W 1967 roku ukazało się „Wniebowstąpienie” Tadeusza Konwickiego. Książka niezwykle szybko zaskarbiła sobie przychylność czytelników (przy jednoczesnej nieprzychylności władz, co zresztą przyczyniło jej tylko popularności), zyskała niezwykłą popularność i szybko zniknęła z księgarń. Nakładem Czytelnika ukazało się właśnie jej wznowienie (czwarte wydanie) w serii kieszonkowej.
Tadeusz Konwicki przedstawia Warszawę lat 60. Niezwykłe, fascynujące i jednocześnie groźne miasto, ukazuje z perspektywy surrealistycznej. Samoloty (czy – skamieniałe ptaki?), tramwaje, samochody i domy, alejki parkowe i ogródki – wszystko przeniknięte jest mieszaniną obcości i elementów znajomych. Obrazy utrwalane i przekazywane już jedynie dzięki dawnym kronikom filmowym, nabierają nowego, przejmującego charakteru. Tajemnicze i groźne miasto spowija mrok nocy. W świetle jarzeniówek potęguje się obcość i niewytłumaczalne, budzące dreszcz zjawiska stają się wręcz niemożliwe do pojęcia. Noc jest długa, jesienna – wiele może się w trakcie jej trwania wydarzyć.
Główny bohater odzyskuje przytomność pod wiaduktem tramwajowym. Przykryty przez kogoś miłosiernie gazetą („taka gazetka, widzi pan, najlepiej popołudniówka, to kołdra naszego rodaka. Kiedy go tramwaj przejedzie, litościwi okryją „Expressem”, kiedy od sznapsa osłabnie, grzeje go spłachetek gazety”). Z tyłu głowy ma „dziurę jak pięść”, włosy pozlepiane zaschłą posoką – przy zetknięciu z wodą krew spływa wąziutkimi strumykami, wzbudzając nieokreślony lęk. Bohater nie pamięta, co się stało, nie wie nic o sobie. Proponuje, by nazywać go Charon. Niczym mitologiczny przewoźnik dusz ludzkich, krąży po nocnej Warszawie. W mieście spotyka ludzi z nizin społecznych, z marginesu – sutenerów, pijaków, prostytutki i kombinatorów. Bierze udział w niezrozumiałych dla siebie akcjach (np. w napadzie na bank), które ze względu na sprzeczność z prawem, muszą być wykonywane pod osłoną nocy. Odwiedza tajemnicze lokale, trafia też na komisariat milicji. Świat, który nie tak dawno przeminął, ogląda przez spękane promieniście szkło okularów, co w połączeniu z ciemnością nocy i niezrozumiałymi poczynaniami kompanów, zwiększa poczucie nierzeczywistości. Tu nikt niczego nie wyjaśnia. Nocne towarzystwo Warszawy posługuje się nie do końca jasną dla bohatera rozmową, pełnym aluzji i niedopowiedzeń żargonem ulicznym. Obcość Charona zwiększa jeszcze lęk. Co jakiś czas bohater próbuje sobie przypomnieć własne życie, konstruując mniej lub bardziej prawdopodobne przypuszczenia. Tymczasem krąży po Warszawie nieznanej i czasem wrogiej, czekając na zakończenie strasznej nocy.
Konwicki sportretował stolicę lat 60. Dla ówczesnych powieść, mimo aury nierzeczywistości, wypływającej z przyjętej konwencji pisarskiej, była zwierciadłem ich przeżyć i doznań. Zwłaszcza że autor przywoływał miejsca i zdarzenia konkretne, otaczając je jedynie aurą tajemniczości. Ale do dziś, mimo że blisko 40 lat upłynęło od daty pierwszego wydania, powieść zachwyca i porusza. Prezentuje ponadczasowy lęk człowieka przed kresem życia, przed niemożnością odnalezienia własnego ja.
„Ciebie już nie ma (…). Odchodzisz w daleką drogę, odpływasz wielką rzeką w nieznane, czepiając się rozpaczliwie brzegów. Ale prąd cię unosi coraz spieszniej, palce twoje chwycą za chwilę pustkę”…
Świat wszechobecnej fikcji, sennych majaków i wspomnień, w którym nie sposób odróżnić, co jest traumą wyniesioną z przeszłości, a co przytłaczającą teraźniejszością...
Umiejscowiona latem 1939 roku na Litwie, która "była wtedy wielkim zachodzącym słońcem", historia pary maturzystów i ich pierwszego wielkiego...