Ona leczyła nie "trąd", ale "ludzi chorych na trąd". Często powtarzała, że chorzy powinni otrzymywać witaminy, wśród których najważniejsza jest witamina M. Jeden ze studentów zapytał kiedyś: "Przepraszam, ja znam witaminę C, B12, A, PP, ale nie spotkałem się z witaminą M". Doktór Błeńska odpowiedziała: "M to jest miłość - najskuteczniejsza witamina"
Dr Norbert Rehlis
Wanda Błeńska obchodziła niedawno setną rocznicę urodzin. To niezwykła kobieta, która swoim życiem dała świadectwo wielkiej wiary i dobroci. Przez 43 lata zajmowała się w Ugandzie ludźmi chorymi na trąd. "Matka trędowatych", jak często była nazywana, leczyła swoich pacjentów przede wszystkim miłością. Do każdego pacjenta podchodziła indywidualnie, z czułością i zrozumieniem.
Wanda Błeńska od dziecka wiedziała, że chce zostać lekarką. Wybór studiów medycznych był więc tylko formalnością, mającą na celu realizację marzeń. Doktor Błeńska zawsze powtarzała, że marzenia, nieważne jak nieprawdopodobne, należy realizować:
Zawsze mówię młodzieży: jeśli macie jakieś dobre, świetlane pomysły, to je pielęgnujcie. Nie dajcie im zasnąć, nie odrzucajcie ich tylko dlatego, że wydają się niemożliwe czy trudne do zrealizowania. Swoje marzenia trzeba pielęgnować! Praca na misjach jest ciężka, ale piękna.
Dokta po powrocie z Ugandy stała się ambasadorką dzieła misyjnego. Opowiadała na wielu wykładach o Afryce i trądzie, przybliżając słuchaczom odległy kontynent i obalając mity o zakaźnej chorobie, jaka nęka wielu jego mieszkańców. Kalendarz Błeńskiej, mimo jej podeszłego wieku, wypełniony jest różnymi spotkaniami, ponieważ Dokta nikomu nie potrafi odmówić.
Joanna Molewska i Marta Pawelec stworzyły książkę, stanowiącą zapis wielu rozmów z panią doktor. Autorki nie posiadają przygotowania dziennikarskiego, co w wielu miejscach da się odczuć. Wiele pytań mogłoby być zadanych inaczej, często można odnieść wrażenie, że należałoby o pewne sprawy dopytać, chwilami brakuje pointy, tak zwanej "kropki nad i". Udało im się jednak oddać ogromne ciepło doktor Błeńskiej, jej charakter. Czuć w tych rozmowach wzajemną sympatię.
Wiele jest wspomnień, przy których możemy się uśmiechnąć - jak choćby opowieść o wrednej małpce Wandy Błeńskiej. Poznajemy kulisy życia misyjnego, pracy na gorącym, afrykańskim kontynencie z ludźmi chorymi na trąd. Dokta wspomina dzieciństwo, lata studenckie i pierwsze spotkania z kołem misyjnym. Opowiada o czterdziestu trzech latach pracy na misji, o trudach i radościach życia, jakie wybrała. Dużo jest też o niezachwianej wierze doktor Błeńskiej. O odnajdywaniu spokoju w modlitwie i zawierzeniu Bogu. W publikacji znajdziemy również kalendarium, informacje o ważniejszych odznaczeniach, kilka wpisów z pamiętnika Dokty, archiwalne wypowiedzi Wandy Błeńskiej czy też podstawowe informacje o Ugandzie i trądzie.
Wanda Błeńska to piękna wewnętrznie kobieta, która niemal całe swoje życie poświęciła innym. Ciężką pracą i bezinteresowną pomocą dała świadectwo miłości bliźniego. Aż wstyd, że dopiero poprzez lekturę tej książki poznałam sylwetkę pani doktor. Warto sięgnąć po tę lekturę - choćby po to, by dowiedzieć się więcej o osobie, którą cechuje tak ogromne wewnętrzne piękno.