Korzystanie z powszechnie znanych mitów czy motywów literackich nie jest Ericowi-Emmanuelowi Schmittowi obce. Pisarz nawiązywał bowiem do najważniejszych tekstów kultury – od Biblii poczynając, na „Fauście” Goethego kończąc. Tak zatem powstały „Moje Ewangelie” oraz „Kiedy byłem dziełem sztuki”. Także najnowsza powieść Schmitta opiera się na klasycznym tekście - „Odysei” Homera. Reinterpretując podania i mity, Eric-Emmanuel Schmitt znajduje pretekst do ukazania problemów współczesnych ludzi oraz podpowiada, jak sobie z nimi radzić.
Saad Saad, główny bohater „Ulissesa z Bagdadu”, to młody mężczyzna mieszkający w Iraku. Jego życie jest spokojne i sielankowe do momentu wybuchu wojny. Saad kolejno traci najbliższe osoby i najważniejsze cele w swoim życiu. Nie może kontynuować prawniczych studiów, bomba trafia w mieszkanie jego narzeczonej, wojsko amerykańskie zabija mu ojca i szwagrów. Saad musi wybierać pomiędzy pewną śmiercią czyhającą na niego w Bagdadzie a niebezpieczną, nielegalną podróżą do zachodniej Europy. Mężczyzna decyduje się na drugie rozwiązanie i rozpoczyna tułaczkę w nieludzkich warunkach do jego zdaniem lepszego świata.
Eric-Emmanuel Schmitt w swoje powieść „Ulisses z Bagdadu” kreśli portret współczesnego Odyseusza, człowieka „opływającego” i przemierzającego nieznane lądy, narażonego na czające się wszędzie niebezpieczeństwa w celu odnalezienie upragnionego miejsca przeznaczenia. Saad podczas podróży poznaje podobnych sobie emigrantów – Nigeryjczyków, Somalijczyków czy mieszkańców Bliskiego Wschodu, ludzi bezradnych, wegetujących z dnia na dzień w oczekiwaniu decyzji o możliwości legalnego pozostania w obcym kraju lub o deportacji do ojczyzny. Jak nasz bohater się przekonuje, uzyskanie statusu uchodźcy nie jest sprawą szybką ani łatwą, a brak pieniędzy czy ciepłego łóżka i poniżające traktowanie ze strony nieufnych Europejczyków szybko gaszą zapał Saada do kontynuowania podróży. Irakijczyk czuje się w Europie obco. Mimo że zna język, jest człowiekiem wykształconym, nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Budzi niechęć i strach rodowitych mieszkańców Francji czy Wielkiej Brytanii, choć tak naprawdę nie ma wobec nich żadnych złych zamiarów. W tym miejscu Schmitt decyduje się na zabieg dramatyczny, odcinając się od stereotypów. Pokazuje, że niebezpieczeństwo nie drzemie w imigrantach, którzy na nowo próbują ułożyć sobie życie w innym kraju, ale w nietolerancji i ksenofobii mieszkańców.
Przyznać jednak trzeba, że Schmitt, korzystając z utartych schematów znacznie pewne poglądy i wizje upraszcza. W powieściach Schmitta rzeczy są albo czarne, albo białe, odcienie szarości są niedopuszczalne bądź pojawiają się w jego książkach niezwykle rzadko. Autor zdaje się serwować czytelnikom gotowe recepty na wszystkie ludzkie bolączki – od samotności poczynając, a na cierpieniu kończąc. Czyniąc tak, popada w banał – kwieciste zwroty trącą kiczem, autor jakby na siłę próbuje wzbudzić w czytelniku głębokie emocje.
„Ulisses z Badgadu” jest, mimo wszystko, książką poruszającą. Nad powieścią tą raczej nie wybuchnie się śmiechem, ale także nie uroni się przesadnie dużej ilości łez. Opisywane przez Schmitta cierpienie młodego mężczyzny jest bez wątpienia wielką tragedią, jednak prześwitująca pod warstwą fabularną część zaczerpnięta z mitologii sprawia, że trudno jednoznacznie określić wartość powieści. Z jednej strony autor bawi się formą, z drugiej natomiast – serwuje czytelnikowi ogrom społecznych problemów, które nie są już tylko lokalnymi sprawami, ale zmieniają się w trudne do ogarnięcia zjawisko globalne. Czy literatura popularna jest zatem w stanie załagodzić problem? Raczej go naświetli i obudzi w czytelnikach pewien rodzaj wrażliwości. Tego w przypadku książek Erica-Emmanuela Schmitta możemy być pewni.
Zdesperowany bohater na skraju samobójstwa podpisuje iście faustowski pakt ze spotkanym przypadkowo artystą. Odda się w jego ręce, w zamian za co...
Jak pokonać strach i wykazać się odwagą, prawdziwą odwagą, nie lekkomyślną brawurą? Opowieść o odwadze jako przezwyciężaniu strachu otwiera wspaniale...