To nie tak, że w małych miejscowościach nie giną ludzie. Ale gdy policja podejrzewa, że może mieć do czynienia z seryjnym mordercą lub gdy zaginiona osoba jest ważną postacią w swoim otoczeniu, potrzebne jest wsparcie stołecznych funkcjonariuszy. Taki punkt wyjścia obrała M.M. Perr w swojej najnowszej powieści Wicierz będącej czwartym tomem serii z podkomisarzem Robertem Lwem.
Młody mężczyzna, warszawski radny domaga się rozpoczęcia śledztwa w sprawie śmierci swojej matki. Chrząstkiewicz wraz z żoną, dziećmi i matką spędzał wakacje w nadmorskiej miejscowości. Pewnego wieczoru Bogumiła Chrząstkiewicz wyszła na nocną kąpiel nad morze, a kolejnego ranka jej ciało zostało znalezione na skałach nad brzegiem Bałtyku. Syn nie wierzy, że przyczyną śmierci był wypadek lub samobójstwo. Wezwany do konsultacji do Słupska podkomisarz Robert Lew postanawia wszcząć śledztwo, gdyż zebrane ślady okazują się niejednoznaczne. Policjant nie zdaje sobie jeszcze sprawy z tego, że rutynowe na pozór zlecenie okaże się początkiem skomplikowanego śledztwa, a w niebezpieczeństwie znajdą się również inne kobiety.
Tytułowa Wicierz to fikcyjna nadmorska miejscowość, która w okresie letnim tętni życiem, poza sezonem zaś niemal doszczętnie zamiera. W Wicierzy funkcjonują liczne kempingi, a wokół nich znaleźć można sklepiki z artykułami niezbędnymi wczasowiczom, smażalnie ryb i budki z lodami. Nie jest to raj na ziemi, ale miejsce, w którym można odpocząć i oderwać się od codzienności. Każdy z nas zna takie miasteczka. Każdy z nas był w takich miejscach na wakacjach albo słyszał o nich od znajomych. Jednak gdy miejsce takie staje się tłem wydarzeń o charakterze kryminalnym i zaczynają ginąć kobiety, sielanka na kempingu pryska jak bańka mydlana, a wczasowicze wyjeżdżają w pośpiechu.
Równolegle do wątku kryminalnego M.M. Perr snuje opowieść dotyczącą osobistego życia podkomisarza Roberta Lwa. Mężczyzna wyrusza do Wicierzy wraz z nastoletnim synem, gdyż uważa to za dobry pretekst, by zafundować młodemu człowiekowi tanie wakacje. Z zainteresowaniem śledzimy relacje ojca i syna. Przypatrujemy się temu, w jak wielkim poczuciu winy żyje podkomisarz, nie potrafiąc rozmawiać ze swoim dzieckiem. Z kolei obserwując Mikołaja, zauważamy, że chłopiec jest nad wiek dojrzały i próbuje odnaleźć się w świecie, choć do dorosłości brakuje mu jeszcze dobrych parę lat. I chociaż i ojciec, i syn mają spore trudności, by się dogadać, a między nimi wciąż wiszą niewypowiedziane żale i pretensje, to wydaje się, że wspólny wyjazd mimo wszystko może pomóc im otworzyć ich na siebie. Ale to dopiero początek długiej drogi budowania solidnych i głębokich relacji.
Wicierz to wciągająca powieść kryminalna, którą czyta się jednym tchem. Autorka sprawnie zwodzi czytelnika, podsuwając mu kolejnych podejrzanych, gmatwając wątki, sugerując rozwiązania. A śledztwo jest tym trudniejsze, że Lew ma do pomocy niedoświadczony zespół. Funkcjonariusze nie zetknęli się wcześniej ze sprawami dotyczącymi seryjnych morderców. Do tego policjantów w komisariacie w Słupsku jest niewielu.
Książka napisana jest przystępnym, miejscami potocznym językiem. Autorka świetnie oddała myśli i motywy mordercy, które w powieści zaznaczone są w rozdziałach z „kursywą”. Idąc ich tropem, próbujemy wyłowić winnego z morza podejrzanych, lecz na początku niemal na pewno wpłyniemy w ślepy zaułek. Potencjalnych winnych jest bowiem w powieści kilku i każdy z nich ostatecznie może okazać się mordercą.
Sprawa w Wicierzy ostatecznie zostaje rozwiązana, jednak wątek obyczajowy z życia Roberta Lwa płynie swoim tempem. Na tej podstawie można przypuszczać, że to jeszcze nie koniec serii z podkomisarzem. I oby tak było, bowiem powieści z tego cyklu zaspokoją oczekiwania nawet najbardziej wybrednych miłośników powieści kryminalnych.
Grupa maturzystów gubi szlak w czasie zamieci śnieżnej w Bieszczadach. Szukając schronienia w stojącej na uboczu chacie, dokonują makabrycznego...
Sprawę prowadzi aspirantka Sonia Czech, wnikliwa i ambitna policjantka, której życie toczy się głównie wokół pracy. Sytuacja komplikuje...