Ludzie dzielą się na tych, którzy uwielbiają cyrk i na tych, którzy cyrku i wszystkiego z nim związanego nienawidzą.
Z okazji ekranizacji niedawno wznowiono powieść Sary Gruen „Woda dla słoni”. I bardzo mnie to cieszy, bo dzięki temu ta fantastyczna książka ma szansę trafić do szerszego grona czytelników. A uwierzcie mi, warto zapoznać się z nią i gwarantuję, że zapadnie ona w pamięci wielu osobom. Dlaczego? Już tłumaczę.
Jacob Jankowski to młody, ambitny dwudziestokilkulatek. Pracowity student weterynarii. Tuż przed ukończeniem studiów dowiaduje się o tragicznej śmierci rodziców. Ale to nie koniec przeszkód, jakie postawił przed nim los. Cały majątek oraz wszelkie oszczędności rodziców przepadły z powodu upadłości banku i przejęcia pozostałości dobytku rodziny Jankowskich przez inny bank. Załamany chłopak, który w ciągu jednego dnia stracił dosłownie wszystko, nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Wszystko, co miało dla niego znaczenie do śmierci rodziców - studia, zauroczenie pewną piękną studentką i wszystkie aspekty życia młodzieńca - przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie ukończywszy studiów wyruszył, ot tak, gdzie go nogi poniosą. Jakiś czas później wskoczył do jadącego pociągu. Zrządzeniem losu ów pociąg okazał się być własnością cyrku „Najbardziej Osobliwe Zjawisko Na Świecie Braci Benzinich”. Jacobowi udało się dostać pracę, całkiem szybko awansował ze zbieracza zwierzęcych kup na cyrkowego weterynarza. Zobaczył wiele zła, i odrobinę dobra. Poznał wielu nieodpowiednich, mściwych, zawistnych i gotowych dążyć po trupach do celu ludzi i niewielu dobrych, pogodnych, oddanych i wiernych kompanów. Spotkał też miłość. Miłość, która odmieniła wszystko. Miłość, która była motorem napędowym do wielu wydarzeń zarówno dla niego, jak i dla całego cyrku.
„Woda dla słoni” to książka podziałów. Powinienem napisać, że powieść dzieli się na teraźniejszość Jacoba Jankowskiego oraz na jego wspomnienia i na tym zakończyć myśl. Uważam jednak, że poza tym oczywistym podziałem, książka dzieli się przede wszystkim na starość i młodość. Miłość i nienawiść. Przyjaźń i wrogość. Dobro i zło. Niektórzy podczas czytania mogą błędnie skupić swoją uwagę na wątku miłosnym. I choć temat w „Wodzie dla słoni” jest przedstawiony w sposób nienachalny i subtelny, dla czytelnika jest oczywiste, że to właśnie miłość jest wszystkim, co skłania Jacoba do takich a nie innych działań. Zarówno ta do zwierząt, jak i do pięknej Marleny. Ja jednak myślę, że najważniejszym aspektem tej powieści jest podjęcie tematu młodości i starości. Wielokrotnie podczas lektury próbowałem postawić się w roli tego starego, niedołężnego i zepchniętego w niepamięć mężczyzny i muszę przyznać, że miałem obawy o to, jak będzie wyglądać moje życie, gdy (jeśli) dożyję wieku starczego.
Książka Sary Gruen to bardzo dojrzała i nietuzinkowa powieść, stawiająca czytelnikowi ważne pytania o sens życia. Narracja prowadzona jest w tak przyjemny sposób, że nie sposób oderwać się od powieści i aż żal, że „Woda dla słoni” ma tylko około 400 stron. Z czystym sumieniem napiszę, że jest to najlepsza książka, jaką czytałem w tym roku oraz jedna z lepszych książek, jakie miałem okazje czytać. Polecam. I nieważne, czy jesteście w grupie osób kochających cyrk, czy w tej przeciwnej. Spodoba się każdemu.
Porywająca i wzruszająca zarazem opowieść o moralnym i erotycznym przebudzeniu młodej kobiety z wyższych sfer pod wpływem przeżyć związanych ze spustoszeniami...