Cała opowieść zaczyna się zupełnie niewinnie. Schyłek lat sześćdziesiątych, słoneczny dzień gdzieś w nadmorskim kurorcie, na plaży tłum opalających się ludzi, wśród nich małżeństwo z dorastającą córką na wakacjach. Mężczyzna koło czterdziestki z sflaczałym brzuchem, zaokrągloną, rumianą twarzą i przerzedzonymi mocno jasnymi włosami, opowiada siedzącemu obok na piasku innemu mężczyźnie historię swego życia. Tak oto rozpoczyna się „Twarz pokerzysty” Józefa Hena, którą to powieść Wydawnictwo MG postanowiło kolejny raz przybliżyć czytelnikowi.
Akcja książki rozgrywa się równocześnie na dwóch planach fabularnych. Pierwszym jest wspomniany przeze mnie okres głębokiego PRL-u, kiedy to poznajemy głównego bohatera, relaksującego się na plaży, opowiadającego nieznajomemu swoje powojenne losy. Wraz z jego opowieścią przenosimy się do roku 1945, kiedy to, jako partyzant „Dymitr”, członek AK zostaje aresztowany i uwięziony przez milicję. Nie mogąc złamać więźnia prowadzący śledztwo major wchodzi z nim w układ, aby odnalazł i zdemaskował konspiracyjnego szpiega, tym samym odzyska wolność. Poszukiwanym jest niejaki „Złowrogi”, który od czterdziestego trzeciego roku pracując dla gestapo, spowodował mnóstwo wpadek, aresztów i wykończeń wśród działaczy podziemnej organizacji, poprzez różnego rodzaju prowokacje i pułapki, zwłaszcza w lokalach. Jak donosił wywiad po wojnie nie opuścił Polski, tylko zaszył się gdzieś nad morzem. Trop prowadzonego przez milicję śledztwa urywa się w Bagniskach, a dokładnie w szulerni zwanej „Badenia”, której właścicielem okazał się dawny przełożony „Dymitra”, „Zawisza”. Major podejrzewa, że „Zawisza” i „Złowrogi” to jedna i ta sama osoba. Licząc na możliwość ucieczki do Szwecji, więzień przystaje na warunki umowy, zabierając ze sobą do pomocy kompana z czasów partyzantki, sapera o mongolskiej urodzie Potoka. Tak oto zawiązana zostaje sensacyjna intryga, będąca kanwą całej opowieści.
Dalsze wydarzenia przenoszą się do „Badenii”, która miała oddawać urok i atmosferę „Moulin Rouge”, a klimatem przypomina bardziej „Knajpę morderców” z piosenki Stanisława Staszewskiego. Zresztą całe miasteczko Bagniska, porównać by można do Chicago za czasów panowania Ala Capone, gdzie bandyckie napady, okupy i ciemne interesy są na porządku dziennym. Ludzie „Zawiszy” to zwykłe zbiry, które każdemu potrafią strzelić w plecy, nawet tajnym agentom milicji, zaś sam ich przywódca okazuje się nałogowym alkoholikiem. Główny bohater staje przed moralnym dylematem: uciekać za granicę, czy zostać i rozwikłać zagadkę niemieckiego szpiega, przez którego zginęło wielu jego najbliższych. Za drugą opcją przemawia jeszcze jeden argument w postaci rodzącego się uczucia do dopiero co poznanej Fryzjerki Niny.
Choć z powyższego opisu mogłoby się wydawać, że „Twarz pokerzysty” Józefa Hena to zwyczajny kryminał, z ciekawą intrygą, morderstwami i romansem w tle, to nie do końca tak jest. Pomimo tej maski autorowi udało sie zawrzeć w książce o wiele głębszy ładunek moralny, dramat ludzkiego sumienia. W pierwszej kolejności mamy tutaj świetnie scharakteryzowaną Polskę pierwszych powojennych miesięcy, gdy ścierały się ze sobą różne siły, układy o skrajnych interesach. Dopiero na tym tle obserwujemy losy młodego człowieka, który w obliczu wybuchającej wolności próbuje odnaleźć swoje miejsce, pozostawiony bez jakiegokolwiek wsparcia nie może dokonać wyboru. Miejsce, znanej do tej pory wojskowej dyscypliny, zajmuje obcy mu chaos. Podobnie rzecz ma się z rodzącą się miłością do Niny, starszej od siebie o kilka lat. Ale nie tylko „Dymitr” przeżywa dylematy, gdyż wojna odcisnęła na wszystkich swoje piętno.
Józefa Hena czytelnicy znają jako świetnego interpretatora wydarzeń i postaci historycznych, a także wrażliwego obserwatora rzeczywistości. W nowej...
Kilka dni temu - długa rozmowa z Januszem Majewskim. Opowiedziałem mu, że Różewicz mnie namawiał, żebym napisał jakąś pogodną, może plotkarską powieść...