Pomiędzy życiem a śmiercią
Dobro i zło, przeznaczenie i wolna wola, siły ciemności i światła, a do tego wszystkiego serafini dbający o równowagę wszechświata – oto przepis na sukces na miarę „Zmierzchu” Stephenie Meyer.
Wielbiciele mrocznych klimatów, mrożących krew w żyłach scenerii, demonów i wilkołaków padną u stóp Kim Harrison, dziękując za pożywkę dla wyobraźni, jaką daje jej książka „Umarli czasu nie liczą”. Kto miał już okazję czytać „Bale maturalne z piekła” Stephenie Meyer, Meg Cabot, Kim Harrison, Michele Jaffe, Lauren Myracle, ten doskonale wie, czego spodziewać się po autorce. Opowieść o Madison Avery, zwykłej nastolatce, która na skutek „drobnego” nieporozumienia ginie na swoim balu maturalnym, została rozwinięta i to w perfekcyjny sposób.
Warunek do zachwytu nad książką jest oczywiście jeden – przymykamy oko na to, że powieść do ambitnych dzieł nie należy i oddajemy się dobrej (czytaj: przerażającej) zabawie z Madison. Czeka nas przy tym ciężka praca, nie jest bowiem łatwo dotrzymać kroku nie-martwej dojrzewającej panience z burzą fioletowych włosów i w trampkach w czaszki - zwłaszcza, jeśli ze światem ludzi łączy ją tylko amulet ukradziony oprawcy. Skaczemy zatem z Madison po dachach, rezygnujemy ze snu i jedzenia, a czas wypełniają nam ćwiczenia czytania w myślach. Przewodnikiem, opiekunem i nauczycielem nastolatki jest żniwiarz światła Barnaba, który ewidentnie nie radzi sobie z krnąbrną wychowanką.
Wydaje się jednak, że Barnaba nie otrzymał pełnej informacji na temat Madison i co jakiś czas wymyka mu się ona spod kontroli. Tak jak na przykład wówczas, kiedy nieopatrznie ujawnia się przed Nakitą, żniwiarką ciemności, a dodatkowo bezprawnie ratuje pewną dziewczynę od wydanego na nią wyroku śmierci. To odkrycie się przed armią sił ciemności i czarnych skrzydeł czyhających na duszę naszej bohaterki powoduje niezwykłe konsekwencję i znacząco wpłynie na dalsze losy Madison.
Dodatkowo w skomplikowane rozgrywki pomiędzy Madison, strażnikiem czasu światła i strażnikiem czasu ciemności – Kairosem, zostaje wmieszany zwykły śmiertelny nastolatek John, z którym dziewczyna uczestniczyła w pamiętnym balu. Konsekwencją tego jest konieczność opieki nad Johnem, bowiem czarne skrzydła już czekają na jego duszę. Madison jest w stanie zrobić wiele, by ochronić nowego przyjaciela, a to, do czego jest zdolna, zadziwia nawet ją samą. Madison nie wie jeszcze, że ma do wypełnienia pewną misję, a jej przeznaczenie obsadziło już ją w określonej roli. Jakiej? Tego dowiecie się z lektury „Umarli czasu nie liczą”.
Kim Harrisom jest autorką obdarzoną wielką wyobraźnią i umiejętnością tworzenia prostych, ale bardzo wciągających historii. Kiedy już oddajemy się w objęcia żniwiarzy, serafinów i cherubinów, nie myślimy o niczym innym, jak tylko o powodzeniu krucjaty Madison. Mimo, iż książka jest adresowana głównie do nastolatek, to myślę, że znajdzie się tłum jej wielbicieli w wieku „20+”. W pierwszym rzędzie ustawią się oczywiście miłośnicy „Zmierzchu” i innych „zmierzchopodobnych” treści, choć dla mnie Kim Harrisom jest zdecydowanie lepszą „opowiadaczką” historii ze strefy mroku niż panna Meyer. Wy musicie zdecydować sami, choć daję głowę, że Madison Avery zauroczy was i rozbawi (o wiadomym dreszczyku emocji nie wspominając) - podobnie jak mnie.
Witch and day-walking demon Rachel Morgan has managed to save the demonic ever after from shrinking, but at a high cost. Now strange magic is attacking...
Złe nocne stwory grasujące po Cincinnati gardzą czarownicą i łowczynią nagród Rachel Moran. Jej nowa reputacja w dziedzinie czarnej magii sprawia, że ludzie...