Cud narodzin
Dziecko jest pięknem ludzkiego bytowania. Jest pięknem! Jezus potwierdził to swoim postępowaniem. Bądźmy wpatrzeni w piękno dziecka - mówił Jan Paweł II. Wiele kobiet marzy o posiadaniu dziecka, o doświadczaniu tego cudu narodzin, o trzymaniu w ramionach swojego maleństwa. Niestety, nie każdej z nich jest to dane, nie każda kobieta może zostać matką. Dotknięte niepłodnością bądź też z niewyjaśnionych powodów nie mogące zajść w ciążę, cierpią każdego dnia mocniej. Kolejny miesiąc przynosi tylko rozczarowanie, powoli zabija nadzieję na posiadanie potomstwa. Zdesperowane, decydują się na różne metody leczenia bądź na inseminację czy też in vitro, będące ostatnią szansą na macierzyństwo.
Nikt, kto nie doświadczył tej bezdusznej pustki w sercu, na wieść, że po raz kolejny się nie udało, że tym razem jeszcze nie można myśleć o sobie jak o matce, nie zrozumie ogromu cierpienia. Nikt, kto nie poczuł instynktu macierzyńskiego, kto nie zapragnął tulić do piersi dziecka, nie będzie w stanie przyjąć do świadomości, że kobieta jest dla tych chwil gotowa na największe poświęcenia. Nawet, jeśli będą wiązały się z wielomiesięczną kuracją hormonalną, z bolesnymi badaniami czy horrendalnymi kosztami leczenia.
Beata Szynkowska, autorka książki Urodziłam, gdy mój syn skończył dwa miesiące, dzieli się z czytelnikami swoimi doświadczeniami z okresu starań o dziecko, swoim bólem, ale także radością, kiedy po trzech latach bezskutecznej walki z naturą nareszcie mogła stać się matką. Opublikowana nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej autobiografia, mimo niewielkiej objętości, mówi o tym, co ważne – o cudzie, jakim jest każde dziecko. Nawet to porzucone, nawet to, którego matka z różnych powodów nie mogła lub nie chciała go zatrzymać.
Szynkowska, pracownica korporacji, mimo bezgranicznego zaangażowana w pracę zawsze wiedziała, że szczęście daje nie tylko satysfakcja z życia zawodowego, ale i z życia rodzinnego. Do pełni tego szczęścia jej i ukochanemu mężowi brakowało tylko dziecka – ukochanej córeczki. Kiedy zawiodły już wszystkie naturalne metody, kiedy z uwagi na niedrożność jajników nawet próba sztucznego zapłodnienia zakończyła się fiaskiem, jedyną szansą pozostała adopcja. Mimo uciążliwych procedur adopcyjnych, konieczności spotkań z psychologiem czy odwiedzin kuratora, otwiera ona drzwi do macierzyństwa takim właśnie parom, jak Szynkowscy. Osobom, które zapraszają do swojego serca dziecko i kochają je miłością bezwarunkową.
Urodziłam, gdy mój syn skończył dwa miesiące to zbiór notatek, obejmujących kilka lat walki o posiadanie potomstwa. Zmagań rozpoczętych w 2005 r., a zakończonych w 2010 roku - w chwili, gdy po raz pierwszy autorka wzięła w ramiona swojego dwumiesięcznego synka. Chłopca, którego nie urodziła, ale którego pokochała całą sobą. Trudno pisać o walorach literackich tej książki, bowiem jej największym atutem jest ogromny ładunek emocji przebijający z każdego słowa. Są to bowiem słowa niespełnionej matki, kobiety o łkającej duszy, dla której dziecko jest zwieńczeniem małżeńskiej miłości.
Książka Szynkowskiej jest lekturą, po którą powinny sięgnąć wszystkie kobiety borykające się z problemem bezpłodności, decydujące się na sztuczne zapłodnienie bądź też pary rozważające adopcje. Autorka dodaje odwagi, pokazuje, że los potrafi niekiedy obdarować nas cudownym prezentem, wlewa nadzieję w serca. Każda strona przepełniona jest matczyną miłością, każda litera świadczy o oddaniu i woli walki o spełnienie marzenia. Nagrodą jest natomiast uśmiech dziecka - zarówno małego Kamilka, jak i setek dzieci gdzieś tam czekających na swoją mamę…