz słabsza, niemedialna, usuwana w niepamięć przeszłość. Ale nie tylko rzeczywistość wojenna zaprząta Różewicza. Raz po raz przenikają do wierszy wspomnienia, retrospekcje, refleksje o minionych zdarzeniach. Zarówno ważnych, jak i błahych („pomogłem ci w roku 1935 / przy rozwiązaniu równań / z jedną niewiadomą, powiedział Bóg”). To myśl o spotkaniu ze Stachurą, które to spotkanie, nieważne i przypadkowe, nabiera po latach wymiaru metafizycznego. Wizyta w Gorlitz i upoetycznienie banału, owijanie Reichstagu – wszystko może stać się kanwą wiersza. „Stary poeta / usiłuje sobie przypomnieć / co miało pozostać / z rzeczy tego świata”… Aluzje kulturowe, filozoficzne czy religijne to kolejny ważny dział w poezji Różewicza. Niekiedy polegają na odwoływaniu się do symboli (kamień filozoficzny). Różewicz lubi wykorzystywać znane motywy biblijne (poeta napojony żółcią i octem, niby Chrystus, mający ocalić świat). Bawi się odwołaniami literackimi – przytacza myśli Gogola, Dostojewskiego, Staffa, Przybosia, Leśmiana, Rilkego, Mickiewicza, Norwida... W spotkaniach w wierszach cytuje filozofów i teologów. Komentuje płaskorzeźbę. Buduje wiersz z tytułów i cen książek antykwarycznych. Dodatkowo podejmuje z czytelnikiem grę, rezygnując czasem z wyraźnych sygnałów intertekstualności. Trawestując cytaty charakterystyczne, wbijając je w nowy, nietypowy kontekst, tworzy Różewicz składankę nasyconą literacko i wzbogaconą o elementy tajemniczości i zagadki. Zaskakujące połączenia realiów współczesności z motywami dawnych epok opatruje Różewicz czasem jeszcze poetyckim komentarzem. Degraduje patos, a banał wywyższa, nadając mu rangę symbolu. Dokonuje odważnych przewartościowań w hierarchii znaczeń. Bezustannie konfrontuje ze sobą historię i współczesność, wykazuje sens tego, co Robert Escarpit nazwał twórczą zdradą. Ujawnia, jak bardzo perspektywa odbioru wpływa na postrzeganie dawnych dzieł. I na tym tle wreszcie najważniejszy wątek, poruszany w „Wyjściu” przez Różewicza. To współczesność, rzeczywistość początku XXI wieku. Poeta rejestruje wydarzenia, czyni z wierszy rodzaj pamiętnika. Utwory z tomiku stają się zapisem refleksji i bodźców, które sprowokowały autora do przemyśleń. Często autotematyczne wiersze zawierają informacje o źródle natchnienia: „1 lipca 2004 zobaczyłem / w gazecie niebieskie róże / i notatkę z fotografią // „sukces japońskich naukowców / to owoc 14 lat pracy i wydatków / rzędu 28 mln dolarów””). Wyręcza interpretatorów, podsuwa gotowe inspiracje, odsłania warsztat i – usypia czujność. Przy czym obok sięgania do wielkich, kanonicznych, klasycznych tekstów, decyduje się poeta na wyzyskiwanie najmniej ważnych, nic nie znaczących notatek. Obok oceny dokonań politycznych (w wymiarze ogólnoeuropejskim) wykorzystuje np. sprymitywizowany dialog pasażera i taksówkarza. Twórczość Różewicza staje się zwierciadłem teraźniejszości. Poeta chce szokować połączeniami, chce uzmysłowić, jak wiele zależy od punktu widzenia, chce dezautomatyzować myślenie. Gra symbolami „naszych czasów” – wspomina o paradach miłości, kolczykach w pępku, bestialsko zamordowanych pięcioraczkach, ukrytych w beczkach na kapustę. O konkretnych wydarzeniach („Amerykanie przez pomyłkę / zbombardowali w Afganistanie / Anglików i orszak weselny”). Przedstawia sytuacje ważne dla siebie (zjazd koleżeński, doktorat honoris causa, targi książki) i dla ludzkości. Przez pryzmat codziennych wydarzeń, epizodów z życia artysty, dochodzi Różewicz do ogólnych refleksji nad dzisiejszą rzeczywistością. Dla tego poety satyryczne komentowanie faktów to nie pierwszyzna. Z ostrością, której brakowało w poprzednim tomie, rozprawia się z absurdami społecznymi i politycznymi. Przywołuje słowa o podobnym brzmieniu, by uwypuklić nonsensowność świata mediów. Gromadzi sformułowania nadużywane przez dziennikarzy, łączy pytania egzystencjalne z naiwnościami. Wykorzystuje rozmaite formy wypowiedzi publicystycznych. Umieszcza w tekstach komentarze z meczu piłki nożnej, nie unikając mówienia o aferach („Nudzą się i kibice… / bo piłka nie jest okrągła / mecz jest sprzedany / sędzia jest kupiony”). Niektóre fragmenty wierszy przypominają wyimki z pasm reklamowych („połknąłem geriavit / concor proscar horzol / rutinoscorbin / wiesiołek bilobil / witaminę A + E / espumisan itd.”). Ironicznie włącza do utworów zdobycze techniki („Piotr używa komórki maila kompiutera i wirusa / on jeden umie prowadzić / samo-chód”). Kpi ze wszystkiego. Na zasadzie luźnych skojarzeń łączy klasyczne cytaty i spostrzeżenia z bieżącymi wydarzeniami (świetnym przykładem może być „Rozmowa ojca z synem o zabijaniu czasu”). Dowcipnie reaguje też na absurd i głupotę. Bohdan Urbankowski na marginesie uwag o Herbercie pisał „niestety – jak baba robi wywiad, to kiedy dochodzi do filozofii... zaczyna wypytywać, jak poeta spędzi lato”. Różewicz w podobnym tonie skomentował telewizyjny talk-show („Mini kosmos”). Uśmiech to główna reakcja po lekturze „Wyjścia”. Wyraz radości, zadowolenia i rozbawienia, ale również często – uśmiech politowania. Można by sądzić, że Różewicz stara się przejąć obowiązki satyryków i już nie czystą poezją, a twórczością walczącą dąży do naprawy świata. Za kilka lat wiele z tych wierszy nie obejdzie się bez wyjaśniającego komentarza. Dziś ciągle jeszcze jest to znakomite odzwierciedlenie rzeczywistości.
Opowiadania Tadeusza Różewicza w autorskim wyborze i interpretacji Wojciecha Pszoniaka Osobiste, wzruszające świadectwo przyjaźni dwóch...