Lśniący - elektroludzie
Lubisz fantastyczne historie o niezwykłych ludziach i ich nieprzeciętnych umiejętnościach? Z przyjemnością sięgasz po dynamiczne opowieści, łączące elementy fantastyki, przygody, conspiracy thrillera i sensacji? W takim razie powieść Michael Vey. Więzień celi 25 autorstwa Richarda Paula Evansa powinna przypaść Ci do gustu.
Narratorem jest tytułowy bohater, czternastoletni Michael Vey. Opowiada on swą bardzo dziwną historię. Historię - cóż, zwyczajnego chłopaka. Teoretycznie nim jest: chodzi do zwykłej szkoły w typowej amerykańskiej miejscowości, uczy się, ma własne problemy, musi jeść i pić, spać i odpoczywać. Potrafi jednak coś więcej - porazić prądem. Wtedy, kiedy chce lub kiedy emocje biorą nad nim górę. Dar? A może przekleństwo? Z powodu tej niezwykłej zdolności już nie raz jego rodzina musiała się przeprowadzać. Jego tata zmarł, kiedy był dzieckiem, mama wychowuje go samotnie, z trudem wiążąc koniec z końcem. Wszystko wokół niego jest takie zwyczajne, przynajmniej jak na standardy literackie: głupi dyrektor szkoły, do której uczęszcza; banda osiłków którzy namiętnie pastwią się nad nim i innymi słabszymi dzieciakami; genialny i niezbyt przystojny przyjaciel Ostin Liss; piękna koleżanka, w której jest całkowicie zadurzony, bez wzajemności oczywiście. Michael jest tak naprawdę trochę inny również z innego powodu. Czasami stroi dziwne, dla niektórych zabawne, miny, a jego twarzą wstrząsają niespodziewane tiki. Cierpi na syndrom Tourette’a, zaburzenie neurologiczne, które objawia się niekontrolowanymi tikami ruchowymi i werbalnymi. Nastolatkowi nie jest łatwo. Wstydzi się swojej choroby, musi starannie ukrywać swoją niezwykłą i zarazem bardzo niebezpieczną umiejętność "bycia elektrycznym chłopakiem".
Pewnego dnia, osaczony i poniżany przez bandę Jacka, używa wobec przeciwników swojej mocy. Świadkiem zdarzenia jest Taylor Ridley, czirliderka, dziewczyna, w której Vey się podkochuje. Dziwne jest to, że po tym zdarzeniu szkolna piękność zwraca na niego uwagę i koniecznie chce z nim rozmawiać. Okazuje się, że również ona ma pewne nietypowe zdolności. Potrafi „resetować” ludzi - porażać ich umysły tak, że nagle nie wiedzą, co robili, o czym myśleli. Potrafi również przy kontakcie fizycznym czytać cudze myśli. We trójkę, razem z wtajemniczonym w ich zdolności Ostinem, zakładają klub Eklan. Ostin, starając się wyjaśnić tajemnicę ich niezwykłych cech, natrafia na ślad ponurych wydarzeń w przeszłości. Na katastrofalne w skutkach użycie nowatorskiego diagnostycznego urządzenia medycznego, które spowodowało śmierć wielu niemowlaków. W grupce tych, które przeżyły, znaleźli się Taylor i Michael. Wygląda na to, że ich nieziemskie moce są skutkiem ubocznym działania owego urządzenia. Nadspodziewanie szybko okazuje się, że próby szukania wyjaśnień w przeszłości sprowadzają na nich poważne niebezpieczeństwo. Taylor zostaje porwana, podobnie jak mama Michaela. Komuś bardzo zależy na chłopaku, a może raczej na jego niezwykłych umiejętnościach. Od tego momentu akcja powieści wyraźnie przyspiesza. A dokąd zmierza? Oto jest pytanie.
Książka jest dobrze napisana, ma ciekawą fabułę i nieźle zarysowane główne postaci. Nie jest to wybitna literatura, to raczej przyjemna w lekturze, dynamiczna powieść rozrywkowa z umiejętnie wplecionymi poważniejszymi wątkami. Jest w tej historii dawka fantastyki, są obserwacje z życia młodzieży, jest ukazanie losów osoby dotkniętej mało znaną ogółowi, objawiającą się przykrymi symptomami przypadłością. Fabuła jest okazją do pokazania postaw ludzi wobec osób chorych, odmiennych. Do refleksji nad przyjaźnią, nad dojrzałością, odpowiedzialnością. Wątek naukowców i biznesmenów, którzy bez skrupułów wykorzystują innych do swoich nieetycznych celów, wprowadza do książki elementy conpiracy thrillera. Bogaci, cyniczni ludzie, dysponujący pieniędzmi i władzą, mogą świetnie funkcjonować poza prawem. Pieniądze sprawiają, że świat traktuje ich życzliwie, nie próbując nawet szukać jakiejkolwiek skazy w ich wyidealizowanym, rażącym sztucznością obrazie.
Powieść jest dynamiczna, napięcie praktycznie nie spada ani na moment. Psychologia postaci pozostawia trochę do życzenia, ale nie ona jest tu najważniejsza. To jedna z tych książek, jakie nastolatek, który po nie sięgnie, przeczyta z przyjemnością. Silna polaryzacja postaw, wyraziste osobowości zarówno pozytywnych, jak i negatywnych bohaterów, łatwość identyfikowania się z postaciami sprawiają, że ich losy śledzi się z wypiekami. Nie, nie na talerzu - na twarzy. Michael Vey trochę przypomina thrillery Ludluma, przynajmniej pod względem atrakcyjności lektury. Jest to klasyczna w formie powieść dla młodzieży, pozbawiona nadmiernej przemocy, agresywnego czy wulgarnego języka, nasycenia wszechobecnym dziś seksem, nie podejmująca tematu zalet narkotyzowania się i uroków stanów uniesienia po upojeniu alkoholowym. Wątek uczucia między Taylor i Michaelem jest romantyczny i delikatny.
Oczywiście, są w powieści elementy słabsze, przerysowania i uproszczenia. Porwanie mamy Michaela jest uzasadniane początkowo strasznie naiwnie. Podobne jest zachowanie chłopaka i jego kolegów. Cóż, to chyba cecha młodości - działanie bez przewidywania konsekwencji, bez przemyślenia, pod wpływem emocji. Czasami akcja biegnie w sposób mało prawdopodobny, zmierzając tam, gdzie chce tego autor i korzystając ze zbiegów okoliczności. W tego typu książkach jednak zasadniczo macha się na to ręką.
Do poważniejszych tematów, podejmowanych w powieści, należy sprawa manipulowania ludźmi. Demoniczny doktor Hatch doskonale wykorzystuje ludzkie słabości. Głosząc hasła czynienia dobra, wprowadza w życie swoje antyhumanitarne teorie. Potrafi manipulować, okłamywać, torturować, znęcać się, wykorzystując do tego osiągnięcia nauki. Z ust jego i tych, których przekonał, słyszymy znane slogany o niemożności robienia omletów bez rozbicia paru jajek, o niezbędnych kosztach tak pożądanego przez ludzi postępu. O tym, że ludzie nie są wcale równi, jedni są "panami", orłami, inni - ofiarami, "kurczakami". O konieczności ofiar na drodze do lepszego jutra. W tym wszystkim słychać echa teorii nazistowskich o nadludziach; teorii tajnych stowarzyszeń o wtajemniczonych, lepszych od innych; poglądów wyznawanych przez różnego rodzaju elitarne grupy biznesmenów, naukowców, polityków, bankierów traktujących zwykłych ludzi, maluczkich z ledwo ukrywaną pogardą. Dr Hatch chce stworzyć nadludzi, jednostki ponad prawem, o których marzyli kiedyś Hitler i Stalin.
Sięgając po książkę Evansa, miałem wątpliwości czy będzie naprawdę taką pozycją, jaką sugerowały jej zapowiedzi. Nie zawiodłem się. Polecam ją młodym czytelnikom. I jeszcze jedna trafna myśl wzięta z książki, będąca świetnym komentarzem nie tylko do słów Hatcha, ale i otaczającej nas rzeczywistości: Diabeł powie tysiąc prawd, żeby przemycić jedno kłamstwo.
Kimberly prawie się poddała. Śmierć matki, dwukrotnie zerwane zaręczyny i nieudane małżeństwo sprawiają, że nie wierzy już w szczęście. Pozwala sobie tylko...
Co może zrobić człowiek, który wszystko stracił? Alan postanowił wybrać się na wędrówkę, bez szczególnego planu i celu. Nie wiedział...