Czy można dostać drugą szansę i rozpocząć wszystko od nowa? James Kier zginął w wypadku. Tak przynajmniej wszystkim się wydawało. On sam dowiedział się o własnej śmierci z gazet. Pomyłkę szybko wyjaśniono, ale błąd popełniony przez dziennikarza ucieszył wszystkich znajomych Jamesa. Nic dziwnego. Nie był kandydatem na najlepszego przyjaciela. Bezwzględny szef. Rekin biznesu wyznający zasadę - po trupach do celu. Mąż, który zostawia umierającą żonę. Ojciec znienawidzony przez syna. Czy można zacząć wszystko od nowa? Wynagrodzić popełnione krzywdy? Przebaczyć innym i sobie?
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2010-11-08
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 304
Tytuł oryginału: The Christmas List
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Bolińska-Gostkowska Ewa
"Wszyscy od czasu do czasu się gubimy. Jednak trzeba wierzyć,że warto się szukać".
"W życiu nie chodzi o to, by przeżyć burzę, ale o to, by tańczyć w deszczu".
Pierwsza książka Richarda Paula Evansa, którą przeczytałam - na pewno nie ostatnia. Jedna z najbardziej wzruszających książek, które przeczytałam.
Już na samym początku daje nam wiele domyślenia - co każdy z nas by zrobił, gdyby przeczytał w gazecie swój nekrolog? Jak ludzie, którzy nas znali będą nas wspominać?
James Kier nie jest dobrym człowiekiem. Jest rekinem biznesu, który nie ma skrupułów by odbierać ludziom ich majątki i się wzbogacać ich kosztem. Zaniedbuje też swoją rodzinę. Z żoną ma się właśnie rozwodzić, a syn nie chce go znać. Nowa dziewczyna Kiera namawia go na wspólny weekend za miastem - Kier jedzie sam a Traci ma do niego dołączyć - jednak następnego ranka Kier nadal jest w pensjonacie sam - szybko okazuje się, dlaczego - widzi w gazecie swój nekrolog. A następnie czyta w internecie niepochlebne komentarze pod swoim adresem. Tylko jedna osoba wciąż go broni - Sara - jego żona, którą opuścił w najgorszym momencie z możliwych.
I tak okazuje się, że najbliższy współpracownik nie ma o nim najlepszego zdania, a jego dziewczyna stara się korzystać z jego kart kredytowych - póki ich nie zablokują po "zmarłym" - i jakoś wcale nie jest jej smutno, że ukochany nie żyje.
Okazuje się, że zmarł inny James Kier - Kier wybrał się nawet na jego pogrzeb. Okazuje się, że tamten James był po prostu złotym człowiekiem, pod którego domem po jego śmierci zebrały się tłumy by go pożegnać.
Wszystkie te wydarzenia sprawiają, że Jim Kier postanawia się zmienić.
Naprawić krzywdy, które wyrządził ludziom. Pomocna w jego postanowieniu jest jego sekretarka - Linda, która sporządza dla niego listę 5 osób, które skrzywdził najbardziej.
Jeśli James spodziewał się, że łatwo będzie naprawić szkody, które wyrządził - pierwsze spotkanie pokazuje jak bardzo się mylił. Jednocześnie ze spełnianiem swojej misji, by przeprosić wspomniane 5 osób, James pragnie znów być ze swoją żoną i pogodzić się z synem. Czy zdąży pogodzić się z żoną, która jest umierająca? Czy syn mu wybaczy, że James zajął się karierą a nie tym by być z synem, gdy ten go potrzebował? Czy zdarzy się Bożonarodzeniowy cud?
W zamyśle autora było napisać swego rodzaju Opowieść wigilijną, opowieść o odkupieniu win, przebaczaniu, jednakżwe tutaj jedynym "duchem" i to tylko przez moment zdaje się główny bohater. Historia jest ciepła, wzruszająca i zmuszająca do myślenia oraz dająca nadzieję, że nigdy nie jest za późno by zmienić swoje życie..
Polecam! Ale jeśli zabieracie się do czytania - miejcie w zasięgu ręki paczkę chusteczek - wzruszenie gwarantowane.
Na przedświąteczny czas wybrałam sobie prawdziwie świąteczną lekturę. „Stokrotki w śniegu” to jedna z niewielu pozycji autora, które czekały w kolejce do przeczytania. Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się właśnie na tę książkę, ponieważ dostarczyła mi mnóstwo wzruszeń, skłoniła do refleksji i zapadła głęboko w duszę. A przecież Boże Narodzenie to najlepszy czas na tego rodzaju przemyślenia. Bohaterem powieści jest James Kier – zimny i wyrachowany biznesmen, który swoją pozycję osiągnął między innymi poprzez spryt i wykorzystywanie innych, bardziej naiwnych i łatwowiernych ludzi. Jego majątek wart miliony dolarów ciągle rośnie, a mężczyzna wciąż wykorzystuje swoją bezwzględność w interesach i bezduszność wobec otaczających go osób. Dzieje się tak do czasu, gdy będąc z dala od domu zauważa w gazetach artykuł o swojej rzekomej śmierci. Jest to pomyłka wynikająca z przypadkowej zbieżności nazwisk, ale Internet aż huczy od komentarzy na temat biznesmena Jamesa Kiera. Wśród wypowiadających swoje zdanie są jego pracownicy, znajomi, ale również żona Sara, z którą właśnie się rozwodzi. Bohater jest wstrząśnięty tymi opiniami, ale szybko uświadamia sobie, że ludzie w większości mają rację. James Kier to rzeczywiście zimny i bezwzględny człowiek, skupiony na sobie egoista, który w pogoni za pieniędzmi zatracił swój prawdziwy charakter, zgubił gdzieś swoją dawną empatię, dobroć i wielkoduszność. Po głębszym namyśle mężczyzna chce zmienić swoje postępowanie i pragnie zadośćuczynić ludziom, których wykorzystał. Wie, że nie będzie to łatwe zadanie, ale decyduje się go podjąć. Odwiedza osoby z wcześniej przygotowanej mu przez sekretarkę listy i chce prosić ich o wybaczenie. Spotkania te jeszcze bardziej uzmysławiają mu jakim stał się złym człowiekiem. Ludzie nie chcą go znać i nawet jeśli zaakceptowali trudny los, jaki zgotował im Kier, to nie chcą mieć z nim do czynienia. Sara, żona, która kiedyś tak bardzo go kochała, a dziś jest ciężko chora, zamyka przed nim drzwi, a jedyny syn w ogóle go nie zna i nie chce utrzymywać kontaktu. Jak widać bilans ostatnich kilkunastu lat życia bohatera wygląda żałośnie i źle. Czy bohater wytrwa w swoim postanowieniu? Czy ludzie pozwolą mu zrobić coś dobrego? Czy James znajdzie właściwą ścieżkę powrotu do dawnego siebie?
„Stokrotki w śniegu” to piękna, przepełniona emocjami historia, przy której wzruszyłam się do łez. To smutna i przejmująca baśń, w której dobro powoli próbuje mierzyć się ze złem, aby w końcu odnieść nad nim zwycięstwo. To mądra i wartościowa powieść, z której każdy może wynieść własne przemyślenia i zastosować je potem w życiu. To próba rozrachunku ze swoim postępowaniem, uświadomienie sobie błędów, postanowienie poprawy, żal i zadośćuczynienie.
Być może niektórym z Was opowieść ta wyda się nudna i ckliwa, ale taka jest tylko z pozoru. Kiedy zaczniecie czytać „między wierszami” na pewno znajdziecie w niej głębszy sens i wymowę, bo przecież nigdy nie jest za późno na zmianę.
Polecam serdecznie.
Niedawno za sprawą Tajemnicy pod jemiołą poznałam twórczość Richarda P. Evansa i byłam oczarowana stylem autora i tym, w jaki sposób opowiada daną historię. Dlatego, kiedy tylko zobaczyłam na stronie wydawnictwa, że szykuje się wznowienie książki Stokrotki w śniegu, nie wahałam się ani chwili. Tym bardziej że jest to edycja limitowana i zawiera na pierwszych stronach list autora do polskich czytelników oraz posiada piękną w dodatku twardą oprawę. Zaczęłam ją czytać niemal natychmiast po tym, jak kurier mi ją dostarczył. I w zasadzie przeczytałam ją w jeden dzień, a potem żałowałam, że nie dozowałam sobie tej historii po kilka kartek dziennie, zamiast połknąć ją w ekspresowym tempie. Bo po przewróceniu ostatniej strony, spoglądałam z utęsknieniem na okładkę i zadawałam sobie w myślach pytanie: jak dalej żyć?! Moi Drodzy, oto ona – książka, która dostarczyła mi potwornego kaca książkowego!
„Zawsze jest jakieś jutro”.
Stokrotki w śniegu to książka, której historia toczy się w przedświątecznym czasie i może dlatego, że czytałam ją właśnie teraz, to idealnie wpasowała się w klimat Świąt Bożonarodzeniowych i odbierałam ją jeszcze mocniej. Autor napisał niedługą, lecz bardzo emocjonującą historię, tym samym udowodnił, że nie zawsze liczy się ilość, a jakość zapisanych stron, dodatkowo wykreował wspaniałych i wyrazistych bohaterów. W trakcie tej lektury wylałam mnóstwo łez, czasami musiałam odkładać książkę na bok, bo zwyczajnie nic nie widziałam i nie mogłam się uspokoić – nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam tak wzruszającą historię.
Evans w tej książce pisze o takich wartościach jak miłość, przyjaźń, rodzina oraz odwaga. Pokazuje, że są rzeczy i sprawy, których nie da się naprawić. Są chwile, których nie da się cofnąć. Jednak są ludzie, którym można przywróci wiarę w innych i odbudować ich zaufanie. Bo czasami można wynagrodzić i naprawić wyrządzone krzywdy i wtedy pozostaje liczyć na czyjeś wybaczenie.
Stokrotki w śniegu to piękna książka o prawdziwym odkupieniu win, skłaniająca do refleksji i zapadająca w pamięci czytelnika na długo po jej zakończeniu. Polecam miłośnikom twórczości autora oraz wszystkim tym, którzy lubią książki w klimacie Opowieści wigilijnej Charlesa Dickensa.
Ta powieść ukazuje, jak pieniądze mogą zmienić człowieka. Kier jest biznesmenem bez skrupułów. Liczy się dla niego tylko interes. Mężczyzna dąży do celu po trupach i nikogo nie szanuje. Jest oziębły i bezwzględny. Zostawił nawet własną rodzinę. Wszystko jednak się zmienia po tym jak w gazecie ukazuje się jego nekrolog. Powieść ukazuje przemianę i mówi o sile prawdziwej miłości. Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Ja bardzo lubię twórczość R.P. Evansa. Polecam!
Lektura na początek roku, na nowy początek,do zastanowienia choć lekko się czyta.
Zastanawialiście się kiedyś, co by było gdybyście natknęli się w gazecie na swój nekrolog? Czy przeraziłoby to was na tyle, że stracilibyście trzeźwy osąd sytuacji, czy wręcz przeciwnie dałoby wam to do myślenia? Taka sytuacja przytrafiła się Jamesowi Kierowi, znanemu rekinowi biznesu, nie liczącemu się z nikim i z niczym.
Główny bohater Stokrotek w śniegu to bezwzględny businessman. Martwi się jedynie o siebie i stan swojego konta. Nie obchodzą go uczucia najbliższych, o czym świadczy chociażby sytuacja, w jakiej wręcza pozew rozwodowy żonie. Kier bezwzględnie pozbawia ludzi miejsca zamieszkania, dziedzictwa przodków, miejsc związanych z ich życiem. Zdobywa fortunę i ubija interes na nieszczęściu innych. Gdy znajduje w gazecie swój nekrolog z komentarzy internetowych dowiaduje się, co tak naprawdę ludzie o nim sądzą. Ma okazję dowiedzieć się, jakie zdanie mają o nim wrogowie i tak zwani przyjaciele.
Stokrotki w śniegu Richarda Paula Evansa to powieść o odkupieniu. To bajkowa opowieść o zadośćuczynieniu, idealna na świąteczny czas. Autor proponuje czytelnikowi dywagacje na temat straconego czasu. Czy da się odkupić swoje błędy, odzyskać utracony czas i miłość? James Kier jest w szoku czytając, co sądzą o nim inni. Przekonuje się, że w zasadzie jest tylko jedna osoba broniąca jego czci, osoba, którą zostawił, gdy ta go najbardziej potrzebowała.
Nie bez kozery Stokrotki w śniegu często nazywane są współczesną wariacją na temat Opowieści wigilijnej bowiem koncept tych powieści jest bardzo podobny: główny bohater ma okazję z perspektywy spojrzeć na swoje czyny, sprawdzić, jak oceniają go nie tylko najbliżsi, ale całe społeczeństwo. Dzięki temu przeżywa swego rodzaju nawrócenie, postanawia zadośćuczynić tym, którym wyrządził największą krzywdę. Przy okazji przekonuje się kto jest wobec niego naprawdę szczery, na kim może polegać, a kto trwa przy nim jedynie dla korzyści majątkowych.
Powieść Evansa jest jak tytułowe stokrotki na śniegu, które przebijają się przez zmarzlinę. Rozgrzewa serce, poprawia nastrój i daje wiarę w drugiego człowieka. Może i jest naiwna, nieżyciowa, ale w takim okresie jak Boże Narodzenie książkom się to wybacza, a jeśli się skusicie i po nią sięgnięcie, na pewno w pełni wczujecie się w świąteczny nastrój.
Zobaczyć w gazecie swój własny nekrolog i wiele niesmacznych komentarzy pod informacją o własnej śmierci- daje Jamesowi do myślenia. Do świąt Bożego Narodzenia chce odkupić swoje błędy, których się dopuścił. Jest tylko człowiekiem i nie da rady wszystkiego naprawić.
Maguire17: Puk, puk, wredny
Kier nie żyje!!!
Richard Paul Evans "Stokrotki w śniegu"
„Jeśli jest obok was ktoś, kogo kochacie, jesteście szczęściarzami. A jeśli ta osoba i was darzy miłością - możecie mówić o prawdziwym błogosławieństwie. Jeśli zaś marnujecie czas dany wam na tę miłość, jesteście głupcami.”
Współcześni autorzy książek z pogranicza literatury pięknej i popularnej bardzo często na swój warsztat biorą znane czytelnikom teksty kultury. Na myśl przychodzą zwłaszcza powieści Erica-Emmanuela Schmitta, a przede wszystkim „Kiedy byłem dziełem sztuki” oraz „Moje Ewangelie”. Podobny schemat zaznacza w swojej twórczości także Richard Paul Evans. We wzruszającej powieści „Stokrotki w śniegu” autor garściami czerpie z „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa, pisząc tę wspaniałą historię jakby na nowo i przenosząc ją oraz dopasowując do współczesnych realiów.
„Wszyscy od czasu do czasu się gubimy. Jednak trzeba wierzyć, że warto się szukać”
James Kier jest bezwzględnym biznesmenem. Pewnego dnia, przeglądając poranną prasę znajduje swój własny nekrolog. Zdziwiony umieszczonym w gazecie artykułem oraz negatywnie zaskoczony zamieszczonymi na portalach internetowych komentarzami dotyczącymi jego osoby, początkowo planuje jeszcze solidniej i w sposób niezwykle dotkliwy odegrać się na swoich wrogach. Jednak po dość dramatycznym rozstaniu z kochanką oraz bliższemu przyjrzeniu się katastrofie, jaką wyrządził rozbijając własną rodzinę, postanawia się zmienić. Prosi swoją zaufaną sekretarkę o przygotowanie listy pięciu osób, klientów jego firmy zarządzającej nieruchomościami, które najdotkliwiej skrzywdził. James Kier wyrusza w podróż – pragnie przeprosić, porozmawiać i wynagrodzić krzywdy wszystkim osobom z listy. Równolegle do trudnego, często upokarzającego, ale przede wszystkim bolesnego zetknięcia się Kiera z ludzką niedolą i biedą, rozgrywa się wewnętrzne rozdarcie bohatera – na raka umiera bowiem opuszczona w najtrudniejszym okresie choroby żona Jamesa.
„- Ja już ci wybaczyłam - powiedziała.
- Jak to możliwe? Przecież na to nie zasługuję.
- Na tym właśnie polega miłość.”
Richard Paul Evans miejscami dyskretnie, innym znów razem otwarcie, kradnie czytelnikowi emocje. Balansując na krawędzi piękna i kiczu, powołuje do życia obraz dobrze znany: złego, despotycznego, egoistycznego i bezwzględnego prezesa. Ten pod wpływem impulsu, refleksji i przemyślenia własnych błędów oraz uświadomienia sobie, że to, czym żył przez ostatnie lata było iluzją i mrzonką, a prawdziwe szczęście, miłość i zaufanie dawno już odrzucił, postanawia resztkami nadziei ratować to, co z jego dawnej rodziny i małżeństwa jeszcze pozostało.
„Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że teraz, kiedy naprawdę chciałbym to wszystko naprawić, nic nie mogę zrobić. Może na tym właśnie polega piekło. Kiedy stajesz twarzą twarz z prawdą.”
Evans stworzył niedługą, ale pełną emocji powieść, którą czyta się niewiarygodnie szybko nie tylko ze względu na jej liczbę stron, ale też krótkie rozdziały i akcję, na którą składają się same konkretne wydarzenia i przemyślenia bohaterów. Przystępny i niezbyt wyszukany język to jej dodatkowy atut, świadczący o tym, że nawet tak napisany utwór może być po prostu dobry i niezwykły w swej prostocie.
James Kier do złudzenia przypomina czytelnikowi postać Ebenezera Scrooge’a, z „Opowieści wigilijnej” . Tym bardziej, że głównego bohatera poznajemy właśnie w okresie świąt Bożego Narodzenia. Kier nienawidzi świąt, zabrania pracownikom przyozdabiania biur, dzielenia się prezentami czy składania sobie życzeń. Prezes jest nieznośny w obyciu, aż do przesady pewny siebie, a często także zwyczajnie niekulturalny. Krzywdzenie ludzi, poprzez oferowanie im niezwykle korzystnych warunków kredytu na kupno nieruchomości oraz wymaganie jego całkowitej spłaty w momencie gdy podwinęła im się noga, jest dla Jamesa ulubionym zajęciem.
„Jezus uczy nas, że należy wybaczać wszystkim ludziom, i to nie siedem, a siedemdziesiąt siedem razy, jeśli jest taka potrzeba. Wszystkim, nie tylko skruszonym.”
Przemiana bohatera jest niezwykła. Czytelnik w potulnym, grzecznym mężczyźnie z trudem rozpozna dawnego despotę. Stojąc w obliczu rychłej straty żony, cierpiącej na końcowe stadium nowotworu, James zdaje sobie sprawę, że właśnie odchodzi od niego jedyna osoba, którą tak naprawdę kiedykolwiek kochał, i która przez cały czas, mimo jego zdrad, opuszczenia, samotnego wychowywania syna i braku z nim jakiegokolwiek kontaktu też go z całego serca kochała.
Wydawania takich książek jak "Stokrotki w śniegu" powinno się zakazać. W trakcie jej lektury bowiem wylałam morze łez, nie mogąc się opanować! Nie pamiętam już, kiedy ostatnio czytałam tak bardzo wzruszającą i smutną powieść. Tragiczna wręcz postać Jamesa Kiera sprawiła, że to, czego doświadczał, dowiadując się, do jakiego stopnia zniszczył życie poszczególnych ludzi, a czasu zwyczajnie cofnąć się nie da, rozdzierało mi serce na pół. Na początku wydawało mi się, że ta niezwykła przemiana głównego bohatera nastąpiła zbyt nagle. Później tłumaczyłam to sobie faktem, iż mężczyzna nie zawsze przecież był złym człowiekiem. Przykre sytuacje i ból, jakich doświadczył w przeszłości, uczyniły go kimś innym. Kimś, kto chciał jak najlepiej zadbać o najbliższą rodzinę, ale swoim postępowaniem wywrócił do góry nogami swoje postanowienie. Oddalił się od żony i syna, wszystkich współpracowników traktował oschle, a klientów z wrogością lub chęcią na wykorzystanie ich. Ale dzięki feralnemu zbiegowi okoliczności po wielu latach zderzył się z szansą na odzyskanie dawnego życia, choć niekoniecznie wśród wszystkich osób, które kochał, i z czystym sumieniem.
„Ludzie często szukają uzasadnienia dla swoich decyzji, nieważne, czy dobrych, czy złych, zmuszając innych do zrobienia tego, do czego musieli zmusić siebie.”
„Stokrotki w śniegu” to wzruszająca, wyciskająca wiele łez z oczu czytelnika powieść o prawdziwej, głębokiej przemianie człowieka. Przemianie, która nie jest inspirowana czysto egoistycznymi pobudkami, chęcią zysku czy osiągnięcia upragnionego statusu społecznego. To wewnętrzna zmiana poglądów, chęć zadośćuczynienia wyrządzonym krzywdom, uratowania resztek rodzinnych więzi oraz poczucia przynależności, a przez to doświadczenia prawdziwej, szczerej i bezinteresownej miłości.
Podoba mi się sposób, w jaki Richard Paul Evans obrazuje aspekt rodziny - taki poruszający wprawdzie, ale lekki i realistyczny. Autor uczula nas też na to, abyśmy w ferworze pracy i obowiązków nie zapominali o nas samych i nie doprowadzali się tę drogą do zguby. Nie każdy bowiem będzie w stanie zrozumieć nasze zachowanie, potrafił przymknąć na nie oko czy wybaczyć. Wykrzesanie z siebie odrobiny dobra jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a efekty tego czasami mogą bardzo pozytywnie zaskoczyć. "Stokrotki w śniegu" to piękna książka, w sam raz dla osób wrażliwych i takich, które nie do końca wiedzą, jak odnaleźć samych siebie w tym zagmatwanym świecie, co uczynić, by skierować swoje myśli i działania we właściwą stronę.
Serdecznie polecam.
Alan stracił wszystko, co było dla niego drogie. Nie chciał żyć, nie chciał pamiętać. Rozwiązaniem miała być wędrówka. Przez całą Ameryką. Pieszo...
Jestem Michael Vey. Jestem więźniem samego siebie. To moja historia. Może trochę dziwna, lecz moja. Mam 14 lat i jestem zwyczajnym nastolatkiem, jakich...